Horror jest gatunkiem na ogół lekceważonym przez kinomanów. Choć w ostatnich latach pojawia się coraz więcej tytułów docenianych przez krytyków (np. Midsommar czy uhonorowany Oscarem Uciekaj!), to większość filmów jest traktowana jako rozrywka niskich lotów, guilty pleasure dla osób, które pragną poczuć dreszcz niepokoju, nie ruszając się z kanapy. Jest w tym sporo słuszności, ale jak to często bywa w kinie gatunkowym, horror niesie ze sobą przesłanie. Pozwala nam w bezpiecznym otoczeniu skonfrontować się z własnymi lękami. A mnie horror, a w szczególności jego bohaterki, nauczył kobiecej siły i tego, jak nie dać się zakrzyczeć światu.

Pojęcie finałowej dziewczyny (final girl) jest używane w stosunku do bohaterek horrorów (najczęściej slasherów, które wprowadziły i spopularyzowały ten rodzaj postaci), którym udało się przeżyć konfrontację z mordercą, albo wręcz go pokonać. Sam termin został stworzony przez feministkę i filmoznawczynię Carol J. Clover, która opisała go w książce Men, Women and Chainsaws: Gender in the modern horror film. Na początku postać finałowej dziewczyny miała stanowić jedynie wzór moralny dla młodych widzów – kontrast do „zepsutej młodzieży”, krwawo ginącej w czasie filmu. Jedyną osobą, która mogła ocalić swoje życie była stereotypowo grzeczna dziewczyna – wzorowa uczennica, unikająca alkoholu i wszelkich używek, najczęściej dziewica. Słowem – uosobienie wszelkich cnót. Ale szybko spod obrazu świętej, której najważniejszą rolą było stanowienie przestrogi dla widzów, wyłoniła się prawdziwa postać finałowej dziewczyny: pewnej siebie, inteligentnej, potrafiącej walczyć o swoje. Najważniejszymi cechami głównej bohaterki przestały być uroda i popularność. Dla mnie – wychowanej na bajkach, które uczyły, że nie znajdę faceta (a co za tym idzie – nie będę mogła być szczęśliwa), bo nie jestem dość szczupła, bogata i posłuszna – to był przełom.

Laurie: Chłopcy uważają, że jestem zbyt inteligentna.

Halloween (1978)

Bohaterki horrorów przeważnie są lekceważone i w obliczu niebezpieczeństwa pozostawione same sobie. Jednak nie załamują się wtedy ani nie czekają, aż ktoś je uratuje, bo wiedzą, że tylko one mogą to teraz zrobić. A przede wszystkim, wiedzą, że potrafią. Czy są wyjątkowe? Czy wybijają się z tłumu zwykłych śmiertelników? Nie, to zwyczajne dziewczyny. Gdy nie muszą stawiać czoła mordercy, jak każdy chodzą do szkoły, pracują, spotykają się ze znajomymi, mają własne zainteresowania.

Warto zauważyć, że znajomi finałowych dziewczyn na ogół mają inne spojrzenie na rzeczywistość – przede wszystkim są bardziej skupieni na rozrywce i korzystaniu z życia. Niemal każda bohaterka slashera ma koleżankę, która biega z randki na randkę i próbuje wyciągać przyjaciółkę na imprezy (na przykład Sidney i Tatum z Krzyku). O ile w bajkach, które oglądamy jako dzieci i w wielu popularnych filmach dla nastolatek, takie osoby byłyby od początku antagonistkami (jak stereotypowe „wredne dziewczyny”), o tyle w horrorach różnice rzadko wpływają na relację między przyjaciółkami. Dziewczyny szanują nawzajem swoje zainteresowania i wartości, a w wypadku zagrożenia – bronią się razem.

Sidney: Ilu facetów wytrzymałoby z dziewczyną, która ma wstręt do seksu?
Tatum: Billy i jego penis nie zasługują na ciebie.

Krzyk (1996)

W ten sposób horrory pokazały mi piękny obraz kobiecej solidarności, tak różny od forsowanej powszechnie w filmach rywalizacji (o faceta, o stanowisko, o popularność) oraz podziału na lepsze i gorsze. Jednak sposób pokazywania kobiet w horrorach ma też swoją ciemną stronę. Jak odważne by nie były – zwycięstwo mogą odnieść tylko dziewczyny, które wpisują się w konkretny kanon urody (szczupłe brunetki, uosobienie „dziewczyny z sąsiedztwa”) i spełniają konkretne wymogi (jak doskonale zauważył Randy w „Krzyku”, mordercę może pokonać tylko dziewica). Natomiast wyróżniające się wyglądem lub wyzwolone seksualnie bohaterki szybko giną bolesną i krwawą śmiercią. Tym samym niestety horrory wpisują się w tradycję historii, mających zniechęcać młode dziewczyny do eksplorowania własnej seksualności, pokazując to jako grzech, zachowanie, które prędzej czy później zostanie ukarane. Przykładem tej kliszy może być film „Coś za mną chodzi”, w którym bohaterkę prześladuje niewidzialna istota, dosłownie atakująca tylko te osoby, które uprawiały seks z jej poprzednimi ofiarami.

