„Rewolucje Opiekuńcze” to objęty matronatem Szajn cykl spotkań, debat i wykładów analizujący kryzys opieki w kontekście pandemii i neoliberalno-kapitalistycznej rzeczywistości. Prowadzone w ramach Biennale Warszawa seminarium ma na celu nie tylko zgłębienie problemu reprodukcji społecznej, ale również rozpoczęcie debaty o zmianie obecnej organizacji społecznej. W rozmowie z kuratorkami cyklu Michaliną Augusiak, Kingą Kurysią i Idą Ślęzak omawiamy idee i wagę ich inicjatywy.
Wykłady „Rewolucji Opiekuńczych” odnoszą się do szerokiego spektrum kryzysu opieki. Czy w tworzeniu struktury tego cyklu chciałyście na jakieś aspekty zwrócić szczególną uwagę?
Ida Ślęzak: Chciałyśmy wskazać na dwa aspekty tego kryzysu. Jednym jest długofalowy, neoliberalny kryzys opieki, który przejawia się demontażem instytucji państwa opiekuńczego i ograniczaniem dostępu do usług w rodzaju służby zdrowia, edukacji, instytucji opiekuńczych – żłobków, przedszkoli, Domów Pomocy Społecznej. Drugim jest pandemia, która wiele z tych problemów ujawniła i pogłębiła.
Kinga Kurysia: Kryzys opieki jest często rozważany w kategoriach ekonomiczno-społecznych, ale ponieważ zależało nam na jego całościowym ujęciu, chciałyśmy zwrócić uwagę również na jego wymiar kulturowy. Zawody społecznie potrzebne, czy tak zwane zawody kluczowe, bez których nasze społeczeństwo w ogóle by nie przetrwało, są deprecjonowane i niedoceniane. Ta praca jest często niewidzialna, nieopłacana, a osoby które ją wykonują nierzadko są upokarzane. Żeby godnie żyć i opiekować się bliskimi muszą migrować lub świadczyć usługi osobom z klas wyższych. Chciałyśmy pokazać, że bardzo określone osoby są delegowane społecznie, żeby tę opiekę wykonywać – czyli właśnie kobiety, migrantki, migranci, osoby zależne od innych.
Michalina Augusiak: Układając program kierowałyśmy się też przekonaniem, że ten projekt nie może polegać wyłącznie na popularyzacji zachodniego feminizmu marksistowskiego, lecz powinien być zakorzeniony w lokalnych realiach Europy Wschodniej. Teoria reprodukcji społecznej, wypracowywana od lat siedemdziesiątych przez włoskie i amerykańskie marksistki, jest dla nas bardzo ważną inspiracją, ale chciałyśmy podjąć się analizy kryzysu opieki w kontekście, który jest nam geograficznie, ekonomicznie i kulturowo bliski. Europa Wschodnia zajmuje specyficzne miejsce w globalnym podziale pracy reprodukcyjnej, na co od dekad zwracają uwagę feministyczne aktywistki i badaczki w naszym regionie. Zależało nam na tym, aby stworzyć przestrzeń, w której te osoby – działające często w różnych obszarach i niekoniecznie będące ze sobą w dialogu – będą mogły się spotkać, wymienić perspektywami i zbudować wspólny język.
Od początku wiedziałyśmy też, że chcemy zaprosić do tego projektu pracownice i pracowników reprodukcyjnych, którzy są w stanie w bezpośrednio mówić o swoich doświadczeniach, postulatach i walkach.
Co sprawia, że reprodukcja społeczna, centralny temat tego cyklu, to ważna kwestia dla feministyczno-marksistowskich refleksji?
Michalina: Marksistowski feminizm to specyficzna tradycja intelektualna i polityczna, która zakłada krytyczny stosunek do obydwu źródłowych dla niej nurtów myśli społecznej – zarówno do klasycznego marksizmu, który ukształtował się wokół obrazu zmaskulinizowanej klasy robotniczej i koncentrował się analitycznie na pracy produkcyjnej, jak i do bardziej liberalnych odmian feminizmu, które w pracy zarobkowej upatrywały źródła emancypacji kobiet. Marksistowskie feministki już na przełomie XIX i XX wieku próbowały stworzyć ramę teoretyczną, która pozwoliłaby im na wspólne ujęcie patriarchalnej opresji i kapitalistycznego wyzysku. Projekty te rozwijały się w rozmaitych kierunkach, lecz z czasem centralną kategorią stała się dla nich właśnie praca reprodukcyjna – która jest konsekwentnie dewaluowana, lecz bez której niemożliwe byłoby przetrwanie naszych społeczeństw. Poprzez soczewkę reprodukcji społecznej da się zobaczyć szereg podziałów wpisanych w społeczno-ekonomiczną tkankę naszego świata. Perspektywa ta każe nam zapytać, kto zostaje oddelegowany do zadań związanych z opieką, i jaką rolę odgrywają w tym procesie zarówno płeć i klasa, jak i kolor skóry czy dostęp do prawa stałego pobytu.
