Połowa świata ma okres. Połowa świata przez kilka dni każdego miesiąca krwawi, czuje w sobie napięcie i ciężar opuchniętego ciała. Czy miesiączka nadal jest tematem tabu? Czy nadal wstydzimy się, gdy z torebki w szkole czy w pracy wypadnie nam tampon? Z Elisą, Elą, Aldoną, Edytą i Olgą z PLNY LALA porozmawiałyśmy na temat historii związanych z okresem, a także o wyjątkowym pomyśle dnia wolnego na leżenie w łóżku z termoforem i czekoladą

PLNY LALA to jedyna firma w Polsce, która wprowadziła dla pracownic dodatkowy dzień płatnego urlopu raz w miesiącu – „okres wolny od pracy”. „Stawiam na atmosferę komfortu” mówi Elisa Minetti, Dyrektorka Kreatywna marki i razem z dziewczynami z teamu dzieli się swoimi okresowymi doświadczeniami.

Herstoria: pierwszy okres

Elisa: Z mamą nie poruszałyśmy tematów okresu, tematu cielesności w czasie dojrzewania. Wychowałam się w domu, w którym nie rozmawiano ani o miłości ani o seksie ani o sprawach związanych z cielesnością, na przykład – menstruacji.

Pierwszy okres dostałam na koloniach. W miasteczku, w którym przebywałam, był jeden sklepik. Siedziała tam stara góralka, która sprzedawała wszystko – Bravo Girl, papierosy i – na szczęście – podpaski. Było to mocno stresujące przeżycie. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Poza tym, że przeczytałam kiedyś w książce co nieco o miesiączce, tak naprawdę nie wiedziałam o niej nic. To nie powinno być traumatycznym doświadczeniem dla żadnej dziewczyny.

Nie wyobrażałam sobie także, jak można włożyć sobie do cipki tampon. W tamtych czasach nie było jeszcze internetu, więc nie wiedziałam, gdzie sprawdzić, jak to zrobić oraz co jaki czas ten tampon wymienić. Czułam wstyd przy każdym wyrzucaniu podpaski, zakopywałam ją w śmietniku głęboko, żeby nie daj Boże nikt nie zobaczył, że mam okres.

Trzeba to zmienić! Dziś z moimi synami rozmawiam o menstruacji, są kilkulatkami, ale już wiedzą, że są w miesiącu takie dni, gdy mama jest obolała. „Masz okres? Przynieść ci herbaty?” pytają, gdy widzą, że leżę w łóżku z nietęgą miną.

Moja przyjaciółka ma córkę, która dostała pierwszy okres i wspólnie to świętowały. Po prostu, po ludzku, bez wstydu i niepotrzebnych negatywnych emocji. Takie podejście jest zdrowe i dobre!

Edyta: Urodziłam się w latach 80. Jako dziewczynki byłyśmy wychowywane często w poczuciu wstydu. Temat okresu był tak skrywany, że ja nawet nie pamiętam pierwszego z nich!

Moje pierwsze wspomnienie związane z okresem to reklama w telewizji. Występująca w niej pani lała niebieski płyn na dziwne „pampersy”, które okazały się być podpaskami. Nie miałam pojęcia, co to ma oznaczać i skąd wzięła się niebieska ciecz. Pamiętam też reklamę podpasek, które były czarne i wyglądały jak… telefon z klapką. Po co? Po to, by – gdy podpaska wypadnie z torebki przy mężczyźnie na podłogę – można było udać, że to nie podpaska, tylko komórka. Absurd!

Dziewczynkom od małego wpajane jest poczucie wstydu związane z menstruacją. Moja pani od wf-u zabroniła nam używać słowa „okres”, prosząc, by zgłaszać „niedyspozycję”. Co to jest w ogóle za słowo? W kontrze do tego określenia między sobą wśród dziewczyn wulgaryzowałyśmy okres mówiąc w szatniach, że mamy „ciotę”.

Od pewnego czasu, także dzięki kilku instagramowym, ciałopozytywnym profilom, zaczęłam patrzeć na okres jako na celebrację. Rozpoczęcie pewnego cyklu. W tym czasie jako kobiety zmieniamy się, układają nam się inaczej włosy, inaczej zachowuje się nasze ciało. Pokazanie kobiecości dziewczynce to piękne wprowadzenie w nowy etap w życiu, który nie powinien być wstydliwy, lecz radosny.

Ela: Moja mama jest bardzo otwartą osobą, już od najmłodszych lat opowiadała mi o okresie, cielesności. Szczerze mówiąc nie mogłam się go doczekać! Pierwszej miesiączki dostałam pod koniec szesnastego roku życia, więc bardzo późno. Jedyna stresująca historia związana z okresem to martwienie się tym, że tego okresu jeszcze nie miałam.

