Ekocentryczkę warto śledzić. Poznając ją, zbliżamy się nie tylko do życia zgodnego z naturą, ale i z samym_ą sobą. Daria w rozmowie porusza kwestię mitów dotyczących środowiska, zdrowego odżywiania czy po prostu życia. Nie namawia, a otwiera głowy. Nie wyklucza, lecz pokazuje lepsze rozwiązania.

Długo zastanawiałam się, jak określić twoją działalność. Jest to chyba po prostu połączenie wszystkiego, co najlepsze dla środowiska. Czy miało to jakiś początek?

Wyniosłam to raczej z domu, ale niestety potem to trochę zatraciłam. Wychowywałam się blisko moich dziadków, którzy zero waste mieli we krwi. Normalnym było dla nas, że nic się nie mogło zmarnować. Suchy chleb tarliśmy na bułkę albo oddawaliśmy komuś, kto ma zwierzęta. Babcia zbierała wszystkie torebki po cukrze czy mące, które później wykorzystywała do domowego makaronu. Zbieraliśmy też wszystkie słoiki, których używaliśmy później do przetworów. Chodziło się wszędzie z własnymi pojemnikami, torebkami, bo to było po prostu normalne. W latach 90. świat był zero waste i nie było to nic nadzwyczajnego. Na rynek wszedł jednak plastik, który wszystkim się bardzo spodobał. Był on ładny, kolorowy, lekki i co najważniejsze – dostępny. Nie widzieliśmy jeszcze wtedy zagrożenia, jakie jest z nim związane. Teraz możemy bez większego problemu na nowo być zero waste – wziąć swoją siatkę na zakupy czy butelkę na wodę. W ten sposób możemy też zaoszczędzić. Możemy kupować warzywa luzem. Gdy się o tym pomyśli, jest to tak naprawdę bardzo logiczne i nie powinno sprawiać większego problemu. Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie używać plastiku, bo to nie jest możliwe w świecie, w którym żyjemy. Można jednak zrezygnować z niepotrzebnych rzeczy. Niektórzy nie zdają sobie też sprawy ze skali problemu. 

Zastanawiałam się skąd czerpiesz tę motywację. Dla mnie przykre jest wychodzenie ze swojej ekologicznej bańki i zauważanie negatywnego wpływu ludzi na środowisko, o którym wspomniałaś.

Mam cały czas takie poczucie, że jeżeli ja nie wezmę tej jednorazowej siatki i nie weźmie jej chociażby tysiąc osób tego samego dnia, to przyniesie to już jakiś efekt. Mam świadomość tego, że jednostka ma wpływ na zmianę. Widzę to także po swoich znajomych, którzy kupili sobie na przykład dzbanki filtrujące czy wielorazowe butelki. Jest to niestety mały procent społeczeństwa. Myślę, że dobrze jest dawać dobry przykład, bo zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli nas naśladować. Daje mi to poczucie misji i szczęścia z tego, co robię. Nie muszę pamiętać o zabraniu torby na zakupy – po prostu ją biorę. To jest nawyk.

Wspomniałaś wcześniej o naturze świata, w którym żyjemy, która nieco utrudnia nam wprowadzanie dobrych zwyczajów. Problemem jest właśnie to, jak być eko w świecie, który nie do końca nam na to pozwala. Nie powinno to jednak nas zniechęcać.

Tak, zdecydowanie. Niektóre produkty są wyłącznie pakowane w plastik. Na przykład ryż i płatki owsiane jestem w stanie kupić w jakiejś papierowej torebce, ale makaronu czy gotowego dania jeszcze nie widziałam. Zawsze są one zawinięte chociażby w folię. Fajnie jakby można było dostać mleko w butelkach wymiennych, bo kiedyś tak było i to się sprawdzało. Są takie produkty, przez które można się naprawdę wkurzyć. Nie ma to chyba sensu, bo przecież jeżeli nie mamy wyjścia, to nie możemy z tym nic zrobić. Latem jest dużo łatwiej, można kupić sałatę czy inne warzywa bez opakowań. Wystarczy iść na lokalny bazarek. Zimą jest to nieco utrudnione, ponieważ produkty są nie do końca świeże. Jeżeli mamy więc taką możliwość, to szczególnie teraz można raz w tygodniu wybrać się na bazarek. Czasem jest tak, że gdy ja tam nie mogę iść, to proszę kolegę o kupienie mi kilku rzeczy lub umawiam się z czwórką znajomych i każdy z nas chodzi po zakupy raz w tygodniu. Można to naprawdę fajnie zorganizować – wystarczy chcieć.

