Agnieszka Szeżyńska, autorka Warsztatów intymności dla par, pracuje w Instytucie Pozytywnej Seksualności – miejscu proponującym otwarte i pozytywne podejście do sfery seksualności, tworzącym bezpieczną przestrzeń dla rozwoju i odkrywania siebie. W rozmowie ze mną opowiada o swojej pracy oraz drugiej książce, która została wydana sumptem Wydawnictwa Otwartego, dedykowanej dla par.
Czym jest seks coaching?
Seks coaching opiera się na pracy z osobą i jej potrzebami w obszarze seksualności. Nie ma diagnozować, lecz edukować i pytać o szczęście. Ma pomóc odpowiedzieć na pytanie o to, jaką rolę seksualność ma odgrywać w życiu danej osoby i w jaki sposób ma jej sprawiać radość, a także wskazać drogę, jak dotrzeć do tego momentu.
Czy metody w książce, to metody na podstawie których pracujesz też ze swoimi klientami?
Warsztaty intymności dla par powstały na podstawie moich warsztatów grupowych „Intymowa” i „Współ/nie/zależność”. Tam zaczęłam łączyć swoją wiedzę seksuologiczną z wiedzą językoznawczą i skupiłam się na uczeniu ludzi, jak się komunikować. Filozofia współ/nie/zależnosci opiera się na trzech elementach, czyli wspólnocie, niezależności i zależności. Wychodzimy z założenia, że każda bliska relacja zawiera w sobie te trzy kawałki. Pytanie brzmi: jak ułożyć relację tak, aby tych trzech elementów było tyle, co potrzeba, czyli jak rozmawiać o seksie, żeby mieć tam miejsce na to, co mamy podobne (wspólne), na to, co różne (czyli ten najtrudniejszy kawałek) i jak sobie radzić z reakcyjnością, czyli z tym, że „spełnienie moich potrzeb zależy od ciebie, a twoich ode mnie”, co powoduje różne reakcje obu stron. Pierwsza połowa książki jest o komunikowaniu się, o języku, o mówieniu, o słuchaniu, a druga połowa jest o konkretnych obszarach w życiu seksualnym: o dotykaniu siebie, o dotykaniu drugiej osoby, o masturbacji, o orgazmie, o codziennym seksie, o czasie na seks, o pielęgnowaniu więzi wtedy, kiedy nie ma czasu na seks i tak dalej… W drugiej części mamy za zadanie używać tych umiejętności komunikacyjnych, które zostały wyćwiczone w pierwszej części.
Czy obie osoby muszą chcieć skorzystać z tych warsztatów?
Przede wszystkim warto, żeby obie osoby w relacji miały przyzwolenie na bycie tym, kim są – jeśli jedna osoba ma gotowość, żeby się rozwijać seksualnie, to warto, żeby w związku było na to miejsce; jeśli druga osoba nie, to żeby było jej wolno interesować się tym tematem mniej. Pytanie: czy mamy gotowość, aby sobie coś podarować? Podarunki to ważny temat tej książki. Są to zachowania, które pomagają drugiej osobie spełniać jej potrzeby, nawet jeśli nie są naszymi własnymi. W pracy z książką zasada jest taka sama – jest ona przygotowana na to, by być pomocną zarówno parze, która chce z nią pracować, jak i jednej osobie, która ma partnera, ale pracuje sama, a osoba partnerska na przykład robi zadania „z doskoku”. Kiedy jedna osoba z pary się rozwija, to praktycznie nie ma możliwości, żeby to jakoś nie wpłynęło na drugą – to też przykład wcześniej wspomnianej „zależności”, jednego z filarów proponowanej przeze mnie filozofii. Para jest systemem – gdy zmienia się jeden element systemu, to zmienia się też on sam.
Dla jakich par jest dedykowana ta książka? Czy jest skierowana do par z „problemami”?
