Trwa lekcja edukacji dla bezpieczeństwa w jednym z poznańskich liceów. W ławkach siedzi ok. 25 osób z dużą przewagą płci żeńskiej, a wśród nich ja. Lekcja jak każda inna – słychać rozmowy, panuje harmider, „oglądamy” pierwszą pomoc udzielaną kobiecie przez strażaków. Wszystko przebiega według tradycyjnego schematu, do momentu, w którym nauczyciel decyduje się skomentować film. „Pierwsza pomoc jest wykonywana na kobiecie ze względu na jej specyficzność” – słyszymy i to wystarczy, żeby rozpętać burzę wśród 17-letnich chłopców. Padają najróżniejsze komentarze – „o wymacaniu jej” czy pierwszej pomocy dla przyjemności – ale co najgorsze, nie jest to sytuacja jednorazowa. Takie rzeczy się dzieją.
Wielokrotnie zdarzyło mi się słyszeć seksistowskie żarty czy komentarze od nauczyciela, zawsze od tego samego. Na początku wzmianki o jego żonie bawiły wszystkich, nawet mnie. Przecież to żarty, prawda? Wszyscy mamy jakieś poczucie humoru i często tego się od nas wymaga. Z czasem jednak przestawało mnie to bawić. Dwudziesty żart o żonie i podawanie przykładów przedstawiających dziewczyny jako te gorsze, głupsze, czy jako własność mężczyzn i towary, w których mogą przebierać i wybierać, to już nie żarty – to problem, a co najgorsze, nie tylko mój. To problem wielu z nas. Wielokrotnie słyszałam od mojej przyjaciółki o podobnych sytuacjach, które dotykały także ją. Najbardziej druzgocący był przypadek, kiedy nauczyciel stwierdził, że zamiast ciastek z okazji Dnia Chłopaka następnym razem dziewczyny mogą zatańczyć im na rurze. Takie słowa nigdy nie powinny paść, zwłaszcza że są wypowiadane przez nauczyciela do dużo młodszych uczennic.
Zareagowanie na taki żart zwykle nie jest łatwe dla osób, które nie mają tendencji do wykrzykiwania własnego zdania przy każdej możliwej okazji. W sytuacjach, kiedy zdecydujemy się na reakcję, często zarzuca się nam brak dystansu i poczucia humoru; zdarzają się też sytuacje, w których odmienne zdanie zostaje wyśmiane. Wszystko przez to, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z dyskryminującej postawy, którą prezentuje, rzucając właśnie takimi “żartami”.
Naśmiewanie się z kobiet za kierownicą czy kawały o blondynkach towarzyszą nam już od lat i przecież przez cały ten czas wszystko było okej, więc dlaczego teraz nagle ktoś próbuje nam wmówić, że takie zachowanie jest niewłaściwe? Najlepiej nazwać to brakiem poczucia humoru i dystansu do siebie.
Najgorzej jest jednak, kiedy to starsza i szanowana osoba decyduje się w żartobliwy sposób podzielić swoją opinią z młodszymi ludźmi. Okazuje się, że często to nauczyciele właśnie poprzez żart czy „zabawną anegdotę” dają wyraz swojemu negatywnemu nastawieniu. Po takich sytuacjach, zgodnie z zasadą akcja-reakcja, zdarzało mi się słyszeć rozmowy kolegów odnośnie tego, czy kobiety w ogóle powinny mieć takie same prawa jak mężczyźni.
Żaden pozornie głupi żart nie pozostaje bez echa, a prezentowane w ten sposób komentarze na temat kobiet niosą za sobą rzeczywiste konsekwencje, zwłaszcza w środowisku młodych ludzi. Byłam świadkiem jednej z takiej wymiany poglądów, w której gdy padło pytanie o to, czy kobiety i mężczyźni powinni mieć równe prawa, ktoś za moimi plecami parsknął śmiechem. Dalszy ciąg rozmowy dotyczył już tylko „ułomności kobiet” i tego, do czego kobieta się nadaje, czyli stereotypowo – do kuchni.
Kiedy zaczęłam zwracać uwagę na takie sytuacje, zaczęłam też o tym mówić. Koleżankom, rodzinie, wszystkim, którzy wydawali się na to gotowi i którzy mogliby choć w małym stopniu mnie zrozumieć. Zdarzało mi się słyszeć – „Ok, fajnie, że się interesujesz prawami kobiet i zwracasz na to uwagę. Mnie też to czasami wkurza, ale nie jestem feministką.” W takich momentach często zastanawia mnie, dlaczego tak wiele z nas boi się tego słowa. Dziewczyny, feminizm to wspaniała sprawa! Dzięki niemu możemy się uczyć, rozwijać nasze pasje, jeździć samochodem i rowerem, pracować, głosować w wyborach, a nawet w nich kandydować! Feminizm to nic innego jak równouprawnienie. W moim otoczeniu nieraz spotkałam się z żartowaniem z feministek – kobiet brzydkich, zaniedbanych i nieszczęśliwych dlatego, że nie mają faceta – a przecież bycie feministką to nie pałanie nienawiścią do mężczyzn czy bycie jak chłopak, bo i z takimi opiniami się spotkałam. Ruchów feministycznych jest sporo, a ten przez którego pryzmat jesteśmy oceniane, to ruch radykalny. Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach, więc to do nich należy się odnosić i… MÓWIĆ! Jak inaczej możemy sprawić, że nieprzychylnych komentarzy na temat kobiet będzie mniej, jak nie własną wiedzą?
Rozmawiajmy z ludźmi, nie bójmy się sprzeciwiać temu, co może nas urazić, i temu, co nie powinno być tolerowane, bo jak mówi nigeryjska pisarka i feministka Chimamanda Adichie – „Wszyscy powinniśmy być feministami”!
Słowo „rasizm” i nazywanie nim nietolerancyjnych zachowań wobec różnych ras już od dawna jest w użyciu. Odeszliśmy od Apartheidu, byliśmy świadkami wielu kampanii i widok ludzi różnych narodowości i ras to dla nas coś zupełnie normalnego. Coraz więcej mówi się o homofobii, mamy marsze równości, grupy wsparcia i chyba wszyscy wiemy, że żadna orientacja seksualna nie jest chorobą. Teraz czas na słowo „seksizm” i porzucenie patriarchatu. Złe traktowanie i negowanie praw kobiet też ma swoją nazwę, więc używajmy jej. Róbmy rzeczy dobre dla nas i dla społeczeństwa, razem możemy więcej!
autorka tekstu: Daria Łuczak (17) – realistka i introwertyczka nieustająco szukająca w sobie pokładów optymizmu, miłośniczka zdrowego odżywiania, żyjąca mentalnie gdzieś pomiędzy dekadami II połowy XX wieku i zatracona w muzyce przełomu lat 80 i 90, od kilku lat swoich sił próbuje w różnych formach tańca klasycznego, „raczkująca” feministka.
autorka ilutracji: ilustraDORA (27) – ukończyła Politechnikę w Poznaniu (2013) i na co dzień zajmuje się architekturą. Ilustracja jest jej pasją i miejscem, w którym może być sobą. Inspiruje ją otoczenie, podróże, ludzie, wspomnienia, muzyka, natura. W jej ilustracjach dominują półrealistyczne portrety i motywy zwierzęco – roślinne.
więcej: www.ilustradora.pl, instagram, facebook