Nie ma wielu filmów o kobietach z niepełnosprawnością. O mężczyznach – a i owszem: Nietykalni, Motyl i skafander, Chce się żyć, Teoria wszystkiego, Zanim się pojawiłeś, Urodzony 4 lipca, Moja lewa stopa, W stronę morza, Człowiek słoń. Uff, dużo tego. A o kobietach? Czy potrafimy wymienić cokolwiek? Pewnie większość produkcji jaka przyszła Wam na myśl, to opowieści o bohaterkach cierpiących na choroby psychiczne. No właśnie. Czy więc kobieta z niepełnosprawnością fizyczną jest tabu, a widzowie wolą oglądać zdrowe i jędrne kobiece ciała, nie te naznaczone cierpieniem i z defektami? Bo kobieta musi być piękna i seksualizowana, a nienoramtywne ciało jest nieatrakcyjne? Być może w tym właśnie tkwi problem.

A może problem dotyczy pokazywania niepełnosprawności w ogóle? Czy kojarzymy jakieś filmy, w których bohater z niepełnosprawnością prowadzi normalne życie? W których nie wszystko toczy się wokół choroby? Jakieś 96% filmów o niepełnosprawności opowiada o heroicznej walce z nią, o trudnym przystosowywaniu się do nowego życia, a morał jest taki, że to życie jest po prostu inne. To przesłanie zawiera jednak w sobie często myśl, że inwalidztwo jest czymś nienaturalnym i nieestetycznym, ciężarem, wstydem. Niepełnosprawny zawsze jest inny. A kobieta z niepełnosprawnością jest innym do kwadratu. Nienormatywność kobiet nie mieści się w naszej mainstreamowej percepcji, w kulturowym wzorze XXI-wiecznego piękna. Dlatego wykopałyśmy (dosłownie wykopałyśmy: filmów o bohaterkach, które nie są w pełni sprawne fizycznie, naprawdę nie jest dużo i praktycznie nie istnieją one w kulturze głównego nurtu) kilka tytułów, w których jest i kobieta, i fizyczna niepełnosprawność, i seksualność, i miłość, i przyjaźń, i cała gama ludzkich potrzeb. Bo te zawsze są takie same niezależnie od tego, jak wygląda i działa Twoje ciało.

Sztuka latania (1998)

Aneta: Nie sądzę, żebym musiała kogoś z Was przekonywać do włączenia (o ile jeszcze do tej pory tego nie zrobiliście) filmu z niezwykłą kreacją aktorską Heleny Bonham Carter. Jednak w przypadku Sztuki latania warto to zrobić również przez wzgląd na to, że bardzo dużo się tam dzieje. Na naprawdę wielu poziomach. Jednym z głównych bohaterów jest Richard – świetna rola Kennetha Branagha – eks-malarz, wielki miłośnik latania. Za skok na lotni z budynku w centrum miasta mężczyzna dostaje karę w postaci 120 godzin prac społecznych i tak też poznaje niepełnosprawną 25-letnią Jane Hatchard graną przez Helenę Bonham Carter (która krótko mówiąc, robi to dobrze). Richard, zmuszony do spędzania czasu z Jane, nie ma najmniejszej ochoty na te spotkania, podobnie zresztą jak dziewczyna. Pomimo początkowej wzajemnej niechęci między tą dwójką zaczyna rodzić się przyjaźń. Pogarszający się stan Jane sprawia, że decyduje się poprosić Richarda o pomoc w spełnieniu jej największego marzenia. Bohaterka nie owija w bawełnę – chce po prostu zaznać uroku kontaktu fizycznego z mężczyzną przed całkowitą utratą kontroli nad własnym ciałem. Sytuacja jest o tyle trudna, że Richard nie może sam sprostać tej prośbie, więc razem rozpoczynają szaleńcze poszukiwania odpowiedniego kandydata.

Konstrukcja postaci Jane bardzo mocno gra ze stereotypowym rozumieniem kobiecości, z którym zazwyczaj mamy do czynienia w kinie głównego nurtu. Bohaterka z niepełnosprawnością, krótkimi włosami i fikuśnie przekręconą czapką basebollową nie marzy o wielkiej, romantycznej miłości – dziewczyna ogląda filmy pornograficzne, przeklina i głośno artykułuje istnienie swoich potrzeb seksualnych.