Kinga: Analiza naszej rzeczywistości w świetle teorii reprodukcji społecznej pokazuje, że to, w czym żyjemy, i z czym próbujemy sobie radzić, to tak naprawdę patriarchalny kapitalizm. Jesteśmy w stanie teoretycznie wyobrazić sobie np. jakiegoś rodzaju osiągnięcia w sferze zewnętrznej – jak poprawa warunków pracy zarobkowej, podwyżki dla określonych branż itd. Ale wciąż musimy pamiętać o sferze prac niewidzialnych. Patrząc na społeczeństwo w kontekście łańcuchów opieki, widzimy, że zawsze ktoś się kimś opiekuje, żeby dana osoba mogła iść np. pracować w banku. W tak zorganizowanym społeczeństwie zawsze ktoś jest na końcu tego łańcucha, czyli zawsze pojawia się pytanie, kto opiekuje się osobą, która opiekuje się innymi? W tym ujęciu tak zwana „klasa robotnicza” składa się z szeregu innych osób i sektorów sfeminizowanych, o których często nie myślimy w ten sposób, ponieważ pozostają poza analizą świata pracy. Prace stricte opiekuńcze i prace, które mają swój aspekt opiekuńczy, pokazują, że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana.
To nie jest tak, że kapitalizm jest złem, które pojawiło się znikąd i stworzyło dyskryminujący system – raczej podporządkował on sobie różne uprzednio istniejące formy przemocy: ze względu na płeć, kulturę gwałtu czy rasową supremację.
Gospodarki nastawione na nieograniczony zysk i utowarowienie wykorzystały te wcześniejsze metody opresji i je wzmocniły.
Ida: Fakt, że opieka i praca reprodukcyjna nie są w potocznym wyobrażeniu rozpoznawane jako praca, wzmacnia strukturę wyzysku. Pozwala utrzymywać iluzję, że pewne rzeczy dzieją się same i nie mają wartości ekonomicznej, podczas gdy to właśnie one są fundamentem naszego przetrwania zarówno jako jednostek, jak i całego społeczeństwa. Dowartościowanie pracy opiekuńczej, umieszczenie jej w centrum namysłu, pozwala tworzyć bardziej adekwatne propozycje tego, co należy zmienić i nad czym pracować, żeby stworzyć lepszy świat.
A w jaki sposób neoliberalny kapitalizm wpływa na sfeminizowane sektory pracy?
Kinga: Żyjemy w systemie, w którym produkty krajowe brutto są wyliczane na podstawie sumy wartości przepływu dóbr, usług, spekulacji finansowej, wydatków na zbrojenia czy cięć społecznych, które generują fikcyjny zysk. Utrzymanie tego systemu wymaga ciągłego przycinania wydatków na potrzeby społeczne i prywatyzowania infrastruktury opiekuńczej. Podstawowy problem jest taki, że nikt nie uwzględnia w tych niedoskonałych modelach pomiarów nakładu pracy niewidzialnej, nisko lub wcale nieopłacanej, choć bez opieki i naszego wzajemnego wsparcia system kapitalistyczny nie byłby w stanie się odtwarzać. A przecież opieka i wzajemna troska są w sprzeczności z podstawowymi zasadami ekonomii neoklasycznej nastawionej na samowystarczalność, maksymalizację zysku i redukcję nakładów własnych w każdej sferze życia! Dlatego doświadczamy współcześnie ogromnego kryzysu i społecznego głodu opieki.
Ida: Neoliberalny kapitalizm rozmontowuje infrastrukturę publicznych sektorów opiekuńczych – czyni to pracę opiekuńczą własną, prywatną sprawą każdej osoby. Prowadzi to do sytuacji, w której każda z nas zmuszona jest do wykonywania jej w obrębie własnej rodziny, otrzymując przy tym coraz mniej wsparcia.
