Kobiety w przemyśle filmowym wciąż stanowią mniejszość, jednak sytuacja ta dynamicznie się zmienia i pozwala na odchodzenie od kobiecego archetypu dawniej pokazywanego w telewizji i kinie, czyli kobiet bez własnego zdania, których głównym celem było znalezienie mężczyzny i idealny wygląd. Tych kładących się spać w seksownej koronkowej koszuli i budzących się rano z idealnym makijażem oraz świetną fryzurą lub zakładających rodzinę i poświęcających się jej w pełni. Dawniej aktorki odgrywały też głównie role drugoplanowe, będące jedynie swego rodzaju scenariuszowym dodatkiem. Przełamanie tematów tabu, jak kobieca seksualność, menstruacja, czy aborcja, otworzyło nowe ścieżki dla żeńskich bohaterek, także w serialach. Wchodzenie w dorosłość to jeden z najtrudniejszych etapów w życiu człowieka i chociaż kino czy telewizja już wielokrotnie poruszały ten temat, to ja wybrałam produkcję, która na swój własny sposób pomogła mi odnaleźć się w świecie młodej kobiety, i to serialowi „Dziewczyny”, chciałabym się przyjrzeć.

via GIPHY

Latem zeszłego roku zetknęłam się z wieloma problemami i przemyśleniami. Przerażała mnie wizja tego, jak szybko zbliża się dorosłość. Po studiach, które jedyne co mi przynosiły to frustrację, miałam rozpocząć nowy kierunek, chociaż sama nadal nie wiedziałam, co tak naprawdę chciałabym robić. Byłam pełna nienawiści do siebie samej, przerażona i nie potrafiłam ani się cieszyć, ani być dumną z rzeczy, które robię. O serialu „Dziewczyny” słyszałam już wcześniej wiele razy, ale nigdy nie miałam okazji go zobaczyć. Kiedy kolejny zły dzień przeciągał się w nieskończoność, przypomniałam sobie o nim i włączyłam pierwszy odcinek, z nadzieją że będzie on moim antidotum na okropny humor. Rozpoczęłam wówczas moją przygodę z produkcją Leny Dunham i wtedy już nie potrafiłam przestać. Razem z bohaterkami przeżywałam wiele różnych emocji, oglądając sytuacje, z którymi sama, w większym lub mniejszym stopniu, spotkałam się na swojej życiowej drodze. Pomimo że akcja serialu toczy się w Nowym Jorku, a ja całe życie mieszkam w Polsce, ich problemy wcale nie były tak różne od moich. Kłótnie z przyjaciółmi, szukanie własnej ścieżki życiowej, rozstania, nieszczęśliwa miłość, załamania nerwowe, to rzeczy które dotykały także mnie, niezależnie od różniącej nas lokalizacji geograficznej. 

via GIPHY

Dzięki „Dziewczynom” zaczęłam myśleć, że nie muszę być idealna, powinnam więcej myśleć o tym, czego chcę ja, a nie inni, żyć w zgodzie ze swoim ciałem i własnymi potrzebami. Doszło nawet do tego, że zaczęłam myśleć o powrocie na terapię, z której kiedyś zrezygnowałam i o której wstydziłam się mówić, bo myślałam, że jest ze mną coś nie tak, traktowałam takie wizyty jako oznakę słabości. Oprócz wzruszeń i uśmiechu, które serial wnosił do mojego życia, jak każdy inny, ten pozwolił mi na obserwowanie realistycznych, naturalnych bohaterek, z nieidealnymi ciałami i charakterami, w których potrafiłam odnaleźć siebie i dzięki temu zdjąć filtr, przez który patrzyłam na rzeczywistość. Filtr, który stworzyły lata oglądania reklam, filmów, zdjęć i obrazów perfekcyjnie wykreowanych kobiet bez wad.

via GIPHY

„Nie wystraszcie się, ale chyba jestem głosem swojego pokolenia. A przynajmniej jakimś głosem jakiegoś pokolenia.” Tak mówi o sobie główna bohaterka serialu stworzonego przez Lenę Dunham, wcielającą się właśnie w rolę Hanny Horvath – młodej dziewczyny mieszkającej w Nowym Jorku i aspirującej do zostania pisarką. Poznajemy ją podczas kolacji, na której rodzice informują córkę, że nie będą dłużej jej finansować. W pierwszym odcinku dowiadujemy się także, że protagonistka została wyrzucona z pracy i poznajemy Adama (w tej roli świetny Adam Driver), z którym przez wszystkie sześć sezonów Hannę łączą zawiłe, trudne relacje, pełne rozstań i powrotów. Po utracie stażu i odcięciu od rodzinnych finansów, młoda kobieta próbuję odnaleźć się w świecie dorosłych. W tej drodze towarzyszą jej cztery przyjaciółki: Marnie (Allison Wiliams), początkowo współlokatorka Hanny, z którą znają się ze studiów, marząca o karierze piosenkarki, mimo braku talentu, Jessa (Jemima Kirke) stale podróżująca wolna dusza, uzależniona od narkotyków, z charakterystycznym brytyjskim akcentem i kuzynka Jessy – Shoshanna (Zosia Mamet) niepewna siebie studentka, na początku serialu borykająca się z chęcią i potrzebą jak najszybszej utraty dziewictwa. To cztery młode kobiety, które różnią się od siebie zarówno pod względem rysu psychologicznego, jak i fizyczności. W serialu każda z nich ma swoją własną historię, która jedynie splata się z losami pozostałych dziewczyn.

