Fotografowanie queerowych eventów to dla mnie coś więcej niż tylko robienie zdjęć. To doświadczenie, które wciąga mnie w sam środek energii, radości i wzajemnej życzliwości. Czasem mam wrażenie, że bawię się nawet lepiej z aparatem w ręku niż jako uczestniczka imprezy. Uwielbiam ten moment, kiedy ktoś podchodzi do mnie z uśmiechem, pytając o zdjęcia albo o Instagram, bo zauważył, że uchwyciłam go w jakimś kadrze. Te interakcje dają mi mnóstwo radości i są dla mnie najpiękniejszym potwierdzeniem, że to, co robię, ma sens.
Najbardziej ciągnie mnie do tych wydarzeń ich atmosfera, a także to, jak tworzą bezpieczną, otwartą przestrzeń. Czuję się tam totalnie komfortowo. Jako fotografka mam też wyjątkową możliwość bycia „niewidzialną” obserwatorką, dostrzegania tego, co czasem umyka innym. Najbardziej lubię łapać na zdjęciach momenty czystej radości: uśmiechy, taniec, spojrzenia. Jest coś niezwykle poruszającego w tej otwartości i życzliwości.
Ostatnio miałam okazję fotografować event PRIDE AFTER PRIDE organizowany przez Y2GAY, z pokazem mody i drag queen show. To było spełnienie mojego małego marzenia, bo od dawna inspirowały mnie zdjęcia z takich pokazów. Było kolorowo, dynamicznie i niesamowicie emocjonalnie. Oczywiście, czasem pojawia się stres, np. gdy boję się, że nie uchwycę jakiejś sylwetki tak, jak bym chciała, albo… gdy przez pomyłkę przełączę lampę w zły tryb i całe oświetlenie wymyka się spod kontroli, co kiedyś faktycznie mi się przydarzyło. Ale traktuję takie potknięcia jako część procesu, każda sytuacja czegoś mnie uczy.
Najważniejsze są dla mnie te momenty, gdy ktoś docenia moją pracę. Gdy uczestnicy, osoby modelujące, projektujące lub performujące piszą, że zdjęcia wyszły świetnie, to naprawdę satysfakcjonujące. Chcę, żeby moja fotografia była inkluzywna i prawdziwa, żeby każdy, kto spojrzy na moje zdjęcia, poczuł, że jest częścią tej przestrzeni.
Od kiedy zaczęłam fotografować, często kierowałam obiektyw w stronę osób queerowych. Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałam, po prostu zawsze wydawało mi się to naturalne. To część mojego świata i część tego, co tworzę.
Staram się działać z wyczuciem, jeśli ktoś nie chce być fotografowany, to nie robię zdjęcia i tyle. Praca z ludźmi to dla mnie przede wszystkim uważność i empatia. I chyba to właśnie lubię w niej najbardziej.
Bo tu nie chodzi tylko o kadry, chodzi o to, żeby ktoś patrząc na te zdjęcia, poczuł się dobrze.
Fotografując, patrzę na ludzi. Nie na „ideologię”, nie na „kontrowersję”. Na ludzi, tańczących, kochających, wspierających się nawzajem. I to właśnie chcę pokazywać. Chcę, żeby każdy, kto spojrzy na te zdjęcia, poczuł, że ma swoje miejsce. Że to wszystko nadal jest: wspólnota, bliskość, śmiech. Że warto to dokumentować. Że warto być razem.
Bo nawet jeśli polityka próbuje nas zepchnąć na margines, my wciąż jesteśmy. I będziemy. I to widać.
***
O wydarzeniu Pride After Pride od kolektywu y2gay :
Tegoroczny Pride After Pride był zwieńczeniem 14. Marszu Równości, który przeszedł ulicami Łodzi. Lokalna klubokawiarnia Niebostan, docelowe miejsce integracji i wypoczynku wielu łódzkich osób marszujących, zamieniła się w przestrzeń do celebracji dumy, różnorodności i miłości, na skalę jakiej jeszcze ten lokal nie widział. Plan wydarzenia obfitował w pokazy mody i prezentację sylwetek łódzkich osób projektanckich oraz muzykę rozłożoną na dwie sceny djskie, kuratorowane głównie przez lokalsów.
Wisienkę na torcie stanowiły występy drag performerów, a to wszystko w campowej oprawie scenograficznej: wielkie głowy, różowa wieża i podgrzewane namioty niczym z ogródka działkowego. Na szczególną uwagę zasługuje witający wszystkich gości różowy orzeł w koronie. Wydarzenie jedyne w swoim rodzaju, bo stworzone oddolnie przez łódzki kolektyw y2gay przy wsparciu przyjaciół i osób wolontariackich. W powietrzu unosiło się szczęście i ciepło bijące nie tylko z nagrzewnic które umilały tą zimną noc, ale przede wszystkim od tańczących z uśmiechami na twarzach ludzi. Atmosfera bardzo potrzebna i wyczekana, bo takich chwil i miejsc w Łodzi brakuje. Kilka tygodni przygotowań, aby w tą jedną noc celebrować wspólnotę i piękno – zatracić się w zabawie, tańcu, a troski zostawić daleko za sobą, chociażby na ten krótki czas.
Tekst i zdjęcia: Aleksandra Mosiołek – Z fotografią ma styczność odkąd pamięta, wszystko zaczęło się, kiedy jako dziecko dostała swój pierwszy aparat. Od tamtej pory kadrowanie rzeczywistości stało się jej sposobem na wyrażanie siebie. Przez długi czas robiła zdjęcia intuicyjnie, z potrzeby serca, a od niedawna próbuje podejść do tego bardziej profesjonalnie. Jej fotografia wciąż ewoluuje, ale jedno pozostaje niezmienne: skupienie na człowieku. To właśnie emocje, spojrzenia, gesty i energia międzyludzka najbardziej ją poruszają. Wierzę, że w obrazie można zatrzymać coś prawdziwego i ważnego, dlatego patrzy sercem, zanim naciśnie spust migawki.
Instagram: @olamosiolek