Pisanie tego tekstu było nie lada wyzwaniem. A to dlatego, że trudno upchnąć kilkadziesiąt lat muzyki w tak krótkiej formie. Poruszam także niezwykle ważną kwestię zderzenia ruchu feministycznego z muzyką, która do tej pory była tworzona głównie przez mężczyzn dla mężczyzn. Przełamanie tej tendencji i otworzenie nowej drogi ekspresji – dla kobiet, osób queer, osób o innym kolorze skóry niż biała, osób mierzących się z wykluczeniem na wielu płaszczyznach – zaowocowało debatą społeczno-polityczną na temat punk rocka, który z założenia miał być nurtem zaangażowanym, a także dało ciekawy rezultat artystyczny. To było wypłynięcie na nowe, dotąd nieznane wody. Miejmy nadzieję, że ten nurt dalej będzie się rozwijał i za każdym razem skłaniał do krytycznej analizy muzycznego dyskursu.

Czym jest punk?

Z czym nam się kojarzy punk rock? Z ruchem, który zrewolucjonizował kulturę? Z poszarpanymi ciuchami, irokezem i bezkompromisowością? A może ze sposobem na stawianie oporu w czasach twardych rządów? Pewnie ze wszystkim po trochu. Przyjrzyjmy się ikonom punku – jak i całej alternatywnej sceny rockowej – widzimy wśród nich niemal samych mężczyzn. Tradycyjnie scena rockowa kojarzy się z jedną płcią, z punkiem nie było inaczej.

Punk wywodzi się z buntu, co oczywiście jest mocno związane z politycznością tego gatunku. Osobiście wychodzę z założenia, że wszystko jest polityczne, od jedzenia, które kupujemy, przez środki transportu, z których korzystamy, po ubrania, które nosimy, ponieważ jesteśmy już elementem wielkiej rynkowej machiny. To ważne dla zrozumienia sceny punkowej. Punk bezsprzecznie zawsze był zaangażowany, jest to oczywiste i jaskrawe. Poruszał problematykę wykluczenia klasowego, frustracji panującą władzą, rasizmu, faszyzmu itp., co stawiało go po lewicowej stronie sceny politycznej. Oczywiście nie brakowało zespołów, deklarujących się jako “apolityczne” (co oznaczało, że członkowie takich grup nie angażują się w aktywizm, a ich piosenki są o czymś zupełnie innym – jak horror-punkowy zespół Misfits) albo prawicowe. W związku z zerwaniem z muzyką głównego nurtu i zmęczeniem instytucjami, punk jako ruch kładł nacisk na DIY [do it yourself – zrób to sam_a]. Owocowało to nagrywanymi na własną rękę płytami, samodzielnie organizowanymi koncertami, czy własnoręcznie wydawanymi magazynami znanymi jako ziny lub fanziny.

Punki nie są dziewczynami

Już na samym początku istnienia kontrkultury – bo tym był, a może dalej jest punk – w roku 1976, w jednym z londyńskich zinów “Sniffing Glue” napisano: “PUNKI NIE SĄ DZIEWCZYNAMI”. Komunikat był wyraźny. A nawet gdyby nie był, wszystkie zespoły, od których to się zaczęło i dzięki którym trwało – Sex Pistols, The Stooges, Ramones, Television, The Clash – to były składy męskie. Wyjątki stanowiły Patti Smith, X-Ray Spex i Blondie, a potem może Siouxsie Sioux, Chrissie Hynde, czy Nina Hagen albo The Slits. Tak czy inaczej, największy wpływ na scenę punkową miały zespoły złożone z facetów. Dziewczyny były zazwyczaj spychane do jeszcze głębszego undergroundu. Ewentualnie groziło im zostanie frontwoman w domyślnie męskiej kapeli, gdzie mogły być obwieszonymi łańcuchami kociakami. Bycie dziewczyną ma punkowej scenie nie było równoznaczne z feministyczną postawą (niestety, do dzisiaj nie jest), ale trzecia fala feminizmu, jak i nowa fala punka, miały dopiero nadejść.

