Na początku jeszcze intensywnie przykuwały moją uwagę. Ich ciała często pokryte są połyskującymi powłokami. Wyposażają je dodatkowe elementy o nieokreślonej funkcji, złożone z bliżej nieznanej materii. Sylwetki mogą być zbyt drobne w talii lub obłe do tego stopnia, że falowanie fałd zaprzecza prawom fizyki. Niekiedy odrealniony wygląd persony z miejsca informował o jej komputerowo wygenerowanym pochodzeniu. Innym razem takie szczegóły jak perfekcyjne wklęsłości porów na skórze kazały podważać realność oglądanego bytu. Nawet nie wiem, w którym momencie scrollowania Instagrama zaakceptowałam fakt, że nic nie jest prawdziwe i przyjęłam „obcych” jak swoich.
Wyrenderowani influencerzy, modelki, muzycy, czy wirtualni ambasadorzy marek nie są już nowym zjawiskiem. Najsłynniejszą instagramową celebrytkę, jaką jest stworzona techniką CGI Lil Miquela, obserwuje na dzień dzisiejszy 2,9 miliona osób. W ciągu ostatnich czterech lat awatarka nagrała trzy płyty, nawiązała współpracę z Calvinem Kleinem czy Pradą, reklamowała topowe streetwear’owe marki – podbiła rynek nie istniejąc fizycznie, nie posiadając realnego ciała. Z inicjatywy jej autorów – startupu Brud – powstali jeszcze Blawko i Bermuda, ubarwiający codzienne życie Miqueli i dostarczający jej wirtualnych przyjaźni, romansów i złamanych serc. Nowe kolekcje największych domów mody prezentują Simstigrammers (@baddiesims__, @idsims lub @skinnycleo), a uderzająco piękne modelki, jak te przynależące do agencji The Diigitals, z czarnoskórą Shudu Gram na czele, podbijają rynek modelingu i kumulują wokół siebie setki tysięcy obserwujących.
Są też artystki, kuratorki i początkujące biznesmenki. Od 2008 roku można śledzić twórczość digitalnej postaci LaTurbo Avedon eksplorującej w swoich pracach delikatne kwestie niefizycznych tożsamości i praw autorskich dzieł przez nie generowanych. Jej aktywności były prezentowane na najważniejszych festiwalach sztuki współczesnej. Co więcej, Avedon jest założycielką galerii Panther Modern funkcjonującej wyłącznie w cyberprzestrzeni i prezentującej prace co ciekawszych net-artowych, czy też postinternetowych artystów. Z kolei Dadeko to wirtualna it girl wytyczająca najnowsze trendy w makijażu dzięki połączeniu grafiki 3D z holograficznymi filtrami. Natomiast Perl zaprojektowała linię kosmetyków dla robotów, przedstawicieli AI i modelek 3D dostrzegając brak rynkowych propozycji w tym obszarze. Póki co produkty dla „sztucznej skóry” (artificial skin) funkcjonują czysto konceptualnie, trzeba jednak przyznać, że w ekscytujący sposób pobudzają wizję awatarów jako „realnych” konsumentów.
Reklama czy sprzedaż produktów to jedno, wytyczanie lifestylowych trendów to drugie. Aby poznać scenariusz na doskonałe życie wystarczy odwiedzić instagramowy profil Colonela Harlanda Sandersa. W tej odsłonie rzeczywistości młodsza i seksowna wersja słynnego założyciela sieci KFC podróżuje po świecie popijając DrPepper w prywatnym, ekskluzywnym odrzutowcu, medytuje nad kubełkiem pełnym kurczaków i udziela porad, jak zostać człowiekiem sukcesu z wnętrza wypełnionej hantlami siłowni.
Trzecim wiążącym elementem będzie wzbudzanie w naszych ludzkich sercach uczuć. W awatarach można się zakochać jak udowadnia słynna historia miłości Japończyka Akihiko Kondo, który w 2018 roku poślubił hologramową piosenkarkę Hatsune Miku. Co więcej, kilka lat temu ukuto pojęcie digiseksualności, określające osoby eksplorujące seksualność poprzez technologie i będące seksualnie zainteresowane robotami (wspomina się już nawet o drugiej fali digiseksualności związanej bezpośrednio z technologią AI). Natomiast w lutym 2020 roku powstała pierwsza hentai camgirl Melody – w ciągu pierwszych trzech dni lubieżnego streamingu przed kamerką na Chaturbate, amerykańskim portalu dla dorosłych, zgromadziła wokół swojej postaci ponad 20 tysięcy obserwujących.
