Kilka dni temu przysłuchiwałam się rozmowie mamy z ciocią. Temat dotyczył mojej 7-letniej siostry. Mama mówiła, że Noemi przyjaźni się z samymi chłopcami, na co ciocia odrzekła, że to bardzo dobrze, ponieważ dziewczyny są fałszywe i wredne. Ja nie mogłabym zgodzić się z tymi słowami – według mnie przyjaźń między dziewczynami to jedna z najpiękniejszych – jeśli nie najpiękniejsza – relacji, jakie istnieją.

Z ciekawości wpisałam frazę „Czy przyjaźń między kobietami istnieje?” i zaczęłam przeglądać „kobiece” fora internetowe. Odpowiedzi naprawdę mnie przeraziły – „Tak, ale tylko w dzieciństwie, później w grę wchodzi zazdrość” albo „Tak, ale tylko między ładną a brzydką kobietą” lub po prostu „Nie, zawsze będą ze sobą konkurować”. Oczywiście znalazły się tam też szczęśliwe historie kobiet, które mają prawdziwe przyjaciółki i wierzą w taką relację, ale zdecydowana większość odpowiedzi była negatywna.

Z jednej strony smucą mnie takie odpowiedzi, ale z drugiej – wcale mnie nie dziwią. Skoro od najmłodszych lat słyszymy zewsząd, od babć, cioć, a czasem nawet mam, że nie warto zadawać się z dziewczynami, te słowa zostają z tyłu głowy i towarzyszą nam na późniejszych etapach życia. Później, w gimnazjum czy w liceum, jesteśmy bombardowane lekturami szkolnymi ze wzorcami prawdziwej, męskiej przyjaźni. O kobiecej ani słowa. Może te dziewczyny rzeczywiście są takie złe i fałszywe?

Według mnie przyjaźń, zwłaszcza w wieku nastoletnim, jest najsilniejszą relacją, jaką możemy nawiązać. W okresie buntowania się przeciwko rodzicom oraz częstych zawodów miłosnych i złamanych serc przyjaźń może być jedyną relacją, na jakiej możemy polegać w stu procentach. Tylko gdzie szukać przyjaciela – wśród chłopaków? Czy oni nie bywają zazdrośni albo fałszywi?

Problem nie leży w płci, a w człowieku. Oczywiście, że zdarzają się toksyczne „przyjaźnie”, pełne rywalizacji i kłótni. Ja sama zadawałam się z takimi osobami, o których myślałam, że są moimi przyjaciółmi, a nasza relacja z przyjaźnią nie miała nic wspólnego – i nie były to tylko dziewczyny. Widziałam, że zazdroszczą mi moich sukcesów. Sama czasem czułam zazdrość, gdy im się coś udawało. Wiedziałam, że nie powinno tak być – powinnam się cieszyć z sukcesów „przyjaciół”, ale niezdrowa i demotywująca rywalizacja, którą napędzali, uniemożliwiała mi radość ich osiągnięć. Kiedy żaliłam się „przyjacielowi”, że muszę się uczyć na trudny sprawdzian, on namawiał mnie do wagarów. Wtedy wydawało mi się to fajne – myślałam, że dba o mój dobry humor i nie chce, żebym się nie stresowała, ale teraz wiem, że było to ciągnięcie mnie na dno. Inną sytuacją było, gdy pokłóciłam się ze swoją ówczesną „przyjaciółką” – wiadomo, zdarza się i jest to normalne. Nienormalne było natomiast to, że ona robiła wszystko, by pokazać, że to ja jestem toksyczną i złą osobą w naszej relacji, koloryzując, a nawet kłamiąc na mój temat ludziom wokół, w tym mojej mamie! Kłamstwa nie mogłam jej wybaczyć, i mimo tego, że dalej utrzymuję z nią kontakt, nie potrafię jej zaufać i nazwać jej moją przyjaciółką. W przyjaźni nie ma miejsca na zazdrość, kłamstwo, zawiść, sprowadzanie drugiej osoby na dno. Przyjaciel powinien motywować do bycia lepszym człowiekiem. Na szczęście w porę potrafiłam odciąć się od tych ludzi i teraz mogę w spokoju nazwać się posiadaczką dwóch prawdziwych przyjaciółek, na które zawsze mogę liczyć. Obie są dla mnie niesamowicie ważne – a ja dla nich.

