Na co dzień zajmują się wspieraniem różnorodności dziewczyn. Są aktywistkami na rzecz kobiet, szczególnie tych z niepełnosprawnościami. Organizują protesty, warsztaty Wen-Do i tworzą spektakle. Mają duży apetyt na życie. Aneta Bilnicka i Katarzyna Żeglicka specjalnie dla Szajn opowiedziały Natalii Rojek o swoim zaangażowaniu w prawa (wszystkich) kobiet, sztuce włączającej i seksualności osób z niepełnosprawnościami.
Natalia Rojek: Matronką stowarzyszenia, które reprezentujecie, jest Wenus z Milo. Skąd taki wybór?
Katarzyna Żeglicka: Jest ona kobietą o ciele nienormatywnym, a jednak stoi wśród innych rzeźb i jest oglądana. Jako kobiety często o ciałach nienormatywnych też chciałybyśmy być zauważalne, widoczne. Niekoniecznie w muzeum.
Aneta Bilnicka: Na początku przyświecała nam myśl, że rzeźba Wenus z Milo jest podziwiana i nikt nie widzi w niej niepełnosprawności, a wręcz przeciwnie. Przypisuje się jej cechy sukcesu, coś, co jest dobre, co się udało. Oprócz Wenus, chciałyśmy zbudować coś takiego, co by nas łączyło, stworzyć dla nas miejsce. Padło na „strefę” i stąd nazwa: Stowarzyszenie Strefa Wenus z Milo.
NR: Jakie kategorie są najważniejsze w Waszym stowarzyszeniu? Odnoszę wrażenie, że nie jesteście standardową grupą zrzeszającą osoby z niepełnosprawnościami.
KŻ: Wydaje mi się, że ile osób, tyle kategorii. Moimi kategoriami są: feminizm, różnorodność, nienormatywność i w ogóle kobiety z niepełnosprawnościami lub mające doświadczenie bycia kobietą z niepełnosprawnością. Bardzo ważna jest dla mnie wymiana doświadczeń i wsparcie między nami.
AB: Moją kategorią jest niepełnosprawność wielokrotna, tak zwana krzyżowa. To sytuacja, w której mamy więcej niż jeden czynnik dyskryminujący, np.: płeć, niepełnosprawność, ale też pochodzenie czy orientację seksualną. Także tworzenie bezpiecznej strefy dla kobiet, które mają doświadczenie niepełnosprawności. Nie mamy charakteru pomocowego, charytatywnego. Traktujemy wszystkich równo i mówimy własnym głosem o sprawach, które nas dotyczą. Samą organizacją zarządzają kobiety z niepełnosprawnościami, nadają jej kierunek. To poczucie sprawstwa dodaje nam siły i wiary we własne możliwości.
NR: Czy jako grupa empowermentowa, mocno skupiająca się na podmiotowości, odnajdujecie dla siebie miejsce w polskim ruchu feministycznym?
KŻ: Według mnie w XX wieku w ruchu feministycznym nie było miejsca na sprawy kobiet z niepełnosprawnościami. Kiedy zakładałyśmy Strefę, wzięłyśmy udział w spotkaniu. Wspólnie ze wspierającymi nas aktywistkami feministycznymi, zastanawiałyśmy się, czy feminizmowi jest z nami po drodze. Pamiętam wtedy nasze obawy, że feminizm może zaszkodzić kobietom z niepełnosprawnościami. Powód? Zła sława tego słowa, stereotypy na temat feministek, ale przede wszystkim fakt, że monopol na wsparcie osób z niepełnosprawnościami ma Kościół Katolicki oraz organizacje kościelne, których retoryka nie idzie w parze z prawami kobiet. My się jednak nie poddajemy. Ruch feministyczny jest otwarty na nasze głosy i sprawy. Strefa natomiast dużo uczy się od osób z ruchu. Obecnie współpracuje z nami wiele organizacji feministycznych. Ostatnio nawiązałyśmy kontakt z feministyczną organizacją kobiet z niepełnosprawnościami na Islandii o nazwie TABU. Chciałabym, aby ruch był włączający na wielu poziomach. Aby brał pod uwagę prawa kobiet z niepełnosprawnościami, kobiet nieheteronormatywnych, uchodźczyń; żeby również uwzględniał prawa zwierząt i sprawy związane z ekologią.
AB: Zaryzykuję stwierdzenie, że Strefa jest mostem pomiędzy organizacjami feministycznymi a organizacjami działającymi w temacie niepełnosprawności. Widać to na przykładzie RON-u, protestu Rodziców i Opiekunów Osób z niepełnosprawnościami. Gdy dzieje się coś złego, prawa obywatelskie czy prawa osób z niepełnosprawnościami są łamane, ma miejsce oddolna, spontaniczna akcja i nie patrzymy na podziały. Czuję się częścią tego środowiska, ale czuję też różnice w myśleniu.