The Sims? Sceond life? Jesteśmy level wyżej. Urodzone w internecie digitalne byty są rzeczywistością. Zyskują osobowość dzięki twórcom i autentycznie wiążą się z naszą codziennością. Dla jednych zdają się być tak realne, że Ci uważają się za oszukanych i domagają jawnych informacji dotyczących realności prezentowanej postaci (I feel like you should tell me when the ‘people’ modeling your clothes aren’t actually people – „Czuję, że powinniście mi powiedzieć, kiedy ludzie noszący Wasze ubrania nie są faktycznie ludźmi”). Dla drugich to tylko woskowe figury o skórach w stałym kolorze z palety Pantone. Niektórych oburza fakt, że twórcą wspominanej już modelki Shudu Gram jest biały, trzydziestoletni mężczyzna. Zarzucany mu jest rasizm, wykorzystywanie wizerunku czarnoskórej kobiety w celu wzbogacenia się oraz zabieranie fizycznych miejsc pracy tym realnie istniejącym. Natomiast Opal Slut nie wywołuje żadnej dyskusji, choć poprzez nieziemsko seksowne selfie próbuje wyznaczać granice między seksualnością a seksualizacją, będąc jednocześnie również ciemnoskórą kobietą, (nie)konwencjonalnej urody o nierealnie (jak na postać CGI przystało) doskonałej figurze.
Ja osobiście odczuwam intrygujący rodzaj dyskomfortu, gdy awatary zaczynają zwierzać się z odczuwanych emocji (Of course, some days I get down when people tell me I’m fake – „Oczywiście, bywają dni, kiedy jest mi smutno, gdy ludzie mówią, że jestem nieprawdziwa”), jak gdyby internet sam poddawał się halucynacji. Jednak z drugiej strony od zawsze też przeraża mnie ludzka złośliwość, która jak widać może być wymierzana nie tyle w stronę twórcy, co konkretnie w kierunku niematerialnych istnień (What’s on your face? Learn photoshop – „Co masz na twarzy? Naucz się Photoshopa”). Co więcej, komputerowo zaprojektowane persony dotyka również koncepcja piękna obcinająca zasięgi niedopasowanym ciałom. Ich swobody ogranicza cenzura.
Odnoszę wrażenie, że wszystko znów sprowadza się i zamyka w kategorii cielesności. Mierzymy postaci 3D swoją miarą, sprawdzamy, czy są poprawne politycznie, obawiamy się o wizerunkowe dysmorfie. Niezwykle ciekawy jest dla mnie strach skrywany pod przykrywką starań, by stworzone przez nas byty były do nas podobne – jeśli nie wizualnie to już z pewnością światopoglądowo. Wbrew pozorom internet jest pełen fascynujących światów i ciał. Ich kształty są niezwykle plastyczne, płeć i seksualność rozmywają się w swych pierwotnych znaczeniach, cielesność jest kwestią umowną. Jeśli na chwilę wyjdziemy poza sztywne ramy naszego racjonalnego postrzegania świata i odrzucimy rolę strażników ukutej przez nas samych moralności, dostrzeżemy, że z użyciem nowych technologii na naszych oczach kształtują się nowe pojęcia fizyczności i piękna. W tej rzeczywistości ludzkie ciało funkcjonuje jako swoisty wzór i ostatecznie tylko nim właśnie pozostaje.
Jeśli poszukujecie influencerki o innej niż skrajnie szczupłej budowie ciała, przedstawiam Wam Ruby 9100M. Mistrzyni selfie, która noszoną skórę (dosłownie) zmienia prawie tak często jak swój kolor włosów. Jako projektantka ubrań, co chwila prezentuje nowe stylizacje w mniej lub bardziej konwencjonalnych miejscach i pozach. No perfection is perfect („Brak doskonałości jest doskonałością”) to hasło towarzyszące eksponowaniu robotycznych elementów jej ciała – srebrnych, mechanicznych soczewek czy też migoczących, nigdy nie powtarzających się w swej konstrukcji i wyglądzie dłoni, nóg, tułowia. Na instagramowym koncie zdjęcia awatarki przeplatają się z wizerunkami autorki, Chan Kayu – są niemalże nierozróżnialne. Z podobną sytuacją mamy do czynienia zapoznając się z nostalgicznym, skąpanym w różach i błękicie kontem Nicole Ruggiero. Jednak w tym miejscu postaci i generowanych światów jest znacznie więcej. Po co zamykać się w jednym ciele, jeśli mamy możliwość komunikowania znaczeń przy pomocy wielu różnorodnych reprezentacji? Jaki sens ma poskramianie wyobraźni w świecie nieograniczonych możliwości?
