Patriarchat przekonuje, że powinnyśmy kochać, ale nie znaczy to, że zostałyśmy wyposażone w lepsze emocjonalne narzędzia do tej pracy. Wiele z nas, bojąc się miłości, skupia się raczej na znalezieniu partnera. Powszechny sukces książek takich jak Zasady. Sekretny poradnik jak zdobyć Mężczyznę Właściwego, zachęcających kobiety do oszukiwania i manipulowania, by osiągnąć ten cel, pokazuje cynizm naszych czasów. Ich autorzy umacniają stare seksistowskie przekonania o różnicy między płciami i przekonują, że żadna relacja damsko-męska nie może opierać się na wzajemnym szacunku, otwartości i trosce. Sugerują, że w związkach zawsze chodzi tylko o władzę, manipulację i przymus, o sprawianie, by druga osoba robiła to, co chcemy, nawet jeśli jest to niezgodne z jej wolą. Uczą, jak używać kobiecych sztuczek, by grać w grę władzy, ale nie dają wskazówek, jak kochać i być kochaną.
Wiele popularnych poradników normalizuje seksizm. Zamiast powiązać zachowania, które zwykle uważamy za naturalne, z wyuczonymi wzorcami, podtrzymującymi i wspierającymi męską dominację, traktują różnice między płciami nie jako polityczne lub uzależnione od wyznawanych wartości, lecz wrodzone i mistyczne. W takich książkach męska niezdolność lub odmowa szczerego wyrażania uczuć często przedstawiane są jako cnota, którą kobiety powinny zaakceptować, a nie jako wyuczone postawy i zachowania prowadzące do izolacji i alienacji emocjonalnej. John Gray nazywa to „wchodzeniem do swojej jaskini” i uważa za oczywiste, że kobieta, która przeszkadza wycofującemu się w ten sposób mężczyźnie, zostanie ukarana. Uważa, że to my powinnyśmy zmienić nastawienie. Poradniki przeciwne równości płci często przedstawiają większe zaangażowanie kobiet w opiekę jako „naturalne” i wrodzone, a nie wyuczone podejście do troski. Wiele pracy i fantazji wkłada się w to, by nie było widać, że mistyczne newage’owe przywołania yin i yang, pierwiastka męskiego i żeńskiego i tak dalej, są tymi samymi starymi seksistowskimi stereotypami w atrakcyjniejszym i bardziej kuszącym opakowaniu.

By poznać miłość, musimy porzucić seksistowskie myślenie, niezależnie od tego, w jaki sposób przejawia się ono w naszym życiu. Przywiązanie do niego będzie cofało nas do konfliktu płci, do osłabiającego kobiety – i mężczyzn – myślenia o rolach płciowych. By praktykować sztukę kochania, musimy wybrać miłość: powiedzieć sobie, że chcemy ją poznać, że chcemy kochać, nawet jeśli nie wiemy, co to znaczy. Ludzie głęboko cyniczni, którzy zwątpili w siłę miłości, muszą jej zawierzyć na ślepo. Powinniśmy pamiętać, jak pisze w Drodze do miłości Deepak Chopra, że to wszystko, czego ma ona dokonać, jest możliwe: „Bolesną pustkę wywołaną brakiem miłości można zapełnić tylko przez nauczenie się na nowo, jak kochać i być kochanym. Każdy z nas musi sam się przekonać, że miłość jest siłą równie realną jak grawitacja i że trwanie w miłości każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty nie jest mrzonką – to ma być nasz naturalny stan”. Większości mężczyzn nikt nie mówi, że potrzebują, by codziennie podtrzymywała ich miłość. Przez seksistowskie myślenie zwykle nie potrafią sobie uświadomić, że jej pragną, ani zaakceptować kobiety jako przewodniczki na jej drodze.