KŻ: Przypominam sobie pierwszą demonstrację solidarnościową z RON, którą robiłyśmy w Krakowie. Chciałam zaprosić na nią jedną z matek, która ma dorosłego syna z niepełnosprawnością. Pamiętam ponad półgodzinną z nią rozmowę, podczas której usłyszałam kilkukrotnie homofobiczne zarzuty pod kątem swoim i organizacji. Przepłakałam pół nocy, bo wyautowałam się dosyć niedawno i to pierwsze takie moje doświadczenie. Pani odmówiła uczestnictwa w demonstracji ze względu to, kto ją organizuje – lesbijki. Przyszłaby, gdyby organizował ją Caritas albo Polski Związek Niewidomych. 3 września, gdy współorganizowałam drugą demonstrację poparcia dla RON w Krakowie, zobaczyłam tamtą kobietę. Pomyślałam sobie, że albo ona coś przemyślała, albo zobaczyła, że jesteśmy skuteczne. A to jest ważne, abyśmy wszystkie były razem!
AB: Pokutuje myślenie, że to jest tylko nasz problem. Znam to z różnych poziomów mojego aktywizmu. Gdy się w coś angażuję, słyszę pytanie: spotkało cię to, ktoś ci zrobił coś takiego? Nie, nie musiało mnie spotkać konkretne doświadczenie, żebym chciała się zaangażować w akcję np. przeciwko przemocy. Mam świadomość tego, że są osoby, które tego doświadczyły i nie mają siły o tym mówić. To jest jedno, a drugie: niepełnosprawność dotyczy nas wszystkich i będzie nas dotyczyła coraz bardziej, bo i starość może ją generować i przytrafia się niepełnosprawność czasowa… Więc odpowiedzialność za budowanie otwartego społeczeństwa i dostępnej przestrzeni do życia spoczywa na wszystkich. Od instytucji i podmiotów społecznych, do których trafia osoba z niepełnosprawnością jako obywatel/obywatelka, przez szkoły (system edukacji), gabinety lekarskie, kina, teatry, po zwykłego człowieka.
NR: We wrześniu współorganizowałyście krakowską demonstrację „O godne życie osób niepełnosprawnych”.
KŻ: Napisała do mnie Alicja Jochymek, która wraz ze swoją córką Kingą ponad 40 dni protestowała w Sejmie. Spytała, czy chciałabym ją wesprzeć. Pomyślałam: „Rany, te kobiety strajkowały tyle dni w Sejmie. Pewnie, że chcę”. Postanowiłyśmy, że będziemy organizować demonstracje co miesiąc, tak jak w innych miastach. Zastanawiamy się jednak, w jaki sposób zaangażować ludzi, bo widzimy, że na demonstracje RON przychodzi coraz mniej osób. Obmyślam legalny ruchu oporu.
Osobom z niepełnosprawnościami jest często bardzo trudno się zaangażować, bo z jednej strony są socjalizowane do bycia biernymi odbiorcami systemu, a z drugiej mają tyle barier, że ich udział w proteście jest utrudniony albo niemożliwy. Ważne jest, aby informować osoby z niepełnosprawnościami o tym, co się dzieje, wspierać ich w dotarciu na wydarzenia.
Nie wychodząc z domu, możemy w kwadratowych nawiasach opisywać zdjęcia i grafiki, które wrzucamy na media społecznościowe. Dzięki temu będą one dostępne dla osób z niepełnosprawnością wzroku.
NR: Jakie inicjatywy podejmuje Strefa?
KŻ: Piszemy raporty, jeździmy na spotkania, konsultacje, zrobiłyśmy projekt o dostępności wydarzeń dla społeczności LGBTQ, organizujemy demonstracje i uczestniczymy w nich, zrobiłyśmy WenDo dla kobiet z niepełnosprawnością wzroku i chcemy kontynuować projekt w ramach Funduszu Feministycznego. Spotykamy się z organizacjami zajmującymi się prawami człowieka. Dla mnie osobiście wielkim sukcesem jest rozszerzenie statutu o prawa nieheteronormatywnych kobiet z niepełnosprawnościami.
NR: Jak docieracie do kolejnych członkiń? Myślę sobie o sytuacji młodych dziewczyn, które — tak jak mówiłaś — są podwójnie socjalizowane do bycia biernymi i skazane na pewną samotność.
AB: To bardzo trudne pytanie (śmiech). Nie mamy możliwości, aby dojechać poza Kraków, a myślę, że początkowo ważne byłoby po prostu spotkać się i porozmawiać. Nie ma co oczekiwać, że ktoś dojedzie z daleka nie do końca dostosowanym busem, poniesie koszty. Na razie droga poszukiwań to internet, Facebook, znajomi znajomych. Pomagają nam artykuły i wywiady w radiu.