Kobiety nie dość, że częściej otrzymują niskie wynagrodzenia za pracę zarobkową, to wykonują większość nieodpłatnej pracy reprodukcyjnej, ponieważ brakuje żłobków i przedszkoli, a dostęp do opieki zdrowotnej jest ograniczony. To sytuacja ciągłego kryzysu, który jest codziennością wielu osób.
W trakcie pandemii dyskurs na temat niezbędności pracowników z sektora opiekuńczego kumulował się i kończył często na symbolicznych wydarzeniach takich jak np. cotygodniowe klaskanie dla NHS w Wielkiej Brytanii. Czy myślicie, że jednak kryzys wywołany pandemią realnie uświadomił społeczeństwu wadliwość systemu kapitalistycznego?
Michalina: To pytanie, na które nie ma oczywistej odpowiedzi. Nietrudno dostrzec hipokryzję wpisaną w obrazy i performatywne działania, które służą generowaniu symbolicznego uznania dla pracownic i pracowników reprodukcyjnych, ale którym nie towarzyszy redystrybucja zasobów. Jednak wydaje się, że błędem byłoby uznanie, iż wymiar symboliczno-dyskursywny nie ma w tej sytuacji żadnego znaczenia dla dalszych walk. Doświadczenie kryzysu, które stało się udziałem zdecydowanej większości społeczeństwa, spowodowało radykalne przesunięcia w wyobraźni społecznej. Sądzę, że nie możemy przegapić politycznego potencjału, jaki wiąże się ze zmianami w porządku wyobrażeniowym, w szczególności z załamaniem się utartych schematów myślenia na temat wartości przypisywanej różnym formom pracy oraz społecznego znaczenia opieki. Jednak to, czy będziemy w stanie wyzyskać ten potencjał oraz przeciwstawić się konserwatywnym próbom zawłaszczenia wniosków płynących z doświadczenia kryzysu, zależy całkowicie od tego, czy podejmiemy pracę, jaka wiąże się z praktykowaniem solidarności i organizacją wspólnego oporu.
Ida: Na pewno trzeba docenić to, że pandemia ujawniła, kim są kluczowi pracownicy. Sektory, które były przez lata marginalizowane, są w rzeczywistości absolutnie kluczowe dla utrzymania funkcjonowania społeczeństwa. Myślę, że częściowo przekształciła ona potoczne wyobrażenia o tym, co podtrzymuje funkcjonowanie naszych społeczności. Ważne, żeby dalej działać z potencjałem, który otworzył się na tym polu. Była to myśl, która przyświecała nam przy pracy nad „Rewolucjami Opiekuńczymi”. Zależało nam na poddaniu refleksji kryzysu opieki – pokazaniu jego różnych aspektów, stworzeniu platformy spotkania i przestrzeni do wspólnej rozmowy o praktykach i rodzajach sojusznictwa.
Cykl „Rewolucje Opiekuńcze” jest rozwinięciem Seminarium Feminizmu Socjalistycznego, powiedzcie co Was zainspirowało do rozpoczęcia tej inicjatywy i jak przekształciło się to w same „Rewolucje Opiekuńcze”?
Ida: Brakowało nam na uniwersytecie przestrzeni, gdzie mogłybyśmy czytać teksty poświęcone szeroko pojętej reprodukcji społecznej i o nich rozmawiać. Chciałyśmy stworzyć przestrzeń, która nie byłyby hierarchiczna, pozwalałaby na inny sposób wymiany myśli. Z rozpoznania tego, czego akademia nie oferuje, postanowiłyśmy stworzyć przestrzeń, gdzie mogłybyśmy tworzyć trochę alternatywny obieg wiedzy.