Wspominasz o rzeczach, które niezależnie od nas są pakowane w plastik. Pokazałaś jednak ostatnio na Instagramie pomysł, który bardzo mi się spodobał. Udało ci się wykonać doniczkę z kartonu po mleku. Chyba liczy się po prostu świadome podejście.

W weekend prowadziłam warsztaty dla dzieci, aby pokazać im możliwości wykorzystania śmieci. Robiliśmy razem doniczki z plastikowych butelek po wodzie, ale też wiele innych rzeczy. Zawsze można też szukać tutoriali w Internecie, bo jest tam ich mnóstwo. Najlepiej pokazywać je też najmłodszym, bo może im się spodoba, pokażą innym i to się rozpowszechni. Jeśli już mamy ten plastik, to może przyda się on nam w innej formie. Bardzo szybko rozpowszechnia się upcycling. Warto pamiętać, że każdy ma inne możliwości. Niektórzy szyją ze starych ubrań, niektórzy przerabiają opony na pufy. Naprawdę podziwiam projektantów z tak kreatywnymi pomysłami, którzy uczą nas wykorzystywać rzeczy, które mogłyby już dawno trafić na śmietnik.

Przy tworzeniu rzeczy samodzielnie mamy też naprawdę dużą satysfakcję.

Pewnie, że tak. Ja mam na przykład taki kieliszek w domu, który kiedyś kupiłam na targach upcyclingowych. Jest on zrobiony z butelki po winie albo po piwie – to naprawdę fajnie wygląda. Super, że są tacy twórcy, których możemy wspierać. Warto też podpatrywać od nich różne pomysły. Jeżeli ktoś ma odpowiednie umiejętności, może uda mu się to odtworzyć.

Co daje ci wybrany przez ciebie styl życia? Spokojną głowę czy może właśnie satysfakcję?

Chyba rzeczywiście spokojną głowę. Gdy już wiemy, jaki mamy problem i globalne ocieplenie do nas dotarło, zdajemy sobie sprawę, że nie mamy czasu przekładać tego obowiązku na przyszłe pokolenia. One mogą już nie mieć wody pitnej, a mogą mieć okropne upały. Wiedząc to, nie potrafię na to zamknąć oczu. Moim zdaniem robię to, co powinnam robić, to co wszyscy powinniśmy. Nie każdy ma jednak taką wrażliwość czy wiedzę. Szczególnie w Polsce edukacja środowiskowa kuleje, przez co wiele ludzi nie myśli o zagrożeniu. W Internecie krążą fake newsy mówiące o tym, że na przykład globalnego ocieplenia nie ma… A niektórzy w to nadal wierzą. Mam jednak nadzieję, że to jest mniejszość. Ja wiem, że robię to, co powinnam. Nie jest to dla mnie duże wyrzeczenie.

Jaka była najtrudniejsza do wprowadzenia dla Ciebie zmiana?

Kiedy pomyślę sobie o łazience, która kiedyś była przepełniona plastkiem, widzę, że dzisiaj mogę sobie poradzić dzięki szklanym opakowaniom czy bambusowym szczoteczkom. Pojawiły się nawet nitki dentystyczne w kartonikach, a szampony, mydła czy nawet balsamy są sprzedawane w kostkach. Wcześniej musieliśmy wszystko kupować w plastiku, a dzisiaj w każdej drogerii możemy kupić maszynki do golenia z wymiennymi żyletkami. To właśnie łazienka była przez długi czas problematycznym dla mnie miejscem. Wkurzałam się na to, bo dosyć często musiałam coś kupić w plastiku tylko dlatego, że nie miałam innej możliwości. Wkurzam się też często na Tetra Paki, w których kupuję mleko roślinne. Są one surowcem, który jest bardzo trudny do przetworzenia. Niestety często nie mam wyjścia i jestem zmuszona kupić coś w tym kartonie. Już plastikową butelkę jest łatwiej przerobić. Jest niestety jeszcze wiele rzeczy, których nie da się wyeliminować. Są nimi na przykład gotowe potrawy, które praktycznie zawsze są zapakowane w plastik. Kupuję je z ciekawości i je lubię, i chcę wesprzeć marki, które dostarczają nam roślinne produkty. To samo z wegańskimi jogurtami – przy nich też nie ma wyjścia, trzeba je kupić w plastiku.

