Ile razy chciałyście zapytać o to, co się dzieje z waszymi ciałami w czasie okresu, ale się wstydziłyście? Ja chyba z milion razy. Pamiętam, jak chyba w gimnazjum, „mnie zalało” – na szarych dresach pojawiła się wielka czerwona plama. Ta sama plama rozlała się na krzesło w mojej szkolnej ławce. Tego dnia wracałam do domu rakiem, żeby nikt w szkole ani na ulicy przypadkiem nie zobaczył, że mam zakrwawione spodnie.

Plamy z zielonej trawy od gry w piłkę nożną mi nie przeszkadzały, plamy z błota i piachu też nie. Ta krwista plama była jakaś inna. Wróciłam do domu i miałam milion pytań. Co się dzieje? Dlaczego krwawię? Czy się wykrwawiam? Część mnie strasznie chciała zadać te pytania, a część mnie czuła, że to jednak trochę wstydliwa sprawa. Pamiętam też, jak jeszcze w podstawówce część moich koleżanek już miesiączkowała, a ja nie, i zastanawiałam się, czy to ze mną jest coś nie tak czy z nimi.

Teraz jestem na stażu w Ghanie i gdy rozmawiam z kobietami i dziewczynami o tym, jak radzą sobie na co dzień z okresem i co to dla nich znaczy być kobietą tutaj, w zachodniej Afryce, to przypominają mi się różne moje wątpliwości i przygody związane z okresem. Przypomina mi się też rozmowa z moimi już dorosłymi koleżankami z Węgier, Ukrainy, Słowacji i Czech w jednym z krakowskich klubów. Rozmawiałyśmy o pierwszym okresie, o tym, jak podczas dorastania nasze ciała się zmieniały, o tym, jak dowiedziałyśmy się, że dziewczyny mają seksualność. Większość z nas w okolicach 13-14 roku życia dostała od swoich mam książkę. Ja też. Moja książka to stare wydanie „O dziewczętach dla dziewcząt”. Od tego czasu świat się zmienił dość mocno, ale ilość rzetelnej wiedzy na temat tego, jak działa moje dojrzewające ciało, i wsparcie mojej mamy pozwoliło mi raczej łagodnie przejść przez pierwsze miesiączki.

Tutaj w Ghanie dziewczyny nie dostają od mam książeczek. W zasadzie mają bardzo mało możliwości dowiedzenia się czegoś więcej o swoim ciele, menstruacji, dorastaniu. Poza problemami, które dotykają chyba wszystkich dziewczyn na świecie – jak skrępowanie i trochę wstydu przed rozmawianiem o „tych sprawach” – menstruacja przez część osób postrzegana jak coś nieczystego. Jak to możliwe? Ano, niewiele osób zdaje sobie sprawę, dlaczego kobiety krwawią. Od dwóch miesięcy prawie codziennie gadam z dziewczynami o okresie. Nigdy w swoim życiu nie przeprowadziłam tylu ważnych, ciekawych i mądrych rozmów – nie tylko z nastolatkami w szkołach, ale także z innymi wolontariuszkami, pracowniczkami NGOsów, turystkami, matkami, córkami, babciami, żonami, katoliczkami i muzułmankami, położnymi, pielęgniarkami i nauczycielkami. To, co wynika z tych rozmów, to to, że przeżywanie pierwszego okresu dla każdej dziewczyny jest czymś wyjątkowym.

Historie, których słuchałam codziennie, historie, które przytrafiają się dziewczynom tutaj, bardzo łatwo jest mi przenieść na polskie podwórko. Z tą małą różnicą, że w Polsce łatwiej jest kupić paczkę podpasek. Choć w Ghanie dostępnych jest kilka rodzajów podpasek, to większość z nich jest wielka i długa jak pampersy. Tampony widziałam tylko w supermarkecie w stolicy – Akrze. Na pewno są mniej dostępne niż w Europie. Tak więc dziewczyny skazane są na podpaski. Jak to jest z nimi w Ghanie? Według badań przeprowadzanych przez nas w szkołach dla ponad połowy pytanych dziewczyn podpaski są za drogie. Około 20% badanych ich nie używa. Trudno powiedzieć, czy tylko ze względu na finanse, czy też ze względu na brak dostępności podpasek w mniejszych miejscowościach – o ile w miasteczkach podpaski są dostępne, czasem sprzedawane na sztuki, o tyle w naprawdę małych wioskach zakup podpaski graniczy z cudem. Co robią więc dziewczyny, które podpasek nie używają? Używają szmaty. W zasadzie w tej szmacie nie byłoby nic złego, gdyby była sterylna – wyprana we wrzątku i w miarę możliwości wyparzona żelazkiem. I tu pojawia się bardzo złożony problem związany z praniem. Po pierwsze, dziewczyny się wstydzą – nic dziwnego, ja chyba też czułabym się niekomfortowo z myślą, że na sznurze przed domem suszy się moja „podpaska”. Po drugie, w niektórych regionach wierzy się, że można kogoś zauroczyć – wykorzystać taką szmatkę do czarnej magii, zwłaszcza jeśli dziewczyna jest dziewicą. Dziewczyny upychają więc te szmatki w jakimś ciemnym kącie, nie dając im do końca wyschnąć. Od takiej źle przygotowanej szmatki do zakażenia droga jest dość krótka…

