Pełnia miłości
Sigrid Nunez
Wydawnictwo Pauza

Jednoosobowe wydawnictwo oferuje swoim czytelnikom kolejną premierę w tym roku. W Pauzie publikowane są książki niszowe, niejednokrotnie nagradzane, ale przede wszystkim takie, które są w stanie wywołać w czytelnikach emocje. Omawiana pozycja jest drugą książką beletrystyczną Sigrid Nunez przetłumaczoną na język polski. Zarówno Przyjaciel, jak i Pełnia miłości stawiają w centrum tematykę śmierci, lecz każda z nich robi to w inny sposób. W Przyjacielu mamy do czynienia z doświadczeniem żałoby, natomiast Pełnia miłości pokazuje czytelnikowi, jak żyć ze świadomością nieuniknionej śmierci.

Pełnia miłości, Sigrid Nunez, Wydawnictwo Pauza

Sigrid Nunez urodziła się i wychowała w Nowym Jorku, ale jej korzenie sięgają znacznie dalej. Matka pisarki urodziła się w Niemczech, a ojciec był pochodzenia chińsko-panamskiego. W 2018 roku pisarka została nagrodzona National Book Award za powieść Przyjaciel. Po ukończeniu nauki na Barnard Collage oraz Columbia University, rozpoczęła pracę w redakcji amerykańskiego dwutygodnika The New York Review of Books, gdzie poznała Susan Sontag, z którą nawiązała znajomość. Autorka Przyjaciela pisze nie tylko powieści. Popełniła również słynną biografię swej przyjaciółki: Sempre Susan: A Memoir of Susan Sontag, z której synem była związana w latach siedemdziesiątych.

Główną bohaterką Pełni miłości jest młoda pisarka, która opowiada czytelnikowi o swoich spotkaniach i rozmowach z obcymi ludźmi. Ci, którzy stanęli na jej drodze, dzielą się z nią historiami z własnego życia, ona wysłuchuje ich zazwyczaj w milczeniu, analizując wypowiedziane zdania. Kobieta jest raczej bierna wobec problemów swoich rozmówców, aż w pewnym momencie otrzymuje niespodziewany telefon od dawnej przyjaciółki, o której niemal zapomniała. Ta prosi ją o niezwykłą przysługę — o towarzyszenie w odchodzeniu. Ową przyjaciółkę czytelnik poznaje na początku powieści. Otrzymujemy obraz kobiety silnej, lecz nie pozbawionej strachu, która ma problemy w porozumieniu się z własną córką.

Można odnieść wrażenie, że Nunez niejako odpowiada Pełnią miłości na pojęcie „literatura kobieca”. Przytacza bowiem w powieści sytuacje Ingeborg Bachmann, która od początku swojej kariery była doceniana jako poetka, lecz gdy zaczęła pisać opowiadania, została zignorowana przez krytyków. „Historie o sprawach banalnych” nie przyciągną przecież czytelników poza wciąż malejącym gronem entuzjastek twórczości Bachmann. Autorka staje w opozycji do zarzutów, jakoby literatura kobieca była synonimem romansów. Samo to pojęcie dla jednych jest inwektywą, dla innych zaś komplementem. Nie trudno jednak ukryć, że to szufladkowanie, płciowe etykietowanie dzieł literackich. Polska pisarka Sylwia Chutnik tłumaczy, że: „określenie tematy kobiece wciąż pozostaje straszakiem, którego używa krytyka literacka. Kobieta nie może pisać o kobiecie, bo to nie daj boże będzie to feministyczne i ideowe – a fe!. Kobiety powinny poruszać tematy bardziej uniwersalne, co należy tłumaczyć jako takie, które opisałby 50-letni alkoholik z problemami sercowymi względnie Hemingway. Tymczasem coś takiego jak uniwersalna powieść nie istnieje! Każda jest nacechowana – uniwersalną może stać się, jeśli jest tak dobra, że porusza wielu. Ja jednak chciałabym móc szukać uniwersalnych przekazów także w książkach napisanych przez kobiety, a nie w męskich biografiach. Trzeba zdjąć odium z „tematów kobiecych” i wreszcie wyrwać krytykę z XIX-cznego podejścia do literatury – a także do samych kobiet-autorek”.

