Już nie wierzę w rewolucję. Nie wierzę też w wielkie deklaracje. Już się nie zarzekam, że nie zjem mięsa nigdy, przenigdy. Że już nigdy nic słodkiego. Że podporządkuję życie diecie, a dietę sportowi. Że przeprowadzę się na koniec świata już jutro i zbuduję imperium. Tfu.
Przytłaczają mnie duże decyzje, wielkie zobowiązania i wiążąca się z nimi presja. Łatwiej mi podejmować małe kroczki ku lepszemu. Są to codzienne zakupy, podczas których wybieram wyłącznie roślinne produkty albo zapewnienie sobie takiej dawki ruchu, której akurat potrzebuje moje ciało. To sporządzenie kosztorysu imperium i rozłożenie go na raty z uwzględnieniem nieprzewidzianego rozwoju wydarzeń. To zaplanowanie sprzątania szafy, a potem oddanie trzech bluzek zamiast wyrzucenia naraz wszystkich.
W miejsce idealnego rozwiązania szukam tego, które będzie wystarczające. Postanowienia o idealnym życiu krzywdzą, kiedy pojawiają się od niego odstępstwa. Zamiast więc do ideału, dążę jedynie do tego, żeby było troszkę lepiej. I jeszcze lepiej. I jeszcze.
Nakładanie na siebie presji związanej z koniecznością podejmowania wyłącznie idealnych decyzji nie przyniesie nic dobrego ‒ lepiej od razu nastawić się na to, że wyjdzie jak wyjdzie, a każda kolejna będzie odrobinę lepsza. Tak zresztą działa japońska praktyka Kaizen związana z nagromadzeniem wielu małych zmian w czasie. Zgodnie z tym podejściem, metoda małych kroków może nas zaprowadzić dużo dalej niż spontaniczne zrywy produktywności. Cała sztuczka polega na tym, żeby nauczyć się te kroki regularnie wykonywać.
Nie dam się już F.O.B.O. (Fear of Better Option) ‒ lękowi przed tym, że mogłam wybrać lepiej. Wiem, że podejmując decyzje, robię to najlepiej jak mogę. Nie da się wszystkiego przewidzieć i nie da się wszystkiemu zapobiec. Oceniając efekty działań z perspektywy czasu ulegamy błędom poznawczym, przez które wydaje nam się, że lepsze rozwiązania były oczywiste w momencie wyboru. Nie, nie były ‒ jak pisze Daniel Kahneman w „Pułapkach myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” – przypominając sobie swój tok myślenia z przeszłości zazwyczaj nie pamiętamy go zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, tylko dopasowujemy do obecnej wiedzy i poglądów. Tylko nam się wydaje, że można było lepiej.
A tak naprawdę to chciałabym to wszystko pamiętać na co dzień. Nie oceniać siebie samej zbyt surowo, tylko podejmować te małe i większe wybory i sprawdzać je w praktyce. Ale podejmować ‒ w końcu zwlekanie to też decyzja, która ma swoje konsekwencje. Zatem i Wam, i sobie życzę działań. Podejmowanych z rozwagą lub spontanicznie: oby prowadziły w dobre miejsca i do ważnych wniosków.
Autorka tekstu: Anna Blanka Dulny-Leszczyńska ‒ studiuje Media Interaktywne i Widowiska, śpiewa, uczy śpiewać i uczy się jak uczyć, a wolne chwile spędza na spacerach lub na macie. Lubi psychologię i kawę.
Instagram: @_blankali
Autorka ilustracji: Maria Korczak-Idzińska (27): studentka etnologii na UŁ, a przedtem sztuk wizualnych na ASP w Łodzi. Lubi robić plakaty, ilustracje, kolaże, zdjęcia, łańcuchy z papieru i wianki z kwiatów. Amatorka hiszpańskojęzycznych piosenek, które coraz lepiej rozumie, oraz gier PBF. Od paru miesięcy rysuje do łódzkiego pisma „Kalejdoskop”. Pomimo wieku – raczej nieprędko dorośnie.
Instagram: @korczakidzinska
Behance: @aishele
Tumblr: @korczak-idzinska