fot. Michael Putland, Viv Albertine podczas koncertu w styczniu 2012

Viv Albertine jeszcze w 1976 spędziła całe lato w piwnicy Joe Strummera z The Clash, pracując z Sidem Viciousem nad nowym zespołem. Ostatecznie nie udało się. I dobrze, bo Viv dołączyła do stuprocentowo dziewczyńskiego The Slits, z którymi nagrała piosenkę Typical Girls. Jej tekst to środkowy palec wymierzony w kierunku stereotypowej roli kobiety w brytyjskim społeczeństwie. To hymn zmęczenia nakazami, presją społeczną, podziałami na to, co wypada, a co nie. To zupełne przeciwieństwo ówczesnej dziewczyny, która prasuje ubrania, układa włosy w grzeczne fale, a na ścianie wiesza plakat uśmiechniętego Roda Stewarta. Ale mimo to, sama Viv w tamtych czasach nie była zadowolona ze stworzenia dziewczyńskiej kapeli. Po części ze strachu przed zaszufladkowaniem, a po części z przyzwyczajenia do patriarchalnych standardów.

Prawdę mówiąc, najgłośniej w mainstreamie mówiło się o Vivienne Westwood. Jej, jako dziewczynie Malcolma MacLarena, menadżera Sex Pistols, przypadła rola ubierania punkowców. Ich butik Sex okazał się być legendarnym biznesem i dzięki Westwood punk trafił w końcu na wybiegi i stał się popularną estetyką, która co jakiś czas powraca i nie daje o sobie zapomnieć. Chce się powiedzieć “punk się sprzedał” i niestety w tym wypadku jest to prawda. Westwood przyjęła nawet tytuł szlachecki nadany jej przez Elżbietę II (niezły wynik jak na ikonę subkultury kojarzonej z brudem). Zespołów punkowych z dziewczynami na froncie było tyle co kot napłakał, a głównym zadaniem punkówy było bycie Dziewczyną Swojego Chłopaka i trzymanie mu kurtki, kiedy wskakiwał w pogo na koncercie.

fot. Denis Gray, Kathleen Hanna i Bikini Kill, 17 stycznia1996, Annandale Hotel, Sydney Australia

Aż w końcu, ktoś podczas koncertu zawołał “GIRLS TO THE FRONT!” [dziewczyny do przodu] i była to Kathleen Hanna, frontwoman Bikini Kill. Chodziło nie tylko o zachęcenie dziewczyn do zakładania własnych zespołów, ale przede wszystkim – w tamtej konkretnej chwili – zmusiło to chłopaków do wycofania się spod sceny i oddania pola dziewczynom, które przyszły na koncert najważniejszego feministycznego zespołu w historii punk rocka.

Jeśli nie słyszałaś nigdy o riot grrrl, to pora to nadrobić.

Punk rocka stworzyły dziewczyny, nie Anglia

Tak brzmiał tekst na koszulce Kim Gordon, frontwoman no wave’owego Sonic Youth, malarki i autorki książki Dziewczyna z zespołu, zawierającej wnikliwą analizę roli dziewczyn w branży muzycznej, feminizmu, artystycznego światka i punku w Nowym Jorku. Nie myliła się: punk był istotą buntu od samego początku, a potem bunt odradzał się falami, przez nurty hardcore, oi, grunge i w końcu – riot grrrl.

fot. Anders Jensen-Urstad, Kim Gordon i Thurston Moore z Sonic Youth, 7 lipca 2005, Accelerator, Münchenbryggeriet, Sztokholm, Szwecja

Riot rrrrl było silnie zakorzenione w tradycji DIY, zinów, ulotek, zbierania danych adresowych zajawionych dziewczyn, którym rozsyłało się informatory o koncertach i spotkaniach. Na samym początku nazywał się tak zin tworzony przez członkinie zespołów Bikini Kill i Bratmobile. Ta feministyczna rewolucja punkowa nastąpiła na początku lat 90. w USA, a jej głównymi ośrodkami były Olympia i Waszyngton (gdzie właśnie eksplodowała scena grunge’owa, dzięki zespołom takim jak Nirvana, Mudhoney, Tad i wytwórni Sub Pop).

