Kropelka 1:

Mama woła mnie do kuchni i zamyka za nami drzwi, ma dziwną minę; wiem, że dzieje się coś ważnego. Pyta mnie czy wiem, co to jest miesiączka, a ja rozjaśniam się w dumnym uśmiechu: wiem, czytałam w gazecie! Całą swoją ciekawskością czekam na pogłębienie tematu, ale na twarzy mamie maluje się ulga i nawet 9-letnia ja rozumiem co to znaczy: zadanie odbębnione, koniec spotkania, tu się nie dostaje plusów za aktywność, lepiej już o nic nie pytać. Myślę: okres to jest coś, o czym można przeczytać w „Filipince”, ale o czym się nie mówi.

Kropelka 2:

Jeszcze kilka miesięcy temu śmiałyśmy się z koleżankami z Magdy, której na WF-ie zarysował się pod strojem kontur podpaski: ona już ma! Ale teraz jestem w gimnazjum i nagle mają już wszyscy, a ja jeszcze nie. Czekam więc z niecierpliwością i kiedy w końcu upragniona czerwień pojawia się na majtkach, biegnę – z ekscytacją w sercu, ale wstydem na twarzy – do mamy i oznajmiam poważnie: dostałam okres. Mama daje mi podpaskę i to w sumie jest koniec. Czuję rozczarowanie, bo słyszałam o takich rzeczach jak wspólne wyjścia na lody czy kwiaty od ojca, myślałam, że to wielki moment w moim życiu, czyż nie? Myślę: mój okres to moja sprawa i nikogo innego nie powinnam w nią włączać.

Kropelka 3:

“Hej, masz podpaskę?” – szepczę konspiracyjnie do Magdy podczas lekcji angielskiego; muszę dziś zgłosić nieprzygotowanie nie tylko z wypracowania na temat wymarzonych wakacji. Niestety Magda nie ma, ale pyta Justynę, a ona Karolę, tajemnica rozchodzi się po klasie. Nagle słyszę głos Kaśki i widzę jej dłoń wręczającą ukryty pakiecik. Oniemieję: jak to, Kaśka? Ta Kaśka, która obraziła się na mnie pół roku temu? Ta Kaśka, która mówiła, że jestem głupia i dziwna? Czuję wdzięczność i czuję się nagle częścią jakiejś wspólnoty. Myślę: okres to wspólny sekret wszystkich kobiet i to połączenie jest ponad jakimkolwiek innym podziałem, który może zaistnieć.

Kropelka 4:

To są pierwsze miesiące bliskości. Zawsze w piątek po pracy braliśmy razem kąpiel, ale dziś chyba z tego nici: mam okres. Mówię mu to, ale on nie widzi problemu. Tłumaczę mu, jak to działa: że nie da się kontrolować, że ciepła woda, że może polecieć do wanny, że czy się nie brzydzi? On mówi: jesteś moją partnerką i nic, co z Ciebie wychodzi, nie jest dla mnie obrzydliwe. Czuję wzruszenie i dumę, że mam takiego chłopaka. Za kilka miesięcy się rozstaniemy, ale to wspomnienie zostanie ze mną na długo i wyznaczy moje oczekiwania wobec mężczyzn w tej materii. Myślę: okres jest zwykłym kawałkiem ciała jak pot, katar czy wypadnięte włosy.

Kropelka 5:

Kubeczek wchodzi zadziwiająco łatwo i gładko układa na miejscu. Z ciekawością czekam, aż się napełni. Gęsta, ciemnoczerwona ciecz, z którą nie miałam nigdy kontaktu w takiej formie, obrzydza mnie i zachwyca jednocześnie. Biorę trochę na palec i wkładam do ust: z jakiegoś powodu zadziwia mnie to, że smakuje identycznie jak skaleczona skórka. Czuję, że okres jest sposobem, w jaki uwidacznia się moja kobiecość; jest okazją, żeby się sobą zaopiekować; jest też moim prywatnym kawałkiem publicznego – kulturowego, a czasem politycznego – dyskursu. Myślę: nie mogę się doczekać, aż będę o tym mogła opowiedzieć jakiejś dziewczynce.


Autorka tekstu: Anna Natasza Górecka – marketingowczyni, psycholożka, promotorka ciałopozytywności. Dumna posiadaczka bielactwa. Wiecznie balansująca pomiędzy pędem do międzykontynentalnych podróży rowerowych a szczerą miłością do gniazdowania swoim w ukochanym mieszkanku na Mokotowie. Lubi myśleć, rozmawiać, pisać, jeść i uprawiać seks i w zasadzie te pięć rzeczy jej wystarczy do szczęścia. Instagram: @anna_natasza

Autorka ilustracji: Julia – studentka animacji w Szkole Filmowej w Łodzi. Lubi wszędzie jeździć rowerem (ale w tym roku już dwa razy ukradli jej siodełko). Musi robić regularne ucieczki gdzieś dalej, bo nie lubi za długo być w jednym miejscu. W przyszłości chciałaby mieszkać w górach i robić teledyski (nie tylko animowane 🙂 )
Instagram: @julabene, Behance: Benedyktowicz