KŻ: Słabą stroną Strefy jest to, że docieramy do małej grupy kobiet z niepełnosprawnościami. Wynika to z barier, na jakie napotykamy my oraz inne kobiety z niepełnosprawnościami. Do tej pory starałyśmy się kierować nasze działania na zewnątrz — przez edukację, współpracę z organizacjami, konsultacje. Często nie starcza nam już zasobów na wspieranie siebie nawzajem. Sama integracja naszej grupy to jedna wielka logistyka.
NR: Co więc Was spaja, daję siłę wewnątrz organizacji?
AB: Dzisiaj (4/09/2018) mija rok, odkąd tańczyłyśmy na deskach Teatru Studio w Warszawie oraz trzy lata temu na Scenie Tańca Współczesnego w Krakowie, spektakl pt. „Poruszenie”, który opowiada o radzeniu sobie z niepełnosprawnością poprzez ruch, taniec i improwizację sceniczną. Każda z nas pod okiem choreografki Zofii Noworól próbowała przedstawić swoją drogę do niezależności i godnego życia. Bardzo mnie to otworzyło, co wyszło mi i na dobre i na złe. Dobre, bo dużo się dowiedziałam na swój temat i mogłam od nowa przemyśleć sprawy związane z doświadczeniem niepełnosprawności i sprawności. Złe, bo ta konfrontacja i przyjęcie na nowo elementów swojej tożsamości była traumatyczna (śmiech).
KŻ: Przekładałyśmy na ruch nasze doświadczenia związane z przemocą i nienormatywnością. Podczas ponad stu godzin prób dużo się nauczyłyśmy. Dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i płakałyśmy. Pamiętam, jak nasza koleżanka z niepełnosprawnością ruchu uczyła nas poruszania się po ziemi bez użycia nóg.
AB: Gdy przygotowywałyśmy się do pierwszego spektaklu, miałyśmy próby w bardzo różnych miejscach, nawet kilka w moim mieszkaniu. To idealnie pokazuje, jak Kraków jest otwarty na artystki z niepełnosprawnościami. Nawet jeśli przestrzeń taneczna jest dostosowana, dostępna z poziomu podłogi, to toalety już nie. A nie zrobimy próby w budynku, gdzie nie ma toalety, gdy jedna z nas porusza się na wózku.
KŻ: Ale występowałyśmy na scenie Teatru Studio, gdzie grają profesjonalni aktorzy. Była pełna sala!
NR: Planujecie zrobić kolejne przedstawienie?
AB: Nie wykluczamy takiej opcji. Jeśli jakaś instytucja kultury się do nas zgłosi, na pewno rozważymy zagranie spektaklu jeszcze raz. Istotna informacja jest taka, że pieniądze, które do nas wtedy, trzy lata temu, dotarły, nie były z Polski. Finansował nas NEWW (ang. Network of East-West Women).
KŻ: Za to druga edycja to była Scena Tańca Studio. Miałyśmy umowę, wszystko było profesjonalne. Jesteśmy zainteresowane powrotem do tamtej formacji, gdyby jakieś miasto chciało nas zaprosić. Trzeba się jednak przygotować, bo spektakl jest bardzo mocny. Pamiętam, że jedna z dziennikarek wyszła w trakcie z nadmiaru emocji. Kończy się za to bardzo empowermentowo.
NR: Na koniec chciałam poruszyć temat, który w Polsce jest traktowany jako największe tabu. Seksualność osób z niepełnosprawnościami.
KŻ i AB: Ona nie istnieje! (śmiech)
AB: Każdy człowiek ma seksualność i nie ma od tego wyjątku. To, że ten temat jest spychany na dalszy tor, ma wiele źródeł. W rodzinie, w socjalizacji do bycia biernym, do bycia osobą bez seksualności… Przede wszystkim brakuje edukacji seksualnej – dla wszystkich. Brakuje treści dostępnych, np. do przeczytania w Braille’u czy przetłumaczonych na język migowy. Brakuje przeszkolonych seksuologów i seksuolożek, edukatorów i edukatorek, którzy pracowaliby z osobami z niepełnosprawnością intelektualną.
KŻ: Silny w naszej kulturze jest obraz Matki-Polki, która nie jest kobietą z niepełnosprawnością, nie jest też kobietą uprawiającą seks. To kobieta, która oddaje się reprodukcji, a kobieta z niepełnosprawnością według opinii ogółu nie powinna być matką. Mówię to z ironią.