Z podpaskami też jest problem – są drogie i czasem niedostępne, więc dziewczyny starają się je oszczędzać. Większość zmienia podpaskę średnio dwa razy – jednej używają rano, a po całym dniu, na wieczór, zmieniają na drugą. Nic dziwnego, że tak używane podpaski przeciekają, nie mówiąc już o starym podkoszulku złożonym na 5. Dlatego dziewczyny unikają szkoły. Kto chciałby siedzieć w szkole, gdy na spódniczce zostają czerwone plamy? Kto chciałby siedzieć w szkole, gdy rówieśnicy dokuczają z powodu widocznego okresu? No i ten comiesięczny ból brzucha… Ja sama czasem wolałabym zostać w domu pod kołdrą w trakcie pierwszych dni okresu, tylko ze szkołą niestety jest tak, że potem trudno nadrobić zaległości. Zwłaszcza jeśli co miesiąc opuszcza się 5 albo 7 dni.

Tutaj w Ghanie dopiero od niedawna mówi się o okresie – część nauczycieli się wstydzi i krępuje, zwłaszcza gdy słyszy chichy i śmichy. Dziewczyny wiedzą, że okres to krew, która pojawia się co miesiąc, ale nie wiedzą, jakie procesy zachodzą w ich ciałach, co takiego się dzieje, że na bieliźnie są plamy z krwi. Kilka razy, szczególnie młodsze dziewczyny, pytały, czy podczas okresu można się wykrwawić na śmierć. Nie można, ale one tego nie wiedzą, bo nikt z nimi o tym nie rozmawiał. Często byłyśmy pierwszymi osobami, z którymi szczerze mogły pogadać i zadać wszystkie nurtujące je pytania. Część z nich nie wie też, że uprawianie seksu podczas okresu może skończyć się ciążą. Nic dziwnego skoro jedna z nauczycielek w szkole, w której przeprowadzałyśmy badania na pytanie: „Czy mogę zajść w ciążę, uprawiając seks w trakcie okresu?” odpowiedziała:„Nawet o tym nie myśl, to grzech”. Przez unikanie rzetelnej odpowiedzi i tabuizację dziewczyny w Ghanie nigdy nie będą wiedziały, jakie są konsekwencje seksu bez zabezpieczenia w bardzo młodym wieku. Nie, nie mam na myśli ogni piekielnych, które przedstawiają im nauczyciele, raczej nastoletnie ciąże i choroby przenoszone drogą płciową. Rocznie w Ghanie 750 tysięcy dziewczyn poniżej 18 roku życia zachodzi w ciążę, a dorośli tam dalej uważają, że najlepszym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest promowanie „czystości przedmałżeńskiej” i unikanie rozmów o seksie.

Warto, żeby dziewczyny wiedziały, co dzieje się z ich ciałami i jak mogą o siebie zadbać.

Na szczęście to się zmienia. Tylko w tym roku ghanijski rząd pod naciskami środowisk edukatorów i edukatorek seksualnych, NGOsów i nastolatek zaangażowanych w walkę o dostęp do informacji zdecydował się przyjąć oficjalny podręcznik do wychowania seksualnego. Jedną z osób zaangażowanych w walkę o prawa dziewczyn do edukacji seksualnej jest Eseman. Historia Eseman zaczyna się podobnie jak moja – czerwone plamy, co to? Chyba nic? Tylko Eseman dorastała w miejscu, w którym nastoletnie ciąże to coś normalnego, w miejscu, gdzie dziewczyny się straszy, żeby nie dotykały chłopców, bo zajdą w ciąże. Nie dotykaj – a przecież razem gracie w piłkę. Nie dotykaj chłopców – a przecież twój brat to też chłopak. Dzisiaj Eseman jest jedną z tych dziewczyn, które dzięki swojemu uporowi i wsparciu różnych osób prowadzi własny projekt skierowany do nastolatek. Poza rzetelną edukacją seksualną i wiedzą na temat własnych ciał Eseman zachęca dziewczyny, żeby zostały w szkole i rozwijały swoje pasje i umiejętności.

To dziewczyny tutaj w Ghanie są siłą, nowe pokolenie młodych kobiet, które wie, czego potrzebuje, i głośno się tego domaga.

autorka tekstu: Aleksandra Reczuch (27) antropolożka i psycholożka, zajmująca się głównie badaniem migracji, ale też tego jak ludzie korzystają z różnych rzeczy – parków, przestrzeni publicznych, podpasek. Kiedyś pisała recenzje teatralne, teraz pisze dziennik podróży i łapczywie pochłania książki zachodnioafrykańskich pisarzy. Wegetarianka zakochana w surfingu.

autorka ilustracji: Monika Róża Wiśniewska (24) – rysuje, ilustruje, szkicuje. Społeczna aktywistka zaczytana w reportażach. Lubi ziołowe herbaty, pocztówki, brokatowe lakiery do paznokci i wszelkie odmiany czekolady. Marzy o tym żeby nauczyć się swahili. Więcej ilustracji można znaleźć na behance (behance.net/monikarozaa), facebooku (fb.com/monikarozaa) i instagramie (instagram.com/monikarozaa)