Gdy zbliżała się moja kolej mówienia, umysł zaczął skakać w klatce piersiowej i próbował wykopać z niej serce. Zaczęłam układać zdania, myśleć o tym, co i w jaki sposób powinnam powiedzieć. Czułam dreszcze na rękach i spływający pod bluzą pot. Denerwowałam się nie tyle tym, że ktoś mnie usłyszy, ale faktem, że ja sama usłyszę to, co mnie boli. Dostanę w końcu prawdą w twarz, a moc wypowiedzianych słów jest tak silna jak najpotężniejsze zaklęcia. Próbowałam jednak uspokoić oddech i skupić się na innych kobietach – w końcu byłam tam, aby dać im swoje wsparcie.

Kręgi praktycznie

Kręgi to spotkania, podczas których tworzy się bezpieczna przestrzeń rozwoju i głębokiej przemiany. Przybierają przeróżną formę, odbywają się w najrozmaitszych miejscach i łączą z pozoru bardzo odmienne kobiety. Umawiają się one w salach w domach kultury lub szkołach jogi. Unosi się nad nimi zapach kadzideł lub uspokajający dym szałwii. Inne spotykają się w swoich domach, zasiadają w kuchni i popijają herbatę. Są też takie, które podczas spotkań patrzą się w żar ogniska.

Kręgi Kobiet odbywają się regularnie i zrzeszają od kilku do kilkunastu kobiet, które po kolei mówią o tym, co w nich żywe i ważne. Komunikacja płynie po kręgu – kobiety przekazują sobie przedmiot mocy, który daje trzymającej go kobiecie głos. To właśnie sposób prowadzenia komunikacji wyróżnia bardzo kręgi na tle babskich spotkań. Gdy jedna z kobiet mówi, reszta milczy. Nie ma komentowania, zadawania pytań lub radzenia. Dzięki temu jesteśmy zdecydowanie o wiele bliżej własnej prawdy. W kręgach obowiązują także inne reguły,między innymi zasada poufności, dzięki której to, co zostało wyrażone, pozostaje w kręgu, a także brak przymusu mówienia – jeżeli któraś z nas nie chce mówić, może w milczeniu przekazać przedmiot mocy.

Inną, bardzo ważną zasadą, jest słuchanie z uważnością, empatią i bez oceniania.

Pierwszy krąg

Gdy podczas pierwszego kręgu przyszła w końcu moja pora, po prostu popłynęłam. Zupełnie nieistotne stały się umiejętności logicznego składania zdań, ilość pełnych ciszy przerw, czy temat tego, o czym mówię. Emocje wylały się ze mnie jak z przedziurawionego kartonu. Tej fali towarzyszył jednak spokój. I choć czułam pewnego rodzaju skrępowanie, w środku miałam wrażenie, że mała Adela dostała olśnienia, wyswobadzając się z ciasno owiniętych wokół niej lin. Mogłam w końcu otrzepać ramiona z nazbieranego przez lata kurzu i pójść przed siebie.

Dokąd poszłam?

Uczestnictwo w kręgach uzmysłowiło mi nie tyle moją potrzebę uwolnienia się od wszystkich spraw, które we mnie kipią, ale fakt, że tę potrzebę dzieli mnóstwo innych kobiet. Wielokrotnie widziałam, jak podczas opowiadania uświadamiały sobie własne bolączki, znajdowały drogę lub walczyły, aby się otworzyć. Ten widok był dla mnie na tyle silny, że postanowiłam sama zwoływać kręgi na warszawskim Ursynowie. Chciałam także stworzyć coś dla kobiet z mojego otoczenia, ponieważ wiem, że strach kumpluje się dobrze z wymówkami, więc spotkania na drugim końcu miasta, szczególnie wieczorową porą, są dla niektórych przeszkodą nie do pokonania. Obecnie na kręgi przychodzą mieszkanki Ursynowa, ale także kobiety z innych dzielnic Warszawy. Jesteśmy młode i dojrzałe. Jesteśmy przeróżne. Niektóre z nas są prawie na każdym spotkaniu, niektóre były tylko na jednym. I naprawdę, nie patrzę na dzienniczek obecności. W sercu wiem, że nawet jedno spotkanie może zasiać wystarczająco silne ziarno.