AB: Stereotyp jest bardzo sprzeczny. Będąc młodą kobietą z niepełnosprawnością, człowiek może dostać rozdwojenia jaźni. Z jednej strony bilboardy, gazety, media mówiące o tym, jak kobieta powinna wyglądać, że powinna mieć dzieci, z drugiej strony – od kobiet z niepełnosprawnościami nie oczekuje się tego, że będą matkami. A one i tak pełnią funkcję opiekuńczą, gdyż zostają w domu i opiekują się dziadkami czy rodzeństwem. To totalnie sprzeczne, powiedziałabym, że to nadużycie. Odbiera się im prawo do tego, czy chcą być matkami, czy nie. A one w większości nawet się nie zastanawiają, bo dla nich wybór nie istnieje. Ostatnio byłyśmy na Open’erze w strefie NGO’sów. Miałyśmy taki plakat: „Co zaproponujesz kobietom z niepełnosprawnościami?” i ktoś napisał, że „darmowy seks, bo im też się coś należy”. Dla nas to jest kuriozalne, ale jakby się zastanowić, to wydaje mi się, że ten człowiek głęboko wierzy, że to jest właśnie wsparcie.
Stereotyp na temat seksualności kobiet z niepełnosprawnością jest głęboko zakorzeniony. Postrzegamy je jako bierne, biedne i zależne? W Strefie nie zgadzamy się na umacnianie takich stereotypów.
KŻ: Nie można też zapominać, że kobiety z niepełnosprawnościami dostępują przemocy seksualnej częściej niż kobiety sprawne. Kolejna sprzeczność – niby nie mają seksualności, a jednak są częściej wykorzystywane.
AB: Nie ma nawet procedur, które by mówiły, jak w takiej sytuacji ma zachować się funkcjonariusz policji, jakie jest konkretne wsparcie, do kogo kobieta może się zgłosić, jakiego języka używać.. Poza tym uparcie będę mówić o edukacji, której nie ma. Edukacji dostępnej dla wszystkich, bez wyjątku, włączającej.
NR: Bardzo dziękuję za rozmowę.
KŻ: Na koniec dodam, że 99% naszej pracy w Strefie wykonujemy za darmo. W tym momencie mamy na koncie 500 zł i nie jesteśmy w stanie rozwijać organizacji, np. zapłacić asystentce, tłumaczce Polskiego Języka Migowego, czy wynająć dostępnego biura. Dlatego też nie możemy wspierać kobiet z niepełnosprawnościami tak, jakbyśmy chciały. Dlatego apeluję do czytelników i czytelniczek Szajn. Wpłacajcie darowiznę na Strefę. Ważny jest dla nas każdy grosz. Dane konta znajdziecie na www.strefawenuszmilo.org. W tytule przelewu napiszcie „na cele statutowe.”
__________________________________
Katarzyna Żeglicka – feministka, weganka i aktywistka na rzecz praw kobiet z niepełnosprawnościami. Wspólnie z Agnieszką Czulak i Anetą Bilnicką zakładała Strefę Wenus z Milo. Jest prezeską zarządu stowarzyszenia i członkinią rady Fundacji Autonomia. Z zamiłowania trenerka WenDo (warsztat samoobrony i asertywności dla dziewcząt i kobiet), animatorka kultury oraz performerka. Ukończyła Kurs Podstaw Choreografii pod kierunkiem Iwony Olszowskiej.
Aneta Bilnicka – feministka i aktywistka na rzecz praw kobiet, zwłaszcza z niepełnosprawnościami, współzałożyła Stowarzyszenie Strefa Wenus z Milo. Współpracuje z wieloma krakowskimi organizacjami pozarządowymi. Od 2015 r. angażuje się również w organizowanie akcji: One Billion Rising Kraków oraz Manifa Krakowska. W 2017 i 2018 r. monitorowała stan wdrożania postanowień Konwencji ONZ o Prawach Osób z Niepełnosprawnościami w Małopolsce. Organizuje spotkania i warsztaty związane z prawami OzN, rzecznictwem i aktywnością społeczną.
Zawodowo jest animatorką OWES i koordynatorką projektów w Fundacji Miejsc i Ludzi Aktywnych.
autorka tekstu: Natalia Rojek – urodzona na Górnym Śląsku feministka socjalna. Kiedyś obroni licencjat na Wydziale Polonistyki UJ, ale póki co zajmuje ją siostrzana walka o prawa kobiet. Na Instagramie jako @__gallowdance.
autorka ilustracji: Agnieszka Dybowska – niespokojny duch, od lat wędruje kilkoma ścieżkami jednocześnie. Architektka wnętrz, złotniczka, rozpędzająca się rysowniczka – to w dużym skrócie. Rysunek, który przyszedł przypadkiem, stał się jej sposobem na smutki, radości, pogłębione myślenie, medytację. Jest przekonana, że każdy człowiek powinien rysować. Behance: behance.net/