Nie kupuję często ubrań. Naprawdę. Ale myślę sobie tak – w kółko noszę to samo, a te spodnie to są już za bardzo przetarte, tamta bluzka to ma już nawet malutką dziurę, o, a ta sukienka to już tyle widziała, że aż wstyd się przyznać. No dobra, siadam do komputera, żeby być anonimowym i żeby przypadkiem fizycznie nie musieć iść do sklepu – i wybieram.

Godzinami przeglądam wszystkie zakamarki (jednego!) sklepu internetowego i uważnie podejmuję szereg decyzji – czy 50 euro to dużo? Czy założę tę spódnicę więcej niż raz? Czy mogę kupić 3 takie same czarne bluzki i chodzić w nich w kółko, błagam? No ale już, mam w koszyku 4 rzeczy, wzięłam pod uwagę również mój budżet, jak rozważnie, no i już prawie płacę, ale w ostatniej chwili wyłączam wszystko. Skrupulatnie wybrane ubrania znikają razem z naciśnięciem malutkiego krzyżyka w prawym górnym rogu. Bo koniec końców to mam problem z tym, że są to ubrania z takiego, no, sieciowego sklepu. Ja wiem, że coś trzeba założyć codziennie rano, ale czy nie warto się wcześniej trochę zastanowić?

Spoważniejmy na chwilkę i zauważmy – to naprawdę tak jest, że branża odzieżowa szkodzi i naprawdę jest na drugim miejscu w rankingu najbardziej zanieczyszczających środowisko gałęzi przemysłu, zaraz po petrochemii. Ale i samym ludziom też szkodzi, tak bezpośrednio. Pracownicy (w większości pracowniczki, bo aż z 70% to kobiety), którzy szyją te 3 czarne bluzki, co w kółko będę nosić, jak już je kiedyś kupię, najpewniej nie mieli zapłacone nawet tyle, żeby wystarczyło na coś do jedzenia, co by sobie zjedli w przerwie na lunch. To znaczy gdyby taką przerwę w ogóle mieli. Leży mi na sercu ta kwestia dość feministyczna i myślę sobie, że przecież musi istnieć jakaś alternatywa, co nie?

No i odpowiedź na całe szczęście brzmi „tak”, otóż tak. Bo oto sprawa jest następująca…

Jest takie kenijskie miasto na południowym wschodzie kraju, gdzie temperatura teraz to 17 stopni, wilgotność 83%. Takie miasto, co liczy sobie ok. 3,5 miliona osób i nazywa się Nairobi. W Nairobi znajdują się slumsy Mathare, gdzie mieszka 500 000 osób. Na najstarszym obszarze tego miejsca, w Mathare Valley, istnieje pewna spółdzielnia – Ushirika. Istnieje dzięki współpracy, bo „ushirika” to w języku suahili oznacza współpracę. I to wszystko sprawka krakowskiej Fundacji Razem Pamoja, która prowadzi tam nie tylko spółdzielnię, ale także galerię sztuki. W 2017 roku fundacja zakupiła maszyny do szycia, powołała krawcową i krawca – nauczycieli, i na specjalne zaproszenie fundacji artystka Alicja Wysocka ogłosiła nabór do tej spółdzielni. Teraz pracuje tam 10 kobiet, codziennie, 8 godzin, przerwa na obiad, stabilna pensja, ubezpieczenie, premia od sprzedaży – do każdego produktu dołączony jest brelok z imieniem osoby, która go stworzyła, a na metce widnieją nazwiska wszystkich członkiń spółdzielni. Super, co?

Przejdźmy już do sedna i trochę innego klimatu. -1 stopni, wilgotność 88%, ludzi jakieś 1,7 miliona. Warszawa. I tu w tej betonowej Warszawie dwie uczennice XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego, Iza Zydorowicz i Marta Hinderer stworzyły akcję społeczną – MUZURI.

MUZURI to wariacja na temat suahilijskiego słowa „mzuri”, czyli  „dobrze”. Jak jest? No dobrze. Dziewczyny postanowiły zaprojektować w Warszawie ubrania, które potem w Nairobi uszyją kobiety Ushiriki. No i teraz uwaga – każdy element jest unikatowy, ręcznie wykonany, szyty na miarę. Jest to ważne i ciekawe o tyle, że wokół pełno jest anonimowych ubrań od anonimowych ludzi w anonimowych fabrykach. Ale na koniec niech dziewczyny też powiedzą o sobie parę słów:

Jakie jest Wasze podejście do współczesnej mody, do fast fashion?

MUZURI: Według nas kluczowym problemem fast fashion jest jej masowość. Przy produkcji ubrań do wielu sieciówek pracownicy fabryk nie otrzymują wystarczającego wynagrodzenia, a często pracują w trudnych warunkach. Istnieją organizacje, które zajmują się badaniem ich sytuacji (np. Fairtrade, Fundacja Kupuj Odpowiedzialnie). Udostępniane przez nich materiały rozjaśniają zasady działania firm odzieżowych. Nas te dane skutecznie zniechęcają do korzystania z mody masowej i inspirują do działania. MUZURI jest naszą próbą odpowiedzi na tę sytuację. Działamy na małą skalę, ale dzięki temu ta kolekcja ma charakter personalny – wiemy, kto szyje ubrania i kto będzie je zakładał. To coś, czego naszym zdaniem brakuje ubraniom produkowanym masowo. Są one wyrwane z kontekstu, nie mówią nic o swojej historii, a do tego stwarzają poczucie jednolitości konsumentów.

