Kto powiedział, że bycie modnym, albo raczej stylowym, musi kosztować fortunę? Nawet tak zwaną metkę można znaleźć w przystępnej cenie. Trzeba tylko uruchomić (dosłownie) wszystkie zmysły, zmienić nastawienie i potraktować modę z przymrużeniem oka.

Percepcja, jakość, różnice

Jednym z kontrastów, jaki momentalnie dostrzegłam tuż po przeprowadzce do Londynu, było, i nadal pozostaje, podejście do mody, sposób bawienia się nią, wręcz eksperymentowania. Powiedziałam wówczas do siebie: „Nie mam już żadnych wątpliwości, dlaczego Londyn to stolica mody, a w przeszłości swingu czy subkultury punkowej! Wreszcie znalazłam się w odpowiednim dla siebie modowo miejscu”.

Niestety nie mogę tego jeszcze odnieść do Polski. „Nasi” millenialsi starają się dorównać w pewnym stopniu światowym standardom, ale czasem wyczuwa się, że luz związany z modą jest wymuszony. Co więcej, mam wrażenie, że w naturalności, w pełnej swobodzie wyrażania siebie, przeszkadza nam zakompleksione społeczeństwo, krytykujące odmienność i różnorodność.

Nowe zasady

Nie raz, nie dwa, gdy pytanie: „Gdzie kupiłaś ten płaszcz/koszulę/torebkę? Wygląda rewelacyjnie!”, odpowiadałam „w szmateksie”, dostrzegałam w oczach moich rozmówców swego rodzaju pogardę, zdziwienie oraz pytanie retoryczne: „Hej, nie stać cię na ubrania ze sklepu?” Natomiast ja bez wstydu i zawahania odrzekałam: „Przynajmniej wyglądam inaczej, a moje łowy to prawdziwe perełki jakościowe i cenowe.”

Nie wszyscy rozumieli mój entuzjazm dotyczący lumpów. Niestety również i ja przerabiałam okres w życiu, kiedy czułam się zażenowana, wyznając koleżankom, że moja jesienna parka kosztowała 25 złotych, a upolowałam ją w second handzie. Chciałam wpasować się w środowisko do tego stopnia, że zrezygnowałam w zupełności z odwiedzania „krainy skarbów” na rzecz podążania ślepo za trendami sieciówkowymi czy szkolnymi. Przez pewien okres stanowiłam część „ataku klonów”, pozbawiłam siebie własnej osobowości, namiastki stylu, o cierpiącym budżecie nie wspominając. Czy czułam się sobą? Nie do końca. Brakowało mi przygody, ekscytacji oraz euforii towarzyszącej szaleństwom lumpeksowym. Brakowało mi poznawania siebie, modowej ewolucji, niezliczonych prób poszukiwania własnego stylu, vibów, których nigdy nie odnajdziemy m.in. w sklepach należących do Inditexu.

Na szczęście w pewnym momencie przestałam przejmować się opinią innych na temat mojego ubioru. Zdałam sobie sprawę, że masówka to nie moje imię. Powróciłam więc do swych korzeni, czyli szmateksów. Nie porzuciłam sieciówek, lecz rozsądniej planowałam każdy zakup, za każdym razem myśląc: „No way! Podobną bluzkę znajdę w lumpiku za grosze”. Skąpstwo? Skądże. Racjonalna decyzja idąca w parze z etyczną i wielką modą.

Skoro Dua Lipa zaserwowała nam danie główne w postaci zasad dotyczących postępowania z facetami, tak ja uraczyłam siebie samą menu modowym.

1. Moda to przede wszystkim sztuka, zabawa, przygoda i sposób wyrażenia siebie. Po co zatem przestrzegać konwenansów i przyjmować postawę konformistyczną?
2. I don’t care what they say – zwłaszcza w ostatnich sezonach. Cekinowa mini, błyszczące skarpetki, neonowe sandałki na obcasie i srebrna torebka? Poproszę.
3. Im oryginalniej i im dalej od klonów, tym lepiej.
4. Wygoda czy uleganie modowym kaprysom? Wygoda.
5. Trendy służą ogólnej informacji, co-w-trawie-piszczy.
6. Dobra moda nie musi wiele kosztować, natomiast styl jest bezcenny.
7. Vive le second hand!

Moda etyczna, moda z charakterem, moda z prawdziwego zdarzenia

By uśpić polski pesymizm, a obudzić nastroje optymistyczne z serii: „Polskie szmateksy są cool!”, pragnę zaprosić was do mego polskiego skarbca, w którym znajdziecie między innymi:

1. Granatową midi sukienkę vintage z kolorowymi groszkami i złotymi dekoracyjnymi guzikami za 20 złotych
2. Fioletową Crossbody bag marki COACH za 15 złotych
3. Całą kolekcję apaszek za 3-5 złotych
4. Letnie koszule vintage za 7 złotych
5. Zimowe pudełkowe płaszcze za 20 złotych
6. Czarną marynarkę Anne Klein za 20 złotych
7. Puchówki warte 1000 złotych, a upolowane za 40-60 złotych

Sieciówki zapadły w zimowy sen, w szperach natomiast pokłady nadziei, tętniące życie, nowe doznania na płaszczyźnie modowej, kulturowej i artystycznej. Nie wstydźmy się w Polsce szmateksów oraz przedmiotów, ubrań, dodatków z duszą! Kreujmy swój osobliwy styl i odkrywajmy siebie, za każdym razem na nowo. Lumpiki są bardzo sassy! A i na ulicy jest na czym zawiesić na czym oko.

Autorka tekstu i zdjęć: Natalia Tokarz – mieszkanka Londynu, dla którego zdradziła Francję. Myśli po francusku, a pisze po polsku. Poślubiła modę, słuchając techno i podróżując. Czy ma coś ciekawego do przekazania? Na to pytanie znajdziecie odpowiedź w jej portfolio @nataliatokarz96 i Instagramie @nathalietqrz