Lourdes (2009)

Aneta: Nominowany do Złotego Lwa w 2009 roku dramat Jessiki Hausner to opowieść, która rozgrywa się w tytułowym Lourdes i koncentruje się na chorej na stwardnienie rozsiane Christine, unieruchomionej na wózku inwalidzkim. Młoda kobieta uczestniczy w pielgrzymce bardziej ze względu na zapewnioną tam opiekę niż religijną potrzebę. Bohaterka mimo wszystko bierze udział w dostępnych dla niej etapach tej duchowej podróży. Odwiedza grotę Massabiele, w której nastąpiło objawienie, bierze udział w nabożeństwach, przystępuje do spowiedzi. Nie wynika to jednak z jej gorliwej pobożności.

Christine, obserwując zdrowych wolontariuszy i przysłuchując się opowieściom o cudach, zaczyna oczekiwać niczego innego jak owego cudownego uzdrowienia. Nic dziwnego, skoro jak głosi Wikipedia – w Lourdes od 1858 roku zarejestrowano ponad 7000 przypadków niewyjaśnionego uzdrowienia. Kościół, co prawda, uznał za cudowne jedynie 10% z nich, więc kiedy Christine doświadcza upragnionego cudu, wszyscy podchodzą do tej kwestii bardzo sceptycznie.
Hausner z dużą dozą ironii i dystansu analizuje nie tylko Lourdes jako miejsce kultu i pielgrzymek, ale również w przewrotny sposób prognozuje, jakiej społecznej reakcji możemy doświadczyć w życiu „po cudzie” z kobiecej perspektywy. Sama postać Christine jest także ciekawie skonstruowana – nie jest to bohaterka całkowicie odbiegająca od norm filmów z głównego nurtu ze względu na to, że kiedy ją poznajemy widzimy delikatną, apatyczną kobietę na wózku inwalidzkim. Ale po takiej bohaterce oczekujemy dobra i współczucia, dlatego zazdrość i roszczeniowa postawa Christine w dalszych scenach wydaje się nie na miejscu. Ale czy możemy ją za to winić?

Surferka z charakterem (2011)

Ola: Ten film oparty na prawdziwej historii Bethany Hamilton, amerykańskiej surferki, która straciła rękę w wyniku ataku rekina, wpisuje się w nurt chrześcijańskich filmów obyczajowych, tak bardzo uwielbianych przez Amerykanów. Mamy więc młodą, pełną życia, uzdolnioną bohaterkę, przed którą całe życie i niechybna kariera w sporcie, groźny wypadek, upadek i zwątpienie, wyjście z dołka dzięki wsparciu bliskich, podjęcie walki i powrót do sportowej rywalizacji, a w końcu przewartościowanie swojego życia (sport jest ważny, ale nie najważniejszy) i zwycięstwo w ważnych zawodach.

Historia nie jest oryginalna, ale ma w sobie niezwykłą siłę z prostego faktu, że wydarzyła się naprawdę. Bethany Hamilton naprawdę nie zrezygnowała z surfingu mimo utraty ręki. Niestrudzenie trenowała, nie pozwalała na dawanie sobie forów, nie użalała się nad sobą i w 2005 roku została mistrzynią Stanów Zjednoczonych. Dzięki swojemu uporowi, sile walki i optymizmowi Bethany stała się narodową bohaterką i wzorem dla milionów ludzi. Co więcej, młoda surferka zrezygnowała z protezy, która utrudniałaby jej uprawianie ukochanego sportu i nie wstydziła się pokazywać publicznie swojego ciała, które w oczach społeczeństwa było naznaczone przez brak. Bethany pokazała jednak, że to nieprawda. W końcu, jak słyszymy w filmie, mimo że Wenus z Milo nie miała obu rąk, była uznawana za wzór piękna. A przecież Bethany Hamilton miała aż o jedną więcej.

