Zacznijmy od tego: seks jest super. Gdyby taki nie był, nikt by go nie uprawiał. A uprawia go prawie każdy, a jeśli jeszcze nie uprawia, to pewnie prędzej czy później zechce (oczywiście są wśród nas osoby, które na seks nie mają, nigdy nie miały i nie będą mieć ochoty, co też jest jak najbardziej normalne i spoko, ale o tym w kolejnym odcinku). No tak, ale żeby czerpać z seksu frajdę, cieszyć się tymi wszystkimi doznaniami i wspaniałościami, jakie seks ma nam do zaoferowania, od czegoś trzeba zacząć. A skoro w „Szajn” o debiutach mowa, nie może przecież zabraknąć tekstu o PIERWSZYM RAZIE.

No właśnie. Ale co to tak właściwie jest ten pierwszy raz? Jak dla mnie ta sprawa nadal jest dość mętna. To, co pierwsze przychodzi do głowy, to po prostu pierwszy seks. Seks rozumiany (w wariancie hetero) jako P w W, stosunek waginalny, penetracja z defloracją, czy jak zwał tak zwał. Ale przecież każda z nas może czuć inaczej i za swój pierwszy raz uważać zupełnie coś innego. Czasem o wiele bardziej emocjonujące są pierwsze pocałunki i pieszczoty, moment, w którym wreszcie czujemy się z kimś naprawdę blisko i swobodnie, pierwszy orgazm albo pierwszy raz z kimś, kogo naprawdę kochamy. Każdy z tych łóżkowych debiutów może być dla nas przełomowym wydarzeniem, po którym czujemy, że coś się w nas zmieniło, przekroczyłyśmy jakiś magiczny próg, za którym czeka nas coś zupełnie nowego i ekscytującego. Pierwszy raz, niezależnie od definicji, na które traficie w podręcznikach do WDŻ (ja tam żadnego nigdy nie widziałam na oczy, chyba tak jak większość moich szkolnych znajomych), to dla każdej z nas bardzo indywidualna sprawa.

W moim trwającym z grubsza ponad dekadę życiu seksualnym, w którym po okresach wzmożonej aktywności pojawiały się długie miesiące posuchy, takich przełomowych momentów było co najmniej kilka. Przyznam szczerze, że po moim pierwszym PIERWSZYM razie wcale nie miałam ochoty wskoczyć na stół i zaśpiewać jak Madonna „Hoo, like a virgin, touched for the very first time”. To były wakacje przed ostatnią klasą liceum. Razem z grupką znajomych polecieliśmy na Majorkę, żeby trochę dorobić, imając się niemal wszystkich możliwych fuch. Rozdawaliśmy ulotki, zaganialiśmy do dyskotek śpiewające hordy niemieckich turystów, nalewaliśmy piwo i biegaliśmy z tacą. Było super. Dwa miesiące kompletnej beztroski, imprez i wylegiwania się na plaży. Już po kilku tygodniach tych mega intensywnych wakacji z trudem rozpoznałam się w lustrze. Z bladej, niezbyt atrakcyjnej nastolatki o dziecięcych rysach i obłych kształtach zmieniłam się w opaloną, smukłą, pewną siebie blondynkę (w hiszpańskim słońcu moje włosy rozjaśniały o kilka tonów).

Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka. Tak właściwie, to wcześniej nawet nie myślałam za bardzo o „tych sprawach”. W gimnazjum pryszczaci koledzy z klasy w przykrótkich spodniach średnio mnie pociągali, a ja, niezbyt urodziwa, pucołowata i do tego obcięta na chłopaka nastolatka, nie byłam zbyt łakomym kąskiem dla nieco przystojniejszych chłopców ze starszych klas. Poza tym moje gimnazjum było miejscem, w którym wybitnie trudno było rozniecić w sobie erotyczny żar. W pewnym momencie dyrekcja postanowiła wytoczyć wojnę tym, którzy notorycznie zapominali o worku z kapciami, i aby tę wojnę wygrać, uciekła się do metod dalekich od humanitarnych. Z dnia na dzień jedynym dozwolonym w murach szkoły obuwiem stały się sandały ortopedyczne. Delikwent, który pojawił się na szkolnym korytarzu w trampkach lub adidasach, nie miał szans umknąć czujnemu oku pani woźnej i albo wracał do domu, albo biegał po szkole boso. No cóż, w przeciwieństwie do szkolnych mundurków i fartuszków, które niektórym (zwłaszcza fanom anime) potrafią podziałać na wyobraźnię, obciągnięta przetartą skarpetą frotte stopa w ortopedycznym sandale potrafi zgasić młodzieńcze popędy równie skutecznie jak kompot z domieszką bromu. W takich warunkach nie pozostawało nic innego, jak skupić się na kuciu gegry, biolki i polaka. Brawo, szkoło! Cóż za przebiegłe zagranie. I tak właśnie nastoletnie lata, które dla większości są czasem pierwszych niezdarnych miłosnych podchodów, przeleciały mi przed oczami jak InterCity z Warszawy do Poznania. Ani się obejrzałam, a w portfelu miałam dowód osobisty, z którego pomocą jako dorosła obywatelka RP mogłam na legalu kupić piwo (wtedy liczyło się to dla mnie bardziej niż zaszczyt oddania głosu w wyborach samorządowych).

Ale wróćmy na naszą wyspę rozpusty. Nagle zorientowałam się, że to ostatni dzwonek na to, żeby nie zawyżyć średniego wieku inicjacji seksualnej w Polsce i pozbyć się balastu, który z jakichś tajemniczych przyczyn powoli zaczynał mi ciążyć. Jako przepoczwarzona, smukła, opalona blondynka po raz pierwszy w życiu poczułam, że mogę się podobać. I wtedy napatoczył się on. Alejandro, syn jednego z lokalnych mafiozów, którzy na wyspie kręcili jakieś nie do końca legalne biznesy. Nie będę ukrywać, że wówczas trochę mi to imponowało. Mój wybranek był ode mnie dwa lata starszy, wyglądał jak sobowtór hiszpańskiego piosenkarza o ksywie Melendi i woził mnie wszędzie swoim czerwonym skuterem przyklejoną do siebie jak plecaczek. Wszystko to, plus presja związana z niedawno osiągniętą pełnoletniością, wystarczyło mi w zupełności, by podjąć decyzję. Po jednej z imprez udaliśmy się do mnie. To znaczy nie tylko do mnie, bo w lokalu, w którym wtedy mieszkałam, przebywało w porywach od 5 do 8 osób. Po drodze zahaczyliśmy o automat z kondomami, bo żadne z nas nie miało ich na stanie, a oboje przecież czuliśmy pismo nosem.  Odpowiednio wyekwipowani zamknęliśmy się w pokoju i przystąpiliśmy do dzieła. Podczas samej operacji byliśmy skupieni tak, jakbyśmy rozbrajali bombę. W pewnym momencie do pokoju wtargnęła moja koleżanka, ale ujrzawszy nagie pośladki mojego el amante, uciekła, trzaskając za sobą drzwiami. Oboje byliśmy skoncentrowani na zadaniu do tego stopnia, że gdyby w drzwiach stanął sam król Hiszpanii, pewnie żadne z nas nie odnotowałoby tego faktu. Po kwadransie wspólnych zmagań operacja zakończyła się sukcesem. Żadne z nas nie ucierpiało, a ja, tuż po tym, jak Alejandro opuścił mieszkanie, przybiłam piątkę z moją ekipą. No cóż, zdaję sobie sprawę, że nie brzmi to jak mistrzostwo świata, ale już spieszę z odpowiedzią na wszystkie ewentualne pytania. Czy żałuję? Nie, w żadnym wypadku. To była moja świadoma decyzja, chociaż chyba niepotrzebnie przejmowałam się tym, że powoli robię się „za stara na dziewicę”. Czy nie wolałam poczekać na kogoś, z kim połączy mnie coś więcej? Oczywiście, seks z kimś, kogo się kocha, to na pewno zupełnie inna bajka, ale gdybym miała czekać na tego jedynego, ominęłoby mnie wiele fantastycznych momentów. Bo tak się składa, że miłości swojego życia jeszcze nie spotkałam.

