Seks, który uprawiasz sama ze sobą, może okazać się najlepszym seksem Twojego życia.

Seks partnerowany, który kręci się wokół penetracji, dla wielu osób stanowi punkt odniesienia – akt definiujący czym seks tak właściwie jest. Niestety wciąż pokutuje przekonanie, że pieszczenie ustami genitaliów, petting, a wreszcie – masturbacja – są czymś mniej, są marnym substytutem tego „prawdziwego” seksu. O seksualnym debiucie (tym terminem zastępuję nielubianą przeze mnie „utratę dziewictwa”) nadal mówi się wyłącznie w kontekście doświadczenia seksu penetracyjnego. I według mnie to wszystko umniejsza zarówno językowo, jak i społecznie, znaczenie innych aktów seksualnych, które – czy tego chcemy, czy nie – seksem są, niezależnie od liczby uczestników. Już nie wspomnę o wykluczaniu osób, w których życiu erotycznym w ogóle nie występuje (lub występuje bardzo, bardzo rzadko) zjawisko penetrowania waginy czy odbytu.

Podkreślam przy tym, że nie widzę nic złego w uwielbieniu dla seksu penetracyjnego i czerpania największej satysfakcji właśnie z niego. Jednakże w rzeczywistości, w której stanowi jedyną i słuszną formę seksualnego wyrażania siebie, ideał, do którego należy dążyć, trudno nie dzielić elementów własnego życia erotycznego na „lepsze” i „gorsze”.

Dlaczego ludzie zwracają się ku soloseksualności?

Powodów wybierania seksu solo jako dominującego sposobu na seksualne wyrażanie siebie może być całe mnóstwo. Począwszy od strachu przed seksem z drugą osobą, zajściem w niechcianą ciążę lub złapaniem infekcji przenoszonej drogą płciową, poprzez brak czasu na tworzenie relacji, w których partnerowany seks mógłby się pojawić, aż po odkrycie, że to właśnie seks z samym sobą sprawia komuś najwięcej przyjemności.

W końcu soloseksualność ma wiele zalet. Przede wszystkim pozwala postawić swoją przyjemność w centrum, stwarzając bezpieczne miejsce dla eksplorowania swoich fantazji, poznawania swojego ciała i tego, jakie pieszczoty lubi oraz poświęcenia sobie należytej uwagi i czasu.

Tak, soloseks to również forma self-care.

Jak być soloseksualną?

Przede wszystkim zacznij traktować soloseksualność serio. Czas poświęcony własnej seksualności nie jest czasem straconym. Możesz to robić na różne sposoby: czytając opowiadania erotyczne lub samodzielnie je tworząc, sięgając po książki, które pomagają zrozumieć seksualność i promują seks w pojedynkę. Moje typy to Ona ma siłęEmily Nagoski, a dla osób czytających po angielsku, Becoming OrgasmicJulii Heiman albo zwyczajnie rozmawiając o soloseksie z innymi wspierającymi osobami.

Stwórz soloseksualne rytuały, uwodząc siebie tak, jak uwodziłabyś kogoś innego. Stań się obiektem seksualnej żądzy dla samej siebie – sięgaj po ubrania i bieliznę, które sprawiają, że czujesz się zmysłowo, nadaj skórze ulubiony zapach. Przygotuj swoje popisowe danie i zadbaj o odpowiednią oprawę muzyczną seks-randki, na którą zabierzesz siebie. Uczyń z soloseksu wydarzenie, którego będziesz wyczekiwać z ekscytacją.

Jeżeli masz taką możliwość, zrób sobie prezent w postaci gadżetu erotycznego. Akcesoria erotyczne zdecydowanie urozmaicają soloseks, zwłaszcza w przypadku poszukiwaczek orgazmu. W sytuacji, w której nie możesz pozwolić sobie na wibrator, zainwestuj przynajmniej w dobry lubrykant – on w razie potrzeby zmieni tarcie w przyjemny poślizg. Każda aktywna (solo)seksualnie osoba, niezależnie od płci, powinna mieć w szafce przy łóżku żel intymny.

Soloseks w związku

Soloseksualność bywa zadrą w intymnych relacjach. Wśród par często spotykam się z tak zwanym kapitalistycznym modelem seksualności, czyli przekonaniu, że bierzemy we władanie seksualność drugiej osoby, zabraniając jej jakichkolwiek eksploracji solo. Seks w pojedynkę urasta wówczas do kategorii zdrady. Seksualna odrębność oraz wydzielenie intymnego czasu „dla nas” i „dla siebie” są jednak niezwykle istotne dla związku.

Poświęcenie uwagi własnej seksualności wpływa pozytywnie zarówno na relacje z samą sobą, jak i drugą osobą.

Z jednej strony pozwala uniknąć frustracji, kiedy seks partnerowany nie wchodzi w grę, a z drugiej daje możliwość skupienia się na własnej rozkoszy, co jest szczególnie ważne dla tych z nas, które mają tendencje troszczenia się przede wszystkim o zadowolenie innych. Soloseks to przejaw zdrowego egoizmu.

Będąc w związku, możesz również wykorzystać przestrzeń soloseksualności do eksplorowania tych fantazji czy praktyk, które z różnych powodów nie mogą być realizowane wspólnie.

Solo przyjemniej niż we dwójkę?!

Być może z czasem odkryjesz, że soloseks przynosi Ci nieco więcej satysfakcji niż seks partnerowany. I nie ma w tym nic złego, tak samo jak w przedkładaniu erotycznych zabaw w większym gronie nad seks w pojedynkę! Jako ludzie jesteśmy naprawdę różnorodni seksualnie i dla wszystkich znajdzie się miejsce. Najważniejsze jest to, abyś czuła się komfortowo ze swoimi wyborami. Nigdy też nie jest za późno, aby poświęcić odrobinę uwagi miłości własnej. Również tej w wymiarze fizycznym…

__________________________________

 

autorka tekstu: Natalia Grubizna– sekspertka i feministka, która od 2012 roku publikuje w sieci jako proseksualna.pl. Profesjonalna testerka gadżetów erotycznych, fanka serii gier „Hitman”, freelancerka. Przewodniczka adoptowanego psa imieniem Bowie.

autorka ilustracji: Weronika Siwiec – Skończyła 30 lat, więc wydaje jej się, że pozjadała wszystkie rozumy. Mieszka w Amsterdamie, rysuje, projektuje, chodzi do parku. instagram.com/weronikamarianna