Kolaż nie zawsze musi opowiadać jakąś historię. Może być też taki, który wygląda po prostu ładnie i kusi swoją estetyką – tak jak ten, na różowo-neonowym tle, ze słodką zawstydzoną dziewczyną z gazetki „Film” z 1964 roku, która na głowie doklejony ma wianek z owoców pomarańczy – wycięty z kolei z vintage bibułki po cytrusach ze starych aromatycznych warzywniaków zapamiętanych z dzieciństwa. Wyłapywało się tam wzrokiem kolorowe papierki, opakowania zagranicznych słodko-różowych gum do żucia, ładne puszki z napojami do kolekcji i landrynkowe napoje w torebkach, przebijane ostrą słomką. 

Każda strona z pachnącego starego magazynu, nagłówek miłosnego artykułu, wycinek, czy piękne zdjęcie nieznajomej osoby znalezione w pudełku w antykwariacie, może być wspomnieniem, zapachem, tęsknotą, estetyczną frajdą. 

Ale można tworzyć też narracyjne, surrealistyczne, do bólu nonsensowne, kosmiczne, erotyczne, smutne i nawet makabryczne papierowe widoczki powstałe, na przykład z połączenia ilustracji z przyrodniczych albumów i uśmiechniętych, pięknych postaci – świeżo wyciętych z magazynów filmowych i modowych z lat 30.-50.. Niczego nie świadomych, bo kto by z nich pomyślał, że pół wieku później znajdzie się w morskich głębinach, pływając z rybami, albo zamieszka pod leśnym grzybkiem w miniaturowym świecie elfów. 

A mózg nie odróżnia marzeń od rzeczywistości, więc jeśli doznajemy czegoś, co jest wytworem naszego fantazjowania, to pozostają w nas dokładnie takie same wrażenia, jak byśmy przeżyli to wszystko naprawdę. Zatem, oprócz prac, które można potem oprawiać, kolekcjonować, podarować komuś jako wyznanie przyjaźni, czy po prostu ładną ozdobę do domu, można marzyć i spełniać na papierze swoje najbardziej niedorzeczne pragnienia i fantasmagorie!

Samo wycinanie papieru relaksuje jak joga, a potem jest montowanie kolażu i to już jakby intelektualny wysiłek, jak pisanie pracy dyplomowej; trzeba ułożyć w wyobraźni pierwszy, drugi, trzeci… plan obrazka, by potem połączyć wszystko w całość i tak poukładać elementy, by razem dało wrażenie rzeczywistości, a jednocześnie było surrealistyczne psychodeliczne. 

Magazyny koniecznie muszą być z innej epoki, bo tylko takie pachną letnim wakacyjnym strychem babci. No i mają ciekawe teksty, śliczne nagłówki i śmieszne reklamy – jak na przykład ta o kremie zwalczającym „uciążliwe piegi” albo propagująca specjalistyczny przyrząd na noc, prostujący „nieidealny kształt nosa.” Pożądane są też wyblakłe kolorem pocztówki, stare fotografie, święte obrazki, albumy ze zwierzętami i roślinami, podręczniki do biologii i okładki płyt winylowych. 

Kolażówki to dziewczyny, które wycinają ładne rzeczy, ale i tak każda jest inna w swojej twórczości. Są takie – które lubią wypowiadać swoje myśli wycinkami słówek, takie – które sarkastycznie mieszają elementy, tworząc obrazki nawiązujące do baśni, i zdarzają się też na przykład takie – które lubią przeplatać ze sobą dwa portrety, robiąc iluzoryczne trójwymiarowe widoczki, na których pod odpowiednim kątem zobaczymy obie przenikające się twarze. 

Marta:

„To trochę jak tworzenie papierowego filmu, ale bez reżyserowania; bo cała historia wyłania się stopniowo, a potem twór nabiera życia i rozwija się już sam. Pozornie nie pasujące do siebie elementy zaczynają tworzyć sensowny całokształt.”

Krysia:

„Zwykle podchodzę do starych czasopism z myślą, że muszę zrobić wszystko, by uchronić je przed zniszczeniem i zapomnieniem. Kolażówki to wyjątek od reguły; tniemy, wyrywamy, wycinamy i tworzymy z nich coś nowego, coś współczesnego. W pewnym sensie wykorzystujemy formę przekazu informacji minionych lat, aby przekazać to, co czujemy dziś.” 

Link do wydarzenia: https://www.facebook.com/events/2003107093128551/


Kolażówki – warsztaty z kolażu papierowego wymyśliła autorka tekstu Paulina Gryc – marzycielka, patrząca na świat obrazkami. 
Instagram: @mmnko