Nie ma dobrego momentu. Nie ma odpowiedniej chwili, tego „pewnego dnia”, kiedy opowiadanie o przemocy seksualnej nagle stanie się proste. Wiem, bo czekałam na coś takiego. Miesiącami, później latami. Nadal nie umiem o tym mówić, ciężko jest mi się otworzyć i często odnoszę wrażenie, że nawet moja dziewczyna nie potrafi zrozumieć tego, przez co przechodziłam oraz co przeżywam od nowa, raz na jakiś czas.

Choć to siedzi w człowieku ciągle, ja wiem. Ja wiem. To jednak moja głowa jest tutaj ograniczeniem; z tego powodu powstał ten skromny projekt. Ponieważ cierpiałam. I obawiałam się wiecznej samotności w tym względzie. Stworzyłam projekt, bo rozumiem ten ból, niemoc i wstyd. Chciałabym jednak, abyśmy walczyły. Żebyśmy krzyczały o tym, mówiły, robiły z tym cokolwiek, aby świat wiedział. Wystarczy zrozumienie. I odrobina odwagi.

***

Herbu zaszczuty czerep i na nim korona
Zardzewiała,
Flaga na wietrze jak włosy i smutek
Po kolana,
Gdzieś z tyłu głowy – że zaszczuta jestem,
Przez system, przez prawo,
Przez ludzi na peronie.
W telewizji co drugi program. Polityka.
Nie wiem, ofiarom sprawiedliwość
Umyka (i jutro)
I mam pewne wrażenia, do widzenia,
Nikt nie da zmiany na lepsze,
Na gorsze, mam to robić.
Choćbym chciała ich chorobą uwieść
Na manowce, manowce nie istnieją,
Ja nie istnieję, ja nie mogę, nie czuję,
Wcale tu nie jestem.
Drżą mi ramiona, rozrywają spazmy lata,
A – i biedna, i znudzona, i wstydem
Się karmię. Oni karmią, wpychają, sami się
Krztuszą.
Wieczorem wykształcam swoją formę chudszą: nic nie jem, nie piję, nie palę fajek,
Po cichu wolę to, co w mediach zakazane;
Prywatne preferencje, poglądy, marzenia,
Znaczenia nie mają, bo nie mają znaczenia.
Herbu zaszczuty czerep, przecież tu żyję,
Dlaczego więc gilotynę stawiają na środku,
Zamiast strzelić w łeb mi, nam, wam
I wyjść, tak po prostu?

***

wstyd zmienił mnie w nie-siebie,
stworzyłam galerię złamanych serc
w nie-sobie, obcą wonią, obcą
dłonią i cudzymi zębami.
wstyd zmienił mnie w swoje tło,
pustka bez jasności, zgnieciona
puszka i reszta papierosa
już bez żaru.
wstyd zmienił mnie w coś,
wiecznie niekompletne, radosne,
a w radości powściągliwe,
szumiące brzydką jesienią.
wstyd zmienił mnie w resztkę
tamtego papierosa bez żaru,
wyrzucił mnie i wyrzuciłam się
prędkością dźwięku.
wstyd zmienił mnie w to,
czego nie poznam w lustrze,
nie dotknę opuszkiem palca
zawstydzonego
i usta moje zawstydzone
nietzschego do nie-siebie
nie wymilczą.
***
Po drodze
Po wodzie
Po niebie
Po mnie
Niech ktoś przyjdzie niech przypłynie
Niech przyleci proszę
Ja nie wiem gdzie się podziewam
Na jakie części dusza się rozprasza
Kiedy coś się ruszy do przodu
Mrok opadnie i powieki
Na drodze
W wodzie
Na niebie
Może moje rzęsy się skruszą
Biodra będą się zwężać
Policzki staną się bardziej rumiane
Może rumianek pomoże
Ratunku gorąca herbata topi mnie
W sobie i zmysły i zamysły czucie
Myśli poszczuły i myśli nie mam
Na wszelkich kostkach łańcuchy
Tytanowe drzwi przed twarzą ciałem
Obok tytanowe drzwi i za wszystkim
Nad – tytanowe drzwi
Niech ktoś je wyważy niech zadepcze
Niech pięścią zamek sprawi
W ogniu piekielnym i w ogniu zmiętym
Leżeć w pogiętych mordęgach od ludzi
Od kosmosu od świata od
Człowieczeństwa i znak zapytania
W głowie na głowie przy głowie ponad
Tydzień dwa lata osiem dekad
Oczekiwania oczekiwania oczekiwania
Budzą
Usypiają
Zwodzą
Ratunku
***
Wstydzę się
swoich ust popękanych i swoich zębów,
swoich rąk i krótkich palców,
swoich nóg i szerokich bioder,
wstydzę się tego, że byłam wtedy
przytomna.
Martwię się,
że w końcu znajdą mnie w lesie,
pod drzewem starym i brzydkim,
razem z tym wstydem przywiązanym
do duszy mojej, do myśli mojej,
do ciała mojego pomarszczonego
z utrapienia i czarnej rozpaczy.
Obawiam się,
że już nigdy nie będę taka, jak kiedyś;
wcale nie dlatego, że zmarłam,
raczej z powodu pewnych braków,
które zadziały się przez nazbyt dużo.
Wstydzę się
swoich piersi niedużych, wystających,
swojej skóry, na której widnieją pryszcze,
swojego zapachu – myłam się w błocie,
kiedy przewróciłam się, szukając ucieczki;
włosów niesfornie opadających na ramiona
podrapane
i swoich świadomości się wstydzę
i wstydów najbardziej.
***

__________________________________

Autorka wierszy: Samozwańcza (21) – Młoda dusza w młodym ciele, wiecznie zachwycona pięknem i chwilami brzydotą. Miłośniczka sztuki, szczególnie poezji – uwielbia Tetmajera i Blake’a. Narzeczona cudownej, różowowłosej kobiety i wróżki w jednym; pracownica sklepu wielobranżowego. Kocha rozmowy i dyskusje, kocha tworzyć. Całą sobą wierzy w cuda.

 

Autorka ilustracji: Katarzyna Olbromska (28) – zajmuje się głównie ilustracją i grafiką, absolwentka Wydziału Sztuki w Opolu. Inspiracje czerpie przede wszystkim z popkultury, żartów słownych oraz świata zwierząt. Pomimo upływu lat fascynuje się filmami animowanymi. Napędzana kawą. *FacebookInstagramBehance