Im dalej w las tym ciała zaczynają coraz bardziej jarzyć się i lśnić. Niekiedy ich kształty zostają zaburzone udziwnionymi komponentami, które zdają się poszerzać ich możliwości percepcyjne. Za przykład mogą posłużyć istoty generowane przez Josefin Jonsson – rogi, kły, nietoperzowe uszy czy też perły osadzone na łuskowatej, wydłużonej głowie to tylko niektóre z propozycji deformujących ich wizerunek. Innym razem humanoidy zostają pozbawione podstawowych (dla ludzkiego pojmowania pojęcia ciała) części lub (również ludzko pojmowanej) fizyczności. Skąpane w pastelach postaci od Catello Gragnaniello mają często odcięte wzdłuż twarze, jak gdyby głowy można było kroić w plastry. Ich ciała bywają ponacinane lub pokryte mchem, mają zdolność wchłaniania siebie nawzajem w czułym uścisku. Surowości tej rzeczywistości towarzyszy jakaś niewymowna doniosłość. Analogiczne uczucie będzie towarzyszyć nam w zderzeniu z dolinami niesamowitości Shamsy Meccea’i, Shishui Wong lub Aitany Basquiat wypełnionymi enigmatycznymi boginiami, klaunami i skrzydlatymi stworzeniami.
Poznajcie przedziwne stworzenia 3D Marcela C. Wilkensa. Zanurzcie się w postinternetowym, psychotycznym chaosie od Pure Honey – zwróćcie uwagę jak rozszczepia, rozwarstwia i na nowo formułuje kształty ciała. Pozwólcie się porazić splecionym łańcuchami metalicznym tworom Alexandra Pevcheva, ulegnijcie dystopijnej wizji przyszłości odbijającej się w kryształach, skrzących się wężowych łuskach i liściach stalowych roślin Frederica Duquette. Pomyślcie, ile może dać znajomość budowy ciał najmniejszych istot żyjących na planecie ziemia i jak można tę wiedzę wykorzystać, by usprawnić własne. Dexamol doskonale łączy świat organiczny z mechanicznym, inspirując się wodnymi stworzeniami, insektami i biotechnologią. Dajcie się zachwycić pięknymi przestrzeniami aranżowanymi przez Blake Kathryn i zapierającym dech w piersiach sylwetkom Martiny Ampuero.
Nadzy czy ubrani, zaawansowani wizualnie czy też skrajnie uproszczeni – nowe reprezentacje odpowiadają na tysiące naszych wyobrażeń i pragnień. Zerknijcie na postaci o niemalże plastikowych skórach stworzone przez Jasona Ebeyera. Przedziwne kosmitki o gigantycznych piersiach i muskularni kosmici o wydatnych ustach realizują praktycznie każdą erotyczną fantazję i są jednocześnie tak perwersyjnie hipnotyzujacy, że trudno oderwać od nich wzrok. Odwiedzając profil Hardmetacore wkraczamy do świata hentai (oczywiście w wersji ograniczonej polityką portalu). Jeszcze inne fetysze możemy zaspokoić z mocno seksualizowanymi, komputerowo wygenerowanymi postaciami stworzonymi przez Tomasa Aciego lub Saftkeur (informuję, że akurat w tych dwóch przypadkach ciała są ewidentnie dziewczęce). Jednak wystarczy przejść na odpowiednie strony, by odkryć, że dzięki renderowanym ciałom te fantazje naprawdę nie mają żadnych granic. W pewnym momencie aż trudno nie zgodzić się ze zdaniem wspominanej już cyfrową camgirl: wygenerowane jest lepsze.
Te wszystkie ciała i światy, o których piszę, nie są radykalnie nowymi krajobrazami, ale ich oddziaływanie i immersyjność są współcześnie znacznie większe. Moją codzienną instagramową pożywką są najróżniejsze fizyczności. Kimkolwiek więc Ci „oni” są – ludźmi, obcymi, sztuczną inteligencją – sprawiają, że moje aktualne ciało przestaje mieć znaczenie. Te futurystyczne deformacje i transformacje redefiniują pojęcie cielesności i piękna. Queerują, hakują, wyzwalają. Biorę udział w tej rewolucji nie dyscyplinując ani ich, ani siebie, otwierając się na nowe wyobrażenia. W obliczu intensywnych prac załogi z doliny krzemowej nad technologią zmieniającą wszystkich użytkowników platformy Facebook w hologramy, jestem przekonana, że już niedługo moje aktualne ciało REALNIE przestanie mieć znaczenie. Przybiorę wtedy formę fluidalnej, digitalnej plamy od Jennifer Mehigan. Kto powiedział, że ciało jest komponentem koniecznym?
Autorka tekstu: Karolina Wajman – kulturoznawczyni, medioznawczyni. Interesuje się antropologią kultury wizualnej i sztuką nowych mediów. Fotografuje śmieci, zajmuje się komunikacją, prowadzi konto na instagramie @selfie.strategy, wydaje związaną z nim książkę.
Autorka ilustracji w nagłówku: Adrianna Malinowska (25) – Absolwentka Grafiki na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Do działania motywuje ją strach przed śmiercią albo brak pieniędzy. Z niepokojem raczkuje w temacie wideo i performansu, ale śmiało korzysta z typografii oraz mocnej kreski. Chciałaby więcej nagości w przestrzeni publicznej i żeby świnie wyszły z Lidla.