Budziły mnie w nocy szumiące drzewa i zapach wypoczywającego lasu. Wstawałam z łóżka i w pół śnie pół jawie, szukałam czegoś, co pozostało do dziś tajemnicą. Dziecięca wyobraźnia pracuje inaczej, nie ma w niej nic naiwnego, historie opowiadane przez dzieci mroczne w swoich szczegółach często inspirują. Gdybym miała urodzić się jeszcze raz dzieckiem, chciałabym więcej zapamiętywać.

Halucynacje

Gdy byłam mała, często miewałam halucynacje. Przed zaśnięciem zdarzało mi się widywać w kątach pokoju przeróżne postaci. Czasami były to kobiety w ciemnych, długich sukniach, które czekały aż zasnę, innym razem dziwne żyjątka tańczące dookoła mojego łóżka, kryły się w kątach pokoju. Gdy udało mi się zasnąć, miewałam przeróżne sny, które po przebudzeniu mieszały mi się z rzeczywistością. Kiedyś przyśniła mi się biała ćma, następnego dnia spotkałam taką samą w kuchni.

Po lesie chodzimy cicho, wsłuchując się z szeleszczące liście, jesteśmy jak pełne w swoim świetle gwiazdy, przyjmujące na siebie oddech kosmicznego pyłu. W lesie nie ma grawitacji jest tylko miękkość mchu, zapadanie się w nim i podnoszący nas w górę zapach igliwia.

Ciemny las

Pamiętam jeden obraz z dzieciństwa, kiedy lunatykowałam. Byłam w lesie na kolonii, spaliśmy w namiotach na drewnianych łóżkach, a pod nami szeptał wiatr. Podobno gdzieś około północy znaleziono mnie w lesie całkiem samą w piżamie stojącą przy drzewie. Pamiętam jedynie, że śnił mi się biały królik, który gdzieś mnie prowadził. Był tak biały, że emitował w ciemności hipnotyzujące światło. Opiekunowie następnej nocy przywiązali mnie do łóżka, tak bym nie zgubiła się już w lesie. Było mi bardzo niewygodnie, miałam wrażenie, że już nigdy się nie uwolnię. Pośród dzieci głośnych i dobrze się ze sobą bawiących pozostawałam gdzieś w tle ze swoim leśnym światem.

Muszelki

Jeździliśmy też z rodzicami nad morze, zbierałam muszelki, robiłam sobie z nich krzywe wiedźmowate paznokcie. Uwielbiałam chodzić po zakazanych wydmach, piasek był taki miękki i można tam było spotkać wyjątkową, nadmorską faunę i florę. Latały tam piękne osy, ważki, muszki, spacerowały pająki i żuki. Czasami chowałam jakieś zwierzę do kieszeni, by później móc mu się dłużej przyglądać. Zbierałam też liście i kwiaty różnych roślin, robiłam z mamą zielniki. Zawsze podpisywałyśmy zebrane gatunki po polsku i łacinie, bo oba te języki brzmią jak czary.

Sarny

Innym razem idąc na dziko przez las wcześnie rano o wschodzie słońca, napotkałam kilka saren. Były tak piękne i nie spłoszyły się moją obecnością. Stałam przez chwilę, chcąc przedłużyć ten moment i zupełnie znieruchomiałam, poczułam wstyd, że jestem człowiekiem. Sarny uciekły, a ja tkwiłam dalej w miejscu. I zrozumiałam wtedy, że musimy traktować te sarny, te wszystkie zwierzęta jak odbicia nas samych, nie być niżej ani wyżej nich, tylko z nimi jako istoty, które wzajemnie się szanują.

Wierzba

Później znów się przeprowadziłam. Spotkałam drzewo. Była to wierzba płacząca naprawdę duża z gąszczem tych opadających lian, szumiących dziko liści. Weszłam na nie i rozsiadłam się wygodnie na gałęzi tak, że nogi swobodnie mi zwisały, a kręgosłup odpoczywał. Zamknęłam oczy i oddałam się tej chwili całkiem, zapomniałam o wszystkim: o powrocie do domu, o odrabianiu zadań domowych i usnęłam. Nie pamiętam, ile to trwało, ale gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam coś wspaniałego. Latały nade mną duże jak śliwki szerszenie, we wszystkich kierunkach. Były głośne. Mama zawsze mówiła mi, że powinnam uważać na szerszenie, bo jak użądlą albo się takiego połknie, to można umrzeć. I to mi się przypomniało. Jednak dlaczego takie historie wzbierają w nas uczucie lęku? Nie ulegajmy, niech to trwa tylko sekundę. Leżałam tak więc na drzewie jeszcze przez chwilę i słuchałam tych niesamowitych dźwięków, pozwalałam im po sobie chodzić i dziękowałam, że są dla mnie tak życzliwe.

Pudełka

Do dziś kolekcjonuje pudełka po zapałkach, a to dlatego, że są świetnym pojemniczkiem na różne znaleziska. Trzymam w nich motyle, pszczoły, kwiaty, wszystko co ma dla mnie wartość emocjonalną i jest cząstką natury. Czasami nie pamiętam, co włożyłam do środka i jak znajdę takie sekretne pudełeczko wiem, że czeka mnie niespodzianka. Dawniej robiłam zielniki, teraz znowu mnie to kusi, jednak każda książka ma swój początek i koniec, a pudełka porozrzucane po domowym pokoju są jak jej wyrwane strony.

Znak księżyca

Z dzieciństwa pozostało mi wiele cech, które odkrywam w sobie z czasem. Są to między innymi moje sekretne schadzki z naturą, lubię czasem wstać w nocy i udać się na spacer tam, gdzie ponad zabudową miejską unosi się chmurka drzew. Unoszę się wtedy lekko nad ścieżką, wdycham tlen produkowany przez ciemnozielone liście i igiełki, dookoła jest ciemno. Piszczą nietoperze, nad latarniami widzę roje nocnych motyli i świerszczy, co mylą je z księżycem.

Czasami zabieram ze sobą aparat i wtulam się w krzak, a ktoś kto jest wtajemniczony, kto jest podobnie jak ja kochankiem księżyca, robi mi zdjęcia.

Drzewa nocą są śliskie od rosy, nieustannie chodzą po nich małe robaczki, strażnicy nocy. Zdarza mi się podczas takich spacerów zobaczyć lisy lub całą lisią rodzinę. To ulotne piękne momenty, pełne energii zwierzęcej, która działa podobnie jak natchnienie do życia.

__________________________________

Autorka tekstu i zdjęcia: Maja Sadel – artystka intermedialna, wróżka, performerka. Kocha rośliny, zwierzęta i kryształy. Wróży z dłoni, oczu i kart. Związana jest z dziewczeńskim zespołem PussyMantra i kolektywem VJ’ów NNVisual, studiuje kierunek Intermedia na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zakochana jest po uszy w swoim psie o imieniu Sarna. Instagram: @69dragre69