Pełnia miłości jest dowodem na bezpodstawność twierdzeń, że taka literatura dotykała mniej istotnych kwestii. Książka pisana przez kobietę, w której bohaterkami są głównie kobiety, nie musi być przeznaczona wyłącznie dla jednej płci.

W prozie Nunez mamy do czynienia z niezbyt obszernymi historiami, zbieranymi w ciągu życia bohaterki i jej śmiertelnie chorej przyjaciółki. Spotykamy starszą panią, której syn prosi o pomoc w dotrzymaniu mamie towarzystwa, kobietę wynajmującą pokój w swoim mieszkaniu na stronie Airbnb, czytamy zasłyszaną rozmowę córki z ojcem, dotyczącą zmarłej matki/żony. Mimo że każda z tych opowieści dotyczy czegoś innego: pieniędzy, miłości czy szczęścia, łączy je wiele — każdy rozmówca czuje smutek, ból i niespełnienie. Wszyscy oni są samotni i doświadczają potężnego uczucia powolnego rozpadu, zapomnienia. Ta powieść to przeciwieństwo „literatury kobiecej”, definiowanej przez krytyków.

Nie chodzi tutaj jednak tylko o pojedynczych bohaterów. Posuwając się dalej w swoich rozważaniach, chciałbym zauważyć całościowe podejście pisarki do tematu. Analizując poszczególne jednostki — ich zachowania i urazy — nakreśla kształt całego współczesnego społeczeństwa. Czytelnik może to zauważyć już na samym początku powieści podczas wykładu pewnego mężczyzny, byłego partnera głównej bohaterki.

„— Cyberterroryzm. Bioterroryzm. Nieuniknione nadchodzące pandemie grypy, na które w oczywisty sposób nie jesteśmy przygotowani. Nieuleczalne zabójcze infekcje wywołane bezkrytycznym nadużywaniem antybiotyków. Dojście do władzy skrajnie prawicowych reżimów na całym świecie. Upowszechnienie propagandy i oszustwa jako strategii politycznych i postaw polityki rządowej. Niemoc w walce ze światowym dżihadyzmem. Zagrożenia dla życia i wolności wszystkiego, co można nazwać cywilizacją, kwitną. Z drugiej strony niewiele jest środowisk, za pomocą których można je powstrzymać… — rozkręcał się profesor”.

Ta słuszna diagnoza naszej cywilizacji nie jest zbyt optymistyczna, ale z obiektywnego punktu widzenia słuszna. Wymienione zostały zagrożenia dla społeczeństwa, których nie możemy dojrzeć w codziennym życiu, gdyż są zbyt odległe. Oczywiście w tym fragmencie nie zostały zawarte rzeczy, które człowiek zdołał osiągnąć w ciągu ostatnich lat. Na tym jednak profesor nie poprzestaje. Nie wystarczy mu analiza rzeczywistości, posuwa się do odważnego wyciągnięcia wniosków.

„—- To koniec — orzekł prelegent. — Jest za późno, zbyt długo zwlekaliśmy. Nasze społeczeństwo już wcześniej stało się zbyt podzielone i dysfunkcyjne, byśmy mogli je naprawić, popełniliśmy zbyt wiele błędów”. I dalej:
„— Jedyny moralny, sensowny kierunek dla cywilizacji mierzący się z własnym końcem: nauczyć się prosić o wybaczenie i odpokutować choć w minimalnym stopniu za potworne krzywdy, które wyrządziliśmy ludzkiej rodzinie, innym stworzeniom oraz naszej pięknej Ziemi. Kochać i wybaczać najlepiej, jak potrafimy. I nauczyć się żegnać”.