Z krwi i kości (2012)

Ola: Uwielbiam ten film. Za to, że nie jest cukierkowo romantyczny i sentymentalny oraz za to, że bohaterka wcale nie zaczyna po ciężkim wypadku rozumieć, co tak naprawdę jest ważne w życiu (gdyby to była hollywoodzka produkcja, tak by właśnie było, ale to w końcu kino francuskie). Nie, Stéphanie (Marion Cotillard) tresuje orki, cieszy się zainteresowaniem mężczyzn, chadza do klubów, okazjonalnie z kimś się pobije. Nagle zdarza się wypadek: podczas jednego z jej występów w oceanarium orka niszczy podium, a młoda Francuzka traci obie nogi. Jest depresja, pragnienie śmierci, samotność, apatia. Stéphanie przez pewien czas jest zupełnie odłączona od swojego ciała. Jako kobieta, która lubiła być w centrum uwagi, uwielbiała czuć na siebie wzrok innych (czy to mężczyzn, czy widzów w oceanarium), ma wrażenie, że teraz jej ciało jest brzydkie i odpychające, że stała się niezdarnym monstrum. Ale wszystko zmienia… woda. Kiedy  znajomy Stéphanie – Alain (Matthias Schoenaerts) – nagle pyta ją jakby nigdy nic, czy nie chciałaby popływać, dziewczyna na początku traktuje to jako żart, a potem każe się zanieść do wody. Pływa długo i szaleńczo, niemalże płacze z radości (będę zawsze się kłócić, że to wcale nie mężczyzna przywraca bohaterkę do życia, ale morze i poczucie odzyskanej wolności).

Od tej pory kobieta zaczyna żyć w jedności ze swoim nowym-starym ciałem. Ciałem, które wciąż jest seksualne: Stéphanie ma swoje potrzeby i ma kochanka Alaina – sceny erotyczne z pozbawioną nóg bohaterką są szczere, prawdziwe, namiętne, po ludzku piękne. Bohaterka, która nosi na co dzień protezy i podpiera się o lasce, wymyka się obrazowi, jaki popkultura ma o niepełnosprawności: tatuuje swoje kalekie nogi, pełza w nocy do łazienki, kiedy nie chce jej się założyć protez, zaczyna obstawiać nielegalne uliczne walki czy zakłada krótką sukienkę do klubu.

Stéphanie nie przechodzi cudownej metamorfozy, po prostu żyje – inaczej niż wcześniej, ale wcale nie gorzej. Niepełnosprawność nie czyni z jej ofiary. Kiedy mężczyzna, który podrywa ją przy barze nagle zauważa, że bohaterka Cotillard nie ma nóg i zmieszany zaczyna przepraszać, ta daje mu w twarz. Może i nie ma nóg, ale chce być traktowana normalnie.

Margarita with a straw (2014)

Aneta: Do niedawna myślałam, że jestem na takim etapie życia, w którym dotarłam do końca Netflixa i wiem już wszystko o każdej z dostępnych tam produkcji powstałych przed 2018 rokiem. Okazało się, że byłam w błędzie. I to sporym. Podczas przeszukiwania różnych materiałów opowiadających o niepełnosprawnych bohaterkach w kinie, natrafiłam na Shonali Bose i jej film z 2014 roku.

Margarita with a straw to opowieść o młodej dziewczynie Laili pochodzącej z Indii, która cierpi na porażenie mózgowe. Poruszającą się na wózku bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy uczęszcza do szkoły w Delhi i tam też rozwija zarówno swoją pasję do pisania tekstów utworów muzycznych, jak i po raz pierwszy się zakochuje. Gdy Laila dostaje się na uniwersytet w Nowym Jorku, razem z matką wyjeżdża do Stanów, gdzie dziewczyna otwiera się na nowe znajomości i uczucia. Obraz filmowy, który stworzyła Bose – zarówno na poziomie reżyserii, jak i scenariusza także jej autorstwa – to wzruszająca opowieść o dziewczynie, która stopniowo odkrywa swoją seksualność i poznaje samą siebie wraz z całym zestawem własnych odczuć i reakcji. Laila stawia czoło wielu problemom, które kino głównego nurtu zazwyczaj tabuizuje w przypadku historii o niepełnosprawnych bohaterkach, ograniczając ich zmagania do walki z chorobą. Mamy zatem przyjaźń, zakochanie, rozwój osobisty, złamane serce, zdradę, kłótnie z rodzicami, seks i coming out, a co więcej, miłość do siebie samej.

