Dom jest miejscem zawłaszczonym. Nie istnieje obiektywnie w rzeczywistości. Pojęcie „dom” to fikcja, którą tworzymy dla naszej przyjemności. Dom to miejsce, gdzie większość ludzi nigdy nie była i nigdy nie będzie. Poza tym numerem, który zauważasz na swojej drodze gdzieś donikąd.
– Santu Mofokeng

Czuję się flautą. Gdybyśmy jeszcze raz zagrali w: „kim by była gdyby była”, a jako kategoria padłoby „miejsce” – byłabym brzegiem i wodą. Jeziorem, którego nie odwiedzają burze i sztormy. Takim, którego dno porastają chaszcze wodorostów tak obficie, że ich zakończenia sięgają tafli.


Moje zostawione w otchłani brzucha wyobrażone JA nie siedzi w domu, przy stole ani biurku, przy herbacie obok rodziców i braci, nie leży w łóżku obramowanym metalowo. Nie rozmawia. Nie tańczy. Nie śpiewa.

Skrapla się cicho i dobija do błotnistych brzegów.

Takim byłoby miejsce, w którym siebie czuję. Na jakimś poziomie – moje miejsce. To kryjówka, którą trzymam w środku. Nie zamykam jej, ale umiejscowiłam tak głęboko, że mało komu zdarza się do niej dotrzeć i posiedzieć na wilgotnym podłożu. Zbyt grząskim, aby odpalić na nim fajerwerki; zbyt podmokłym na rozpalenie ogniska.

Za to wystarczającym, kiedy chce się wetknąć w nie zimne ognie, dać iskrę i zapatrzyć się nim minie trzydzieści sekund.

__________________________________

Autorka tekstu i zdjęć: Karola Kosecka (20) – gdyby była owocem, byłaby mandarynką; gdyby była częścią ciała, byłaby kolanem; gdyby zapachem – przesłodzonym. Lubi coś zmieniać. Nie lubi odległości. Instagram, Facebook.