Jeśli czytasz ten tekst, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesteś osobą otwartą na tematy seksualności, bądź masz szanse stać się nią niedługo. Stąd też bez problemu odpowiesz na tytułowe pytanie i z łatwością jesteś w stanie wyobrazić sobie swobodną, długą rozmowę (ot przy kawie) na ten temat. Jednak w wielu osobach wzbudza on opór, sprawia, że czują się zniesmaczone, zażenowane, a nawet zbulwersowane. Tymczasem żarty o penisach i ich wizerunki nie budzą takiego zaskoczenia i emocjonalnego konfliktu. W końcu każdy widział reprodukcję Dawida Michała Anioła lub penisa narysowanego przez wandali w miejscach publicznych. Czy ktoś z nas jest w stanie równie szybko (historyków sztuki prosimy o wyrozumiałość) podać przykład dzieła artystycznego z wyraźnie zaznaczoną waginą? Czy ktoś widział jej wizerunek nabazgrany na murach lub ławkach? Skąd taka dysproporcja? Jakie podejście do swoich miejsc intymnych wpaja się młodym dziewczynom i jakie przekonanie na ten temat panuje w społeczeństwie?

Penis wszechobecny

Kiedy pierwszy raz obejrzałyśmy waginę? Jako dzieci nie mamy poczucia wstydu, ale szybko jest ono nam wpajane. Nim zdążymy nauczyć się wiązać buty, wiemy już, że nie należy publicznie pokazywać dolnej części ciała, dotykać jej i zbyt dużo o niej mówić. Wiemy, jak dbać o higienę, ale na tym się zaczyna i kończy nasza wiedza. Przynajmniej u większości z nas mieszkających w kraju wciąż silnie zdominowanym przez jedną religię. Z czasem to, co znajduje się u płci przeciwnej, budzi zainteresowanie. To wszystko jest normalne i niewinne. Tkwiący w nas potencjał i popęd ujawni się dopiero za około kilkanaście lat, wraz z dostępem do internetu. Tymczasem jeszcze przed pierwszym spotkaniem z pornografią, dzieci bez refleksji, ale za to z niesłychaną intensywnością, przejawią zamiłowanie do rysowania stojącego członka po zeszytach i innych miejscach nieprzeznaczonych do twórczego procesu. Środkowy palec, rysunki penisa. Tak oto od podstawówki penis wdziera się do życia dziewcząt z niesłychaną gwałtownością. Od tego momentu żarty o penisie i jego wizerunki po prostu staną się częścią kobiecej codzienności. Granica tego wieku jest płynna w zależności od otoczenia i pecha w dżungli Internetu. To wciąż jest preludium przed głównym przedstawieniem. Niech każda czytająca dziewczyna podniesie rękę, jeśli kiedykolwiek otrzymała lub zobaczyła niechciane zdjęcie członka. Jeśli czyjaś dłoń wciąż nieruchomo spoczywa przy tułowiu, to dana osoba ma ponad przeciętne szczęście. No cóż, prawda jest taka, że wraz z dostępem do Internetu, Facebooka, a w szczególności przez późniejsze nieświadome wejścia na internetowe czaty naiwnie myśląc o miłej konwersacji, zostajemy zasypane wizerunkami penisów. Dużych, małych, w pełnym zwodzie lub nie, różnych karnacji. Z wizerunkiem penisa jesteśmy oswojone, ale z waginą już nie.

(Nie)obecna wagina

Z mojego doświadczenia (rozbudowanego przez ekstrawertyzm) wnioskuję, że koleżeńskie rozmowy o waginach należą do rzadkości lub prawie wcale nie występują. Są wstydliwe, trudne do zainicjowania i nieprzyjemne po zakończeniu. Tymczasem rozmowa o członkach? Och, proszę! Nie jest to może wzór do naśladowania, ale możemy szybko porównać wszystkie, które widziałyśmy. Swobodnie przeplatają się wybuchy śmiechu i niedowierzania. Penis to dobro wspólne. A wagina? To temat nieeksplorowany. Przebranie biustonosza przy innych, porównywanie piersi, narzekanie na małe i duże to część codzienności. Pośladki wręcz nas definiują. Scena z 13 powodów dlaczego i listą posiadaczek najkształtniejszych pup nie jest zmyślona. Pośladki to nasz atrybut i karta w grze romantycznej. Toczymy ciche debaty, co wolimy jako kobiety oraz czy nasi mężczyźni preferują piersi czy pośladki. Ale wagina to pole minowe. Każda informacja może być użyta przeciwko tobie. Nie mówimy, jakie tam jesteśmy, bo boimy się, że jesteśmy NIEODPOWIEDNIE. Czasami gdzieś cicho posiadaczka większych warg sromowych mniejszych wyszepta, że boli ją jazda na rowerze. Spyta czy ty masz tak samo. I tyle. Z łechtaczką się już społecznie zaprzyjaźniamy, szczególnie jako młode pokolenie. Nie tylko umiemy ją znaleźć, ale wiemy, jak pieścić i potrafimy tę wiedzę przekazać mężczyznom. Kobieca masturbacja przestaje być tematem tabu i dobrze! Ale coś jest poniżej łechtaczki. No i następują speszone spojrzenia i koniec tematu. Kurtyna, cięcie.

