Ostatnich kilka lat w literaturze polskiej zaaplikowało nam przejmującą dawkę autentyczności w przedstawianiu kobiecego doświadczenia. Pojawiły się bohaterki, które z terapeutyczną szczerością opowiadają o najskrytszych walkach prowadzonych z samą sobą, uzależnieniem czy chorobą psychiczną. Książki Małgorzaty Halber, Najgorszy człowiek na świecie (2015), Natalii Fiedorczuk Jak pokochać centra handlowe (2016), Olgi Hund Psy ras drobnych (2018), czy Agnieszki Jelonek Koniec świata, umyj okna (2020) czyta się jednym tchem, w kilka hipnotyzujących i niepokojących godzin. Ich protagonistki, w przedziale wiekowym 20-30 lat, mówią o swoich niechcianych uczuciach, fizjologii, stoją w kolejce po zakupy, idą do przychodni i jedzą obiad przed telewizorem – rozpoznawalna proza życia jest momentami dokuczliwie namacalna, a zarazem wyzwalająco jawna. Cytat z Joan Didion z 1979 roku „opowiadamy sobie historie, by żyć” wybrzmiewa z nową intensywnością w zderzeniu z twórczością tego pokolenia polskich pisarek.
Nowsza szczerość
Profil Małgorzaty Halber na culture.pl przedstawia ją jako polską reprezentantkę nurtu New Sincerity. Za literackiego prekursora New Sincerity uznaje się Davida Fostera Wallace’a. W swojej powieści Infinite Jest, w której porusza temat samobójstwa, wykorzystał przypisy, aby dać czytelnikowi wgląd w przepływające przez jego świadomość myśli, tak nie do końca na marginesie. Wallace podkreślał istotę ludzkiego kontaktu między autorem a czytelnikiem opartego na intymności i uczciwości. Nie chodzi tu o pisanie całej prawdy i tylko prawdy, ale raczej o to, że proza oddaje, nawet poprzez fikcyjnego bohatera, trudności i emocje, z którymi zmagał się sam autor. Sprawia, że wchodzimy do jego świata, który przypomina nasz własny i obcujemy z autorem i bohaterem w sposób, jaki nie jest możliwy w rzeczywistości.
Bo czy możliwe jest w realnym świecie, aby obca kobieta przy pierwszym spotkaniu opowiedziała mi o tym, jak w pewien beznadziejny zimowy dzień stała po drugiej stronie oblodzonej barierki mostu patrząc w dół? Halber, Fiedorczk, Hund i Jelonek w duchu New Sincerity swoją prozą nawiązują osobistą relację z czytelnikiem otwierając przed nim drzwi do ekstremalnie prywatnych doświadczeń i myśli. Bohaterka Koniec świata, umyj okna, zmagająca się z atakami paniki, to właśnie nam, a właściwie to mi – przy lekturze jesteśmy tylko ja i ona – mówi o przygniatającym lęku, o którym nie jest w stanie powiedzieć nawet swoim bliskim: „…dzwoniłam do mamy, a ona pytała, czy wszystko w porządku, córeczko. I nawet miałam na końcu języka coś, co musiałoby brzmieć jak <<ratuj mnie>>, więc jasne, że tego nie mówiłam”.
Halber otwarcie przyznaje, że odwoływała się do własnych doświadczeń. Ta szczerość wywołuje reakcję łańcuchową. Kiedy czytałam Najgorszego człowieka na świecie, gdzie bohaterka walczy z alkoholizmem i uzależnieniem od marihuany, poddałam rewizji, w jej obecności, również własne relacje z używkami. Jej Krystyna zawsze zostaje do końca imprezy, budzi się z twarzą wysuszoną jak kabanos, ściąga buchy w publicznych toaletach zastygając w bezruchu w reakcji na odgłosy z sąsiednich kabin. Odsłania obdarte z publicznego pozorowania, pulsujące jak świeża rana emocje. Pije, żeby siebie poczuć, „bo tak to nie czujesz; tak to jest mgła i szare pola, i ZUS, i rachunki (…) i zazwyczaj wszędzie chodzisz sama.”