Kinga: „Rewolucje opiekuńcze” są cyklem interwencyjnym. Mam poczucie, że w marcu zeszłego roku coś powinno bardzo gruntownie się zmienić, a nic się nie zmieniło i tak naprawdę trwamy w poczuciu zawieszenia. Z jednej strony mamy nadzieję na koniec pandemii, z drugiej zaś to, czego doświadczamy, pokazuje, że nasz świat wymaga gruntownych reform i zmian. Pandemia to jedno, ale na horyzoncie mamy m.in. kryzys klimatyczny i konieczność zrewidowania podstaw systemu nastawionego na nieustanny wzrost gospodarczy w każdej dziedzinie. To życie i wzajemna opieka powinny być najważniejsze, nie zysk, fikcyjne fortuny pochodzące ze spekulacji finansowej i kreowanie rynku pracy, który opiera się na wyzysku pracowników i głodowych pensjach w stosunku do całości przychodu w gospodarce. Planowałyśmy ten cykl chwilę przed lub w trakcie tak zwanej „drugiej fali pandemii” i miałyśmy poczucie, że większość rzeczy o których chciałyśmy mówić, była albo niewidzialna, albo nieobecna.
Cały czas bombarduje nas dyskurs medialny „powrotu do normalności” spod znaku pewnej nadziei, a przecież problem z „normalnością” jest taki, że nie było jej wcześniej.
Właśnie à propos tego „powrotu do normalności” i potrzeby zmian. Jedno ze spotkań z cyklu to debata z udziałem przedstawicielek i przedstawicieli organizacji związkowych. Jak w Polsce wygląda mobilizacja w sektorze opieki i ochrony zdrowia w czasie pandemii i czy będzie miała ona wpływ na post-pandemiczną rzeczywistość?
Kinga: Szczególnie ważne było dla nas oddanie głosu osobom, które wykonują tę pracę w warunkach pandemicznych i bezpośrednio stykają się z problemami, których jesteśmy częścią, a czasem tylko świadkami. Niedofinansowanie sektorów opiekuńczych nagle stało się problemem społecznym nas wszystkich, nie tylko organizacji związkowych, które przecież od lat alarmowały społeczeństwo o skali kryzysu w opiece i ochronie zdrowia. Bardzo ważne jest także uchwycenie paradoksów, z którymi te osoby się stykają – generalny strajk reprodukcyjny jest przecież czymś, co jest jednocześnie możliwe i niemożliwe. Wyobraźmy sobie, że w środku pandemii wszystkie osoby, które świadczą opiekę odchodzą od łóżek szpitalnych czy miejsc pracy takich jak żłobek, przedszkole, karetka, czy wreszcie dom, na 24 godziny. Bardzo często nie mogą strajkować ze względu na dobro osób, którymi się opiekują, ponieważ między wyzyskiem systemowym, żądaniami poprawy warunków pracy znajduje się pacjent, dziecko, osoba starsza, członek naszej rodziny, czy każdy z nas w momencie otrzymywania opieki i wsparcia.
Ida: Nad perspektywami przeprowadzenia strajku przez pracowników opieki planujemy zastanowić się głębiej w ramach forum społecznego kończącego nasz cykl, które nazwałyśmy “Zaplanujmy strajk reprodukcyjny! Forum praktyk opiekuńczych”. Będzie to duże, dwudniowe wydarzenie w czerwcu, na które zaprosiłyśmy kilkanaście osób działających w różnych obszarach związanych z opieką i reprodukcją. Chcemy zorganizować je wokół dwóch pytań: w jaki sposób można by przeprowadzić strajk opiekuńczy, i jak wypracować po nim sprawiedliwszą przyszłość, w której kwestie troski i opieki byłyby w centrum, a nie na marginesie życia społecznego.
Michalina: Za pomysłem na forum stoi nasze przekonanie, że przestrzeń, do której mamy dostęp, powinna służyć przede wszystkim wspieraniu komunikacji między osobami i grupami, które chcą praktykować opór w sferze reprodukcyjnej. Nie chcemy jedynie kształtować dyskursu na temat opieki – choć poszukiwanie wspólnego języka jest ważnym aspektem naszych działań – lecz stworzyć platformę do kolektywnego namysłu nad możliwymi postulatami walki o lepsze warunki pracy reprodukcyjnej oraz strategiami, jakie mogą pomóc osiągnąć te cele.
Dotychczasowe spotkania w ramach „Rewolucji Opiekuńczych” możecie obejrzeć na YouTube Biennale Warszawa, a tutaj możecie zapisać się na zbliżające się wydarzenia z tego cyklu.
Wywiad przeprowadziła: Julia Czub – ukończyła politologię na King’s College London i studia magisterskie z dziennikarstwa międzynarodowego na City, University of London. Pisała m.in. dla Dazed i NME, a obecnie pod pseudonimem Yulia wydaje swój debiutancki projekt audiowizualny Warsaw Mule.