Spacerować po okolicy, oglądać przez lupę kwiaty, sporządzać notatki, a w końcu – stworzyć własny zielnik. To nie slow life połączony z modą na rośliny i rękodzieło, ale porady pewnej przyrodniczki sprzed stu lat.
W 1905 roku w Warszawie ukazała się niepozorna książeczka pod tytułem Etykiety do zielnika. Było to uzupełnienie poradnika Wskazówki do zbierania, określania, zasuszania roślin i układania zielnika. Obie publikacje opracowała młoda popularyzatorka przyrody, Maria Arctówna.
Autorka krok po kroku tłumaczyła, jak zabrać się do tworzenia własnego zielnika. Objaśniała budowę roślin, wskazywała najlepszą porę ich zbioru i technikę zasuszania w bibułce. Polecała nawet odpowiedni sprzęt. Należało zaopatrzyć się między innymi w blaszaną puszkę nazywaną „botanizerką”, specjalną teczkę na znalezione okazy, łopatkę do wykopywania korzeni z ziemi, nóż ogrodniczy do obcinania gałązek, scyzoryk i lupę.
A co z zielnikiem? Po zebraniu i zasuszeniu roślin oraz przygotowaniu papierowych arkuszy, „można się wziąć do nalepiania. Należy robotę tę wykonywać bardzo starannie i z gustem. Na każdym arkuszu umieszcza się po jednym gatunku roślin lub, jeśli są okazy małe, po kilka odmian tego samego gatunku, i przylepia się je paskami tak, żeby wszystkie części rośliny były dobrze umocowane. Na etykietce umieścić nazwę polską i łacińską, miejsce i czas znalezienia […] i przylepić ją w miejscu dowolnym”.
Etykietki wydane w dodatku do poradnika miały więc ułatwić pracę zielnikowym hobbystkom i hobbystom. Zamiast kaligrafowania podpisów czy żmudnego przepisywania łacińskich nazw wystarczyło starannie wyciąć odpowiedni pasek. Do wyboru było aż 1230 nazw roślin. Kilka stron zawierało tylko puste etykietki do samodzielnego opisania wybranego gatunku, tak na wszelki wypadek.
Kto wie, może czytelnicy starali się zgromadzić jak najpełniejszą kolekcję – takie roślinne „zbierz je wszystkie”? We wstępie do Wskazówek autorka pisała jednak, że w tej zabawie nie chodzi o samo wyszukiwanie i zasuszanie kwiatów czy liści. To miała być przede wszystkim zachęta do bliższego poznawania świata roślin i w ogóle zainteresowania się okoliczną naturą.
Urodzona w 1872 roku Maria Arct-Golczewska całe życie poświęciła popularyzacji przyrody. Była do tego świetnie przygotowana. Najpierw kształciła się w Warszawie na tajnych zajęciach Uniwersytetu Latającego. W wieku 23 lat rozpoczęła w Krakowie studia przyrodnicze – jako jedna z pierwszych kobiet przyjętych na Uniwersytet Jagielloński.
Możemy przypuszczać, że studiowała już z myślą o edukacji innych. Wcześniej pracowała jako nauczycielka na warszawskiej pensji dla dziewcząt. Poza tym była typem aktywistki. Należała do tajnego Koła Kobiet Korony i Litwy, niepodległościowej organizacji Polek. W towarzystwach dobroczynnych zajmowała się edukacją biedniejszej młodzieży i organizacją kolonii letnich dla pracujących kobiet.
Pisanie o przyrodzie było chyba dla Marii naturalnym wyborem. Jej ojciec, Michał Arct, prowadził cenione wydawnictwo, w którym młoda przyrodniczka szybko zaczęła pracować. Zajmowała się wybieraniem obcych autorów i tłumaczeniami. Z czasem sama zaczęła publikować popularne książki i atlasy przyrodnicze.
Do najbardziej znanych dzieł Arct-Golczewskiej należał ilustrowany albumik Botanika na przechadzce. Niewielkich rozmiarów publikację można było zabrać ze sobą na spacer, by w plenerze poszukać narysowanych i opisanych tam roślin.
Jako autorka popularnonaukowa nie zapominała także o młodszych odbiorcach. Opracowała podręcznik botaniki dla szkół średnich. Regularnie pisywała też dla tygodnika obrazkowego dla dzieci „Moje Pisemko”, prowadzonego przez swoją bratową, Marię Buyno-Arctową.
Część tekstów z „Mojego Pisemka” ukazała się w formie osobnej książeczki pod tytułem Mali przyrodnicy. Dwóch chłopców wypytywało w niej mamę-ciocię o kolejne „skarby” odkrywane podczas zabawy na dworze. Każda szyszka czy liść stawały się pretekstem do opowiedzenia czegoś o królestwie roślin. Pierwowzorem bohaterki była zapewne sama autorka, tłumacząca wszystko synowi i bratankom.
W sumie Arct-Golczewska przetłumaczyła lub samodzielnie opracowała ponad 70 publikacji poświęconych przyrodzie. Ta liczba imponuje jeszcze bardziej, jeśli zdamy sobie sprawę, że przyrodniczka zmarła w 1913 roku w wieku zaledwie 41 lat. Pracowała do końca życia, nie zważając na postępującą chorobę płuc.
Autorka tekstu: Karolina Dzimira-Zarzycka (26) – historyczka sztuki i polonistka, zainteresowana tropieniem kobiecych śladów i emancypacyjnych wątków w kulturze i historii. Pisała m.in. dla Culture.pl i Enter the ROOM, stale współpracuje z portalem Historia:poszukaj. Wrocławianka ze słabością do Kanady. (Instagram: @karolinadzimirazarzycka)
Ilustracja w nagłówku: Tablica XI. Zioła z atlasu Botanika na przechadzce Marii Arc-Golczewskiej, Warszawa 1902
1 komentarz