fot. Łukasz Ziembicki

Jedną z większych zmian mogliśmy zauważyć w zakresie menstruacji ekologicznej. Okazało się, że niekoniecznie trzeba co miesiąc produkować dużą ilość śmieci – pojawiły się na przykład kubeczki menstruacyjne.

Tak, moim zdaniem to jest bardzo ważna zmiana. Pojawiło się nawet wiele firm mówiących o tym, ile chemii jest w podpaskach czy tamponach. Jest w nich naprawdę dużo plastiku, przez co mamy poważny problem z ich rozkładaniem. Pojawiły się biodegradowalne zamienniki, dla osób, które na przykład nie chcą korzystać z kubeczków. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś korzysta z tamponów, to nie powinien odczuć większej różnicy przy przestawieniu się na kubeczek. Może zauważyć za to większą wygodę i komfort.

Bardzo zmieniają się też koszty. Kubeczek można dostać teraz za ceną ok. 40 złotych, a wystarczy nam na wiele lat.

Ja miałam swój pierwszy kubeczek menstruacyjny 6-7 lat temu. Wymieniłam go tylko dlatego, że już po prostu brzydko wyglądał. On dalej był w stu procentach funkcjonalny, ale to tworzywo nie było zbyt estetyczne. Zmieniłam go w końcu po około 4 latach, choć nie musiałam. Kiedyś one były też dużo droższe, teraz można je nawet kupić w Rossmanie za właśnie te 40 złotych.

Masz jeszcze jakieś inne ulubione ekologiczne rozwiązania? Ja na przykład uwielbiam woskowijki do pakowania żywności.

Też bardzo lubię te woskowijki. Mam też na przykład silikonowe torebki, których używam do mrożenia czy przenoszenia. Jest wiele marek, które je produkuje i wszystkie są naprawdę bardzo wytrzymałe. Niektóre mam już kilka lat i pomimo tego, że cały czas myję je w zmywarce czy używam właśnie do mrożenia, nic się z nimi nie dzieje. Jakiś czas temu zaczęłam używać wielorazowego patyczka do uszu, który się myje i jest naprawdę funkcjonalny. Lubię też dezodoranty w kremie, dzięki którym nie używam tych plastikowych butelek.

Najczęściej dezodoranty w kremie są też naturalne – nie zawierają między innymi aluminium.

Dokładnie. Pojawia się też coraz więcej środków czystości, które możemy kupić w formie rozpuszczalnej tabletki i wykorzystać butelki, które już mamy w domu. Wiadomo, że można sprzątać sodą i octem. Mi na przykład to nie przeszkadza, ale zdaję sobie sprawę, że zapach octu wiele osób odrzuca. Nie trzeba jednak kupować nowej butelki ze środkiem do okien czy do innych powierzchni. Można wykorzystać coś, co już mamy i tylko dokupować kapsułki. Jest to zdecydowanie duży krok w stronę zmiany przyzwyczajeń, bo niektórzy mają tendencję do kupowania mnóstwa chemicznych środków… mają nawet całe szafki z chemią. U mnie nigdy tego nie było w domu, ale widziałam to u wielu znajomych. Wszystkie wielorazowe rzeczy są super – waciki do demakijażu, które można uprać lub też oddzielne ręczniczki do twarzy w miejsce chusteczek czy ręcznika papierowego. Bardzo lubię też szczoteczki do zębów, które nie są z plastiku i oczywiście mydło w kostkach. Wiele ludzi przyzwyczaiło się do mydła w płynie, ale produkuje to naprawdę dużo śmieci. Nawet uzupełnianie pojemników refillami nie jest aż tak dobre, bo one przecież też są z plastiku. Staram się kupować jak najwięcej rzeczy w szkle, bo mogę je później wykorzystać na wiele sposobów. Często słoiki zostawiam do ponownego użytku lub oddaję je mamie, która robi przetwory. Jeżeli wiemy na przykład, że czyjaś mama produkuje dżem w ogromnych ilościach, to zawsze możemy się podzielić naszymi słoikami. Pewnie jest jeszcze wiele takich rzeczy, ale najważniejsze jest to, żeby unikać tej jednorazowości. To naprawdę nie ma sensu, żeby coś kupić po to, żeby zaraz wyrzucić. Przykładem są plastikowe siatki na zakupy, których żywotność kończy się wraz z przekroczeniem progu domu. Tych reklamówek nie da się niestety przetworzyć, bo są zbyt cienkie lub zabrudzone. Musimy myśleć w kategoriach wykorzystywania rzeczy, które już mamy. 