Kobiety przeważnie uczą się w dzieciństwie, czy to od opiekunów, czy z mediów, jak okazywać troskę, która jest częścią praktyki miłości. Pokazuje nam się, jak być empatyczną, jak opiekować się innymi i przede wszystkim – jak ich słuchać. Zwykle nie socjalizuje się nas w ten sposób po to, byśmy mogły kochać lub dzielić się wiedzą o miłości z mężczyznami, lecz po to, byśmy umiały być matkami. Większość dorosłych kobiet skwapliwie porzuca to, czego nauczyły się o okazywaniu troski i szacunku (ważnych składowych miłości), i resocjalizuje się w taki sposób, by móc wiązać się z patriarchalnymi partnerami (dowolnej płci), którzy nic nie wiedzą o miłości i podstawowych zasadach opieki. Kobieta, która nigdy nie podporządkowałaby się poniżającemu ją dziecku, pozwala na takie zachowania mężczyznom. Szacunek, którego wymaga i pilnuje w relacji z dzieckiem, w dorosłych związkach uznaje za nieważny, jeśli żądanie go miałoby jej uniemożliwić zdobycie i utrzymanie partnera.
Niewielu opiekunów mówi dzieciom, by kłamały. A jednak często akceptuje się i wybacza nieustanne kłamstwo, czy jest to jawne oszustwo, czy ukrywanie prawdy, gdy dopuszczają się go dorośli mężczyźni. Zdecydowanie się na uczciwość i szczerość to pierwszy krok w procesie miłości. Ten, kto praktykuje miłość, nie kłamie. Gdy zrobimy ten krok, następnym jest komunikacja. Pisząc o tym, jak ważne jest to, by słuchać, w The Healing of America Marianne Williamson zwraca uwagę na stwierdzenie filozofa Paula Tillicha, że słuchanie stanowi pierwszy obowiązek miłości: „Nie nauczymy się głębokiej komunikacji, jeśli nie nauczymy się słuchać – siebie nawzajem, ale także siebie samych i Boga. Nabożne milczenie jest potężnym narzędziem, którym można uzdrowić serce lub naród. […] Stąd przechodzimy na następny szczebel drabiny zdrowienia: do zdolności komunikowania naszej autentycznej prawdy, tak by uzdrawiać i doznać uleczenia dzięki jej mocy”. Słuchać to nie tylko słyszeć głos drugiej osoby, gdy mówi, ale także wsłuchiwać się w głosy wewnętrzne i we własne serce.
Skontaktowanie się z odczuwanym przez nas brakiem i powiedzenie na głos o swoim bólu to jeden ze sposobów, by ponownie wkroczyć na drogę miłości. Osoba, która cierpi w związku – różno- czy jednopłciowym – często widzi, że druga strona nie jest w stanie jej „usłyszeć”. Wiele kobiet mówiło mi, że czują się emocjonalnie krzywdzone, gdy partnerzy nie chcą ich słuchać czy z nimi rozmawiać. Kiedy komunikujemy się z przestrzeni bólu, często nazywa się to „marudzeniem”. Niektóre z nas wciąż słyszą od swoich partnerów: „Nie mam siły wysłuchiwać tych bzdur”. Takie reakcje podkopują samoocenę. Osoby krzywdzone w dzieciństwie często zawstydzano lub upokarzano, gdy dawały wyraz swojemu cierpieniu. Kiedy najbliżsi nas nie słuchają, jest to emocjonalnie niszczące. Zwykle partnerzy, którzy nie potrafią zareagować współczuciem, gdy mówimy o swoim bólu, czy go rozumieją, czy nie, nie umieją nas słuchać, ponieważ w konfrontacji z cierpieniem czują się bezsilni i bezradni. Wielu mężczyzn nie chce odczuwać bezradności i słabości. Czasami będą woleli uciszyć drugą stronę przemocą, niż stać się świadkami emocjonalnego odsłonięcia. Gdy para potrafi zrozumieć tę dynamikę, może pracować nad troską i słuchaniem siebie nawzajem, angażując się w krótkie rozmowy w odpowiednich chwilach (na przykład nie ma sensu opowiadać o swoim cierpieniu komuś, kto jest akurat zirytowany, bardzo zajęty czy śmiertelnie zmęczony). Ustalenie momentu, w którym partnerzy spotykają się, by się empatycznie wysłuchać, wzmacnia więź i komunikację. Jeśli podjęliśmy wysiłek miłości, słuchamy nawet wtedy, gdy sprawia nam to ból.
