Są wakacje. Bawię się z dziećmi na podwórku. Z daleka widzę mamę, drobną kobietę, która wraca ze sklepu z torbami pełnymi zakupów. Podbiegam do niej, żeby zobaczyć jakie skarby kryją się w tych wielkich reklamówkach. Od mamy słyszę, że mam bawić się przed blokiem, bo niedługo będzie obiad. Wcześniej, po śniadaniu, sprzątaliśmy mieszkanie – klasyczna sobota. Tata oczywiście odkurzył i wyniósł śmieci, mi w udziale przypadł mój pokój. Całą resztą zajęła się mama. Przychodzę z podwórka. Widzę ojca leżącego na kanapie i oglądającego telewizję. Mama nakłada na talerze obiad. Przy stole wyczuwam napięcie wywołane frustracją niewypowiedzianych myśli. Wieczorem, gdy mama po całym tygodniu obowiązków zawodowych i domowych ma w końcu chwilę dla siebie ponownie wracam z podwórka.

– Mamo, jestem głodna.

– Poproś ojca, dopiero zaczęłam czytać.

– Tato, zrobisz mi kolację?

– A sama nie możesz?

Jak się okazało chwila spokoju była jedynie pozorna. Mama wstaje i bez słowa robi mi kolację.

Taki obraz mamy, wiecznie zmęczonej, zdenerwowanej i niemającej czasu na przyjemności pamiętam z dzieciństwa. Jej codzienność odbierałam za normę. Bawiąc się z koleżankami w „dom”, wzorowałyśmy się na rolach, które zaobserwowałyśmy u naszych rodziców. Pamiętam też złość, jaką odczuwałam w stosunku do mamy. Nie rozumiałam, dlaczego nie możemy się wspólnie bawić. Czy pranie nie może poczekać? Czy coś się stanie, jak dziś na obiad zjemy pizzę? I czemu jest taka wściekła na tatę? Miałam poczucie, że w domach moich koleżanek panuje idylla. Ich mamy zawsze były uśmiechnięte, miały czas na robienie swoim córkom wymyślnych fryzur. Teraz, gdy o tym myślę, zastanawiam się, jak faktycznie wyglądała rzeczywistość tych kobiet, której widziałam jedynie wycinek. Może były tak samo ogarnięte frustracją, jak moja mama, tylko lepiej ją ukrywały? Może były pogodzone z tym, jak wygląda ich życie? Może lubiły swoją codzienność? A może po prostu nie godziły się na stereotypowy model żony i matki i w zupełnie inny sposób kreowały swój domowy świat?

Topos Matki Polki został ukształtowany w związku z krwawą historią naszego narodu. Podobnie jak Matka Boska jest ona w stanie poświęcić swoje dzieci dla dobra ojczyzny. Jak zaznacza historyczka kultury, Agnieszka Imbierowicz, Matka Polka jest symbolem kobiety idealnej, nieposiadającej w sobie nawet cienia egoizmu oraz pozbawionej ciała. Po co kobiecie coś tak prymitywnego, jak fizyczność, skoro jej powinnością jest bycie matką i żoną? Niestety, stereotyp ten wciąż jest powszechny w społeczeństwie. Jednak czy faktycznie tylko Polki są skłonne do całkowitego poświęcenia się rodzinie i zapomnienia o tym, że są kobietami, które mają także swoje potrzeby? Myślę, że odpowiedź nasuwa się sama, a dowodów na to, że stereotypy płciowe są powielane od wieków w różnych kręgach kulturowych, dostarczają dane historyczne.

Marilyn Yalom w swojej książce Historia żony (2001), oddaje głos kobietom- żonom. Wprawdzie autorka skupia się głównie na kulturze anglosaskiej, ale schemat drogi, jaką przeszły kobiety wydaje się być uniwersalny. Historyczka cofa się do czasów biblijnych, powołując się na przykład żony Hioba rozpaczającej po stracie dzieci, poddając przez to w wątpliwość miłosierdzie Stwórcy. Jest przez to uważana, w odróżnieniu do swojego męża, który jest w stanie stawić opór rozpaczy, za osobę szaloną, niezdolną do udźwignięcia cierpienia. Jest to, jak zaznacza Yalom, przykład starożytnej tradycji śródziemnomorskiej, w której to żony często uchodziły za niemądre, aroganckie względem biernych bogów, nieumiejące przyjąć szerszej perspektywy, zarówno politycznej, jak i metafizycznej. Zarówno judaizm, jak i chrześcijaństwo głosiły pogląd jakoby kobiety były gorsze od mężczyzn, przez co wymagały ich dożywotniej opieki i nadzoru. Marilyn Yalom dodaje, że kobiety rzadko mogły same wychodzić z domu. Wyjątkiem były wizyty w świątyniach. Jednak każde wyjście wiązało się z zakryciem twarzy i głowy. Wszelkie ozdoby, takie jak makijaż czy biżuteria, były potępiane przez Pismo (zwłaszcza Izajasz 3,19-23). Rabini byli przekonani, że męska kuratela jest obligatoryjna, ponieważ kobiety mają wrodzony “dar” do uwodzenia i przysparzania kłopotów. Starożytne prawo żydowskie zakazywało cudzołóstwa. Dotyczyło to jedynie mężatek. Natomiast mężczyźni mogli uprawiać seks z innymi kobietami. Pomimo że Jezus zrównał męskie przywileje związane z rozwodem i powtórnym małżeństwem z cudzołóstwem oraz sprzeciwiał się surowym wyrokom wobec cudzołożnic, to i tak społeczność  chrześcijańska przez kolejne stulecia wymierzała im bezlitosne kary.