Skąd pomysł na taką inicjatywę? Jaka jest historia tego pomysłu?

M: Wszystko zaczęło się od zaangażowania Izy w projekt III Charytatywnej Aukcji Sztuki Nowoczesnej, współorganizowany przez Fundację Razem Pamoja. Fundusze zebrane przy aukcji zasiliły proces budowy ośrodka rekreacyjno-edukacyjnego w Nairobi dla licealistów ze slumsu Mathare. Na tym etapie powstał pomysł wyjazdu do Kenii, który miałby na celu odwiedzenie budującego się ośrodka i organizację kolejnych projektów, które mogłyby wspomóc Pamoję i założoną przez nią Spółdzielnię Ushirika. Wtedy do akcji dołączyła Marta i razem stworzyłyśmy MUZURI.

Jak w ogóle nawiązałyście współpracę z Ushiriką? Jak układa się taka „współpraca na odległość”?

M: Na początku porozumiewałyśmy się z Ushiriką za pośrednictwem przedmiotów naszej współpracy – przesłałyśmy im projekty ubrań, a w odpowiedzi otrzymałyśmy ich wersje prototypowe. Okazało się, że projekty, które powstały w polskich głowach zinterpretowane przez Kenijczyków stają się dużo ciekawsze. Kolekcja wyglądałaby dużo inaczej, gdybyśmy same szyły ubrania. I to jest właśnie niesamowite w naszej współpracy. Różnice kulturowe w niczym nie przeszkadzają, a wnoszą do projektu świeżość i unikatowość.

Obecnie jesteśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami Ushiriki. Wspólnie pracujemy nad realizacją MUZURI i przygotowujemy się do tworzenia kolekcji zimowej.

Czego się nauczyłyście dzięki tej współpracy?

M: MUZURI pokazało nam, jak ciekawa i owocna może być kreatywna współpraca z osobami odmiennymi kulturowo. Uczymy się otwartości na pomysły innych ludzi i szacunku do ich trybu pracy. Niemałym wyzwaniem było dla nas opisanie projektów. Projektujemy amatorsko, więc musiałyśmy znaleźć własne sposoby na wytłumaczenie tego, co mamy na myśli.

Oprócz tego nauczyłyśmy się mówić o tym, co według nas jest ważne. To dla nas pierwsza taka sytuacja, kiedy co chwila opowiadamy o tej samej idei. Uczymy się mówić do różnych ludzi, co wymaga różnych środków.

MUZURI jest dla nas trochę jak wszechstronnie rozwijający projekt edukacyjny. Już wiele z niego wyciągnęłyśmy, a wciąż mamy poczucie, że musimy się jeszcze dużo nauczyć. Mamy szczęście, że możemy brać udział w tej inicjatywie.

Jakie są Wasze plany na przyszłość związane z MUZURI?

M: MUZURI w pierwotnym zamyśle miało być jednorazowym projektem kolekcji jesiennej, bardzo możliwe jednak, że będzie on kontynuowany i rozwijany: na ten moment w planach mamy stworzenie kolekcji zimowej.

Do kogo chciałybyście dotrzeć z projektem i jakie wartości przekazać?

M: MUZURI jest skierowanie głównie do naszych rówieśników. Chciałybyśmy pokazać, że przedmioty, z których korzystamy mają swoją historię. W przypadku ubrań ta historia ma kluczowe znaczenie. Uważamy, że to, co na siebie zakładamy, świadczy o naszej świadomości społecznej. Dobrze jest dbać o to, żeby potrzeba ładnego ubioru nie kłóciła się z potrzebą dbania o drugiego człowieka.

Poprzez MUZURI chciałybyśmy wstawić ubrania w kontekst i nadać im charakter pośrednika między ludźmi, którzy z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego.

________________________________________

Autorka tekstu: Natasza (23) – miłośniczka białego wina, cicha wielbicielka Alberta Camus, kocha czarną gorzką kawę i różowe cekiny. Lubi filozofować o rzeczach ważnych i nieważnych. Wspiera ideę dziewczyńskich ruchów od zawsze i każdego dnia jej serduszko się raduje, że są inne fajne i otwarte dziewuchy, z którymi można działać.

Autorka zdjęć: Sonia Witak – Sonia, nie Sońka. mogłaby do końca życia wyżyć na owsiance i czarnej kawie od Jeremiasza. kocha gwiazdy, Grechutę i jazz. Spontaniczna perfekcjonistka, która będzie cieszyć się zarówno z ładnej kolacji przy świecach jak i piwa z syropem malinowym w obskurnym barze.
instagram: @wajtak
portfolio Flickr

MUZURI na fb: @Muzuri. made in Nairobi