Kobiety wykorzystały ten czas, by stworzyć przestrzeń wolną od jednomyślnej seksualnej i płciowej dominacji. Riot grrrl zakłóciło panujące w subkulturze relacje władzy, by wspierać dziewczyny w ich upolitycznionej działalności i budowaniu pozycji ruchu kobiecego na niezależnej scenie punkowej, zmusiło je do stawiania oporu i poszukiwania radykalnych politycznie tożsamości. W teorii punk powstał jako ruch inkluzywny, ale szybko został zaanektowany przez białych hetero mężczyzn. Oczywiście nie oznacza to, że od razu stał się subkulturą wykluczającą wszelkie mniejszości – chociaż np. zespół Bad Brains, którego członkowie byli czarnoskórzy, miał ciężko na lokalnej scenie w DC – ale i tutaj męska dominacja i maczyzm stały się wyraźne.

“Zorientowaliśmy się, że dla dużych wytwórni muzycznych nie liczą się tylko dźwięki, lecz w dużej mierze również wygląd dziewczyny. To ona bowiem jest główną atrakcją na scenie, przyciąga spojrzenia mężczyzn i – zależnie od tego, kim jest – sama spogląda na publikę. Ponieważ nasza muzyka jest czasem dziwna i zgrzytliwa, gdy to ja znajdowałam się w centrum uwagi, łatwiej było ją sprzedać” – pisała Kim Gordon. Tymczasem przedstawicielki riot grrrl regularnie krytykowały normatywne standardy wyglądu, które do tej pory narzuca się kobietom. Ich codzienna postawa, wizerunek sceniczny i teksty piosenek zaznaczały, że to nie ma znaczenia, czy masz określony typ sylwetki, czy golisz pachy, czy masz tatuaże i ubierasz się dziewczęco, stwarzając przestrzeń dla dziewczyn, które nie wpisywały się w standardy wyglądu narzucone przez patriarchalne normy społeczne.

fot. Greg Neate, Bratmobile, 1994, The Charlotte, Leicester, Wlk. Brytania

Ale riot grrrl nie było tylko o wyglądzie. Oprócz chwytliwej muzyki, treść piosenek opowiadała o feministycznej solidarności, o przemocy seksualnej i domowej, o osobach queer, sprzeciwiała się slut-shamingowi, demaskowała patriarchalne i kapitalistyczne kalki. Niektóre performance’y Kathleen Hanny na temat gwałtu były tak przejmujące, że publiczność długo nie mogła się otrząsnąć po zakończeniu występu. Dziewczyny z zespołów takich jak Bikini Kill i Bratmobile wielokrotnie wypowiadały się też o swoim kompleksie na punkcie pochodzenia z prowincji i o swoich doświadczeniach klasizmu. Wierzę, że gdyby można było przypisać trzeciej fali feminizmu jakąś ścieżkę dźwiękową, to byłoby to Revolution Girl Style Now Bikini Kill.

Riot grrrl w latach 90. było jednym z wielu nurtów punku jak i muzyki rockowej i alternatywnej, która w tej dekadzie przeszła kilka metamorfoz i ewoluowała w nowe i interesujące style. Być może dlatego jego pierwotna i rewolucyjna energia, skupiająca całe społeczności dziewczyn, z którymi artystki utrzymywały kontakt za pomocą listów, zinów i koncertów, zaczęła tracić na sile. Bikini Kill rozpadło się w 1997 i rok później Kathleen Hanna założyła inny zespół, wciąż wierny riot grrrl – Le Tigre. Z kolei zespół Bratmobile rozpadł się w 1994. Po czterech latach członkinie wróciły do działalności muzycznej, by ponownie zawiesić ją w 2003.