Bohaterka Psów ras drobnych w taksówce lub karetce wiozącej ją do szpitala po kolejnym załamaniu nerwowym, też jest sama. Tym razem na oddział zamknięty trafia kilka dni po nadużyciu leków. Diagnoza: depresja, nasilające się stany niepokoju i lękowe. Wysyła stamtąd smsy do byłego chłopaka, który nie odpisuje – „szacunek do siebie jest dla mnie nieosiągalny”. Z brutalnymi detalami opisuje szpitalną codzienność, która niewiele zmieniała się od czasu, kiedy na oddziale odwiedzała swoją matkę. Włosy w odpływach prysznicowych, brak papieru w toaletach, jęki, zajęcia plastyczne, papieros za 1 zł.
Natalia Fiedorczuk w Jak pokochać centra handlowe zrywa plaster milczenia z innego owianego tabu tematu – trudności i samotności rodzicielstwa. Opowiada o przyjmowaniu tabletek na podtrzymanie ciąży, sprawdzaniu majtek w poszukiwaniu śladów krwi, o problemach ze snem i o macierzyństwie. „Mam łzy w oczach, bo karmienie nadal potwornie boli. O 7.37 łzy w oczach zamieniają się w szloch, który próbuje stłumić dwiema paczkami biszkoptów.” Kiedy zauważa, że jest z nią gorzej, nakazuje sobie znaleźć telefon do psychiatry, mając nadzieję, że „nikt nie rozpozna, nikt nie zorientuje się, że byłam tam, gdzie są śmieci, jest ciemno i brudno, a historyjki o depresji nawracającej będę opowiadać z chichotem na imprezach.” Fiedorczuk stworzyła swoją narratorkę z historii kobiet, włącznie ze swoją własną, które zmagały się z depresją i nie chciały się do niej przyznać. Wyleczyły ją terapią, lekami, metodami alternatywnymi, fitnessem.
Bohaterki młodej literatury prawdy również odzyskały kontrolę nad własnym życiem. Opowiadają swoje historie z perspektywy czasu. Mówią o doświadczeniach, które zwykle ukrywamy przed innymi kontynuując błędne koło wstydu. Całkowicie poddają się ocenie czytelnika, co rodzi zaufanie, które umożliwia odnalezienie wspólnoty dzielonego ludzkiego doświadczenia. To niemało, poczuć, że dla innych bycie człowiekiem też nie jest taką prostą sprawą.
Taka Ameryka
Równolegle do publikacji polskich, za oceanem pojawiły się tytuły, w których kobiece doświadczenie jest podobnie zdominowane przez poczucie bezsensu i izolacji.
W Moim roku relaksu i odpoczynku (2018) Ottessy Moshfegh odpowiedzią narratorki na rozczarowanie własną egzystencją jest posunięcie, które ciężko nazwać inaczej niż auto-destrukcją. Jednak jej przewrotny i ryzykowny plan przyjmowania ogromnych dawek leków psychiatrycznych i zapadania w sen, doprowadzić ma do totalnego resetu systemu, który umożliwi odczuwanie satysfakcji z bycia częścią świata. Na swój sposób, wciąż próbuje odnaleźć sens. Ma pieniądze, mieszkanie, jest białą, atrakcyjną kobietą. Pozornie nie ma żadnych powodów do letargu, w którym nic nie daje poczucia przyjemności ani nie ma znaczenia. Mimo to wybiera eskapizm i kompletną rezygnację z funkcjonowania w ustalonym ładzie społecznym. Czemu życie jest tak męczące i przykre?
Styl życia zachodnich społeczeństw ukształtowany przez kapitalizm może mieć z tym coś wspólnego. Poczucie stabilizacji napędzane nabywaniem czczone przez wcześniejsze pokolenie jako gwarancja szczęścia, nie zdaje już egzaminu. Konsumpcja, choć zapewne początkowo dająca poczucie sprawczości, na dłuższą metę nie zastąpiła potrzeby poczucia głębszego sensu istnienia. Tylko pytanie – co nada życiu sens? Samorealizacja, działalność charytatywna, kariera, rodzina, życie chwilą? Wiadomo, że najlepiej wszystko na raz. Obfitość wyboru, mnogość bodźców, którymi atakuje nas każdy model życia warty posiadania, nie tylko utrudnia decyzję lub doprowadza do otępienia, ale i generuje kolejną lawinę dyskomfortu. Widać to na przykładzie bohaterki Agnieszki Jelonek. Alicja odczuwa wstyd w obecności Diny, uciekinierki z Czeczeni, którą poznaje w fundacji pomagającej uchodźcom. Obie zmagają się z lękiem, ale Alicja nie ma za sobą doświadczenia wojny. Żyje w zachodnim świecie.