Milcząca niewiedza

Skąd tak silne tabu zarówno w mowie jak i wizerunkach? Skąd ta cicha zmowa milczenia? Idąca tak daleko, że często same kobiety mają problem z poprawnym nazwaniem swoich miejsc intymnych? O obserwowaniu ich, czy nie zachodzą zmiany mogące być symbolem poważnych problemów zdrowotnych, nie wspomnę. I tak od dzieciństwa jesteśmy otoczone wizerunkiem penisa, a ukradkowo poznajemy naszą intymność. Nie chcę teraz rozpocząć pisania kolejnych kilkunastu akapitów o tym, jak kobiece ciało, definiowane przez swoją płodność i związane z nią wydzieliny, zostało okrzyknięte nieczystym, a kobiety zamknięte w klatce wykonanej z różnych praw religijnych i obyczajowych. Chciałabym powiedzieć, że to już za nami, ale wciąż w wielu miejscach na świecie menstruacja oznacza koniec edukacji, a i na Zachodzie wciąż potykamy się o ledwo artykułowane, lecz wciąż wyczuwalne kwestie dyskryminacji. Ten, kto posiada władzę nad kobiecym ciałem w istocie ma władzę nad światem, co dobitnie pokazuje nie tak dystopijny, bo przerażająco realny scenariusz z Opowieści podręcznej.

Brak przyzwoitej edukacji w Polsce, gdzie dodatkowo jeszcze chce się jej całkowicie zakazać, to jedna z najpoważniejszych przyczyn problemu. Wbrew gorący nawoływaniom środowisk konserwatywno-katolickich brak mówienia nie powoduje, że problem znika. Podobnie sądzi struś, gdy chowa głowę w piasek i myśli, że nie będzie go widać. Nie zagłębię się dzisiaj w najtragiczniejsze skutki braku odpowiedniej edukacji seksualnej jak gwałty, molestowanie i inne, liczne przestępstwa na tle seksualnym. Jak chcemy jednak, aby młode dziewczyny szybko diagnozowały różne infekcje i poważniejsze nieprawidłowości, kiedy większość ma problem z umiejscowieniem i nazwaniem części miejsc intymnych? W szkole nie porusza się tego tematu chętnie ani na lekcjach przyrody ani późniejszej biologii, która znika z większości planów po pierwszej klasie liceum, jeśli nie jest się na biol-chemie. Cóż z lekcjami wychowania do życia w rodzinie? To fikcja, na którą nikt po pierwszym spotkaniu nie chce uczęszczać. Pamiętam, jak w wielkim byłam szoku, gdy obejrzałam program, o tym, że w brytyjskich szkołach pokazano nastoletnim chłopcom zdjęcia piersi i wagin nie należących do zoperowanych aktorek porno. Dla uczniów był to szok. Większość ciał z fotografii początkowo chcieli zakwalifikować jako chore, dziwne i „nienormalne”. Jestem pewna, że w polskich szkołach badanie wyszłoby podobnie, jeśli nawet nie gorzej, uwzględniając jak wciąż konserwatywnym i zamkniętym na otwartą edukację seksualną jest polskie społeczeństwo.

Historia z happy endem?

I tak zmowa milczenia zaprzęga kobiety w świat niepewności i lęku. Mnożą się pytania w Internecie, czy taki kształt warg sromowych jest zdrowy a nawet czy ładny?! Czy taki kolor, zapach, smak, czy to wszystko mieści się w obrębie słowa… „normalne”? A skąd czerpać wiedzę, jeśli nie z Internetu? Szczęśliwe osoby, które natrafią na ciałopozytywne miejsca w sieci. Przykładów jest coraz więcej, ale tutaj wspomnę o koncie skoncentrowanym wyłącznie na waginach jakim jest the.vulva.gallery. Uważam za wspaniałe ukazywanie różnorodności kobiecych miejsc intymnych i robienie tego zarówno odważnie, jak i z wyczuciem estetycznym. Naprawdę chce się obserwować ten profil i podziwiać! Trudno jest zmienić ludzkie zachowanie, ale widzę, że ten proces już się zaczął. O tym miejscu w sieci opowiedziała mi przyjaciółka, podesłała linka i niech to już świadczy, że zmiany są i MY jesteśmy tymi zmianami. Chociaż wciąż przed nami jeszcze długa droga…