Mój pierwszy raz, choć wyglądał tak jak wyglądał, był dla mnie przepustką do czegoś nowego, i jak się z czasem okazało, wspaniałego i wartościowego. Z każdym kolejnym razem coraz lepiej poznawałam nie tylko swoich partnerów, ale też samą siebie, swoje ciało i swoje potrzeby. Nigdy nie robiłam niczego wbrew sobie i niczego nie żałowałam, chociaż patrząc na wszystko z dystansu, bez niektórych przygód i epizodów chyba byłabym równie szczęśliwa. Wciąż mam jednak poczucie, że jeszcze wiele przede mną. Pierwszy raz z kimś, kogo pokocham szczerze i ze wzajemnością, pierwszy raz z kimś, z kim jestem od lat i znam na pamięć każdy centymetr kwadratowy jego skóry, pierwszy raz, kiedy poczuję się z kimś naprawdę blisko i bezpiecznie.

 

Tak że Drogie Dziewczyny, pierwszy raz, choć bez wątpienia ważny, nie musi być najważniejszy. Najważniejsze jest to, by był wynikiem Waszej świadomej, niezależnej decyzji. Warto wsłuchać się w siebie, zastanowić dwa razy, zadać sobie kilka kontrolnych pytań i spróbować oddzielić nasz własny głos i potrzeby od zewnętrznej presji i nacisków, co, jak sama się przekonałam, wcale łatwe nie jest. To chyba tyle w temacie, ale może warto zebrać do kupy kilka rzeczy, które wypada wziąć pod uwagę, nim zdecydujecie się pójść z kimś do łóżka po raz pierwszy.

Zanim podejmiesz decyzję, zadaj sobie kilka pytań:

1. Czy jestem na to gotowa? W tej kwestii trudno o jakąś regułę. Nasza gotowość na seks może zależeć od bardzo wielu rzeczy, z których wiek niekoniecznie jest tą najważniejszą. Choć to może wydawać się trudne, warto się chwilę zastanowić i przyjrzeć własnym emocjom. Jeżeli na samą myśl o pierwszym razie zamiast radości i ekscytacji odczuwasz lęk i niepewność, może to jeszcze nie jest ten moment. Na seks na pewno jest dla Ciebie za wcześnie, jeżeli nie skończyłaś 15 lat (w Polsce seks z osobami poniżej tego wieku jest nielegalny).

2. Czy rzeczywiście tego chcę? Zanim zdecydujesz się na pierwszy seks, zapytaj samą siebie, czy rzeczywiście tego chcesz. Jeśli tak, zastanów się, na ile jest to Twoja własna potrzeba, a na ile mniej lub bardziej wysłowiona presja ze strony chłopaka, dziewczyny lub koleżanek, które mają to już za sobą. Czasami bardzo trudno odróżnić to, czego chcemy, od tego, czego chcą od nas inni. Może się okazać, że to, co nami kieruje, to wcale nie nasza potrzeba, a uwewnętrzniona obawa przed tym, że lada moment zrobimy się „za stare na dziewicę”, że jeśli prędko się nie zdecydujemy, nasz chłopak albo dziewczyna straci nami zainteresowanie. Przy podejmowaniu decyzji takich jak ta, warto mieć to na uwadze i przemyśleć sprawę raz jeszcze.

