„Przykro mi, chłopcy, mamy 2017 rok. Dziewczyny mają pierwszeństwo” – Louis Tomlinson

„Są naszą przyszłością – naszymi przyszłymi lekarzami, prawnikami, matkami, prezydentami. Są tym, co napędza ten świat” – Harry Styles

„Wznieśmy kolejny toast za dziewczęcą siłę” – fragment piosenki Girl Almighty, One Direction

„Kto ma prawo powiedzieć, że młode dziewczyny, które lubią muzykę popularną, mają gorszy gust muzyczny od 30-letniego hipstera?” – Harry Styles

Mam 20 lat i wciąż po ponad 6 latach stoję murem za najsławniejszym współczesnym boysbandem i zamierzam tak stać jeszcze długo.

Mogę się założyć, że był to wrzesień 2011 roku, kiedy po raz pierwszy natknęłam się na teledysk debiutującego wówczas brytyjskiego zespołu. W porządku, to nie ja go odkryłam, przyjaciółka podesłała mi link na (królującym wtedy) komunikatorze Gadu-Gadu i załączyła do niego krótką, niepochlebną wiadomość. Chyba miała nadzieję, że dołączę do niej i obie będziemy śmiać się przez kolejne kilkanaście minut z piątki biegających po plaży chłopców z grzywką na Biebera, którym towarzyszył banalny, ale chwytliwy tekst i niezbyt oszałamiający beat. Miałam wtedy 13 lat i byłam typowym „targetem”, do którego mieli trafić. Cóż, nie muszę chyba nikogo przekonywać, że się udało.

Tekst pierwszego singla zespołu One Direction był tak prosty, tak niewymagający od słuchacza żadnej głębszej refleksji, że aż mógł się wydawać żałosny. Teraz z perspektywy czasu, śmieję się z tego pod nosem, jednak nie jest to szyderczy śmiech. Wręcz przeciwnie, mam w oczach łzy, bo ci chłopcy stali się mężczyznami, którzy nie boją się wspierać ludzi takich jak ja, będących częścią społeczności LGBT+ i ruchów feministycznych. To właśnie tym chłopcom zawdzięczam swoją supersiłę — wiarę w to, że jestem w stanie zmienić świat.

Jednak wróćmy do czasów, w których moja przygoda z One Direction dopiero się zaczynała i nikt nie traktował mnie poważnie przez to, że a) byłam tylko nastoletnią gówniarą, b) mój gust muzyczny ssał i to, czego wtedy słuchałam, ledwo można było nazwać muzyką. Starałam się tym nie przejmować. Wiedziałam, że to tylko zdanie osób, z którymi za kilka lat nic już mnie nie będzie łączyć, ale umówmy się, nie było to najłatwiejsze zadanie. Czułam się od nich gorsza głównie przez te dwa wyżej wymienione punkty.  Dorzućmy do tego kilka kilogramów więcej, trądzik i wyzwiska, które non stop słyszałam za swoimi plecami. Możecie zadać mi wiele pytań: dlaczego nie przerzuciłam się na inną, „szanowaną” muzykę, dlaczego nie zrzuciłam zbędnego tłuszczu, dlaczego w ogóle dziwiłam się, że ludzie mają o mnie takie zdanie? Odpowiedź jest prosta: czułam się bezpiecznie w swoim pokoju, kołysząc pulchnym ciałem w rytm „What makes you beautiful” czy „Diana”. Słuchając wywiadów, czytając artykuły o One Direction, miałam wrażenie, że moje ramiona okrywa niewidoczny, mięciutki koc, który chroni mnie przed całym złem tego świata.

Mijały kolejne miesiące, które zamieniały się w lata. Coraz mniej przejmowałam się otoczeniem, coraz bardziej zaczęłam skupiać się na sobie i na tym, w czym jestem dobra i co kocham. To właśnie w tym okresie odkryłam jedną z wielu moich pasji: pisanie. Zaczęłam od fanfiction. Pisanie napawało mnie spokojem, pozwalało puścić wodzę fantazji i odciąć się od świata, gdy tylko miałam na to ochotę, mimo że żadne z moich ówczesnych wypocin nie były górnolotne. Jednak mimo to brnęłam dalej, pisałam, pisałam i pisałam. Zaczęłam być doceniania przez inne fanki, które chętnie czytały moje teksty. To było bardzo miłe uczucie i powodowało, że dawałam z siebie jeszcze więcej, aby zadowolić nie tylko siebie, ale też innych. Wreszcie czułam się potrzebna.

Miłość do zespołu pomogła mi poznać całą masę wspaniałych dziewczyn na przeróżnych portalach społecznościowych. Od niektórych dzieli mnie kilka, kilkadziesiąt kilometrów. Od innych setki, a nawet tysiące. Są dla mnie jak rodzone siostry, którym ufam ze wzajemnością, mimo że większości z nich nawet nie widziałam na oczy. Wszystkie jesteśmy inne, różni nas naprawdę wiele, ale łączy nas jedno. I choć przysięgam, że niejednokrotnie mamy dość naszego fandomu i wszystkich dram, które się w nim dzieją, jesteśmy najlepiej zgranym zespołem, jaki w życiu widziałam.