Powoli w Internecie zdominowanym przez pornografię i kult rygorystycznie zdefiniowanej kobiecości z równocześnie wciąż silnym tabu, przebijają się treści feministyczne i ciałopozytywne. Magazyny takie jak G’rls Room czy może mniej odważne, ale z największym zasięgiem Wysokie Obcasy, coraz częściej poruszają kwestię pozytywnego, pozbawionego wstydu i tabu podejścia do seksualności. Mimo silnych ruchów z nostalgią wspominających czasy, gdy kobiety pozbawiano głosu, a purytańska obyczajowość była dominująca, tendencja jest optymistyczna. Obserwuję jak kobieca masturbacja przestaje być żartem lub tajemnicą, a staje się zwyczajną czynnością, która otwiera młode (i nie tylko) kobiety na przeżywanie przyjemności i uczy pozytywnego podejścia do własnego ciała. Kubeczek menstruacyjny zdobywa coraz większą popularność już nie tylko wśród najbardziej aktywnych działaczek feministycznych i ekologicznych. Widzę też, jak wspaniałą pracę wykonują wolontariusze organizacji pozarządowych, edukując i wspierając. Być może kiedyś podobna wiedza będzie przekazywana w szkołach i osobiście wierzę w to, choć zależy to od nas. Cieszę się też obserwując, jak coraz częściej dyskutuje się, jak poprawnie, swobodnie i nie wulgarnie mówić o kobiecych częściach intymnych. Wagina czy cipka? Dyskutujmy i nie bójmy się mówić! Słowa mają moc i to większą niż może się wydawać.

Nim zatopimy się w wesołych scenariuszach, że już tak blisko jesteśmy celu, chciałabym zwrócić uwagę, że problem tkwi nie tylko w braku wiedzy, odpowiedniego słownictwa i przestrzeni, ale i w nas samych. Dopóki kobiety będą wzajemnie się porównywać i oceniać, a mężczyźni nie będą uczyć się odpowiedniej wrażliwości i szacunku, wciąż będziemy kręcić się w kółko. Musimy nauczyć się doceniać i szanować różnorodność, począwszy od koloru skóry (co jak widzimy po kryzysie imigranckim oraz aktualnych wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych wcale nie jest lekcją już przerobioną) orientacji, przekonań i wierzeń, aż po często bagatelizowane aspekty jak: figura, owłosienie lub jego brak, zachowanie i upodobania. Jeśli nie nauczymy się rozmawiać bez popadania w niezdrowe emocje i hejt, a w zamian pielęgnować sztukę dialogu, to nie widzę potencjału na pozytywne czerpanie przyjemności, nie tylko seksualnej, z własnego ciała. Czy nie przesadzam odchodząc od tematu waginy do tak poważnych kwestii, jak tolerancja i przestrzeń dialogu? Czy skala jest odpowiednia? Jak najbardziej! W końcu cały świat ludzki i każda/każdy z nas swój początek bierze z waginy, więc nauczmy się ją traktować z czułością i bliskością, a po drodze naprawmy tuzin innych rzeczy!

* Słowo „wagina” precyzyjnie oznacza pochwę, ale używane jest również często jako zbiorcze określenie wewnętrznych i zewnętrznych narządów płciowych. Tak też posługuję się nim w tym tekście.


Autorka teksu: Aleksandra Krupa – zainteresowana światem i ludźmi ekstrawertyczka dzieląca czas pomiędzy spotkania z przyjaciółmi i obowiązkowe długie rozmowy, a lekturę książek z nieodzowną filiżanką kawy. Niestrudzenie próbująca w pisaniu oddać fascynująco niejednoznaczną rzeczywistość.
Instagram : @kajetanka13

Autorka ilustracji: Ania Yilmaz – Studentka Ilustracji na Willem de Kooning Academy w Rotterdamie.  W swoich pracach poświęconych tematyce społecznej przedstawia perspektywy wykraczające poza główny nurt kulturowy (np. apoteozę lenistwa). Autorka książek obrazkowych dla dorosłych i dla dzieci.
www.aniayilmaz.com
instagram.com/aniayilmaz