3. Czy wystarczająco znam swoje ciało? Do pierwszego seksu warto przygotować się nie tylko mentalnie. Zanim przystąpisz do dzieła, spróbuj sama – albo ze swoim chłopakiem lub dziewczyną – dowiedzieć się, co sprawia Ci przyjemność. Masturbacja albo wzajemne pieszczoty (tzw. petting) to dobry sposób, żeby lepiej poznać swoje ciało i jego reakcje. Jeżeli boisz się bólu (pierwszy raz może, choć nie musi być bolesny – zależy to w dużej mierze od naszej budowy anatomicznej, grubości i ukrwienia błony dziewiczej), możesz porozmawiać ze swoim ginekologiem i poprosić, by sprawdził, czy Twoja błona dziewicza jest cienka czy gruba, i w razie potrzeby delikatnie ją naciął. Kontrolna wizyta u ginekologa to dobry pomysł. Zaufany lekarz nie tylko Cię przebada (także pod kątem możliwych chorób i infekcji), ale udzieli ważnych informacji i rozwieje ewentualne wątpliwości. Pamiętaj, że od swojego chłopaka możesz wymagać tego samego, więc jeśli czujesz taką potrzebę, bez krępacji wyślij go na badanie do urologa.

4. Czy osoba, z którą chcę przeżyć swój pierwszy raz, to ta właściwa? Oczywiście co do tego nigdy nie będziemy mieć stuprocentowej pewności, ale dobrze jest przyjrzeć się swoim uczuciom i zaufać intuicji. Jeżeli jest to osoba, z którą czujemy się dobrze, komfortowo i bezpiecznie, która rozumie nasze potrzeby i nie stara się na nas naciskać, to może warto jej zaufać.

5. Czy wiem, co może się zdarzyć po? Pewnie doskonale o tym wiesz, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że seks zawsze obarczony jest pewnym ryzykiem. Jeżeli razem nie zadbacie o odpowiednie zabezpieczenie, Twój pierwszy raz może skończyć się nieplanowaną ciążą albo infekcją przenoszoną drogą płciową.

OK, decyzja podjęta. Jak się przygotować?

  1. Spróbujcie o tym pogadać. Wiem, gadanie o pierwszym seksie z chłopakiem lub dziewczyną może wydawać się trudne, dziwne i krępujące. Dla niektórych nawet bardziej niż jego uprawianie. Mimo to warto się przełamać i spróbować szczerze porozmawiać o tym, czego chcemy, czego się boimy i na co jeszcze nie jesteśmy gotowe. Może wolałybyśmy poprzestać na pocałunkach i nieco bardziej zaawansowanych pieszczotach? Jeżeli tak, to kto jak kto, ale druga strona powinna o tym wiedzieć.
  2. Zadbajcie o odpowiednią atmosferę i nie wymagajcie od siebie zbyt wiele. Już samo planowanie pierwszego razu może być super ekscytujące. Wybierzcie takie miejsce, w którym oboje będzie czuć się komfortowo i bezpiecznie, a przede wszystkim upewnijcie się, że nikt Wam nie przeszkodzi. Spróbujcie podejść do tego na luzie. Dajcie sobie czas, nie spieszcie się i nie zrażajcie, jeśli coś pójdzie nie tak. Oglądanie porno i naśladowanie wygibasów aktorek i aktorów to nie najlepszy sposób na trening przed pierwszym razem, bo to, co widzicie na ekranie, zazwyczaj nijak się ma do rzeczywistości. Jeżeli dacie sobie czas, pozwolicie na błędy i niedociągnięcia, Wasz pierwszy raz będzie miłym, ciepłym wspomnieniem, a nie jedną wielką katastrofą i rozczarowaniem. Za pierwszym razem lepiej nie nastawiać się na mega długie dystanse i wielokrotne orgazmy, tylko pamiętać, że trening czyni mistrza.
  3. Nie zapomnijcie o antykoncepcji. Oczywiście metody zapobiegania ciąży to temat na osobny artykuł, ale zawsze warto przypomnieć sobie antykoncepcyjne ABC. Ze wszystkich środków najpopularniejsza i najłatwiej dostępna jest prezerwatywa. Najlepiej zaopatrzyć się w nią w aptece, sprawdzić datę ważności i upewnić się, że opakowanie nie jest uszkodzone i przy naciśnięciu palcami wyczuwamy w nim powietrze. Jeżeli bardziej odpowiada Ci antykoncepcja hormonalna (która w przeciwieństwie do prezerwatywy nie chroni przed infekcjami), musisz w tym celu udać się do ginekologa i poprosić o receptę. Do wyboru masz pigułki, plastry lub krążki, na które warto wspólnie zrzucać się z chłopakiem, bo to wydatek rzędu 50 zł miesięcznie, a bezpieczeństwo to przecież Wasza wspólna sprawa. Jeżeli planujesz przeżyć swój pierwszy raz z dziewczyną, możecie użyć dostępnych w aptece lateksowych chusteczek, które wyeliminują ryzyko infekcji.
  4. Lepiej darujcie sobie drinka dla kurażu. Alkohol owszem, pomaga się rozluźnić, ale jednocześnie pozbawia Cię pełnej kontroli nad sytuacją. To, co po alkoholu może wydawać Ci się dobrym pomysłem, na trzeźwo wcale nie musi nim być.  
  5. Miejcie pod ręką kilka gadżetów. Oprócz prezerwatyw i lateksowych chusteczek warto zaopatrzyć się w lubrykant, czyli środek nawilżający. Kiedy jesteśmy podniecone, pochwa sama naturalnie go wytwarza, ale do tego potrzeba trochę czasu. Pieszczoty zazwyczaj pomagają, ale zdarza się, że mogą nie wystarczyć, a seks bez odpowiedniego nawilżenia może być bolesny i nieprzyjemny. Jeżeli będziecie używać prezerwatyw, potrzebny Wam będzie lubrykant na bazie wody (żaden inny się nie nadaje, bo kremy, oliwki i olejki do masażu mogą uszkodzić prezerwatywę).

