Czy dysforię można zapić i zatańczyć na śmierć?

Być może trudno jest uwierzyć, że takie pytanie często przychodzi na myśl licealistom. Wolelibyśmy żyć w świecie, w którym jedynymi problemami osób w okresie adolescencji są szkolne oceny czy trądzik na twarzy. Nigdy nie będziesz szło samo bezprecedensowo uniemożliwia nam myślenie w ten sposób. Jednak chyba możemy śmiało założyć, że kwestie przedstawione w tej książce nie dotyczą wszystkich nastolatków. Nie każdego opisalibyśmy jako queerowi Bonnie i Clyde – prześladowana transpłciowa dziewczyna bez passingu, którego tak pragnie, i on, asteniczny gej duszący się w opresyjnej katolickiej szkole.Powieść Anouka Hermana jest pewnego rodzaju skoncentrowanym obrazem świata małomiasteczkowej młodzieży, który (mam nadzieję) nie jest chlebem powszednim dla każdego z nas.

Pierwszy kontakt z Nigdy nie będziesz szło samo nie jest czymś lekkim i przyjemnym. Czytelnik zostaje wrzucony do światoburczej mieszanki zaburzeń odżywiania, braku tolerancji, skłotowania emocjonalnego, przemocy fizycznej oraz psychicznej, czyli do wizji liceum w Katowicach. Wejście w ten nastoletni świat wiąże się z wieloma rzeczami – z odkrywaniem swojej tożsamości, szukaniem własnego głosu i jednoczesną walką z jego bezlitosnym i krytycznym tonem pojawiającym się w głowach młodych ludzi.

Jednym z głównych wątków jest podróż z Riko przez pełne wątpliwości odkrywanie tożsamości płciowej. Towarzyszymy bohaterzu, które nie ma już siły kulić się i wstydzić za każdym razem, gdy ktoś nazywa je kobietą. Obserujemy jego pierwsze próby zmiany rzeczywistości oraz postępujące, wręcz uzdrawiające, metamorfozy wizerunku. Jak możemy się domyślać, dzielenie się nowymi przeżyciami z innymi uczniami czy rodzicami nie jest łatwe. Jednak czytając książkę, nie rozumiałam, dlaczego wszystkim tak trudno jest zaakceptować tożsamość Riko. Uświadomiłam sobie, że może to wynikać z tego, iż historię tę poznawałam poprzez słowa. Nie musiałam zastanawiać się, czy wygląd Riko stereotypowo zgadza się z jego tożsamością. Przedstawianie się innym imieniem, czy mówienie o sobie inaczej wydaje się o wiele łatwiejsze do zaakceptowania „na papierze”. Dla Riko wiązało się to jednak z licznymi przejawami przemocy w szkole oraz obawą o reakcję rodziców, którzy mogli akceptować flagę w pokoju, ale nie samo dziecko.

W nastoletnim życiu właśnie to jest najtrudniejsze do pogodzenia – nieustanny wzrost samodzielności przy jednoczesnej potrzebie bezwarunkowego wsparcia rodziców. Powieść pokazuje nam jednak pewien substytut relacji rodzinnych – przyjaźń. Choć przeżycia bohaterów głęboko dotykają i martwią, czytelnik czuje się „zaopiekowany” dzięki więziom, tworzącym się symultanicznie poprzez doświadczenia, które zdecydowanie przytłoczyłyby niejednego dorosłego. Choć na początku bohaterowie zbliżają się do siebie głównie z poczucia samotności, później wytrwale pracują nad tym, aby być dla siebie wzajemnym oparciem, żeby żadne z nich nie musiało iść samo.

Czytając powieść Anouka Hermana, bezwiednie przeniosłam się do okresu liceum. Jako osoby dorosłe, wracając myślami do czasów nastoletnich, mamy skłonność do oceniania swoich zachowań oraz przekonywania samych siebie, że teraz postąpilibyśmy inaczej. Mimo wszystko towarzysząc bohaterom książki, dobrze jest z tego zrezygnować. Zachęcam do przyjmowania ich takimi, jacy są. Istnieją jako grupa zagubionych nastolatków, którzy mają większą świadomość otaczającej ich rzeczywistości – większą niż ta, na którą świat zewnętrzny jest im w stanie pozwolić.


Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem.

Tekst: Apolonia Chojnowska (22) – absolwentka socjologii i studentka psychologii, kocia mama oraz pedantka w świecie organizacji. W wolnym czasie oddaje się jodze oraz wielu książkowym pozycjom, które kupiła, a zapomniała przeczytać.

Korekta: Iga Dudzińska.