„Sparaliżował mnie łagodny psychiatryczny głos rozsądku, który mówi mi,
że istnieje obiektywna rzeczywistość, w której moje ciało i umysł są jednością.
Ale mnie tu nie ma i nigdy nie było”.

Sarah Kane, Psychoza 4.48.

W zinie Próba wyjścia z brzucha / Próba wejścia do brzucha wydanym we współpracy z Girls* To The Front spojrzenie dyscyplinuje – będąc nieustannie obserwowanym_ą i kontrolowanym_ą nie można po prostu przestać odgrywać wyznaczonej roli płciowej. Stoi się w szeregu jednostek – cyfra „jeden”, dominująca narrację poetycką, izoluje, osacza i dusi. Dom języka to dom pełen cierpienia: „w twoim domu jest dużo wypartej przemocy / w moim dużo niewypartej”. W Chiałośmy, wydanym nakładem Staromiejskiego Domu Kultury w Warszawie, Ada Rączka kontynuuje temat powszechnego we współczesnej poezji (i prozie) mariażu języka z ciałem. Nie da się już w końcu mówić o języku bez kontekstu ciała – a pomiędzy tymi kategoriami znajduje się jeszcze płeć, centralny motyw twórczości osoby autorskiej. „Nie wiem jak mówić o przemocy / nie wiem jak nie mówić o przemocy”. Gdzie ciało, gdzie słowo, gdzie płeć – tam także przemoc.

Ilustracja Basi Synak

Ada Rączka mapuje – także graficznie (ręką Zofki Kofty). Ilustracjami są nieostre i porowate granice, kreska urwana w połowie zdania. Wszechogarniająca biel i czerń przytłacza, układając się w chmury i szczeliny (chciałoby się powiedzieć – istnienia, za Jolantą Brach-Czainą), mieszcząc w sobie jednak dużo odcieni szarości – szczególnie w warstwie językowej. Dużo tam tajemnicy, afektu i abiektu, wściekłości i seksualności – moim pierwszym skojarzeniem literackim był dramat Psychoza 4.48 Sarah Kane.

Ta nieuchwytność jest świadectwem polszczyzny binarnej, nieobejmującej swoim zasięgiem tego, co niebinarne. Płeć to bycie skazanym na izolację, oddziela ona od innych ludzi, naznacza: „przypisuje się płeć i nadaje imię / uczy odrębności”. Nie ma w niej miejsca na kolektywność i mnogość – każde z nas jest pojedyncze. W zinie Próba wyjścia z brzucha (…) było „jeden”, w Chiałośmy – „zaczynamy od liczby”, ale kończymy na rezygnacji z imienia, rozkładzie kruchych ciał, ciał gruczołowatych i plastycznych. Skoro imię, ciało i język nie stanowią bezpośrednio o tożsamości, co o niej zatem świadczy?

Ada Rączka nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Jak pisze: „pół to bardzo dużo” – nie potrzeba całości, która zamyka granice. W porównaniu z poprzednią książką poetycką, Chiałośmy jest bardziej abstrakcyjne, częściej wymykające się słowu i znaczeniu, to bycie, lub raczej – przebywanie, nie mówienie, wyjaśnianie czy tłumaczenie się. Ada jest tutaj bardziej unapologetic, ale zarazem vulnerable. Mnie też, jak widać, polszczyzna zawiodła – zaczyna pękać w szwach i mamy do niej coraz mniej cierpliwości.

Chciałośmy to książka dojrzała poetycko. Czekam na kolejne i jestem ciekawa, w którą stronę pójdzie osoba autorska i jak rozwiąże językowy problem tożsamości. A może jest to niemożliwe?

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Staromiejskiemu Domu Kultury w Warszawie #współpracabarterowa.


Tekst: Anita Głowacka (25) – członkini redakcji Szajn; zajmuje się w magazynie redakcją językową i merytoryczną oraz sprawami inkluzywności i edukacji genderowej. Skończyła filologię polską oraz twórcze pisanie i marketing wydawniczy. Współtworzy anarchistyczny literacko magazyn Szpol.pl. Swoją przyszłość planuje związać z interdyscyplinarnymi badaniami na pograniczu literaturoznawstwa i socjologii (głównie gender studies, queer studies i feminizmu). Pisze głównie publicystykę i poezję, a jej siłą napędową jest gniew i niezgoda na brak empatii.

Ilustracje: Basia Synak (22) – członkini redakcji Szajn; jest z tego wytykanego palcami rocznika 2000. Studiuje grafikę na ASP w Warszawie, co bardzo, bardzo, bardzo lubi! W wolnym czasie uwielbia biegać, chodzić po górach i kisić rośliny. Kocha książki Patti Smith, sok marchewkowy i śliwki. Kiedyś myślała, że zostanie naukowczynią i będzie rozbrajać świat, ale teraz już wie, że nie usiedziałaby sama w laboratorium i ze zdwojonym entuzjazmem planuje w przyszłości projektować książki!