Marilyn Yalom wskazuje, że analogiczne schematy kulturowe można również dostrzec, przyglądając się starożytnemu Rzymowi i starożytnej Grecji, w których to żony separowane były od wszystkich mężczyzn, a każda ich zdrada była surowo karana. Podobnie prezentuje się sytuacja w epoce średniowiecza, kiedy to w przypadku nieposłuszeństwa żony, mężowi przysługiwało prawo cielesnego jej karania. Zgodnie z materiałami źródłowymi znajdującymi się w  Historii żony  w XII i XIII wieku powszechnie dostępne stały się poradniki sztuki miłości dla mężczyzn i kobiet. Wiele z nich dawało przyzwolenie na gwałt (Yalom, 2001, s. 94: „Jedną ręką podwiń suknię pani, po czym drugą sięgnij prosto do jej płci (…) Niech sobie krzyczy i wrzeszczy (…) Przyciśnij jej nagie ciało swoim i czyń z nią, co zechcesz”). Z kolei poradniki dla kobiet zalecały, aby to mężczyzna sprawował aktywną rolę. Kobietom sugerowano, aby odgrywały kokietki do czasu aż mężczyzna przejmie inicjatywę.

Ponad 2000 lat od czasów Chrystusa wciąż zdarza nam się obarczać odpowiedzialnością kobiety za to, że były molestowane lub zgwałcone, argumentując te przestępstwa zbyt skąpym i wyzywającym strojem. Dodatkowo panuje większy ostracyzm względem kobiet dopuszczających się zdrady w związkach aniżeli wobec mężczyzn. To zjawisko tłumaczy się zazwyczaj ewolucją, powołując się na tzw. „męską naturę”. Daje ona zezwolenie i poniekąd nakazuje mężczyznom posiadanie dużej liczby partnerek seksualnych w celu przekazywania jak największej liczby genów. Jest to również stanowisko krzywdzące w stosunku do mężczyzn, których skłonności monogamiczne, wierność w związku oraz brak dużego popędu postrzegane są często jako “niemęskie”. Z kolei kobietom odmawia się “kobiecości”, gdy próbują przejąć inicjatywę. Przyjęło się, że mają udawać “niedostępne”, co prowadzi do niejasnych sytuacji, w których to mężczyzna może nie wiedzieć, czy kobieta w ten sposób z nim flirtuje, czy naprawdę nie jest nim zainteresowana.

Marilyn Yalom, zbierając informacje odnośnie kulturowo powszechnych schematów obowiązujących w małżeństwie od czasów biblijnych, zarysowuje, jak silny panował w nich podział ról. Obowiązki żony sprowadzały się do opieki nad ogniskiem domowym. Z kolei mężowie mieli zapewnić dobrobyt finansowy rodzinie. Jak podaje autorka, w średniowieczu „macierzyństwo było stanem pożądanym oraz postrzeganym jako spełnienie wyznaczonej przez Boga kobiecej funkcji” (Yalom, 2001, s. 96). Okazuje się, że w XVI wieku (oraz przypuszczalnie także i we wcześniejszych epokach) najgorszą klątwą, jaka mogła dosięgnąć kobiety była bezpłodność. Zdaniem wielu kolonialistów, np. pierwszego gubernatora kolonii Zatoki Massachusetts, Johna Winthropa, tylko te kobiety, które zajmują się sprawami domowymi, mogą zachować rozum oraz “doskonalić go z pożytkiem i godnie w miejscu wyznaczonym (im) przez Boga” (Yalom, 2001, s. 164). Uważano również, że mężczyźni mają “mocniejsze umysły”. Nawet później, w czasach republikańskich, status żony determinowało zajęcie jej męża.