Moda zaśmieca świat. Często nie zastanawiamy się nad tym, ile nasze zakupy w sieciówkach kosztują środowisko. To jest naprawdę dużo wody, pracy i energii. Trzeba się czasem zastanowić nad tym, czy naprawdę czegoś potrzebujemy lub czy możemy pozyskać to z drugiej ręki. Zachęcam też ludzi do ograniczania jedzenia mięsa. Coraz częściej mówi się o tym właśnie w kontekście środowiskowym, choć kiedyś przeważały prawa zwierząt czy nasze zdrowie. Teraz dowiadujemy się o produkcji mięsa, która wytwarza dużo gazów cieplarnianych oraz pobiera ogromne ilości wody. Ograniczanie mięsa nie kosztuje nas aż tak dużo – przecież nie musimy go mieć w każdym posiłku. Jeżeli będziemy jeść odpowiednio dużo białka czy strączków to będziemy najedzeni i zdrowi.

Spotkałam się z mitem mówiącym o tym, że przy diecie wegańskiej nie powinno się uprawiać sportu. Ty jesteś zdrowym przykładem tego, że tak nie jest. Biegasz, uprawiasz jogę, a to wszystko przy diecie roślinnej.

Jest coraz więcej sportowców, którzy dzielą się tym, że ograniczają mięso czy w ogóle są weganami. Jak najbardziej można to robić, wystarczy odżywiać się z głową. Należy dbać o to, aby jeść odpowiednio dużo białka, bo to ono nas syci i pomaga nam budować mięśnie. Ja tak naprawdę nie ustawiam sobie stałej diety i nie liczę spożywanych wartości odżywczych. Czasem, gdy odczuwam potrzebę białka, to dorzucam sobie odżywkę białkową, ale jeśli tego nie zrobię i zjem dodatkową porcję hummusu czy fasoli, to też wszystko będzie ze mną okej. Niektórym dieta roślinna kojarzy się z anemią, brakiem energii czy bladą cerą. Ja często spotykam się na przykład z tekstem: „Masz całkiem ładną skórę jak na osobę na diecie roślinnej”. Ludziom się wydaje, że to jest dieta pełna niedoborów, przez którą wypadają włosy. Myślą sobie też, że mięso to jest jakaś multiwitamina i przy jego spożywaniu ma się zapewnione wszystkie potrzebne wartości. Prawdą jest jednak, że dużo osób spożywających mięso ma niedobory żelaza i nieidealną morfologię. Często ludzie badają sobie krew dopiero po przejściu na dietę roślinną i są zaskoczeni wszelkimi niedoborami. Zwykle pojawiają się one jednak już przy diecie zawierającej mięso, bo nie oszukujmy się… ludzie jedzący mięso też nie odżywiają się idealnie i spożywają na przykład dużo cukru czy produktów przetworzonych. Trzeba zwracać uwagę na to, aby nasza dieta była zbilansowana. Można jeść na przykład słodycze, ale niech to będzie mała część naszej diety. Niech 80% naszego jedzenia będzie dietą zbilansowaną, opartą na nieprzetworzonych produktach.

Jesteś jedną z osób, które pomagają ludziom właśnie w zdrowym odżywianiu. Wydałaś nawet swoją książkę z przepisami Ekocentryczka w kuchni.

