Ostatnio koreańskie metody dbania o skórę stały się bardzo popularne, a drogerie zapełniły się nowymi kolorowymi produktami, takimi jak esencje czy serum. Wcześniej kojarzyły mi się z luksusowymi kosmetykami przeciw starzeniu się, a nie czymś, co każda dziewczyna, niezależnie od wieku i potrzeb skóry, powinna mieć w kosmetyczce. Hitem okazały się też maseczki w płachcie, dzięki którymi możemy założyć filtr kota albo pandy ze Snapchata i jeszcze nawilżyć nasze buzie! Bum na koreańskie kosmetyki zauważyłam jakiś rok temu gdy w polskich księgarniach pojawiła się różowa książeczka autorstwa Charlotte Cho, która szybko stała się bestsellerem. Ja również uległam jej urokowi i od tej pory moje dbanie o cerę weszło na zupełnie inny poziom.


Koreą zaczęłam się interesować jakieś kilka lat temu, kiedy znajoma na letnim obozie pokazała mi K-pop (czyli koreańska muzyka popularna, miks popu, r’n’b i hip-hopu), w którym natychmiast się zakochałam. Była to intensywna, ale krótka przygoda, bo już po kilku miesiącach porzuciłam świat pastelowego show biznesu. W tym czasie koreańska kultura powoli rozprzestrzeniała się na cały świat – poprzez muzykę, ubrania i wreszcie kosmetyki. W Polsce zaczęło się to całkiem niewinnie. Kilka lat temu wprowadzono na rynek kremy BB, które były reklamowane jako „azjatycka nowinka”, a bez których teraz wiele kobiet nie wyobraża już sobie życia. Nikogo więc nie dziwi, że z takim entuzjazmem przyjmują się u nas kolejne azjatyckie sposoby dbania o skórę. Wyżej wspomniane kremy BB czy maseczki w płachcie z nadrukami to wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o metody pielęgnacji. Ważna jest też kolejność nakładania kosmetyków oraz to, jak je nakładamy – żaden element nie jest tam przypadkowy. Wszystko super, tylko jak nie zwariować (i nie zbankrutować) w tym gąszczu porad i produktów?


Jeśli miałabym streścić cały proces pielęgnacyjny, to wszystko opiera się na oczyszczaniu i nawilżaniu. I to właśnie do tego, według różowej Biblii potrzebujemy aż 10 kosmetyków. Od olejku myjącego po krem z filtrem – wszystko w określonej kolejności, najlepiej wieczorem. Jeśli o mnie chodzi, nadal nie mam wszystkich kosmetyków do wykonania idealnych 10 kroków – wam też to radzę – wprowadzać nowości stopniowo do waszej codziennej rutyny i jeśli spodoba wam się działanie, dodawać kolejne produkty. Warto zacząć od podwójnego oczyszczania twarzy, które według Charlotte jest najważniejsze w całej naszej pielęgnacji, a ona sama wykonuje je zarówno wieczorem, jak i rano. O co chodzi? Po demakijażu nakładamy na twarz olejek (chociaż ja zmywam nim cały makijaż, nie stosuję nic wcześniej) i delikatnie masujemy twarz. Zmywamy go wodą (jeśli mamy specjalny olejek myjący) albo ścieramy wacikiem (jak ja, ponieważ używam do tego zwykłego oleju kokosowego). Następnie potrzebujemy oczyszczającego kosmetyku – pianki lub żelu – który zmywamy wodą. Takie oczyszczanie pozwala dokładnie zmyć resztki makijażu i brud z naszej skóry, a przy tym jej nie podrażnia. Jeśli spodoba wam się ta forma, którą ja jestem szczerze zachwycona, można sięgnąć po kolejne kroki: peeling, tonik, esencje, serum (którego jeszcze nie używam), maseczki w płachcie (lub takie zwykłe, zmywalne np. z glinki), krem pod oczy, do twarzy i z filtrem rano (na razie zastępuję go kremem BB z filtrem UV).

Wiem, że wydaje się to czasochłonne, ale wszystko zajmuje mniej niż 15 min (+ czas na maseczkę, ale oczywiście nie robimy jej codziennie), no i jest to czysta przyjemność. Kolejną kwestią, która może być problemem, jest cena – pewnie myślicie, że skoro te wszystkie kosmetyki są sprowadzane z Korei, ich cena wgniata w fotel. Cóż – i tak, i nie. Sama jestem studentką i wiem, ile obiadów mogę ugotować zamiast kupować nową koreańską piankę do twarzy. Poza tym wiele osób krytykuje koreańskie kosmetyki za niezbyt naturalny skład i kontrowersje związane z testowaniem produktów na zwierzętach. Dlatego polecam zachowanie koreańskiej filozofii z używaniem naszych ulubionych kosmetyków, które są tańsze i łatwo dostępne. Wiele polskich marek, takich jak Ziaja, tołpa czy Bielenda, ma w ofercie produkty, które możemy wykorzystać do koreańskiej pielęgnacji. Masek w płachcie warto szukać w Tk maxxie, gdzie można znaleźć wielopaki, co wychodzi na korzyść naszemu portfelowi. Oryginalnych koreańskich mazideł szukamy zaś online na promocjach.


Oprócz pielęgnacji pijcie dużo wody, wysypiajcie się i jedzcie zdrowo. Niech maseczki wam służą!

 

autorka tekstu: Kasia Gadowska (20) – studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, fanka serialu Sherlock i koreańskiej pielęgnacji. Regularnie zwiedza krakowskie drogerie w poszukiwaniu nowych maseczek w płachcie. W wolnym czasie uzależnia się od instagrama (@gadovska) i pije zieloną herbatę.

autor zdjęć: Karol Gałka (fb: Karol Gałka Photography)