Jest to książka rozwojowa, edukacyjna i ja sobie wyobrażam, że w zależności od tego, na jakim jesteśmy etapie myślenia o sobie i swojej relacji, każda osoba może znaleźć w tej książce coś dla siebie. Nie trzeba mieć problemów czy dysfunkcji, żeby chcieć się rozwijać. Nie trzeba siebie nie lubić, żeby próbować się zmienić. Jednocześnie książka porusza wiele tematów, które są często źródłami problemów w życiu seksualnym pary – jak różnice w libido czy potrzebach i granicach. Książka jest przede wszystkim dla osób, dla których życie seksualne jest ważne, które chcą je pielęgnować.
Czy jest ona przeznaczona zarówno dla par hetero-, jak i homoseksualnych?
Jest napisana tak, aby nie zakładać płci osób czytających, czyli językiem, który jest jak najmniej wykluczający.
Przejdźmy więc do meritum: jakie są najczęstsze problemy w komunikacji w seksie? Czy język, którego używamy do rozmów o nim, jest największą przeszkodą?
Język pójdzie tam, gdzie my pójdziemy, on nie jest żadnym utrudnieniem sam w sobie, nie jest oddzielnym bytem, tylko wytwarza się w nas. To jest taki skrót myślowy, kiedy ludzie mówią, że „język utrudnia komunikację”. Mają wtedy na myśli: „nie wiemy, jak powiedzieć to, co chcemy, aby wyszło jak najlepiej”. Chcą komunikować się tak, aby drugiej osoby nie zranić. To też jest duży temat, który powraca w mojej książce. Nie jesteśmy w stanie zapewnić, że kogoś nie zranimy. Uczę, jak sobie poradzić ze świadomością, że w bliskiej relacji jest duży potencjał na zranienie. Tam, gdzie jest dużo miłości, zaangażowania, tam też jest możliwość silnych, trudnych emocji. Nie jesteśmy w stanie mieć jednego bez drugiego. Jednocześnie są sposoby na to, żeby minimalizować ilość zranienia i naprawdę warto to robić – strategie komunikacyjne, które przedstawiam w książce, między innymi do tego właśnie mają się przyczyniać.
Czy przeszkadzają nam odmienne koncepcje związku, które każdy ma gdzieś w sobie zakodowane?
W książce przywołuję koncepcję trzech typów miłości: namiętnej, romantycznej i współbieżnej. Namiętna jest bardzo cielesna, pojawia się na początku związku i sprawia, że nic innego się nie liczy, tylko seks z tą drugą osobą, a nie codzienne sprawy, takie jak „niepozmywane naczynia”. To ten etap, za którym ludzie często później tęsknią. Miłość romantyczna jest bardziej emocjonalno-duchowa, w tym sposobie patrzenia jesteśmy „dwiema połówkami jabłka”, a z tego dopasowania wynika pożądanie. Jeśli jesteśmy odpowiednio dobrani, to seks się będzie układał, jeśli nie, to znaczy, że do siebie nie pasujemy i „do widzenia”. Miłość współbieżna to najnowsze podejście i model, w którym pracujemy nad tym, by mieć taką relację, jaką chcemy mieć. Nie ma tu magii dopasowywania się, tylko dwie jednostki, które świadomie wchodzą w relację i wkładają pewien wysiłek w to, by układała się najlepiej, jak można. W momencie, kiedy ta relacja przestaje przynosić korzyści, jakich obydwie strony się spodziewają, to ta relacja się kończy. Czyli tutaj, w przeciwieństwie do poprzednich modeli, miłość nie trwa „do grobowej deski”, tylko do momentu, kiedy strony chcą trwać w relacji. Zmienia się podejście do kategorii sukcesu związku – sukcesem jest wypracowanie zadowolenia w relacji, nie samo wytrwanie w niej.
Trudności w komunikacji polegają na tym, że te trzy rodzaje miłości się na siebie nakładają. Każda osoba ma w sobie mieszankę wyobrażeń o miłości i w różnych momentach różne kawałki się uruchamiają.
Czym jest niedopasowanie w związku?
