Agnieszka Mastalerz jest absolwentką Pracowni Działań Przestrzennych Mirosława Bałki na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (2018), była studentką Candice Breitz i Eli Cortiñas w Hochschule für Bildende Künste w Brunszwiku (stypendium DAAD na rok 2019/2020), Adama Broomberg i Olivera Chanarin w HFBK w Hamburgu oraz jest absolwentką kulturoznawstwa Uniwersytetu Warszawskiego (2016).
Wystawiała w Galerii Wschód w Warszawie (2020), Palazzo Strozzi we Florencji, Fundacji Rodziny Staraków w Warszawie (2019), Deichtorhallen w Hamburgu, Fondation Hippocrène w Paryżu (2018), Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (2017 – laureatka konkursu Artystyczna Podróż Hestii), była rezydentką galerii Futura w Pradze (2020).
Jej prace znajdują się w kolekcjach Fondazione In Between Art Film i Grupy Ergo Hestia, a także w kolekcjach prywatnych.
W swojej praktyce skupia się na mechanizmach kontroli oraz procesach wpływających na jednostkę i wyzyskujących ją. Posługuje się poetyckim językiem wizualnym i za pomocą fotografii, wideo i instalacji analizuje reguły – w intymnych relacjach, strukturach społecznych, firmach oraz w stosunku do natury.
Mogłabyś opowiedzieć, jak narodził się projekt Biała Marianna?
Fundacja Artystyczna Podróż Hestii zaproponowała mi współpracę na potrzeby konferencji rozpoczynającej działalność portalu (Un)common Ground (www.uncommonground.pl) o relacji sztuki i biznesu. Wydarzenie miało odbyć się we wrześniu ubiegłego roku (2020) w Hotelu Raffles Europejski w Warszawie, a moje zadanie polegałoby na przygotowaniu 30 unikatowych prac dla zaproszonych gości. Miałam pełną dowolność w formie i treści, chodziło jedynie o wywołanie skojarzenia z konferencją, jej miejscem i organizatorami.
Jedna z poprzednich realizacji (Bez tytułu (Remote Control), 2017) trafiła do kolekcji Hestii po konkursie Artystyczna Podróż. To cykl termogramów przedstawiających architekturę wpływowych instytucji w Warszawie. Zależało mi na odwróceniu kierunku działania – jeśli na co dzień dany organ władzy przygląda się jednostce, to w jaki sposób sama mogłabym „wejść do“ Sejmu czy Trybunału Konstytucyjnego i zobaczyć to, co pozostaje niedostępne. Termowizja, na którą się zdecydowałam, pozwoliła mi na odczyt energii emitującej z wybranych budynków, natomiast oszczędność i monochromatyczność zdjęć odebrała im rzeczywistą skalę i wyciągnęła je z kontekstu miasta, na wzór makiety.
Zapytano mnie wprost, czy mogłabym powtórzyć koncepcję wobec hotelu Europejskiego. Ale to specyficzne narzędzie jakim jest kamera termowizyjna wykorzystałam wcześniej w określonym celu, w stosunku do siedzib konkretnych aparatów państwowych. W moim przekonaniu tamta seria została zamknięta, tym bardziej, jeśli weszła do kolekcji.
Skoro miałam odnieść się do miejsca, chciałam je najpierw zobaczyć, poznać, poczuć, zrozumieć. Poprosiłam o spotkanie z Igorem Blochem – art conciergem kolekcji sztuki prezentowanej w hotelu.
Podczas oprowadzania, Igor wspomniał, że niedawno przeprowadzono remont i w kontrze do tego, co zastałam, pokazał mi fotografię autorstwa Nicolasa Grospierre’a, dokumentującą poprzedni wygląd wnętrza wyłożonego marmurem biała marianna, usuniętym podczas prac.
Podobnie wydarzyło się w hotelu naprzeciwko, czyli w Bristolu.
To ogromna strata. Chciałam dowiedzieć się, co stało z marmurem. Jedyna informacja, którą otrzymałam, sugerowała, że został zutylizowany. Nie zrewitalizowano go, ale zastąpiono innym. Białej marianny już się nie pozyskuje, więc nie można jej przywrócić czy wykorzystać w kolejnych miejscach.
Wcześniej interesowałam się historią Marianny Orańskiej, księżnej Niderlandzkiej, która w XIX wieku rozpoczęła wydobycie tych złóż w Kotlinie Kłodzkiej. Dzięki swojej przedsiębiorczości, księżna zaistniała w instytucjach i stworzyła swój niefiguratywny pomnik – biała marianna posłużyła nie tylko w warszawskich hotelach, ale też w budynku Sejmu.
Zdjęcia, które finalnie zrealizowałaś są minimalistyczne i surowe. Jaka jest szersza koncepcja tej pracy? Co ona mówi o Twoim podejściu do sztuki per se?
Po spotkaniu z Igorem pojechałam do Stronia Śląskiego, skąd, z niedziałającego już kamieniołomu, wybrałam 30 podobnych do siebie rozmiarem, nieoczyszczonych fragmentów białej marianny.
Mogłaś zabrać je tak po prostu?
Dojazd do tamtejszej kopalni ogranicza szlaban. Miejsce wydaje się opuszczone i możliwe, że odwiedzają je tylko ci, którzy strzelają do rozstawionych tam na różnych wysokościach szklanych butelek.
