Od tańca, przez muzykę, po ludowe stroje – polski folklor składa się z wielu czynników. Zapomniany, a często nawet uznawany za obciachowy, powraca. Dzięki niektórym topowym markom modowym (np. Vetements, Misbhv) Słowianie przypomnieli sobie o swoim dziedzictwie, a na Instagramie królują zdjęcia w stylu „babuska”. Co jednak z nami, Polakami?
Okładka październikowego numeru polskiego „Vogue’a” na moment skupiła nasze oczy na pięknych ludowych strojach, lecz to nie wszystko. Stąd wziął się mój pomysł na „Folklor 2.0”.
Haft od zawsze towarzyszył mojej rodzinie. Ta metoda ozdabiania tkanin wykorzystywana jest w celu tworzenia ludowych strojów oraz upiększania serwetek i obrusów. Istnieje wiele rodzajów haftu, np. krzyżkowy, richelieu, łańcuszkowy itd. Podobno każdy region Polski, w którym hafciarstwo jest tradycją, wykorzystuje swój indywidualny styl. Moja prababcia i babcia Grażka od zawsze zajmowały się haftowaniem i specjalizowały się w hafcie makowskim.
Czym się charakteryzuje? Jest to biały haft na (prawie zawsze) białym lnianym materiale. W internecie jest on określony jako haft płaski, czyli wykonywany bezpośrednio na tkaninie. Jednak, gdyby porozmawiać z babciami, to scharakteryzowałaby go słowem „wypukły” poprzez jego strukturę i trójwymiarowość. Efekt ten uzyskuje się dzięki podkładowi z nitek tego samego koloru pod wypełnieniem wzoru. Często wykonuje się także haft ażurowy w postaci dziurek, małych „pajączków” i siateczek. W hafcie makowskim dominują wzory roślinne lub geometryczne.
Pytając babci o to, skąd wzięła się inspiracja florą, odpowiedziała, że kwiaty od zawsze zdobiły domy i ogrody. Sam Maków Podhalański, skąd owa technika się wywodzi, to miasteczko w województwie małopolskim, położone w beskidzkiej części Karpat Zachodnich. Głównym atutem tego miejsca są górskie krajobrazy oraz rozległe łąki i lasy. Aby dowiedzieć się więcej na temat genezy haftów w samym Makowie i mojej rodzinie, postanowiłam zaczerpnąć informacji u samego źródła, czyli Babci Grażki. Jednak ta odpowiedziała, że kobiety w Makowie od zawsze haftowały, a naszej rodzinie towarzyszy on od dawna. Pamięta jeszcze jak jej babcia wyszywała, a później jej mama – tak właśnie z pokolenia na pokolenie przekazywana jest w mojej rodzinie ta umiejętność.
Od dziecka pomagałam babci siadając jej na kolanach i wyciągając igłę z tamborka. Dopiero w wieku 19 lat zainteresowałam się tą metodą na poważnie. Haftowania można się nauczyć. Grażka wraz z prababcią przez wiele lat prowadziły nawet kursy. Gdy poszłam do babci z postanowieniem, że wreszcie chce się nauczyć tego cudownego rzemiosła i podtrzymać tradycję, liczyłam na pełny instruktarz krok po kroku. Owszem, Grażka pomogła mi naciągnać materiał na taborek, a następnie wręczyła igłę i nitkę, mówiąc:
Od dziecka obserwujesz mnie przy pracy, więc teraz poszukaj własnego stylu.
(Świetnie babciu, dzięki!). Okazało się, że wykonała najlepszą pedagogiczną sztuczkę, jaką mogła. Mam to chyba jednak we krwi i palcach, gdyż od razu zabrałam się do roboty i metodą prób i błędów doszłam do obecnego poziomu. Nadal ciągle się uczę i oglądam prace innych. Myślę, że na przestrzeni czasu udało mi się stworzyć parę indywidualnych ściegów (układów nitek). Jednak haftowanie obrusów i serwetek wcale mnie nie jarało.
W dobie, gdzie człowiek może mieć wszystko, tylko musi zapłacić za to odpowiednią cenę, modne stały się „customy”. Każdy ma coś spersonalizowanego, specjalnie dla niego. Jednak wykorzystując techniki komputerowe i maszyny bardzo łatwo stworzyć podobne rzeczy. Postanowiłam przekuć moją rodzinną tradycję w coś nowoczesnego i nie do podrobienia. Tak powstał mój „Folklor 2.0”, gdzie wykorzystuje tradycyjny haft do personalizowania ubrań, butów i torebek.
Jakie są tego plusy? Nawet dwa te same projekty zawsze będą się różnić, nitki układać inaczej, a moja ręka pokieruje igłą w inny sposób. Ma to też swoje minusy, jak czas wykonania jeżeli chodzi o duże projekty, ale czasem warto poczekać na ciekawe efekty.
Aby oszczędzić trochę naszą ranną planetę, głównie wykonuję swoje prace na używanych ubraniach. Jeżeli ktoś zamawia u mnie wzór, proszę, aby przysłał także swoje ubranie, na którym praca ma być wykonana. To naprawdę świetny sposób na danie ubraniom „drugiego życia”, a także zreparowanie lekko zniszczonych. Zakrywając haftem przetarcia i dziury możemy uzyskać nowy, niepowtarzalny efekt. W imię sustainable fashion i zero waste powinniśmy pobudzać swoją kreatywność przerabiając ciuchy i tworzyć je w nowym stylu.
Jestem dumna z mojej rodzinnej tradycji oraz tego, że wykorzystuje ją w nowy sposób. Haftowanie stało się dla mnie pasją oraz świetnym reduktorem stresu. Pragnę dzielić się ze światem moimi pracami i sprawiać, że ubrania są wyjątkowe dzięki zastosowaniu tej ludowej techniki.
Autorka tekstu: Karolina Sadłoń (22) – studentka 4 roku SWPS na kierunku psychologia. Miłośniczka mody i kina. Potrafi oglądnąć nawet 5 filmów dziennie. Jej największą pasją jest haftowanie na ubraniach zaszczepiając w nich nutkę folkloru. Swoje prace przedstawia na Instagramie: @sadiline_ Aktualnie próbuje opanować programy graficzne, aby rozwijać się także bardziej artystycznie.