Podział na dopasowanie i niedopasowanie jest ogromnym uproszczeniem. Ludzie jako jednostki złożone i pary nie dzielą się na dopasowane i niedopasowane, tylko istnieją na pewnym spektrum. Najbardziej dopasowana para ma coś, w czym nie jest dopasowana i najbardziej niedopasowana para ma coś bardzo dopasowanego, skoro chce być razem. Więc to nie jest linia, która dzieli nas na dwa obozy. Zawsze jest pytanie o to, w czym chcemy mieć tą wspólnotowość i jak „wspólne” to jest na tyle, że związek danych osób będzie trwać. Dla mnie w każdej relacji ważne jest, żeby była przestrzeń i na to, co jest wspólne, i na to, co jest różne. Relacja, która jest w stanie unieść te dwa aspekty, to jest relacja, która będzie miała duże szanse trwania.
W swojej książce poruszyłaś ważną kwestię odpowiedzialności za zaspokojenie potrzeb seksualnych drugiej osoby. Na kim ona spoczywa?
Zaspokajanie swoich potrzeb jest interesem każdej jednostki. Podejście, w którym używam siebie, jako swojego źródła szczęścia, jest zazwyczaj dobrym pierwszym założeniem: umiemy zaspokajać swoje potrzeby. To jest coś, czego ogromna liczba ludzi uczy się dopiero w życiu dorosłym. Jednocześnie jesteśmy zwierzętami stadnymi, potrzebujemy grupy – innego źródła szczęścia oprócz siebie – czyli innych osób, z których będziemy mogli_ły czerpać. Ta równowaga między traktowaniem siebie jako źródła szczęścia, a tym czerpaniem od innych ludzi, czyli proszeniem innych ludzi, by się jakoś do naszego zaspokajania potrzeb przyczyniali, to jest istotna kwestia. Pytania, które pojawiają się w „Warsztatach…”, to: „ile ma być niezależności, a ile wspólnoty? Ile ja sobie dostarczam, a na ile dostarczamy sobie nawzajem?”. W życiu seksualnym, w modelu monogamicznym, mamy dodatkowy kontekst dla tych rozmyślań, bo na własne życzenie mamy tylko jedno zewnętrzne źródło seksualnego szczęścia. Istnieje pewnego rodzaju presja, którą odczuwają obie strony, bo jeżeli ja nie spełnię twojej potrzeby, to jesteśmy też umówieni, że do nikogo innego się ze swoją potrzebą nie zwrócisz. Druga osoba w związku monogamicznym staje się „być albo nie być” danej potrzeby. Jeżeli ona powie „tak”, to potrzeba zostanie spełniona, jeśli nie, to niespełniona. Ta świadomość, że jesteśmy swoimi jedynymi zewnętrznymi źródłami szczęścia, to jest ten trudny charakter seksualności pary, nad którym pracujemy. Jednym ze sposobów jest wzmacnianie wewnętrznego źródła szczęścia każdej z osób, czyli stworzenie w związku przestrzeni na to, by każda osoba mogła, jeśli chce, czerpać szczęście ze swojego własnego ciała i umysłu, przez własny rozwój seksualny czy masturbację.
Właśnie, w jaki sposób poradzić sobie ze stygmatyzacją masturbacji w związku?
Kwestii masturbacji i seksu partnerskiego poświęcony jest w książce cały podrozdział. Proponuję tam przełamanie tradycyjnej dychotomii: jeśli jest się singlem, to ma się masturbację, a jak jest się w parze, to istnieje tylko seks partnerski. To są wszystko bardzo duże poznawcze uproszczenia, które na pewno nam pomagają w jakiś sposób, spełniają swoje funkcje. Ale dotykanie siebie i drugiej osoby nie muszą stać w sprzeczności. Ja proponuję, żeby dotykanie siebie i dotykanie drugiej osoby, to były części jednej całości. Bo wejście w relację nie powinno oznaczać porzucenia siebie.
Wywiad przeprowadziła: Marysia Wądołowska – śpiewaczka i autorka tekstów. Absolwentka wydziału Filozofii i Socjologii UW oraz wydziału wokalno-aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Interesuje się zagadnieniami społeczno- kulturowymi i sztuką współczesną. Jako piosenkarka indie pop występuje pod pseudonimem HELA ME RY.
Korekta: Anita Głowacka. LinkedIn.