Podróżowanie jest świetną sprawą. Doskonale wie o tym (pop)kultura, która motyw drogi wyeksploatowała już praktycznie do granic możliwości. Przez lata podróże były jednak domeną mężczyzn. Pierścień do Mordoru zaniósł Frodo, w „Muminkach” niespokojną duszą był Włóczykij, a do przyszłości podróżował Marty McFly. We współczesnej kulturze dziewczyny przeżywające szalone przygody już tak bardzo nie dziwią, nie straszny im wielki plecak, a nawet podróże w czasie. Wciąż jednak jest ich o wiele za mało. Tym razem odstawmy więc Frodów, Włóczykijów i Martych w kąt i skupmy się na podróżniczkach!

Podróżniczki w niebieskiej budce

Na liście dziewczyn podróżniczek nie może zabraknąć odważnych, silnych i ciekawych świata kobiet z „Doktora Who” – brytyjskiego serialu science fiction, którego pierwszy odcinek wyemitowano w 1963 r. i który (z przerwą w latach 1989-2005) do dziś jest na antenie. Doktor, humanoidalny kosmita o dwóch sercach i genialnym umyśle, przemierza czas i przestrzeń w swoim statku kosmicznym TARDIS, który przybrał postać niebieskiej brytyjskiej budki policyjnej. W ratowaniu Ziemi, innych planet i całego Wszechświata pomagają mu zmieniający się co kilka sezonów towarzysze, a szczególnie towarzyszki. Nie są to jednak dziewczyny Bonda, które mają ładnie wyglądać, podziwiać Doktora i co jakiś czas iść z nim do łóżka. Dziewczyny z serialu BBC to mocne charaktery i niestrudzone podróżniczki.

Od wznowienia serialu w 2005 r. u boku Doktora było aż siedem fantastycznych kobiet, a nasz Władca Czasu zupełnie by sobie bez nich nie poradził. Tak zwane „companionki” (od angielskiego słowa „companion”) odwiedzają inne kraje, inne planety i inne epoki, walczą z nieprzyjaźnie nastawionymi kosmitami (i ludźmi), mają świetne pomysły, wykorzystują swoje talenty i ratują świat. To, co w „Doctorze Who” jest świetne – oprócz olbrzymiej dawki fantastycznej przygody i nieskrępowanej wolności – to fakt, że każda z towarzyszek Doktora jest inna: Rose pochodzi z londyńskich blokowisk i marzy o ciekawszym zajęciu niż praca w sklepie, trzydziestokilkuletnia Donna, którą zdradził narzeczony, zmusza Doktora, aby wziął ją w podróż, bo marzy o ekscytujących przygodach, czarnoskóra lesbijka Bill pracująca w uniwersyteckiej stołówce chce zdobywać wykształcenie i poszerzać horyzonty, a River, pani profesor w średnim wieku, którą wyszkolono na maszynę do zabijania, ucieka od oprawców, jest nieustraszona, sprytna i piekielnie inteligentna. Kobiety z „Doktora Who” dzięki podróżom w czasie i przestrzeni poznają siebie, odkrywają swoje talenty, przezwyciężają swoje ograniczenia, sprawdzają się w ekstremalnych sytuacjach i zostają bohaterkami. Cena podróży z Doktorem jest często wysoka, ale żadna z nich nie ma wątpliwości – to doświadczenie jest warte ryzyka.

Już niedługo fanów „Doktora Who” czeka jednak historyczne wydarzenie – Doktor (który co jakiś czas regeneruje się i przybiera nową postać) po raz pierwszy będzie kobietą! W przyszłym roku za sterami TARDIS stanie Jodie Whittaker i mam nadzieję, że pokaże ona dziewczynom na świecie, że każda z nich może być liderką, legendą i bohaterką.

Podróżniczki w świecie Disneya

To, jak fantastyczne dla samorozwoju może być podróżowanie, świetnie pokazują animacje Disneya. Disneyowskie bohaterki tylko na początku wolały siedzieć w pałacach i zdobywać mężów. Po nudnej erze Śnieżki, Kopciuszka czy Śpiącej Królewny przyszedł czas na dziewczyny, które nie boją się wziąć spraw w swoje ręce i udowadniają, że kobiety też mogą wędrować w nieznane. Dżasmina jest zachwycona światem podczas nocnego lotu latającym dywanem (jak fantastycznie byłoby, gdyby bohaterka nie czekała, aż Aladyn pokaże jej „wspaniały świat”, ale sama wzięła dywan i eksplorowała niebieską planetę na własną rękę!), a Bella, Mulan, Tiana, Roszpunka, Merida i Anna udają się w krótszą lub dalszą podróż, by uratować bliskich, spełnić własne marzenia lub… zaciągnąć się do chińskiej armii.