Dwie dziewczyny ze Stanów Zjednoczonych zarządzają sklepem internetowym, w którym można kupić ręcznie robione rzeczy (bransoletki, albumy, koce i wiele innych z motywem One Direction) zrobione przez fanów. Cały dochód ze sprzedaży przeznaczany jest na różne fundacje, m.in: Eden Dora Trust, Switchboard, Rays of Sunshine, The Way Youth Zone. Kilka lat temu dziewczyny wyszły również z inicjatywą urodzinowych projektów dla członków zespołu. Polega ona na tym, że co roku wyznaczony zostaje cel w postaci określonej sumy pieniężnej. Zbiórki trwają dwanaście miesięcy i kończą się w dniu urodzin któregoś z chłopaków z One Direction. W ten sposób udało się przekazać ponad 242 tysiące dolarów (dane z dnia 13.12.2016) na przeróżne szczytne cele.

Kilka dni temu ruszyła także akcja na pomoc jednej z nas. Pochodząca z Rosji Fran, znana z pięknych fanartów, opublikowała szczery post na blogu, w którym podzieliła się swoją historią – musiała uciec z domu od ojca-oprawcy. Dziewczyna nie chciała prosić o pieniądze „tak za nic”, przyznała jednak, że bardzo pomogłoby jej, gdyby ktoś chciał zakupić cokolwiek z jej sklepu na Redbubble (strona dla artystów, na której można wgrać swoje grafiki na torby, kubki, piórniki itp). Jeszcze tego samego dnia kilkadziesiąt osób zadeklarowało, że przekaże swoje rysunki, obrazy, szydełkowe maskotki, fanfiction (wydane w formie książki) i wiele innych rzeczy na tę zbiórkę. Nasza pomóc ułatwi jej utrzymanie się, a także kontynuowanie studiów.

Nie mogę oczywiście zapomnieć o Rainbow Direction – projekcie, który powstał w 2014 roku, aby zrzeszyć wszystkie osoby należące do społeczności LGBT+ na koncertach One Direction. Podczas koncertów ludzie spotykali się, aby stworzyć większe, widoczne skupisko. Projekt miał przede wszystkim pokazać wsparcie dla osób LGBT+ i zapewnić, że nie są sami. Akcja szybko się rozrosła, tęczowe flagi i plakaty z hasłami o równości dodawały sporo energii i otuchy tysiącom fanów i sprawiła, że ci, którzy muszą/chcą żyć w szafie, poczuli się dobrze i bezpiecznie.

Te wszystkie inicjatywy oczywiście nie są pomijane przez zespół. Chłopaki doskonale zdają sobie sprawę z naszych działań, śledzą je, wspierają także finansowo i są z nas dumni.

Ludzie mogą naprawdę mówić o nich, co chcą, mając w głowie kiczowaty singiel sprzed sześciu lat, jednak nikt nie wmówi mi, że ci mężczyźni nie zasłużyli na swoje osiągnięcia i miliony fanów. Jestem z nimi, dlatego że są wspaniałymi ludźmi, i czuję się jak dumna matka po każdym ich kolejnym sukcesie. Są dla mnie wzorem do naśladowania, jednak nie są jedyni. Mowa o  wspaniałych dziewczynach, które gotowe są wpaść w ogień za drugą – to one są powodem tego ciepła kumulującego się w moim sercu. Każdego dnia uderza we mnie mocniej, jak bardzo potrafimy się wspierać, kochać bezinteresowną miłością i stać za sobą murem, choćby wszystko się waliło. To daje mi siłę, sprawia, że wciąż mam wiarę w ludzi i nie żałuję, że tamtego wrześniowego wieczoru po obejrzeniu teledysku do „What makes you beautiful” postanowiłam wpisać w wyszukiwarkę frazę „One Direction”, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.

autorka tekstu: Asia (20) – świeża studentka, który już boi się tych wszystkich strasznych obowiązków, nieprzygotowana do życia dorosłego, dlatego wciąż chodzi w dresie w Myszkę Miki. Nad życie kocha tylko swojego kota Hiro. W wolnych chwilach pisze ckliwe opowiadania fanfiction, nagrywa na YouTube i czasami bazgrze w swoim art journalu. Zbyt dużo wydaje na kosmetyki, ale o tym nikt nie musi wiedzieć. Instagram: @namelessxjo

autorka ilustracji: Marta Antonina – studiuje grafikę komputerową, pasjonuje się sztuką, stąd też Włochami i dalekimi, samotnymi podróżami. Zafascynowana Azją i książkami – Murakami i OSHO. instagram