Nie mam dobrych wieści. Osobiście nie wierzę, że uratujemy planetę. Zaczynam ten tekst katastroficznie i nie wiem, czy po takim wstępie, ktoś będzie dalej czytał.

Naukowcy powiedzieli nam “basta!”, za 10 lat nie będziemy mieli czego ratować. W racjonalnym świecie politycy i badacze ruszyliby do ścisłej współpracy. Społeczeństwo wzięłoby się w garść. Na pierwszy ogień poszłyby wielkie koncerny produkujące ogromne ilości plastiku i emitujące najwięcej zanieczyszczeń do atmosfery. Tak się jednak nie stało.

Wielka polityka pokiwała głową, naobiecywała ograniczeń do 2050, marki wypuściły kilka reklam z zielonymi drzewami i błękitnymi oceanami, a wszyscy zgodnie uznali, że wrogiem z którym należy walczyć są plastikowe słomki. Wyrzucimy je z McDonaldów i Starbucksa – będziemy #instacool #ecofriendly. Naprawdę, wielki gest. Dzięki.

A tak przy okazji – nie róbcie z nas idiotów, ok?

Śmieci, których nie zliczymy

Wiecie, jakich śmieci jest najwięcej na świecie? Jakie leżą w miastach, lasach i są kontenerami zwożone do Azji przez cywilizowane kraje. Wiecie, jaka firma jest liderem, jeśli chodzi o zalewanie nas jednorazowym plastikiem?

Na świecie najwięcej przewala się plastikowych butelek po coli. Fabryki produkujące czarny napój pozostawiły w rankingach wszystkie pozostałe śmieci daleko w tyle.

W dodatku, jak wiele innych firm produkujących ogromne ilości plastiku, Coca-Cola przerzucają odpowiedzialność za recykling na pojedynczego klienta.

Uzależniające mięso

Przepijamy i przejadamy naszą planetę.

Uprawiamy rośliny, które są jadalne dla człowieka, ale ich nie jemy. Szczególnie zboża i strączki rosną głównie po to, by je przerobić na paszę i nakarmić zwierzęta. Jedzenie, którym moglibyśmy wyżywić ludzi pakujemy w kury, świnie, krowy, które owszem, zjadamy, ale mięso nie dostarcza nam tyle energii, ile zainwestowaliśmy w jego produkcję.

Zazwyczaj do tego zjadamy je w formie mało odżywczej – w tłustych kotletach, burgerach, pizzach. Marnujemy życie zwierząt hodowlanych i zasoby potrzebne do ich wykarmienia. A przy tym emitujemy do atmosfery gazy cieplarniane powstałe w czasie hodowli mięsa (fabryki, w których trzymane są tysiące zwierząt produkują ogromną ilość metanu). Spalamy benzynę w czasie transportu zwierząt i potem gotowego mięsa, szynek, kotletów, rozwożonych po różnych krajach Europy i eksportowanych na cały świat. A zielone płuca świata są wycinane pod uprawy i hodowlę zwierząt.

Swoją drogą czy to nie jest kolejny absurd? Tak przyzwyczailiśmy się, że zwierzęta są dla ludzi, że mówimy “hodowla mięsa”, “produkcja mięsa”, “produkcja mleka”, chociaż za boczkiem w plastrach (2 razy więcej plastikowego opakowania niż boczku), stoi żywa istota, która jest zabijana. Myślimy o szczęśliwych krówkach na wsi u babci, 4 kurach spacerujących spokojnie po podwórku, które raz po raz za troskę odwdzięczają się jajkiem. Rzeźnia, rzeźnik – zawód jak zawód. Wyobrażamy sobie Pana w kitlu, który jedynie kroi szynkę w plasterki. Nie widzimy, że kilkaset zwierząt dziennie ktoś musi zabić. A my pójdziemy po opakowanie boczku na jajecznicę.

Naukowcy mówią nam bez ogródek, jeśli dalej będziemy tak nieracjonalnie przejadać planetę, nie przetrwamy. Wskazują na wysoki ślad węglowy dań mięsnych. I choć nie możemy zrobić nic w sprawie coli, możemy podjąć jeden z najefektywniejszych kroków – nie jeść mięsa i namawiać znajomych, by nie również nie jedli mięsa. Może być to problematyczne, chociaż po tym, jak Jadłonomia poleciła książkę ”Dziękuję za świńskie oczy” nawet moja mama kochająca schabowy z cebulą, zaprzyjaźniła się z tofu.

Ktoś kłamie, że to nasza wina

Cały ruch zero waste można między bajki włożyć, dopóki sklepowe półki zalane są plastikiem.

Co z tego, że umyjesz zęby bambusową szczotką i renomowaną włoską pastą w szklanym słoiku, skoro bambusowe szczotki leciały do nas z Azji, pokonując setki kilometrów samolotem, zostawiając za sobą ogromny ślad węglowy w postaci dwutlenku węgla, tlenków azotu i siarki.

Czy zero waste nie ma znaczenia? Rozsądne podejście, oszczędzanie zasobów, dawanie przykładu ma znaczenie dla nas i dla naszego otoczenia. Powoduje, że ludzie są bardziej świadomi, zaczyna się zmieniać nastawienie społeczne, jednak to nastawienie musi być nakierowane na zmiany prawne. Musimy doprowadzić do tego, by odgórnie walczyć o los planety. Z jednej strony ciąży na nas odpowiedzialność indywidualna za nasze czyny i za mentalność przyszłych pokoleń, ale z drugiej strony niewiele możemy, gdyż walka z plastikiem i zanieczyszczeniami w skali przemysłowej jest ponad nasze siły.

Ktoś wmawia nam, że kupując plastik, zabijamy planetę. Ktoś kłamie, żeby nie wskazać tego, kto ten plastik wyprodukował.

Sortowanie, kupowanie w szkle, używanie drogich alternatyw zmienia tyle, co nic. Recykling sortowanych śmieci jest na śmiesznie niskim poziomie. Inne kraje też sortują, jak recyklingują? Sprzedają śmieci do Polski i na naszych wysypiskach leżą odpady z całej Europy, tak samo jak w Indiach czy Malezji leżą śmieci z USA. Niczym się nie różnimy, wszystkie kraje robią to samo. Uprawiają zielony marketing.

Mam smutną wiadomość. Nie uratujemy planety pijąc bez słomki, kupując boczek na wagę do własnego pojemnika czy myjąc zęby bambusem z eko włosiem.

Nie uratujemy planety,
bo Ci co mają największe znaczenie
po prostu nie chcą.


Autorka tekstu: Marysia Meducka (17) – humanistka, która polubiła matmę (tak takie istnieją!), 100-procentowa feministka, pewnego dnia sławna wynalazczyni, tylko jeszcze nie wie czego. Ma dwa psy, kota i brata. Są dni, gdy kocha ich dokładnie w tej kolejności.

Autorka ilustracji: Aleksandra Ochońska (21) – studentka malarstwa, miłośniczka Krakowa, wegetarianka. W wolnych chwilach podróżuje i zwiedza muzea. Kocha rysować, a efekty swojej pracy zamieszcza na Instagramie: @aleksandra.ochonska