Cieszę się, że udało mi się ją wydać. Kosztowała mnie trochę pracy, ale fajnie, że może niektórym pomóc. Podzieliłam tę książkę na cztery pory roku, ponieważ dobrym nawykiem jest korzystanie z najświeższych składników, które są dla nas dostępne sezonowo. Są one zdecydowanie najzdrowsze, ale też najtańsze. Starałam się, aby wszystkie przepisy były proste i składały się jedynie z łatwo dostępnych składników, dzięki czemu każdy może z nich skorzystać bez większego wysiłku.

A na koniec zaglądamy do ksiąki Ekocentryczka w kuchni. Mamy dla Was mały bonus – przepis na klopsiki z soczewicy w sosie pomidorowo-dyniowym.

Składniki (4 porcje)
2 szklanki ugotowanej soczewicy
½ szklanki orzechów włoskich/ migdałów
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka kuminu
1 pęczek pietruszki
2 łyżki czerstwego chleba/ mąki ryżowej/ z ciecierzycy
1 łyżeczka oleju rzepakowego
½ łyżeczki soli

Sos
2 szklanki zmiksowanych pomidorów
1 szklanka puree z dyni- około 200 g dyni
½ szklanki wody
½ szklanki tłustego mleczka kokosowego
3 ząbki czosnku
1 cebula
1 łyżeczka kurkumy
½ łyżeczki sproszkowanego kuminu
1 łyżeczka startego imbiru
¼ łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru kokosowego/ ksylitolu
pieprz do smaku
Serwujemy z brązowym ryżem/quinoa
Dekorujemy świeżą pietruszką/ mleczkiem kokosowym

fot. Łukasz Ziembicki

Wykonanie

  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
  2. Do robota kuchennego wsyp orzechy włoskie/migdały i blenduj do uzyskania malutkich kawałeczków orzechów.
  3. Dodaj resztę składników na klopsiki i miksuj przez kilka minut. Masa powinna być zbita, ale niezbyt jednolita.
  4. Z masy formuj kulki i układaj je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Z tej proporcji wychodzi mi około 12-14 pulpecików.
  5. Skrop olejek (użyłam kokosowego) i piecz przez 30 minut. Po 15 minutach zaglądnij do klopsików i odwróć je, żeby nie przypaliły się od spodu.
  6. Kiedy klopsiki się pieką przygotuj sos.
  7. Pokrój cebulkę i dynię w kostkę i smaż na małym ogniu 3-4 minuty.
  8. Dodaj pomidory, wodę, mleczko kokosowe, przyprawy, cukier i doprowadź do wrzenia na małym ogniu.
  9. Gotuj do momentu kiedy dynia zmięknie, dopraw solą i pieprzem. Zmiksuj blenderem ręcznym, sos powinien być kremowy.
  10. Wyjmij klopsiki z piekarnika. Dodaj do sosu.
  11. Podawaj z ryżem/ quinoa, posyp świeżą pietruszką.

Wywiad: Apolonia Chojnowska (21) – studentka socjologii (która lubi to, co robi), kocia mama oraz pedantka w świecie organizacji. W wolnym czasie tancerka i koneserka taniego wina (pasje te świetnie udaje jej się połączyć).

Ekocentryczka – od dziesięciu lat prowadzi bloga, na którym dzieli się swoja pasją do zdrowego życia. Jego podstawą są zdrowe, kolorowe wegańskie posiłki, naturalna pielęgnacja i życie bez zbędnej chemii.
www: ekocentryczka.pl
Facebook: @ekocentryczkapl
Instagram: @ekocentryczka

Zdjęcia: Łukasz Ziembicki

Redakcja: Anita Głowacka (24).

Publikacja jest częścią kampanii #KlimatNaZmiany koordynowanej w Polsce przez Fundację Kupuj Odpowiedzialnie. Kampania #KlimatNaZmiany („End Climate Change, Start Climate for change #ClimateOfChange – A Pan-European campaign to build a better future for climate-induced migrants, the human face of climate change” nr CSO-LA/2019/410-153) jest współfinansowana ze środków Komisji Europejskiej oraz dotacji NIW-CRSO w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO (umowa nr 5/PROO/1b/2020).