Lepiej

Niemcy witają mnie wielkim telebimem obwieszczającym podróżnym z całego świata, że para celebrytów właśnie się rozwiodła. Nie zważając na cudze nieszczęście, idę dalej pchając kolorową walizkę. Za chwilę dowiaduję się mimo woli, że w Bundeslidze nastąpił jakiś niespodziewany transfer. Imieniny obchodzą dzisiaj Johan, Ludwig i Pauline.

Zamawiając posiłek u spoconego człowieka w uniformie, natrafiam na pierwszą przeszkodę językową. Co to w ogóle za pytanie, czy burger ma być w menu? Ma być w bułce.

Wsiadając do latającego pociągu, czuję zapach własnego potu. Boję się. Do podwieszonej na kablach maszyny wchodzi coraz więcej napiętnowanych podróżą ludzi. Będą musieli znieść i moje zmęczenie.

 

Na dworcu, który chyba bardzo mnie polubił, biorąc pod uwagę, jak bardzo klei się do moich butów, otwieram papierową torbę z fastfoodu. Wciągam dobrze znany i wcale nielubiany zapach tłuszczu i węglowodanów, który miesza się z wonią, jaką można spotkać na dworcach, które codziennie służą wielu ludziom nie tylko jako punkt A lub
B w podróży, ale również jako miejsce pracy, sceneria do rozwiązywania życiowych konfliktów, intymnych pożegnań lub jako dom. Jeden gryz wystarcza. Tu po prostu wszystko jest lepsze.

 

Zakochana

Ona go strasznie kocha. Strasznie to jedyne słowo, które może opisać szerokość jej uśmiechu, kiedy na niego patrzy, ciepło jej dłoni w jego potężnej łapie, siłę jej ramion, kiedy go przytula i podniecenie, które ją ogarnia, gdy on delikatnie gładzi jej udo kciukiem dokładnie w tym miejscu, gdzie lubi. Ona go strasznie kocha. A on? On jest
w tej historii nieważny.

Słońce

Niepewnie wygląda zza zalesionych gór
Mruga, gdy wsiadam do porannego pociągu
Delikatnie dotyka, gdy stoję pod wielką bramą
Wskazuje palcem, świecąc przez antyczne okna

Przytula mocno do siebie, gdy idę przez miasto
Oślepia, gdy patrzę na fontannę
Głaszcze przez kolorowe okna
Wskazuje drogę, gdy gubię się wśród ruin
Znika, gdy schodzę po schodach

Jest ze mną i z moimi przyjaciółmi
Obsypuje nas pocałunkami

Nie bacząc na skutki
O tym romansie przypomnę sobie wieczorem
Smarując czerwone plecy kremem

Caffe Napoleon

Wśród oparów papierosowego dymu
Z ciemnego pomieszczenia wydobywa się odgłos sypiących się monet
W kolorowym świetle automatów pojawiają się mężczyźni siedzący przy stolikach
Nad niedomytymi szklankami i filiżankami naznaczonymi zaciekami po kawie
Jestem w stanie odczytać spłukane wieloma jesiennymi deszczami litery
Caffe Napoleon
Otwarte codziennie do 17.

Prawda albo wyzwanie

Muzyka była za głośna dla niego. Papierosy zbyt śmierdzące dla mnie. -Prawda albo wyzwanie? – zapytał, gdy siedzieliśmy już na zimnym chodniku. Do wyzwania nigdy nie doszliśmy pomimo wielu godzin spędzonych na ulicy pod rozgwieżdżonym niebem w małym miasteczku w południowo – zachodnich Niemczech. Do albo też nie. Poprzestaliśmy na prawdzie.

W bramie

W ciemnej bramie na podejrzanej ulicy w pobliżu dworca. Usta dotknęły ust tak mocno, że aż nas od siebie odrzuciło. Uśmiechnąłeś się z zadowoleniem, poprawiłeś plecak, kopnąłeś mnie w pupę i poszedłeś. W noc.

Biała

Nigdy nie czułam się tak biała, jak w momencie, w którym chłopak z Kenii poprosił mnie do tańca.

Sen

Zanim położę głowę na cudzej poduszce, myślę o śnie. Pierwszy na nowym miejscu, mówią, jest zawsze znaczący. Ma moc sprawczą. A co z fantazją, która zamyka nocny rozdział mojej przygody?

Autorka zdjęć i tekstu: Jadwiga (17) – odrobinę szalona licealistka, która ma ambicję uczynić świat lepszym miejscem. Jeśli akurat nie ćwiczy Aikido, nie włóczy się po okolicy z aparatem, czy nie siedzi w teatrze, robi rewolucję na Ludzkim Archipelagu – swoim blogu. Kocha słońce, koty, kolorowe ciuchy, książki i ananasy.