Na początku lat dwutysięcznych bardzo popularne było zakładanie “złotych myśli” – zeszytów w kratkę, ręcznie wypełnionych ponumerowanymi pytaniami. Do tych notesów wpisywały się sobie przyjaciółki, odpowiadając na kolejne zagadnienia. Podczas lektury najbardziej ekscytujące było wyszukiwanie pośród różnych charakterów pisma i kolorowych pisaków, osobistych sekretów. Niektóre pytania miały być trudne i zaskakujące, ale zawsze znałyśmy na nie odpowiedzi. Zwłaszcza na takie związane z przyjaźnią i lojalnością. To było proste – przyjaciółce pomaga się zawsze. Wtedy wiedziałyśmy, co jesteśmy gotowe zrobić dla tej drugiej, a czego nie możemy dać.

Pół roku temu przeszłyśmy razem przez bardzo ciężki czas. Czas, który postawił przed nami dużo dotychczas niestawianych pytań. Okazało się, że mimo tysiąca pocztówek, pomalowanych paznokci, smsów, wypadów za miasto, przyjęć urodzinowych, ulepionych pierogów, dziewczyńskich nocowań, są rzeczy, których o sobie nie wiemy. I do tego nie umiemy sobie z nimi poradzić.

Postanowiłyśmy spotkać się, zjeść dwoma widelczykami wegańską bajaderkę i poruszyć temat, który przez pół roku omijałyśmy. Dzień, w którym Zula miała plany samobójcze, a Ania musiała udźwignąć opiekę nad nią i w końcu zawieźć ją na oddział zamknięty.

Postanowiłyśmy przeprowadzić wywiad – Zula z Anią, Ania z Zulą i podzielić się z czytelniczkami Szajn tymi trudniejszymi doświadczeniem naszej przyjaźni i przy okazji dowiedzieć się czegoś o nas samych.

Zula:Co było dla Ciebie najtrudniejsze w tej sytuacji?

Ania: To, że nie potrafiłam się do końca odciąć od tego. Nie jest do końca tak, że potem się rozstajemy i wszystko jest w porządku albo, że potrafię tę sytuację traktować jako coś, co nie dzieje się w moim życiu. Rozumiesz? Przy innych znajomościach, przy innym poziomie zażyłości, to pomagasz, dajesz coś od siebie, ale potem wracasz trochę do siebie i odpoczywasz. Nie jesteś jakby całą sobą w tym problemie. A z tobą nie potrafię tego zrobić, jakby wrócić do siebie. I też trochę ciężko przyjąć mi taki pomysł, żeby w ogóle wracać. Mam poczucie winy.

Z: Ja nigdy nie pomyślałam, że ty możesz mieć poczucie winy. Zawsze postrzegałam cię jako osobę, która właśnie zawsze wszystko daje mi stuprocentowo i nigdy bym nie pomyślała, że ty możesz mieć jakiekolwiek poczucie winy, że dajesz za mało. Dajesz mi po prostu strasznie dużo. Z tej sytuacji wynikało, że za dużo. Wiedziałam, że coś jest nie w porządku, wiedziałam, że ty czujesz się źle, ale nigdy nie pomyślałam o tym, że ty masz jakieś poczucie winy. Ja miałam poczucie winy, bo czułam, że jestem po prostu takim niesamowitym ciężarem dla wszystkich i nie mogłam sobie dać na to pozwolenia, na to żeby być. Z drugiej strony bardzo tego potrzebowałam, bo jesteś dla mnie najbliższa. U nas to jest już praktycznie siostrzeństwo. No i z jednej strony tego potrzebowałam, z drugiej miałam codziennie wyrzuty sumienia, że potrzebuję za dużo.

A: Wcześniej mówiłaś też o strachu.

Z: Czułam strach związany z tym, że moja emocjonalność jest strasznie gwałtowna. To jest jakaś rzecz, nad którą teraz pracuję i jest regulowana u mnie lekami, terapią. To nie zmienia faktu, że masz poczucie winy po takich emocjonalnych sytuacjach, wstydzisz się tych emocji. Wstydzisz się tego, że dla innych ludzi to jest taki hardcore. To jest strach, że to jest za dużo, też strach przed porzuceniem. Nie byłam w stanie się w nich zatrzymać, teraz już bardziej jestem. To wszystko wymaga pracy.

A:  Ja nie wiedziałam wcześniej, jak ty się z tym czujesz. Nie wiedziałam, czy będziesz to rozumiała, że ja nie jestem w stanie tego udźwignąć. Najtrudniejsza była dla mnie ta noc we wrześniu. Jak Ania (wspólna przyjaciółka) przyszła do szpitala i ja mogłam wyjść po twoje rzeczy, to po prostu płakałam z ulgi.

Z: Nie wiem, dlaczego się za to winisz. To jest zupełnie naturalne.

A: Nie wiedziałam, że jest. Nikt nas nie uczy takich rzeczy, nie wiemy, co jest naturalne dla przyjaciółki w takiej sytuacji.

Z: Powiedz, jak to na ciebie wpływało? Mówiłaś coś że nie mogłaś spać.Te wszystkie sytuacje mega zaburzają tę równowagę.

