Najgorsza podróż mojego życia? Rzym we wrześniu 2016 roku. Pomysł, żeby odwiedzić stolicę Włoch narodził się w mojej głowie dość spontanicznie i był spowodowany frustracją, która coraz częściej nachodziła mnie w czasie apogeum przedmaturalnego napięcia.

Rzym – pełen słońca i pięknych zabytków wydawał mi się idealną ucieczką. W końcu namówiłam na wyjazd przyjaciółkę i w szary marcowy poranek kupiłyśmy bilety na lot we wrześniu. Cieszyłam się bardzo, a perspektywa ciepłej Italii osładzała mi gorzki okres egzaminów. Nie sądziłam więc, że ta podróż okaże się zupełnym niewypałem.

Już pierwszy wieczór w Rzymie spędziłam płacząc i przeklinając samą siebie za wybranie tak niefortunnego terminu wyjazdu. Tak się bowiem złożyło, że po powrocie do domu z dnia na dzień czekała mnie przeprowadzka na studia do innego miasta, co bardzo silnie obciążało moje nerwy. Perspektywa opuszczenia domu była już dostatecznie przytłaczająca, a tęsknota za rodziną wśród pięknych rzymskich ruin zdecydowanie pogarszała sprawę. Oglądałam majestatyczne świątynie i posągi, jadłam pyszne włoskie lody, a jedyne o czym myślałam, to jak bardzo wolałabym być gdzie indziej.

Wyciągnęłam jednak nauczkę z tych feralnych wakacji. Zrozumiałam, że zaklepując podróż, nie wzięłam pod uwagę tego jaki będzie mój stan psychiczny w terminie wyjazdu i czego będę od niego faktycznie oczekiwać. Od tamtego czasu zaczęłam powoli uczyć się lepiej planować swoje podróże i zamiast zastanawiać się, czy miejsce do którego się udam będzie nadawać się na zdjęcia na IG, myślę o tym czy będę się tam dobrze czuć.

Idąc dalej tym tropem, chciałabym pokazać Wam całkowicie osobiste przykłady podróży, które stworzyłam, by móc łatwiej stwierdzić czego tym razem potrzebuję od wakacji. Mam nadzieję, że Wam także pomogą przy planowaniu przyszłych eskapad.

Zaczęłam powoli uczyć się lepiej planować swoje podróże i zamiast zastanawiać się, czy miejsce do którego się udam będzie nadawać się na zdjęcia na IG, myślę o tym czy będę się tam dobrze czuć.

WARIANT PIERWSZY: Dla świętego spokoju

To ten typ  wypoczynku powinnam była wybrać zamiast jechać do Rzymu. Dzisiaj już sprawniej oceniam, kiedy nadchodzi czas żeby ruszyć w miejsca ciche, spokojne, z ludźmi których dobrze znam. Potrzebuję wtedy jak najmniejszej ilości napięcia i stresu. Dobrą opcją jest wyjazd w góry, nad jezioro czy morze (na jakąś mniej zaludnioną plażę) lub na wieś. Wybieram takie miejsca, bo zauważyłam, że najlepiej się czuję, kiedy spędzam większość dnia na łonie natury. Wakacje, które mają być przepełnione spokojem i leniuchowaniem trudno spędzać w ruchliwym mieście.

WARIANT DRUGI: Inspiracja potrzebna od zaraz

Wiem, że zabrzmi to jak zupełne przeciwieństwo tego co napisałam wyżej. Czasem jednak  mam dość rutyny dnia codziennego i jestem jak wyczerpana bateria – dopada mnie znużenie i brak motywacji. Wtedy właśnie wiem, że nadszedł czas na coś nowego i ekscytującego. W takim wypadku celem wyjazdu staje się miejsce, które kipi nowymi wrażeniami. Idealnym rozwiązaniem jest wtedy miasto, za granicą albo w kraju, gdzie można się zgubić, odwiedzić galerie i muzea, posmakować lokalnej kultury i kuchni. Kiedy potrzebuję impulsu do działania i inspiracji, takie wyrwanie się z codziennej strefy komfortu jest dla mnie jak zastrzyk nowej energii.

WARIANT TRZECI: Coś dla ciała

To dla tych, którzy czują, że zbytnio się zasiedzieli przez ostatnie miesiące. I nie mówię tu o oponce (mojej ukochanej), mówię o zaniedbaniu zwyczajnej ludzkiej potrzeby ruchu. Jeżeli czuję, że radość z aktywności fizycznej to coś za czym tęsknię, to pakuję plecak i jadę wędrować po górach. Oczywiście równie dobrym rozwiązaniem jest obóz sportowy, taneczny czy każdy inny związany z ruchem, a dla tych preferujących zastrzyk energii – może kurs windsurfingu? Niezależnie od tego co wybierzecie, Wasze ciało na pewno podziękuje Wam, że go posłuchałyście. Nie mówiąc już o słynnym błogosławionym działaniu endorfin, które działają pozytywnie na nastrój, a także na sprawność intelektualną i wiarę we własne siły.

WARIANT CZWARTY: Coś dla duszy

Każdy i każda z nas od czas do czasu gubi się w natłoku spraw, myśli i emocji. Tylko czy jeden wyjazd nagle wyprowadzi mnie na dobrą ścieżkę? Prawdopodobnie nie, jednak zmiana otoczenia często niesie zmianę perspektywy. Gdzie w takim razie jadę? Dla mnie osobiście dobrym wyborem wydaje się pielgrzymka, niekoniecznie religijna. Może to być każda dłuższa podróż pieszo albo autostopem, wizyta w miejscu urodzenia lub śmierci ukochanego artysty czy artystki, albo podróż do krainy z dzieciństwa. Niezależnie od celu podróży najważniejsze w takich wakacjach jest skupienie się na własnych przeżyciach, dogonienie myśli i uczuć, które na co dzień często zbyt szybko przepływają niezauważone.

Bo przecież w podróży najważniejsza powinna być przyjemność.

KIERUNEK: PRZYJEMNOŚĆ

To tylko cztery propozycje, kolejne mogłyby ciągnąć się w nieskończoność. Podróże dlatego są tak świetne bo są nasze – to my mamy prawo wybierać jak, gdzie i z kim chcemy spędzić swój wolny czas. Mam więc nadzieję, że kiedy będziecie planować swój następny wyjazd, poświęcicie chwilę, żeby zastanowić się, czego tak naprawdę od niego potrzebujecie i czy jego forma pozwoli wam odpocząć i pozytywnie Was naładuje. Bo przecież w podróży najważniejsza powinna być przyjemność.

 

__________________________________

 

autorka tekstu: Martyna Rogacka (20) – studentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza
w Poznaniu; pisarka i poetka, która za mało pisze a za dużo leży, nie je mięsa, ale marzy o hot-dogach; hejterka patriarchatu.

autorka ilustracji: Maria Korczak-Idzińska (26): studentka etnologii na UŁ, a przedtem sztuk wizualnych na ASP w Łodzi. Lubi robić plakaty, ilustracje, kolaże, zdjęcia, łańcuchy z papieru i wianki z kwiatów. Amatorka hiszpańskojęzycznych piosenek, które coraz lepiej rozumie, oraz gier PBF. Od paru miesięcy rysuje do łódzkiego pisma „Kalejdoskop”. Pomimo wieku – raczej nieprędko dorośnie. https://www.instagram.com/korczakidzinska/  https://www.behance.net/aishele  http://korczak-idzinska.tumblr.com/