„Jeans pisze, że słońce wysyła na dobę ileś tam tysięcy kilogramów światła.”
(Andrzej Bobkowski)

Najprawdopodobniej za tydzień czy dwa czytając ten wpis będę sobie pluć w brodę, bo pozwoliłam sobie na nieskrępowaną bezpośredniość. Ale przyszedł impuls, a ponoć on jest początkiem wszystkiego (jak na razie uznawanie tego stwierdzenia za prawdziwe wychodziło mi wyłącznie na dobre). Więc nic to – trzeba się poddać; dajmy rzece płynąć.
I noszę w sobie silne poczucie, że gdybym sama taki wydumany fragmencik przeczytała, to mógłby on stać się bodźcem kuszącym do czegoś nowego.
Być może to błahostki.

Drogie,

apeluję i namawiam – zróbmy sobie dobrze.
Także jeśli kiedykolwiek miałyście ochotę na rzeczy, które wymieniam poniżej albo na takie, których w tym, co piszę brakuje, ale coś zostało Wam narzucone, więc pojawiał się lęk przed zrealizowaniem chęci – ZRÓBMY TO RAZEM:
Obetnijmy włosy na jeżyka, chociaż przecież to takie niekanoniczne, chłopcom się nie podoba, rodzinom chłopców też (równie bardzo, jak naszym).

Chodźmy częściej w dresach, kiedy tak czujemy, nie zawsze w kwiatkach / koronkach / tworach czerwonych i za wąskich / innych dziwnych takich, bo ciało to nie prezent; ubranie to nie papier ozdobny; niech skóra odetchnie raz na dziesięć lat.

Zjedzmy frytki, burgera (vegan power!), lody, ciasto z cukrem i glutenem, bułę pękającą w szwach od wypełnienia, jeszcze więcej frytek, pizzę, dżem, konfiturę, cini-minis i – zróbmy klamrę – frytki. Nie liczmy. Raz się nie tyje i raz się żyje.
Tańczmy, bo umiemy.
Śpiewajmy, bo umiemy.
Nie umiejmy gotować, bądźmy mądre i odważne.

Bo błogość to forma wolności.

„Jednorożki przestańcie się jebać”
(Siksa)

Autorka tekstu i zdjęć: Karola Kosecka (20) – gdyby była owocem, byłaby mandarynką; gdyby była częścią ciała, byłaby kolanem; gdyby zapachem – przesłodzonym. Lubi coś zmieniać. Nie lubi odległości. Instagram, Facebook.