Na obie zawsze mogę liczyć, obie zawsze mnie wspierają, wysłuchują i doradzają. Piękne jest, że mamy różnych znajomych, spędzamy czas inaczej i w innych miejscach, a mimo to, potrafimy się ze sobą dogadać. Jestem im wdzięczna za to, że zawsze mają dla mnie czas, gdy ich potrzebuję, i za to, że nie stawiają nikogo ponad mnie.

Z Sarą znamy się od przedszkola – mieszkamy niedaleko siebie, chodziłyśmy razem do podstawówki i gimnazjum. Mimo tak długiej znajomości, prawdziwą przyjaciółką z czystym sumieniem mogę nazwać ją od jakichś dwóch lat. W gimnazjum miałyśmy dobry kontakt, ale nie nazwałabym tego przyjaźnią. Później nasze drogi się rozeszły – ona poszła do liceum w sąsiednim mieście, ja natomiast wybrałam się do oddalonej o 30 km szkoły z internatem i w weekendy brakowało nam czasu, żeby się spotykać. Wszystko się zmieniło, gdy po ośmiu miesiącach roku szkolnego zmieniłam szkołę i wróciłam do rodzinnego miasta. Nasz kontakt znów się odnowił – zrozumiałam, jak bardzo brakowało mi jej przez te osiem miesięcy. Sara jest najprawdziwszą osobą, jaką znam. Kiedy kogoś nie lubi, nie udaje, po prostu nie rozmawia z tą osobą. Kiedy coś jej się we mnie nie podoba, np. gdy zaczynam zachowywać się inaczej niż zwykle, mówi mi to. Potrafi postawić mnie do pionu, ale zawsze działa to na mnie motywująco i w pozytywny sposób. Nie oznacza to jednak, że się wspólnie nie bawimy – Sara jest zabawną i imprezową dziewczyną. Idealna z niej kompanka nawet na najnudniejsze domówki. Jestem jej niesamowicie wdzięczna, że jest w moim życiu i zawsze mogę zwrócić się do niej o pomoc czy po prostu z nią porozmawiać.

Wiktorię natomiast poznałam w liceum. Los chciał, że zostałyśmy razem przydzielone do pokoju w internacie. Ani jej, ani mi się to nie spodobało. Chciałyśmy zmienić współlokatorki na nasze koleżanki, ale formalności nam na to nie pozwoliły. Po tygodniu byłyśmy jednak wdzięczne losowi, że nas połączył – nie znam osoby, której charakter w takim stopniu pokrywałby się z moim. Kiedy trzeba, potrafimy porozmawiać na poważne tematy, ale razem możemy też wspinać się na mury, chować się w szafie przed opiekunką internatu, skakać z okna auli znajdującej się na pierwszym piętrze czy robić inne, szalone rzeczy, których inne dziewczyny nie odważyłyby się zrobić. Czułam się przy niej tak swobodnie, jakbym znowu miała 8 lat i bawiła się z moimi podwórkowymi znajomymi. Niestety, po ośmiu wspaniałych miesiącach spędzonych razem, obie musiałyśmy zmienić szkołę. Ja wróciłam do swojego miasteczka, ona poszła do krakowskiego liceum. Dzieli nas 50 km, a jako że obie jesteśmy w klasach maturalnych, nie spotykamy się zbyt często, potrafimy jednak godzinami rozmawiać przez telefon, gadając o wszystkim i o niczym. Z całego serca dziękuję losowi, że mogłyśmy się poznać i pokochać. Te osiem miesięcy wspólnego mieszkania były jednym z najpiękniejszych okresów w moim dotychczasowym życiu.

Każdej z Was życzę takich przyjaciółek, bo lepszych nie mogłabym sobie wymarzyć. Dzięki tym dwóm dziewczynom wiem, że przyjaźń damsko-damska istnieje i ma się bardzo dobrze. Sara, Wiktoria – dziękuję Wam, że jesteście ze mną!

autorka tekstu: Oliwia Markiewicz (18) – uczennica klasy maturalnej, raczkująca feministka, amatorka szycia, kaligrafii nowoczesnej, rysowania, fotografowania oraz wszystkiego, co w jakikolwiek sposób działa na jej kreatywność. Instagram: @oliwiazosia

autorka ilustracji: Aleksandra Matuszewska – studentka na kierunku grafika, oprócz rysunku pasjonuje się kuchnią wegańską, uwielbia kolorowe, wzorzyste skarpetki i flanelowe koszule. Wszelkie swoje prace zamieszcza na instagramie (www.instagram.com/a.m.png)