Okno – sprawdzone 8 razy, kuchenka – 12, drzwi – 10. Z ciężką głową i uczuciem nieprzyjemnego ciepła, które rozlewa się po całym ciele, zaczynam kolejny dzień. Kolejny dzień, w którym tak długo zastanawiam się “dlaczego”, że koniec końców wolę nie czuć nic.

W umysłach wielu osób choroba jest wtedy, kiedy boli brzuch, kiedy łyka się aspirynę i ssie cholinex. To też wtedy, kiedy masz astmę, nowotwór i ospę. Ale nie wtedy, kiedy ma miejsce coś, czego nie można wykazać w badaniu krwi, a jedyną osobą, która posiada mglisty obraz tego, co się dzieje, jesteś Ty. Nerwica natręctw wielu osobom wydaje się nieco śmieszna, a jej reprezentacje w popkulturze często graniczą ze slapstickową przesadą – neurotyczny bohater w zabawny sposób układa rzeczy na biurku, bohater liczy, bohater powtarza czynności, bohater przeskakuje przez szczeliny w chodniku…

“Neurotyczny” z czasem stało się eufemizmem, słowem, które sprawia, że przed oczami staje nam postać, którą mamy ochotę poklepać empatycznie po ramieniu. Nic więc dziwnego, że mając w głowie obraz Adasia Miauczyńskiego z “Dnia Świra” osoby z nerwicą myślą sobie, że w sumie to nie jest u nich aż tak tragicznie, bo nie krzyczą na hałasujących sąsiadów i robotników, którzy pracują pod oknem. Zarówno osoby z zaburzeniami na tle psychicznym, jak i te, które nie mają na tym polu żadnych problemów, zapominają jednak, że nie tylko w kwestii seksualności czy światopoglądu, lecz także w przypadku zaburzeń, również tych obsesyjno-kompulsywnych, istnieje spektrum, które może umieszczać osoby z różnego rodzaju dysfunkcjami na zupełnie innych krańcach osi. Podział na normalnych i na tych z “psychiatryka” nie istnieje. Warto się zastanowić: normalne – czyli jakie? Czyli kto? Czyli co? Słowo “normalne” przeszło do lamusa, przeterminowało się, nie istnieje. Nie ma podparcia w rzeczywistości, bo role społeczne i oczekiwania względem ludzi – ich zachowania, płci, czy seksualności z biegiem lat coraz bardziej się rozmywają.

Kiedy czujesz, że lepszym rozwiązaniem byłoby nie czuć nic, niż dopuszczać do siebie myśli, przez które przesiać się mogą również te, nad którymi nie mamy kontroli, nie martw się – ja też tam byłam. Kiedy zaciskasz zęby, poświęcając czas na wykonywanie czynności, których sensu nie rozumiesz, ale bez ich istnienia nie wyobrażasz sobie dnia, nie martw się – była tam na pewno jedna z osób, które mijasz codziennie na ulicy. Kiedy myślisz, że nie pójdziesz na terapię i do psychiatry, bo to, przez co przechodzisz, nie jest wystarczająco poważne, uwierz mi – myślała tak większość z tych, którzy walczą teraz o swoją codzienność przy pomocy lekarza lub terapeuty.

Nie ma sprawdzonej drogi, utartego schematu, który powie nam: masz to, zrób to i to, a wydarzy się to i tamto. Jedno jest pewne – trzeba zrobić cokolwiek. Tkwienie w beznadziei, która z czasem – powoli, lecz stanowczo, wpycha nas na coraz wyższe poziomy abstrakcji, nie jest wizją, która jest specjalnie interesująca – dla osoby w żadnym wieku.

Oglądając telewizyjne reklamy, usłyszysz: nie używaj patyczków (tylko spray!), pij syrop na kaszel (suchy i mokry), smaruj plecy maścią, a będziesz mógł podnosić wnuki, łykaj ziółka, a rodzina nie będzie narzekała na nieprzyjemny zapach z twoich ust. Nie usłyszysz za to: sprawdzasz zamknięte drzwi siedem razy? – spróbuj udać się na konsultację, wracasz się z przystanku do mieszkania, nie będąc pewnym(ą) czy lustro stoi w takim położeniu, w którym być powinno? – nie jesteś sam(a), nie jesteś dziwny(a). Jesteś sobą, a czasami trzeba sobie pomóc – po prostu.

 

autorka tekstu: Karolina Reszkowska (25) – anglistka i kulturoznawczyni. Członkini równościowego koła naukowego MyGender. Fascynuje się kulturą czasów transformacji, blokowiskami oraz antropologią codzienności i zwykłego życia.

autorka ilustracji: Katarzyna Olbromska – rocznik 1990, zajmuje się głownie ilustracją i grafiką, absolwentka Wydziału Sztuki w Opolu. Inspiracje czerpie głównie z popkultury, żartów słownych oraz świata zwierząt. Pomimo upływu lat fascynuje się filmami animowanymi. *Facebook, Instagram, Behance