To serial, który podzielił widownię i pomimo wielu nagród i nominacji, w tym Złotego Globu za najlepszy serial komediowy w 2013 roku, spotkał się także z falą krytyki. Oskarżano go o zbytnie przerysowanie bohaterów, ukazywanie grupy uprzywilejowanych kobiet, które nie są ciekawe, a narcystyczne i skłonne do dramatyzowania. To serial, który pokochasz albo znienawidzisz. Ja zdecydowanie pozwoliłam mu skraść moje serce. 

Przerysowanie dziewczyn, pozwala na zauważenie różnic, jakie występują między poszczególnymi bohaterkami. Jednym z głównych wątków są przecież relacje między nimi, pełne wzlotów i upadków. Tym razem kobiece przyjaźnie nie są łatwe i proste, ani owinięte w różowy plusz. Przyjaciółki bywają dla siebie okropne, kłócą się, nie potrafią zaakceptować swoich wad, plują na siebie jadem, a czasem jedyne, co trzyma je przy sobie, to przyzwyczajenie i chęć bycia potrzebną. „Mam cię teraz zostawić po tym wszystkim co wytrzymałam? Ty też wiele zniosłaś.” mówi Hannah do Marnie w jednej ze scen. 

via GIPHY

Serial nie romantyzuje niczego, ani kobiecych relacji, ani stosunków seksualnych, którym nie towarzyszy przyciemnione światło i romantyczna muzyka rodem z komedii romantycznych, ale nogawki od spodni niedające się ściągnąć, uderzenie się w głowę o ramę łóżka, włosy łonowe i sikanie po zakończonym seksie. Lena Dunham nie boi się pokazywać swojego nagiego ciała, niewpisującego się w kanon idealnej kobiecej sylwetki i urody. Porusza też trudne tematy, jak aborcja, choroby weneryczne, molestowanie, czy zaburzenia psychiczne. Stworzone przez nią bohaterki mają cellulit, zapalenie pęcherza, rozmazany makijaż, czy też wcale go nie noszą, są rozchwiane emocjonalnie, reprezentują wszelkie typy sylwetki i mają włosy w miejscach intymnych. Są one niejako odpowiedzią na bohaterki „Seksu w wielkim mieście”, których głównymi zmartwieniami było to, żeby wyglądać jak najlepiej oraz znaleźć sobie mężczyznę, z którym seks uprawiały w staniku. Postacie napisane przez Dunham nieco różnią się od tej idei i zrywają z tego typu stereotypami w wielu aspektach. To serial o kobietach, stworzony przez kobiety dla kobiet, co nie znaczy, że mężczyźni także nie zaznają przyjemności z oglądania go, zwłaszcza że męscy bohaterowie także nie są w nim wyidealizowani i również pokazują swoje, często problematyczne, wnętrza oraz nieidealne ciała.

via GIPHY

Nie zrozumcie mnie źle. „Dziewczyny” nie były dla mnie poradnikiem, który uczy, jak żyć, czy jak tego nie robić, ani żadnym drogowskazem. Nie sprawił też, że całkowicie pozbyłam się swoich rozterek i problemów. Tak nie było, ale moje spotkanie z Hanną, Marnie, Jessą i Shoshanną zdecydowanie pozwoliło mi na zrewidowanie spojrzenia na siebie samą, pomogło w zmianie myślenia o kobiecości i akceptacji własnej osoby. Właśnie dlatego chętnie do nich wracam (zwłaszcza w chwilach słabości), a każdej i każdemu, kto dopiero rozpocznie swoją przygodę z tym serialem zazdroszczę, bo chętnie sama wymazałabym obejrzane odcinki z pamięci i przeżyła to od początku jeszcze raz.


Autorka tekstu: Oliwia Grysko (22) – studentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej, feministka, miłośniczka kina, sztuki, zwierząt i kosmetyków pielęgnacyjnych. W studenckim radiu prowadzi swoją audycję, skupiająca się wokół kina niezależnego.