Wątki katastroficzne są tutaj mocno uwypuklone. Nunez bez wątpienia przechodzi od ogółu do szczegółu, począwszy od prelekcji profesora na początku powieści, aż do przytaczania kolejnych indywidualnych przykładów. Początkowy wykład miał zapewne wzbudzić w czytelniku refleksję, może nawet wystraszyć.

 Wraz z dalszą lekturą kolejno poznajemy małe życiowe dramaty, ale cały czas z tyłu głowy tkwią nam refleksje o nihilistycznym podejściu do rzeczywistości z pierwszych kilku stron powieści. Dzięki niemu w opowieściach i rozmowach zauważamy postępujący rozkład społeczeństwa i dehumanizację. Każda napotkana przez bezimienną bohaterkę jednostka ulega powolnej destrukcji. Chociaż akcja powieści dzieje się w bliżej nieokreślonym czasie, biorąc pod uwagę wyliczenia zagrożeń dla naszej cywilizacji, które czyni prelegent, można domniemywać, że jest to obecna teraźniejszość. W mojej opinii Nunez chce pokazać powolny upadek kultury i cywilizacji, do którego doprowadziliśmy sami, jako gatunek. By uświadomić to czytelnikowi, odwołuje się do regresu jednostki, ponieważ we współczesnej rzeczywistości społeczeństwo okazało się nie być wystarczająco zwarte.

 Warto zauważyć, że autorka Pełni miłości nie miała na celu tylko zasmucenie czytelnika. Wydaje mi się, że autorka chciała nam uświadomić kondycje wspólnoty, którą budowaliśmy od tysięcy lat. Bez względu, czy wierzymy w nadchodzący koniec, czy też nie. Musimy jako społeczeństwo choć spróbować temu zapobiec i odbudować więzi, które niegdyś nas scalały. Zaznaczyć należy, że Nunez nie daje nam „leku” na to, z czym się mierzymy. Autorka chce tylko, abyśmy zauważyli niepokojące zjawiska. Czy będziemy musieli przewartościować nasze życie? Czy należy na nowo zbudować kanon zasad moralnych? Na te pytania przyjdzie jeszcze czas. Najpierw musimy zrozumieć i zaakceptować to, czego od lat nie umieliśmy dostrzec.

Źródło cytatu S. Chutnik:

Sulej K.: „”Literatura kobieca”. Inwektywa, komplement czy bezużyteczna szufladka?”, https://natemat.pl/30989,literatura-kobieca-inwektywa-komplement-czy-bezuzyteczna-szufladka


Autor tekstu: Kamil Wrzeszcz — publicysta urodzony w 1995 roku. Ukończył Liceum Plastyczne w Bielsku-Białej. Sztuką interesuje się od 10 lat. Ukończył kierunek publicystyczny na Uniwersytecie Śląskim, ale nadal kształci się z zakresu edytorstwa książki oraz kontynuuje naukę w Szkole Doktorskiej. Na co dzień pisze felietony dla kilku czasopism internetowych. Jego największą pasją jest literatura, od Sebalda po Tokarczuk. Dużą część swojego czasu poświęca na badanie ilustracji książek dla dzieci oraz zjawiska liberatury. 
Instagram: @kamil_pisze/

Autorka ilustracji: Katarzyna Żurawska — urodzona 9 września 1995 roku absolwentka Liceum Plastycznego im. Juliana Fałata w Bielsku-Białej. Studiowała Grafikę na Uniwersytecie Pedagogicznym im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Łączy rolę matki i artystki. Swoje doświadczenie wczesnego macierzyństwa łączy z doświadczeniem innych matek i przekuwa to w cykl prac pod tytułem „IV trymestr”. Kocha ilustrację, haft i łączenie różnych mediów. 
Instagram: @katarzyna_zurawska_art