A: Tak i potem nie potrafisz już wrócić do jakiejś takiej normalnej równowagi. Lęk no i bezsilność, że nie da się nic zrobić. To wpływało na tyle źle na mnie, że miałam taki jakby odruch obronny. Dzwoni telefon, a ja po prostu się bałam. Bałam się, co będzie jak nie odbiorę.

Z: Ja się nie dziwię, że miałaś.

A: Zawsze miałyśmy taki powiedzmy etos. Dla najlepszej przyjaciółki zrobisz zawsze, wszystko. Jesteś tak blisko. Jak rodzina albo bliżej. I było mi bardzo trudno jakoś wyznaczyć sobie granicę w tej kryzysowej sytuacji. Miałam z tym straszny problem i próbowałam sobie odpowiedzieć na te pytania. Co powinna zrobić dobra przyjaciółka? A co jest już za dużo nawet dla najlepszej przyjaciółki? Dopiero później usłyszałam to, co się zwykle mówi, że w samolocie najpierw zakłada się maskę tlenową sobie, a potem dziecku, czy pomaga osobie obok. Do mnie to niezbyt przemawiało. Teraz trochę bardziej, jak wiem, że ty to rozumiesz i akceptujesz.

Z: Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym do ciebie pretensje. Nigdy nie pomyślałam o tym w ten sposób, że powinnaś dawać mi od siebie więcej.

A: Ja wiem, że nigdy nie robiłaś mi wyrzutów. Ostatnim razem pytałam siebie o to, jak się stawia takie granice, bo ja nie miałam pojęcia, na jakiej podstawie można je sobie wyznaczyć. Dalej nie do końca to wiem.

Z: Na podstawie tego co czujesz. Nie ma uniwersalnej zasady gdzie te granice przebiegają. Nie ma. Myślę, że jak pomaganie komuś uniemożliwia Ci funkcjonowanie. To jest granica.

A: Czuję się źle, ale jednocześnie sądzę, że to jest mój obowiązek. I jak tu postawić granicę? Tylko raz wcześniej miałyśmy taką “graniczną” sytuację, 4 lata temu. Przeżywałaś właśnie duży kryzys po zerwaniu. Ja byłam na majówce w górach. Nie potrafiłaś wtedy kontrolować tych emocji i dzwoniłaś i zanosiłaś się takim histerycznym płaczem, że nie dało się zrozumieć co mówisz. Ja wtedy też miałam ciężki czas. Za którymś razem powiedziałam, że musisz trochę się uspokoić i przestać płakać, bo dla mnie to jest zbyt ciężkie teraz. Chyba powiedziałam, że też nie mam na to siły i przepraszam cię, że nie wszystkie twoje przyjaciółki są takie wytrzymałe. Tak trochę ironicznie to powiedziałam, a potem ty po tym trzasnęłaś słuchawką.

Z: Ania, przepraszam cię za to.

A: Dzięki, że to mówisz. Ja miałam takie poczucie, że to ja zawodzę. Jestem za słaba i że nie wiem, czy to jest w porządku. Nigdy nie było takiej sytuacji, że nie byłam w stanie unieść twoich problemów. To zdarzyło się pierwszy raz coś takiego. Bałam się wtedy, że będziesz na mnie zła, nie wiedziałam, czy to czegoś nie zmieni w naszej relacji.

Z: Myślisz, że zmieniło?

A: Nie. Nie rozmawiałyśmy o tym, ale nie było dystansu, czułam to.

Z: Mnie było wstyd cię przeprosić. Wstyd mi w ogóle powiedzieć, że ci coś takiego zrobiłam.

A: Ja nie rozumiałam tego wtedy jeszcze. Myślałam, że przyjaźń jest od tego, żeby wszystko unieść. Miałyśmy taki mega etos w podstawówce. Też rozumiem bardzo dobrze to uczucie, ten lęk przed zostaniem samą z emocjami, z którymi nie dajesz sobie rady

Z: Ale nie jesteśmy w podstawówce, jesteśmy dorosłe. Miałyśmy inne pomysły w podstawówce, które nie są już aktualne. Mam nadzieję że damy radę ten etos zrewidować. Absolutnie cię kocham za to, że mi pomagasz i jak mi pomagasz. Nie powinnaś tego wszystkiego robić sama. Mamy też innych przyjaciół, którzy mogą mi pomóc.

A: Dla mnie największą pomocą byli nasi przyjaciele, dzielenie tej pomocy i odpowiedzialności. No a potem było dużo lepiej. Przyjęłam to z wielką ulgą. Widziałam, jaką dużą pracę wykonujesz na terapii. Gdy dzwoniłaś, to już słyszałam, że czujesz się silniej. Zawsze słyszę po twoim głosie, jak jest.

Z: Ja też zawsze słyszę.

________________________________________

Autorki tekstu: Jesteśmy studentkami antropologii kulturowej (Ania) i scenografii (Zula) i przyjaciółkami z 14. letnim stażem. Lubimy pieski, dobre jedzenie i naszych przyjaciół.

Autorka ilustracji: Marta Baranowska (30) – na co dzień zajmuje się miastem, o którym pisze, które ilustruje i układa z puzzli (Lokalny). W wolnych chwilach robi zdjęcia, dla odmiany też miasta. Lubi patrzeć w gwiazdy i odkrywać świat cały czas na nowo. Na instagramie @_eembe