Drugą stroną medalu jest kapitalistyczny rynek pracy. W powieści The New Me (2019) Halle Butler, bohaterce Millie w zawodzie tymczasowego pracownika biurowego trudno jest znaleźć optymizm. Czuje się dziwna i samotna, patrzy na inne kobiety w biurze z mieszanką obrzydzenia i fascynacji, głównie jednak obrzydzenia. W wieku 30 lat stabilizacja finansowa i bezpieczeństwo stałej pracy majaczą gdzieś na horyzoncie. Mieszkanie wynajmują jej rodzice. Wieczorami ogląda seriale na laptopie. Wciąż wierzy, że więcej pracy (chociaż tak naprawdę jej nie lubi), więcej kupowania i zachowywania się tak jak inni, zapewni jej w końcu szczęście. Tego przecież zostaliśmy nauczeni.
Etat, szczególnie w zawodach kreatywnych, jest podobnie nieuchwytny w rzeczywistości polskiej. Bohaterka Jak pokochać centra handlowe mówi o sobie, że jest przedstawicielką pokolenia umów śmieciowych, jest to część jej tożsamości. Okłada się zleceniami z dedlajnami. Jej mąż ma stałą pracę, najpewniej w korporacji, jednak „większość czasu spędzają osobno, pracując. Wyobcowanie postępuje”.
Z każdej strony rozwiniętego świata dobiegają podobne głosy. Polskie i amerykańskie bohaterki są literackimi kuzynkami. Szkoda tylko, że łączy je gen smutku.
Koniec z tabu
Liczba pacjentów z problemami psychicznymi, również tymi wywołanymi nadużywaniem alkoholu i innych substancji, cały czas wzrasta. Kobiety są bardziej dotknięte zaburzeniami depresyjnymi i lękowymi niż mężczyźni, choć na statystykę wpływa większa otwartość kobiet na szukanie pomocy. W sferze publicznej nastąpił pewien przełom w mówieniu otwarcie o depresji i uzależnieniach. Sekielski o nałogach rozmawia na youtubie z Katarzyną Nosowską. Mika Urbaniak dzieli się historią o pobycie w szpitalu psychiatrycznym i leczeniu choroby dwubiegunowej w wywiadzie z gazeta.pl.
Zwraca to uwagę na problemy, z którymi ciężko poradzić sobie samemu i ma duży potencjał pożyteczności społecznej. Na pewno ma większy zasięg niż literatura. Jednak to proza dociera do tych najciemniejszych, wstydliwych zakamarków umysłu, tam, gdzie zawsze chodzisz sama, gdzie są plamy na ubraniach, łzy, ból bycia sobą teraz. Zderzenie z polskim New Sincerity może trochę poturbować, wstrząsnąć emocjami. Może dać perwersyjną ulgę wiedzy o tym, że ktoś inny ma tak samo. Siłę i nadzieję, na to, że można wyzdrowieć. Literatura prawdy jest daleko od historyjek opowiadanych na imprezach, a szczerość jej bohaterek, nie bez powodu określona we wstępie terapeutyczną, bliżej nas.
Autorka tekstu: Emilia Sierzputowska (35) – maniak czytania i oglądania. Wierzy, że kultura i sztuka są niezbędne do przetrwania. Publikowała w BUST i Litro.
Autorka ilustracji: Agata Popik – ilustratorka, studentka warszawskiego asp. Od męczących ją problemów ucieka pod kołdrę i to właśnie sny i koszmary są jej największą inspiracją
Instagram: @popik.agata
Behance: agatapopik