Na szczęście, coraz więcej filmów zrywa z tym tropem. Jednym z pierwszych horrorów, w którym bohaterka zdołała się wyrwać ze stereotypu „finałowej dziewczyny” były Czarne święta z 1974 (film tym bardziej przełomowy jak na tamte czasy, że Jess Bradford, która jako jedyna przetrwała starcie z mordercą, planowała aborcję). Później dołączyły do niego kolejne tytuły, jak wspomniany już Krzyk (co prawda, Sidney Prescott przez większość filmu odczuwa niechęć do seksu, ale ostatecznie ratuje życie swoje i przyjaciół już po utracie dziewictwa), Śmierć nadejdzie dziś (2017), gdzie Tree Gelbman jest praktycznie przeciwieństwem stereotypu finałowej dziewczyny, czy jeden z najnowszych horrorów – Zabawa w pochowanego (2019), w którym bohaterka musi zweryfikować swoje marzenia o ślubie jak z bajki i bogatym mężu, jednocześnie nie dając się zabić rodzinie ukochanego.

Ale wracając do pozytywnego wpływu horrorów na obraz kobiet w filmie: za pierwszą finałową dziewczynę uznaję się Lilę Crane z Psychozy Alfreda Hitchcocka z 1960 roku; Lila prowadzi tam osobiste dochodzenie w sprawie zignorowanego przez policję zaginięcia swojej siostry – Marion, która ginie w słynnej scenie pod prysznicem, znanej nawet bardziej niż sam film – i udaje się jej ująć zabójcę. Pokazuje to, że bohaterki horrorów, jako jedne z pierwszych w świecie filmu, wykazywały się cechami dotychczas tradycyjnie przypisywanym mężczyznom: siłą, odwagą czy nawet agresją podczas ostatecznego starcia z przeciwnikiem. Sprawia to, że cała – również męska – widownia może utożsamiać się z bohaterką.

Randy: Ostrożnie. To ten moment, w którym wyglądający na martwego morderca wraca do życia, by ostatni raz zaatakować.
Sidney [strzela do wstającego z podłogi Billy’ego]: Nie w moim filmie.

Krzyk (1996)

Niektóre z dziewczyn zamiast siłą mięśni walczyły siłą umysłu. Tak Ginny z Piątku trzynastego II pokonała Jasona, stosując psychologiczny podstęp i podszywając się pod jego ukochaną matkę, a Nancy w Koszmarze z ulicy Wiązów zrozumiała, że jedynym sposobem, by przeżyć, jest stawić czoła własnym lękom i przestać dawać własną energię temu, co nas niszczy.

Nancy: Za późno, Krueger, znam twoją tajemnicę. Nie istniejesz naprawdę. To wszystko jest snem. Odbieram ci całą energię, którą cię obdarzyłam. Jesteś niczym! Jesteś gównem!

Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Dzielne bohaterki horrorów, które radzą sobie w najgorszych sytuacjach, istnieją do dziś i powiedziałabym, że z czasem mają się coraz lepiej. Kino dostarcza nam kolejnych przykładów silnych postaci takich jak Grace z Zabawy w pochowanego (2019) czy Jessie z Gry Geralda (2017, na podstawie książki Stephena Kinga). To dobra wiadomość – można mówić, że horrory to zło, ale właśnie kobiety, które w nich ze złem walczyły nauczyły mnie być z siebie dumną i robić to, co uważam za słuszne – nawet gdy inni ludzie uznają to za głupotę. Jednak każda rzecz ma swoje jasne i ciemne strony, a final girl pozostaje również archetypem, który upraszcza rolę opisanej nim dziewczyny. Spłaszcza jej postać do krótkiej definicji „porządnej, przeciętnej dziewczyny, która pokonuje potwora, dzięki swojej niewinności”. Oglądając film powinniśmy skupić się na konkretnych postaciach i nie pozwolić podobnym kliszom przesłonić głębi ich charakteru.


Autorka tekstu: Sara Włodarczyk (17) – licealistka, wciąż miotająca się między różnymi pomysłami i szukająca swojego miejsca w świecie. Koi kryzys egzystencjalny kawą i filmami, rozważa poświęcenie życia psychologii, ale prawdopodobnie zamieszka w przyczepie i będzie podróżować po świecie.

Zdjęcie w nagłówku: Samara Weaving w filmie „Zabawa w pochowanego” („Ready or not”). Zdjęcie – Fox Searchlight Pictures. © 2019 Twentieth Century Fox Film Corporation All Rights Reserved