O włos! Już byliśmy w ogródku i witaliśmy się z gąską – wierzyliśmy, że w końcu kobiety przestaną być traktowane przedmiotowo, że nie będą im odbierane fundamentalne prawa, że kompromis (zgniły czy nie, ale kompromis) aborcyjny, pozostanie bezpieczny, a mniejszości seksualne nie będą na wiecach nazywane nie-ludźmi. Ale wybory wygrał Andrzej Duda i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (raczej Draco niż Harry’ego) wszystkie te wyobrażenia uleciały, jak dym ze zgaszonej świeczki. I kiedy powyborcze emocje zaczęły opadać, a wściekłość i bunt ustępować miejsca akceptacji i zwykłemu rozgoryczeniu, Polki otrzymały kolejny cios. Cios, którego właściwie można było się spodziewać, ale chyba nikt do końca nie wierzył, że on padnie. Nie bez powodu używam tutaj tej metafory, bowiem mowa o Konwencji Stambulskiej, która ma takim ciosom przeciwdziałać.

Dokument zakłada szeroko rozumiane przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, za pomocą m.in. zapisów w prawie. Zobowiązuje kraje do gromadzenia danych dotyczących przemocy, a także do tego, aby przestępstwa dokonywane w małżeństwie bądź związku nie były bagatelizowane, czy żeby ofiary przemocy otrzymywały odpowiednią, specjalistyczną pomoc. Wszystko to (i dużo więcej) gwarantowała, mniej lub bardziej skutecznie, ratyfikowana przez Polskę Konwencja Stambulska. Niestety na fundamentalistów z Ordo Iuris (nieopłacanych przez Kreml), jak płachta na byka działa pojawiające się w Konwencji słowo „gender”. W związku z tym, po raz kolejny uznali, że Konwencja tylko pozornie chroni kobiety przed przemocą, a jej realnym celem jest… rozbicie tradycyjnego modelu rodziny. Brzmi znajomo? Czuję, że niedługo idąc ulicą z przyjaciółką będziemy zagrażać tradycyjnemu modelowi rodziny, a kiedy (nie daj Boże!) zabierzemy ze sobą jej dziecko, na plac zabaw przyjedzie policja razem z pogotowiem opiekuńczym, aby to dziecko uratować przed ideologią.

Być może cała sprawa nie byłaby to tak straszna, gdyby to Ordo Iuris po raz kolejny chciało „chronić nasze dzieci przed lewacką ideologią” – do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Zatrważająco straszne jest jednak to, że kilka godzin przed tym, jak to piszę, minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro zapowiedział złożenie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wniosku o wypowiedzenie Konwencji. Dla przypomnienia: Zbigniew Ziobro nie jest członkiem Ordo Iuris czy innego Prawa do życia. Jest członkiem Zjednoczonej Prawicy, która rządzi naszym krajem i rządzić będzie jeszcze przez co najmniej trzy lata. A wtórować jej będzie prezydent Andrzej Duda.

Kilka tygodni temu z pewnym oporem pisałam o tym, abyśmy nie cieszyły się tak bardzo z ustawy o natychmiastowej izolacji sprawcy przemocy domowej. Nie sądziłam wtedy, że tak szybko spełnią się moje obawy. Po raz kolejny rządzący odegrali rolę męża, znęcającego się nad żoną, który przyniósł jej bukiet kwiatów i obiecał, że więcej nie podniesie ręki na nią, ani na dzieci, po czym wrócił z pracy i przywitał ją pięścią.

A nie mówiłam?


Autorka tekstu: Sara Sitko – studentka trzeciego roku politologii, feministka, fanka twórczości Houellebecqua i Fridy Kahlo. Zainteresowana historią i literaturą XX wieku. Od szkoły średniej zaangażowana w życie społeczne i inicjatywy dziennikarskie.
Instagram: sarasitko_

Autorka ilustracji: Anna Ślusareńka (27) od początku współtworzy redakcję „Szajn”. Fake gamer girl, uwielbia horrory, ukulele i retro sukienki. Martwi się na zapas i nieustannie wszystkim przejmuje, równocześnie marząc, że „zrobi się samo”.
Instagram: @luludewild