M. Scott Peck w swojej popularnej książce Droga rzadziej przemierzana podkreśla i docenia znaczenie zaangażowania. Dyscyplina i poświęcenie są niezbędne w praktyce miłości, zwłaszcza na początku relacji. „Płytkie czy głębokie – pisze Peck – zaangażowanie jest fundamentem, opoką każdego autentycznie kochającego związku. Głębokie zaangażowanie nie gwarantuje sukcesu związku, ale odgrywa większą rolę od wszystkich innych czynników. […] Ktoś, komu naprawdę zależy na rozwoju duchowym drugiej osoby, świadomie lub instynktownie wie, że może wzmacniać ten rozwój tylko w trwałym związku”. Kultura zachęcająca do szukania szybkiej ulgi w każdym dyskomforcie czy bólu wychowała ludzi, których cierpienie emocjonalne łatwo niszczy, niezależnie od tego, jak bardzo jest względne. Kiedy doświadczamy bólu w relacji, pierwszym naszym odruchem często jest zerwanie, a nie podtrzymanie zaangażowania.
Gdy idziemy drogą miłości i w związku lub w nas samych pojawia się konflikt, jest to zniechęcające, zwłaszcza jeśli trudności nie da się łatwo pokonać. Wielu ludzi boi się, że utknie w relacji romantycznej, która nie działa, więc wycofują się, gdy tylko zaczną się problemy. Albo sami tworzą niepotrzebny konflikt, żeby uniknąć zaangażowania. Uciekają od miłości, zanim poznają jej łaskę. Ból bywa progiem, który trzeba przekroczyć, żeby doświadczyć radości. Unikając cierpienia, nigdy nie doświadczymy pełni miłosnego szczęścia.

Błędne wyobrażenia na temat miłości uczą nas, że jest ona przestrzenią nieustannego szczęścia, w której nie doświadczymy bólu. Musimy obnażyć fałszywość tych przekonań, by dostrzec i zaakceptować fakt, że cierpienie nie kończy się, gdy zaczynamy kochać. W niektórych wypadkach na początku naszego powolnego powrotu do miłości może się ono wręcz stać dotkliwsze. Jak jednak głosi tekst jednej z dawnych pieśni czarnych niewolników, „z wieczora bywa płacz, ale z poranku wesele”56. Akceptacja bólu stanowi część praktyki miłości. Umożliwia odróżnienie konstruktywnego cierpienia od zadowolonej z siebie krzywdy. Jeśli jednak obietnica miłości nigdy dotąd się w naszym życiu nie spełniła, prawdopodobnie najtrudniejszym elementem owej praktyki jest zaufać, że droga przez otchłań bólu prowadzi do raju. Guy Corneau w Lessons In Love [Lekcje miłości] sugeruje, że wielu mężczyzn tak bardzo boi się cierpienia emocjonalnego, które przez tyle czasu było w nich zamknięte, że świadomie rezygnuje z miłości. „Spora liczba mężczyzn – pisze – po prostu decyduje, że nie będzie się angażować, bo nie jest w stanie zmierzyć się ze związanym z miłością bólem ani z konfliktem, który ona rodzi”57. Kobiety często spotykają się z lekceważeniem, gdy próbują obudzić takich mężczyzn z powrotem do miłości i życia. W gruncie rzeczy to właśnie oni są śpiącymi królewnami. W naszym świecie mogłoby być jeszcze więcej alienacji i przemocy, gdyby kobiety nie uczyły mężczyzn, którzy stracili kontakt sami z sobą, jak wrócić do życia. Ta praca jest jednak daremna, gdy nie chcą się oni przebudzić, nie chcą się rozwijać. W takiej sytuacji zerwanie relacji i pójście dalej jest ze strony kobiety gestem miłości własnej.
bell hooks (1952-2021) – wybitna amerykańska filozofka, pisarka, poetka, czołowa przedstawicielka trzeciej fali feminizmu i czarnego feminizmu, autorka kilkudziesięciu książek. Urodziła się jako Gloria Jean Watkins w stanie Kentucky. Jej ojciec był dozorcą, a matka pomocą domową. Artystyczny pseudonim przybrała posiłkując się nazwiskiem ukochanej babki – życzyła sobie, by pisać go małymi literami, aby zwrócić uwagę przede wszystkim na to, co ma do powiedzenia, a nie na swoją osobę.
Fragment pochodzi z książki Wszystko o miłości. Nowe wizje wydawnictwo: Filtry. Polska premiera: 9 sierpnia 2023.