Jeśli byłabym bardziej odważna, zamiast robić packshoty w sterylnym studiu w Warszawie, po prostu dałabym kamienie uczestnikom konferencji. A tak, być może utrwaliłam i je same i świadomość o nich. Nieoczyszczone formy, którymi nikt się nie interesuje, mogły zyskać na wartości – materialnej i znaczeniowej.
Każdy z gości otrzymał inne zdjęcie, ale wydruki opisałam tak, jak gdyby cykl stanowił całość, czyli nie 1/1, ale 1/30, 2/30, i tak dalej. Zastanawiam się, czy za jakiś czas wszystkie te prace zostaną ułożone w spójną całość, na przykład na przekór niemożliwości odtworzenia podłogi w hotelu.
Pomyślałam, że jest to dla Ciebie jakiś proces odwrócenia sztuki, powrotu do surowości form i nawiązanie do Sztuki Ziemi.
Faktycznie często donoszę się do natury, która na pewno jest mi bliska. Ogromną przyjemność sprawił mi powrót do Kotliny. Kiedy byłam tam po raz pierwszy, w maju 2020, czyli na kilka miesięcy przed propozycją Hestii, moim celem było poznanie historii Marianny. Mimo, że miałam ze sobą sprzęt, zrozumiałam, że to jeszcze nie ten czas – zostawiłam aparat i chodziłam po górach.
Może to, co finalnie zrealizowałam później na potrzeby konferencji, stało się wniesieniem natury do prywatnych wnętrz, pocztówką – jestem ciekawa, czy podzieliłam się przyjemnością i wrażeniem miejsca.
Wcześniej ten kamień był użyty „po prostu”, był narzędziem i sam nie był podmiotem, a Ty nadałaś mu podmiotowość jako tworowi natury.
Efektem sztuki może być zwrócenie uwagi na rzecz, która straciła swoje pierwotne zastosowanie. Przygotowując pracę na wystawę Proposals for a show we Wschodzie (Warszawa, 2020) skorzystałam z jedwabiu ze spadochronów UNRR-y. W zrzucanych po II wojnie światowej paczkach znajdowały się najbardziej potrzebne rzeczy jak jedzenie, ale przez ograniczony dostęp do dóbr, przeszywano też same spadochrony – na pościel, sukienki. Właśnie taki materiał ktoś sprzedawał na Allegro.
Później, w Stroboskopie (Warszawa, 2020), użyłam szkieletu łodzi, która nie została dokończona. Zaingerowałam w jej kształt, ale wydaje mi się, że opowiedziałam też o niej.
To kojarzy się z dzisiejszym trendem dawania drugiego życia przedmiotom. Na co dzień też tak robisz?
Jeśli myślę o ponownym wykorzystywaniu rzeczy w prywatnym życiu, przenoszeniu ich do galerii, to mam nadzieję, że dzieje się to podprogowo, nie intencjonalne po to, żeby wpisać się w konkretny nurt.
Uważasz, że Biała Marianna to projekt krytyczny?
Chciałam powiedzieć o sile Marianny Orańskiej, która zamieszkała na obcym dla siebie terenie i rozpoczęła biznes. Stworzyła coś, o czym mówimy teraz. Ponadto „weszła do“ instytucji, z pomocą materiału rzeźbiarskiego.
Zrobiłam zdjęcia resztkom i, mimo że ten rodzaj marmuru ma w swojej nazwie „biel“, widać, że przed oczyszczeniem może zostać zupełnie pominięty, niezauważony, bo nie wpisuje się w oczekiwaną estetykę.
Tak, na zdjęciach jest różnobarwnym klockiem, który oczyszczeniu staje się biały – to też zabieg estetyzacji i „unaturalnienia”, zabieranie (może przeinaczanie?) prawdy.
Przygotowuję się do realizacji wideo w gigantycznym, zmechanizowanym gospodarstwie storczyków, gdzie też chciałabym poruszyć temat kontrolowania formy (koloru, kształtu) tego, co żywe. Ciekawi mnie, że mimo industrializacji, na końcu linii produkcyjnej stoi kilka kobiet, których zadaniem jest usunięcie złamanych czy zgniłych części kwiatów i wsadzenie do doniczki patyczka – kręgosłupa nadającego pożądany kształt.
Wydaje mi się, że jest bliskie nam, kobietom. To robimy także z naszym ciałem, tak zostałyśmy nauczone. Twoja praca jest krytyczna, bo pokazuje jakąś prawdę o tym, jak pozbywamy się esencji tego, kim jesteśmy, prawa do bycia takimi, jakimi jesteśmy, zarówno my i otaczające nas przedmioty.
Bardzo Ci dziękuję. Przez odwołanie do postaci kobiety nie chciałam podkreślić naszego miejsca w sztuce czy w biznesie. Z drugiej strony, może jest tak, że, żeby znormalizować dane zjawisko i sytuację społeczno-polityczną, musimy dużo rozmawiać, krzyczeć, używając języka uważanego za agresywny właśnie przez przyjęte normy. Obecność kobiet w instytucjach powinna być statusem quo a nie czymś, o co się ubiegamy, a tym bardziej walczymy.
Wywiad przeprowadziła: Marysia Wądołowska – śpiewaczka i autorka tekstów. Absolwentka wydziału Filozofii i Socjologii UW oraz wydziału wokalno-aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Interesuje się zagadnieniami społeczno- kulturowymi i sztuką współczesną. Jako piosenkarka indie pop występuje pod pseudonimem HELA ME RY.