Riot Grrrl dziś

Riot Grrrl żyje dalej. Po 2000 roku reaktywowały się takie zespoły jak Sleater Kinney i Jack Off Jill, podobnie jak L7 (kiedyś przeczytałam, że Jennifer Finch, basistka L7, podczas koncertu wyjęła z majtek tampon i rzuciła w upierdliwego fana, miałam wtedy 12 lat i wciąż uważam, że to goals). Kathleen Hanna w roku 2010 rozpoczęła projekt Julie Ruin, pierwszą płytę nagrywając w całości w swojej sypialni, w zgodzie z filozofią DIY. W 2014 do życia powróciły też Babes in Toyland, by zagrać trasę i napisać nowy materiał. Niestety, w maju bieżącego roku ponownie rozpadły się, zaznaczając, że szanse na kolejny powrót są nikłe.

Do pewnego stopnia można rozważać, czy mainstreamowe artystki jak Lily Allen, Amy Winehouse, Billie Eilish lub Soko nie czerpią z riot grrrl, jednak bezpośrednimi spadkobierczyniami ruchu są z pewnością m. in. Skinny Girl Diet, Dream Wife, Perfect Pussy, Big Joanie i Pussy Riot. Te ostatnie w szczególny sposób angażują się w aktywizm, za co zostały zatrzymane i skazane na dwa lata więzienia w 2012, po czym wyprowadziły się z Rosji do USA. Działaczki tworzą muzykę i organizują akcje do dziś. Tematyka ich utworów skupia się zarówno na feminizmie, jak i krytyce polityki Trumpa, problemie migracji i uchodźstwa czy policyjnej przemocy.

fot. Igor Mukhin, Pussy Riot, 2012

W Polsce z riot grrrl czerpały i dalej czerpią takie projekty jak Siksa, Miraż, HersteRRRia, Her Side, Masskotki, Cudowne Lata, Wilcze Jagody, Zimny Maj, El Banda, Limp Blitzkrieg, Zawody czy Gang Śródmieście. Mocno do tradycji dziewczyńskiego punk rocka i kultury DIY nawiązuje Lucciola Ladies Camp, który zachęca dziewczyny do zakładania własnych zespołów.

“Uczysz się, że dla dziewczyny jedynym sposobem, żeby zdobyć moc gwiazdy rocka, jest zostanie groupie i obnażenie biustu, by zostać wybranką na wspólną noc. Uczymy się, że możemy coś osiągnąć jedynie poprzez mężczyzn. I to jest kłamstwo.” – powiedziała Hanna. Dziewczyny! Kobiety! Osoby! Macie prawo wyglądać i czuć się, jak chcecie, uprawiać seks tak, jak lubicie i z kim wam się podoba i identyfikować się tak, jak macie ochotę. Zakładajcie zespoły, piszcie teksty, wyrażajcie siebie. Wspierajcie ruch feministyczny, queerowy, antyfaszystowski, antyrasistowski. Organizujcie się, mówcie głośno o problemach społecznych i o tym, co was boli i dotyka. I przede wszystkim: nigdy nie dajcie sobie wmówić, że czegoś nie możecie. I nigdy nie dajcie się uciszyć.


Autorka tekstu: Laurie Debeni – (24) antropolożka, aktywistka, antyfaszystka. Współtworzy wiele projektów, w tym Autonomiczną Przestrzeń Edukacyjną, zwiększającą dostęp do bezpłatnej edukacji, współorganizuje krakowską Manifę i Riot Grrrl Fest. W czasie wolnym lubi przesiadywać ze swoją ekipą, jeździć na rowerze i rozwiązywać krzyżówki w czasopiśmie “Cuda i Objawienia”.

Zdjęcie w nagłówku: Feral78, graffiti: „Revolution Grrrl Style Now” w Brighton (Anglia)