Nie jesteś sobą (2014)

Ola: To film przede wszystkim o kobiecej przyjaźni. Na początku znajomość Kate (Hilary Swank) i Bec (Emily Rossum) to relacja pacjentka – opiekunka. Ta pierwsza, 36-letnia architektka i pianistka, jest chora na stwardnienie zanikowe boczne. Ta druga to impulsywna i chaotyczna studentka, która zostaje przez nią zatrudniona. Po diagnozie życie Kate jest pełne bólu, cierpienia i pretensji do losu. Jednak jej decyzja, aby dopuścić do siebie osobę, która nie widzi w niej jedynie choroby, ale po prostu człowieka, jest jak wygrana na loterii. Dzięki Bec Kate jest nie tylko chorą kobietą, która jest skazana na wózek inwalidzki, dożywotnią opiekę i nieuchronną śmierć. Jest… po prostu kobietą. Kate, która przez całe życie dążyła do ideału i zadowolenia bliskich, teraz nie waha się wyrzucić z domu niewiernego męża, siarczyście przekląć czy rozpaczliwie krzyczeć w domu swoich perfekcyjnych znajomych.

Kate powoli umiera, ale paradoksalnie zaczyna żyć: nawiązuje z Bec głęboką, szczerą relację, poznaje nowych przyjaciół, nie zgadza się na to, aby jej ukochany mąż traktował ją jak nietykalną, kruchą i trędowatą, nie chce być ofiarą. Nawet odchodzi na swoich warunkach.

Mad Max (2015)

Ola: Na koniec zostawiłyśmy prawdziwy ewenement, popkulturową perełkę. Nie mogło bowiem zabraknąć w tym zestawieniu Mad Maxa: Na drodze gniewu i Cesarzowej Furiosy, granej przez Charlize Theron. Film George’a Millera, czwarty z serii i pierwszy po latach, był trzy lata temu takim przebojem, że powiedziano już o nim wszystko. Że feminizm, że kamp, że zabawa z formą, że Tom Hardy. Dużo powiedziano też o wspaniałej Furiosie – bohaterce tak samo ważnej, jak tytułowy Mad Max Hardy’ego. W końcu oni oboje ratują dzień, oboje są zwycięzcami.

Furiosa jest kobiecą postacią, której Hollywood tak bardzo potrzebowało. Silna, niezależna, ambitna, waleczna, odważna, ale też emocjonalna, pełna zwątpienia, współczująca, z krwi i kości. Ale wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? Że wielu widzów podczas seansu zupełnie nie zdawało sobie sprawy, że Furiosa jest niepełnosprawna. Tak, bohaterka Theron nie miała ręki: czasem nosiła protezę, czasami była bez niej. I nie było o tym w fabule zupełnie ani słowa. Nie było rzewnej historii z przeszłości, nie było komentarzy otoczenia, nie było dziwnych spojrzeń. Była po prostu Furiosą – doskonałą wojowniczką Furiosą – która po prostu miała jedną rękę. Tylko tyle i aż tyle. Właśnie tego chcemy od kina głównego nurtu. Zróżnicowanych bohaterek w swojej pełnej krasie, bez względu na to, jak wyglądają i funkcjonują ich ciała.

________________________________

autorka tekstu: Ola Gersz – ukończyła filologię polską i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje w mediach. Pisze, czyta, ogląda, słucha, podróżuje. Uzależniona od Netflixa, Spotify, amerykańskiej literatury feministycznej, produkcji Marvela, filmów Sofii Coppoli i czerwonej szminki. 28 wiosen nie przeszkadza jej zaczytywać się w powieściach young adult i szczerą miłością kochać disneyowskie animacje.

Autorka ilustracji i tekstu: Aneta Dmochowska (26) – absolwentka historii sztuki i kulturoznawstwa, która codziennie rozważa powrót na studia, najlepiej na pięć kierunków naraz. Jedną z prac magisterskich, pisanych po nocach w towarzystwie dziesięciu litrów kawy i ścieżki dźwiękowej z nowej ekranizacji „Anny Kareniny” Joe’go Wrighta, poświęciła pokazom mody, drugą – wystawom mody w Nowym Jorku. Obecnie pracuje w branży mody.