Kiedy miałam się urodzić, rodzice zapytali moją siostrę, czy wolałaby mieć siostrzyczkę czy braciszka. Odpowiedź brzmiała: „koleżankę”. Moja siostra zapewne chciała mieć towarzyszkę zabaw, a nie kogoś, z kim musiałaby rywalizować o czas rodziców czy dzielić się zabawkami. Poza tym koleżanki już znała, zjawiska, jakim jest siostra, jeszcze nie. Relacja z siostrą miała zapewne okazać się trudniejsza, ale też trwalsza niż wiele relacji z koleżankami z dzieciństwa. Ona miała stać się „starszą siostrą”, a ja „młodszą siostrą”. Relacja z rodzeństwem jest zwykle tą, która trwa najdłużej w życiu i w tym sensie jest „na zawsze”. Jest „na zawsze” siłą biologicznego i/lub prawnego związania, łączą nas rodzice, doświadczenia z dzieciństwa, czasem wspólnie posiadane przedmioty. Czasem przyjaźń, sympatia, zobowiązanie, poczucie odpowiedzialności.
„Siostrzeństwo”, „bycie siostrą” i „bycie jak siostra” może odnosić się do różnych relacji między kobietami. Feministki od lat 70. XX wieku mówią o „siostrzeństwie” jako więzi łączącej kobiety współpracujące i solidaryzujące się ze sobą. Porównanie „jest dla mnie jak siostra” oznacza, że dana osoba jest nam szczególnie bliska, tak jak jest albo powinna być siostra. W niektórych organizacjach społecznych – takich jak zakony i stowarzyszenia pielęgniarek – użycie określenia „siostra” wskazuje na równość członkiń wobec siebie i solidarność panującą między nimi. W kulturze popularnej siostry się albo wspierają, albo ze sobą rywalizują – czasem wręcz na śmierć i życie. Jak widać, relacje siostrzane mogą być bardzo zróżnicowane i nierzadko wysuwane są wobec nich zupełnie odmienne oczekiwania. Przez innych i przez nas same.
Jako siostra swojej siostry i jako osoba, która zajmuje się relacjami siostrzanymi w swojej pracy, myślę, że relacje te są zwykle dość zaniedbane – mało się o nich pisze w magazynach dla kobiet i dla dziewczyn, niewiele o nich piszą psycholożki i socjologowie. Mało o nich wiemy, mało się nad nimi zastanawiamy, przeżywamy je dość nieświadomie. Obserwując relacje między dzisiejszymi dziewczynkami-siostrami i wspominając własne dzieciństwo, dostrzegam, jak różnych rzeczy oczekuje się od sióstr. Z jednej strony powinny one współpracować i wspierać się wzajemnie. Jednocześnie jednak wciąż się je ze sobą porównuje, doszukuje się między nimi różnic, ustawia w sytuacji rywalizacji. Zazdrość jest jednak dla nas, sióstr, zakazana, w oczach innych świadczy o tym, że jesteśmy źle wychowane, niesolidarne. Zazdrość, która występuje przecież między dziećmi. Trudne uczucia, gdy ktoś ma coś, czego ja też pragnę, muszą zostać zepchnięte w niebyt, niewypowiedziane. Młodsze dziecko wyrywa się do tego, co może przeżywać starsze, starsze czuje wyższość płynącą z własnego starszeństwa albo jest zmęczone nieustającym towarzystwem młodszego. Życie starszej siostry jest przepowiednią, która się ziszcza, tylko że (jeszcze) nie w naszym życiu. Moja mama potrafiła zobaczyć we mnie tęsknotę za czasem przyszłym, który uosabiała moja siostra, i próbowała pomóc mi ją zrozumieć. Mając starszą siostrę, jednocześnie przeżywamy swoje życie teraźniejsze i wychylamy się w przyszłość, starając się przechwycić, przywłaszczyć sobie cząstkę siostrzanego doświadczenia. Starsza siostra być może pławi się w uwielbieniu młodszej, być może chce pokazać swoją wyższość wynikającą z dorosłości. Później jednak obie dorastają i różnica wieku znika, dorośli mniej się od siebie różnią wiekiem niż dzieci. Dziecięcą czy nastoletnią rywalizację może leczyć wspólnota dorosłych doświadczeń.
Czasem nastają okresy, w których nie mamy ze sobą kontaktu. O ciszę między siostrami łatwiej, gdy przynajmniej jedna z nich jest dorosła. Dużo starsza. Oddalona geograficznie. To samo może się stać, gdy zabraknie rodziców albo gdy ci się rozstaną i przestaną wspierać istnienie więzi między siostrami. Nie wiemy, co słychać u tej drugiej. Nie interesujemy się tym albo nie mamy skąd się dowiedzieć. Po czasie możemy do siebie wrócić, bazując chociażby na wspólnym doświadczeniu dzieciństwa. Mimo różnic w naszych planach, marzeniach, doświadczeniach czy przekonaniach okazuje się, że miewamy podobne lęki, wątpliwości, szukamy odpowiedzi na podobne pytania.
Siostrzana bliskość przejawiać się może nawet nie na poziomie słów, deklaracji, ale na poziomie wzajemnej znajomości swojej mowy ciała, odruchów, reakcji. Pamiętam, jak w sytuacjach podniosłych takich jak ślub albo występ przed publicznością, gdy wszyscy na nią patrzą, z łatwością dostrzega się minimalne drgnienia w twarzy osoby, którą zna się od dziecka, nerwowy śmiech, napięte mięśnie. Nikt inny tego nie zobaczy, bo to siostra widziała siostrę w najtrudniejszych, najbardziej dramatycznych sytuacjach dzieciństwa, gdy trzeba było się mierzyć z pierwszymi konfliktami z dziećmi spoza kręgu rodzinnego, upokorzeniami, bólem, agresją, wystawieniem na śmiech innych. Czasem, patrząc w lustro, możemy zobaczyć nawzajem swoją twarz. Ujrzeć w siostrze siebie. Gest, grymas twarzy, który wydaje się nasz, ale należy do tej drugiej. Jest to bardzo intymna więź. Jest nas więcej niż jedna.
Autorka tekstu: Katarzyna Dębska – socjolożka, badaczka społeczna. Pisze o relacjach w rodzinie, ze szczególnym uwzględnieniem relacji między rodzeństwem.
Autorka ilustracji: Marianna Engelmayer – trochę dzikuska, trochę pod kołdrą. Właśnie przeprowadziła się do Łodzi, gdzie (jak ma siłę) odbywa spacery krajoznawcze z psem (jak ma siłę). Zimą tęskni za latem, latem tęskni za wiosną. Na co dzień mało się odzywa.