Jeżeli czujesz głód wiedzy i chcesz przeczytać więcej o wszelkich sprawach związanych z seksem i dojrzewaniem, zajrzyj na stronę Grupy Edukatorów Seksualnych PONTON www.ponton.org.pl albo skocz do księgarni i zaopatrz się w te poradniki:

Katerina Jaonuch, Miłość i seks. Bezpruderyjny poradnik dla dziewczyn, Czarna Owca 2012.

James Dawson, Tęczowa książeczka. Poradnik dla nastolatków, Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2016.

 

autorka tekstu: Justyna Polanowska (29) mieszka w Helsinkach, stawia pierwsze kroki w przekładzie literackim i pisze doktorat o lokalnej, nieco osobliwej odmianie fikcji spekulatywnej znanej jako „Finnish weird”. Czasami ma wrażenie, że te wszystkie dziwactwa i absurdy, o których bez przerwy czyta, jakimś tajemnym kanałem wsączają się w jej życie. Zamiast na dyskusję o książce trafia na popis mongolskiego śpiewu gardłowego, a we włosach znajduje landrynkę, chociaż wyszła tylko na spacer i nie spotkała nikogo, kto mógłby landrynki spożywać.

autorka ilustracji: Weronika Siwiec (29) – miota się nieustannie, od roku robi to w Amsterdamie. Jest po trochu architektką, graficzką i ilustratorką. Kiedy jest jej źle – rysuje i pisze, kiedy jest jej dobrze – rysuje i nie pisze. Mówi za szybko i chyba za dużo, wzruszają ją do łez różowe chmury i chodzenie boso po trawie.

konsultacja merytoryczna: Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton  Grupa wolontariuszy i wolontariuszek działająca przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Działania Grupy to przede wszystkim edukacja seksualna oraz poradnictwo dla młodzieży w sprawach dojrzewania, seksualności, antykoncepcji i zdrowia reprodukcyjnego. Ponton organizuje pogadanki na temat antykoncepcji i profilaktyki chorób przenoszonych drogą płciową, asertywności, praw pacjenta i pacjentki. W każdy piątek w godzinach 16.00 – 20.00 można zadzwonić na pontonowy telefon zaufania dla młodzieży 22 635 93 92. Więcej info na: www.ponton.org.pl