Historia żony daje dowody na to, że powszechnie panująca opinia o potrzebie męskiej dominacji oraz niższości kobiet, rzutowała na sposób, w jaki te postrzegały same siebie. Historyczka Mary Beth Norton zajmowała się badaniem listów oraz dzienników pisanych przez kobiety. Wniosek z nich płynący był przerażający. Kobiety definiowały siebie jako “biedne” i  “bezbronne”, “imbecylki”, posiadające “kiepski osąd” oraz wiele innych, równie dezawuujących je epitetów. Jak zaznacza autorka, jedynym obszarem, dzięki któremu kobieta mogła zabłysnąć, był dom oraz sprawne zarządzanie przez nią gospodarstwem. Podobnie prezentowały się czasy wiktoriańskie, kiedy to do obowiązków żony pochodzącej z klasy średniej należało m.in. „dbanie o fizyczne i moralne zdrowie dzieci” oraz prowadzenie domu (Yalom, 2001, s. 221).

Nie byłoby rozsądne, ani sprawiedliwe winić za ten stan rzeczy mężczyzn i nie jest to z pewnością celem tego artykułu. Zwłaszcza, że trudno jest wspominać o winie, gdy coś dzieje się bez udziału pełnej świadomości. Pewne wartości oraz podział ról w społeczeństwie są przekazywane z pokolenia na pokolenie i bardzo długo nie podlegały dyskusji. Dziś, mamy ogromne szczęście, żyć w czasach, w których poruszana jest kwestia równouprawnienia. Dzięki temu zjawisku jesteśmy świadkiniami transformacji społecznej. Dziś coraz więcej przedstawicieli obu płci buntuje się wobec wzorców panujących w zbiorowej nieświadomości. Protest ten jest wymierzony tak naprawdę przeciwko modelom istniejącym przez ponad dwa milenia.

Kwestia stereotypów płciowych jest jednak na tyle podstępna, że nawet gdy na poziomie świadomym można im zaprzeczać, to umysł nie zawsze jest tak „prawy”. Cordelia Fine (Urojenia płciowe, 2019) zaznacza, że nasze ukryte skojarzenia, występujące na poziomie niejawnym, łączą ze sobą reprezentacje obiektów, osób, myśli, uczuć, zachowań. Natomiast siła tych powiązań zależy od zdobytych doświadczeń oraz od tego, jak często wymienione wcześniej reprezentacje występowały, a także szły w parze w przeszłości. Oznacza to po prostu tyle, że wdrukowane od lat przekonania są trudne do usunięcia z naszych umysłów. Możemy mieć jednak wpływ na ich monitorowanie, analizowanie i werbalizowanie w spójny ze sobą sposób!

Na koniec dodam tylko, że zgodnie z ustaleniami Francine Deutsch z 1999 roku w rodzinach, w których panował równy podział obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci, ojcowie wytworzyli ze swoim potomstwem taki rodzaj więzi, jaki zwykle przypisywany jest relacji matki z dziećmi. Natomiast badania Rosenblatta na szczurach z 1967 roku wskazują, że mimo iż samiec szczura w naturalnych warunkach nigdy nie bierze udziału w opiece nad swoim potomstwem, w momencie umieszczenia w klatce z młodym szczurem, opiekuje się nim niemal jak matka.


Autorka tekstu: Sylwia (24) – prawie psycholożka,na drżących nóżkach czekająca na termin obrony pracy dyplomowej dotyczącej między innymi kwestii stereotypów płciowych. Marzy o życiu w Wiosce, w której relacje opierałyby się na współpracy, a nie na rywalizacji. Sylwia znaczy leśna, więc może nie bez powodu najbardziej uspokaja ją przebywanie wśród natury, zwłaszcza w lesie!
Instagram: @sylwiagrochowska

Autor ilustracji: Paweł Szlotawa – student grafiki na Łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. Pochodzi z małej miejscowości w woj. opolskim. Aspiruje na bycie ilustratorem. W swoich pracach poprzez prostą formę, pokazuje to co go otacza. Często posługuje się żartem słownym, powiedzeniami czy hasłami, które stają się tematem jego twórczości. Interesuje się nie tylko ilustracją, ale również projektowaniem graficznym. Dzięki łączeniu różnych dziedzin, chce aby jego ilustracje trafiały do wszystkich odbiorców i chodź na chwile wywołały uśmiech na twarzy odbiorcy. 
Instagram: @pszlotawa
Facebook: @Paweł-Szlotawa
Behance: @pszlotawa