Kolejne elementy układanki albo Poznawanie swoich potrzeb

Chodzenie na kręgi zasiało we mnie takie ziarenko, które przez parę miesięcy spokojnie kiełkowało. Mówienie z serca nigdy nie przychodziło mi łatwo, a zarazem, było moją wielką potrzebą. To kręgi pomogły mi odzyskać głos. Być może to jeszcze szept, ale na szczęście przestałam milczeć. Za każdym razem napięcie w gardle jest coraz mniejsze i wierzę, że pewnego dnia zniknie. Oswajanie się z mówieniem o swoich uczuciach, zaowocowało decyzją o pójściu na terapię. Od dawna wiedziałam, że tego potrzebuję i to się wydarzy, jednak TEN MOMENT nie nachodził. Ostatecznie przyszedł po uczestnictwie w kręgowych spotkaniach oraz podróży do Kazachstanu. Oba te puzzle łączy fakt, że dzięki nim poczułam, czym jest prawdziwy spokój.

A co za tym idzie, zrozumiałam, że spokój najbardziej lubi tańczyć w parze ze szczęściem. Postanowiłam więc tańczyć w ich rytmie.

Doprowadziło mnie to do powrotu do pierwszej miłości życia – tańca. Trafiłam do Eksperymentalnej Grupy Ruchowej Szersze, mam za sobą już dwa występy. Poznałam taniec i ruch na nowo. Zrozumiałam, że w pojedynczym poruszeniu ciała jestem ja, moje emocje, słowa, których nie umiem wypowiedzieć. Podpięłam na nowo kabelek łączący duszę z ciałem. W swobodnym tańcu zasmakowałam zatracenia się w chwili. Do tej pory nie znalazłam lepszego portalu do medytacji i bycia w tu i teraz. Odrywając stopy od ziemi, zarzucając włosy na twarz i czując każdy pojedynczy element siebie, za każdym razem dotykam definicji wolności.

Smak wolności doprowadził mnie za to do pierwszej samotnej podróży. I można by powiedzieć „nic wielkiego”, ale dzięki wcześniejszemu uświadomieniu sobie lęków, zmierzyłam się z nimi podczas wyjazdu. Przepłakałam noce w połowie pustym łóżku, bo przeraża mnie ciemność w pojedynkę. Pomimo dużej dozy odwagi, walczyłam z nieśmiałością.

A przede wszystkim – nauczyłam się nie myśleć za dużo i słuchać intuicji. Uświadomiłam sobie, że wszystko jest płynne, zmienne i nie powinnam z tym walczyć.

Warto jednak walczyć o swoje. A może dokładniej – jasno wyznaczać granice i wyrażać swoje potrzeby. Nauczyłam się tego dzięki kręgom, ponieważ… Zaczęłam więcej mówić. Po prostu oswoiłam się z wyrażaniem uczuć i osiągając kolejny level, zobaczyłam skarbiec pełen możliwości. Oczywiście, znałam wcześniej tę tajemną wiedzę, jednak była dla mnie tak abstrakcyjna jak wycieczka w kosmos. Dzięki praktyce przyciągnęłam ten kosmos do siebie.

Zaprosiłam tam także także mnóstwo pięknych kobiet. Dzięki nim zrozumiałam, że potrzebuję więcej wspaniałych istot wokół siebie, a także że chcę uczestniczyć w kolejnych rozwijających mnie inicjatywach . Za ich sprawą wskoczyłam w wir działania, ruszając między innymi z Klubem Pisarskim. Wiem po prostu, że wszystko jest możliwe, bo mam w Warszawie, ale też w całej Polsce siostry. Siostry, które dobrze mi życzą i wesprą mnie, gdy będę tego potrzebować.

Wszystkie wymienione elementy gdzieś we mnie były, jednak leżały jak drewno na jednym stosie. Do rozpalenia potrzebowały źródła, bodźca. Iskrą do działania były dla mnie kręgi kobiet.

Jeżeli czujesz, że bliska jest ci ta formuła, zapraszam cię do facebookowej grupy Kobiety Zwołujące Kręgi. Znajdziesz tam dużo ciepła, ale także dokładniejsze informacje, resztę zasad oraz listę aktualnych kręgów w Polsce.

________________________________________

Autorka tekstu: Adela Uchmańska (26) – miłośniczka doświadczania. Mieszkająca w Warszawie, choć z dala od zgiełku i blokowisk. Na co dzień namiętnie pisze, jeszcze namiętniej podróże, zapomina się w tańcu, zwołuje Kręgi Kobiet i fotografuje. Uwielbia góry, mikroświat i marzy o tym, aby pewnego dnia zostać pilotem paralotni. Natura daje jej wewnętrzny spokój, a inni ludzie inspirację do działania. Instagram: @nie_rzeczy

Autorka ilustracji: Marta Baranowska (30) – na co dzień zajmuje się miastem, o którym pisze, które ilustruje i układa z puzzli (Lokalny). W wolnych chwilach robi zdjęcia, dla odmiany też miasta. Lubi patrzeć w gwiazdy i odkrywać świat cały czas na nowo. Na instagramie @_eembe