 

Kto pokazał jednak wanderlust (z angielskiego: żądza podróżowania) lepiej niż Vaiana, bohaterka disneyowskiego hitu z ubiegłego roku? Nastoletnia rdzenna mieszkanka Oceanii od urodzenia mieszka na sielskiej i bezpiecznej wyspie, jednak od najmłodszych lat przyzywa ją ocean. Vaiana, rozdarta między miłością do wyspy, której ma być władczynią, a marzeniami o przygodach i odkrywaniu świata, w końcu stawia wszystko na jedną kartę – wypływa na głęboką wodę (dosłownie), aby uratować swój dom. Okaże się być urodzoną żeglarką, nieustraszoną wojowniczką i mądrą, silną kobietą, która doprowadzi do niemożliwego – sprawi, że jej rodacy, niegdyś ludzie morza i podróżnicy, zrezygnują ze stabilizacji na lądzie, wsiądą na łodzie i wspólnie popłyną w nieznane, aby odkrywać piękno tego świata.

Podróżniczki poza mapę

Na ekscytującą podróż do Nibylandii decyduje się spontanicznie Wendy Darling w powieści J.M. Barriego – dziewczynka z dobrego brytyjskiego domu, którą kusi zarówno zapowiedź wiecznej zabawy i nocne niebo nad Londynem, jak i zawadiacko uroczy Piotruś Pan. Dzięki podróży Wendy dojrzewa, a przygody na Nibylandii utwierdzają ją w przekonaniu, że trzeba kiedyś dorosnąć. Rzeczywistość jest lepsza niż marzenia. Podobnie myśli zresztą Lila Bard, bohaterka świetnej serii fantasy „Odcienie magii” Victorii Schwab. Młoda złodziejka, która żyje z dnia na dzień w Londynie na przełomie XVIII i XIX w. i nie boi się absolutnie niczego, chce wyrwać się z szarego i brutalnego świata, w którym żyje, i odkrywać świat znany jej dotąd tylko na mapach. A nawet światy. Oprócz Szarego (sic!) Londynu są bowiem jeszcze trzy: Biały, Czerwony i Czarny i to właśnie tam zapuści się Lila wraz z przyjacielem Kellem. Szybko okaże się, że dla dziewczyny nie ma nic niemożliwego, Lila zobaczy rzeczy, które jej się nie śniły, nauczy się władać nie tylko mieczem, ale również magią i zostanie piratką.

Podróżniczki kameralne

Podróżowanie nie musi być ekstremalne, a celem nie musi być koniec świata. Mimo że Charlotte z „Między słowami” Sofii Coppoli trudno nazwać podróżniczką, to jej jednodniowa wycieczka z Tokio do Kioto pokazuje, jakim oddechem może być nawet tak krótka podróż. Charlotte wkłada wygodne ubranie i słuchawki, wsiada do pociągu i odwiedza malowniczą świątynię i klasztor. Niespiesznie spaceruje, obserwuje ludzi, słucha śpiewu mnichów i wiesza kartkę z życzeniami na gałęziach świętego drzewa. A wszystko to przy cudownej muzyce Air. Czasami jednak w grę wchodzi tylko dłuższa wyprawa, jak w przypadku Thelmy i Louise, bohaterek słynnego filmu Ridleya Scotta z 1991 r. Reżyser odwrócił konwencje kina drogi do góry nogami i w głównym rolach obsadził kobiety, najlepsze przyjaciółki, których weekend w górach, mający być chwilą przerwy od codzienności, zamienia się w ucieczkę przed policją przez kilka stanów. „Nigdy nie czułam się tak przytomna” – mówi w pewnym momencie Thelma do kierującej samochodem Louise. I po właśnie są podróże.

 

autorka tekstu: Ola Gersz (27) – ukończyła filologię polską i kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim, pracuje w mediach. Pisze, czyta, ogląda, słucha, podróżuje. Uzależniona od Netflixa, Spotify, amerykańskiej literatury feministycznej, produkcji Marvela, filmów Sofii Coppoli i czerwonej szminki. Zbliżające się 28. urodziny nie przeszkadzają jej zaczytywać się w powieściach young adult i szczerą miłością kochać disneyowskie animacje.

źródło gifów: giphy.com