W listopadzie dojrzała we mnie myśl o zebraniu swoich tekstów z kilku lat w jedną całość. Wtedy na chwilę zalał mnie zimny dreszcz wyobrażeń, ile czasu spędzę na próbie skontaktowania się z różnymi wydawnictwami. Szybko jednak podjęłam decyzję, by nie dać się tej spirali zasłyszanych przeszkód. Nie chcąc spalać energii na samym początku, określiłam deadline: dzień urodzin. Niecały miesiąc. I tak, skłoniłam się ku samodzielnej publikacji, dodającej mi sporej dawki poczucia sprawczości.

Od zawsze lubiłam gry słowne. Słowotwórczy instynkt okazał się kluczem do właściwej mi ekspresji. Wykorzystuję inspiracje zebrane podczas podróży większych, lecz równie często tych codziennych: szaroburych, czy też promiennych. Przede wszystkim staram się przeanalizować wpływ moich myśli i odczuć na ciało, którego nie lubię wykluczać. W ten sposób udało mi się stworzyć cykl wierszy, który uczy bycia partnerką dla siebie samej, jednając się z różnym samopoczuciem, humorem „wewnętrznej” towarzyszki. Pisząc wiersze jestem trochę sroką, która wynajduje i przywłaszcza sobie błyskotki: a to zapachy, kolory, a to jakieś faktury.

„Kimonooka” Kinga Alicja Dłużewska, zdjęcie na okładce: Kasper Iwański, skład: Natalia Kielmel

VI

Palcem – choć jednym – staram się mocno przytrzymać
porozumienia i pakty. Sił brak, sił brak.
Kończą się, choć mi to nie w smak.
Makiem w mak, nie słodki lecz polny,
powietrzem rzucony w mojej czaszeńki krach.

A kiedy tak wieje, kwili wola,
ochładza się najpierw barwa, później rumieńce.
Trach: iskrzą nawy niteczek glinki zgrabnej.
Cera mi płacze. Cera mimicznie nieskłonna już
zaufać żadnej uwadze. Ceramicznie, ceramicznie pęka.

Z kawałków szorstkiej skóry – udręka.
Czy to kleić, czy szkliwo zdzierać?
Może faktycznie powłokę mam szklaną.
Jak mimozy niteczki, co im szepniesz – to odpadną.

XIII

Kat nie wie jak
delikatnie odgarnąć cienki kosmyk,
zahaczyć go o ucho.
Odgarnąć posępną woń osiadłą na tych włosach.

Coś rozjuszyć mnie potrafi.
Powiedz mi, czy sęp okrył już barki?
Siedzi niesamowicie stabilnie, won!
Ogarnął skrzydłem ramię lewe, aż po serce.

Powinnam objąć jakoś
oboje
oba
obojczyki.
Spojrzeć krótkim błyskiem kota,
docenieniem wartym niemało.

Filigrany bioder, palców, nosa, kolan
oplątać miligramem złotej temperatury.
Związać się jak wiązankę ziół,
mocno, ściśle – ścisłą pogodnością.
Bez wiązanki przekleństw w dłoni. Choć raz.
Oj proszę, choć raz
nie machaj mi nią przed oczami.

„Kimonooka” Kinga Alicja Dłużewska, zdjęcie na okładce: Kasper Iwański, skład: Natalia Kielmel

XXIV

Słowiańska nadobność ucieka do sewillańskich ogrodów.
Ogród to warte, bezpieczne ogrodzenie.
Odgrodzę ogrodem od zimna urodę.
Ochronię tak istoty słowiańskiej urodę dźwiękiem
i ciszą.

Słowa i wianek.
Słów ciszą nie stłumię,
przez wialnię słowa puszczę.
Wsnuję paszcze lwy wokoło źródła kosmyków.
Lwie źdźbła łeb drobny okrążą.
Nieledwie, lwie siły i łzy wysnuję.

I stopy moje zmieniają strukturę.
W końcu.
Stopy moje, ich kości..
czy zmienią swoją pokręconą naturę?

I mój kręgosłup zgarbiony.
Do reszty.

Jeśli chcecie kupić tomik „Kimonooka” piszcie na [email protected].


Autorka tekstu: Kinga Dłużewska – studentka Cywilizacji Śródziemnomorskiej na wydziale Artes Liberales. Miłośniczka kultury francuskiej i iberyjskiej. Na co dzień chętnie bada, w jaki sposób kultura i język przenikają się nawzajem. W wolnych chwilach oddaje się pisaniu wierszy, szyciu ubrań i dodatków, kołysząc przy tym głową w rytm ulubionej, chłodnej muzyki.

Zdjęcie w nagłówku: Kasper Iwański