Przełomowym momentem była dla mnie także pierwsza wizyta u ginekolożki – znowu muszę podziękować tu mojej mamie, która znalazła bardzo sympatyczną panią i opowiedziała mi o tym, jak będzie przebiegać wizyta, więc nie stresowałam się nią tak, jak pozostałe koleżanki.

Rytuały pierwszego dnia okresu

Elisa: Gdy czuję, że zaczyna mi się PMS, ostrzegam wszystkich dokoła. Nie jestem tego dnia sobą! Warczę, syczę i fukam na całe otoczenie. Drobne niepowodzenia wyprowadzają mnie z równowagi.

Pierwszego dnia jem dużo czekolady. Łykam nospę, dłużej biorę prysznic. Pozwalam sobie na bycie wolniejszą, wczuwam się we własne ciało. Odpoczywam, leżakuję. Nie jestem w stanie założyć obcisłej sukienki, czy spodni. Muszę nosić coś, co jest wygodne – dresowe spodnie, koszulka bez stanika. Ma być luz! I w kontekście obowiązków i w kontekście ubrania.

Edyta: Bardzo ciężko przeżywam pierwszy dzień. Najchętniej zwijam się wtedy w kłębek, kładę na brzuchu termos i staram się przeczekać najbardziej bolesny czas. Oczywiście, gdy musiałam iść do pracy – faszerowałam się ketonalem. W ostatnim roku mój fizjoterapeuta uwolnił mnie od bólu okresowego, dając prostą radę – rozchodzenie bólu. Teraz staram się pierwszego dnia chodzić po domu, gdy czuję, że zaczyna mnie boleć brzuch i więzadła maciczne – krew z dna miednicy zaczyna się ruszać, nie ma zastoju. Warto poćwiczyć wtedy jogę, rozluźnić ciało.

Stereotypy związane z okresem – straszliwy tampon

Edyta: W szkole mówiono, że tampon może przebić błonę dziewiczą.

Ela: Niektóre dziewczyny twierdziły, że można stracić dziewictwo z tamponem. Że jak urwie się sznurek, to tampon zostanie tam na zawsze.

Edyta:
Mityczny penetrator-tampon zawsze budził strach. Jaki wybrać rozmiar, jak używać aplikatora. Wokół tamponu narosło sporo mitów! Kompletnie niepotrzebnie.

Aldona: U nas w szkole dziewczyny twierdziły, że okres pojawia się wtedy, gdy przekroczy sięwagę 40 kilo.

Okres bez pracy

Elisa: Przez pół roku mieszkałam na Bali. Tam, jak masz okres, nie możesz wejść do świątyni, bo jesteś traktowana jak osoba nieczysta. W niektórych krajach kobiety w trakcie okresu są wyrzucane z domu. To nie do pomyślenia.

Dzień wolny od pracy w trakcie pierwszego dnia okresu to decyzja spontaniczna. Chcemy tym samym nagłośnić temat poczucia siostrzanego wsparcia między kobietami, zachęcić do dyskusji o ubóstwie menstruacyjnym i odtabuizować temat miesiączki. W zgranym, dobrze funkcjonującym teamie taki dzień nie zrobi absolutnie żadnej różnicy.

Edyta: Fantastyczna sprawa. Nie muszę siedzieć przy kompie. Mogę zwolnić, poleżeć, zadbać o siebie.

Olga: Kiedyś pracowałam w firmie, w której byłam jedyną kobietą. Temat okresu w biurze nie istniał.

Zawsze bardzo ciężko przechodzę pierwszy dzień. Na tyle ciężko, że zazwyczaj leżę, zamawiam pizzę, staram się nie ruszać.

Mój szef obrażał się na mnie za każdym razem, gdy mówiłam, że chciałabym wziąć urlop na żądanie, bo po prostu nie jestem w stanie wstać z łóżka. Kiedyś usłyszałam od niego wprost, że okres to nie jest choroba i że jego żona z okresem chodzi do pracy, więc ja też powinnam.

Aldona: Każda dziewczyna inaczej przechodzi okres. Znamy dziewczyny, które mdleją, inne – biegają i chodzą z tamponem na basen. Nie można mierzyć wszystkich tą samą miarą.

Odkąd 8 marca 2020 wprowadziłyśmy ten dzień, skorzystało z niego 6 dziewczyn i wykorzystało łącznie 9 dni. Denerwują mnie głosy ludzi, którzy mówili nam, że wszystkie dziewczyny wezmą dzień wolny w tym samym czasie. Jesteśmy fajnym teamem, rozmawiamy ze sobą, wiemy, co się u nas dzieje. W dobrej firmie taka sytuacja się nie zdarzy. Statystyki, które zbadałyśmy pokazują jasno – jeśli obdarzysz kogoś zaufaniem, nie będzie tego wykorzystywał.

Badajmy się!

Elisa: Bardzo bolesny okres to też często alarm, by zacząć się zbadać. Warto o tym porozmawiać! Regularne badania to podstawa. Nawet jeśli wszystko jest okej – pamiętajmy, żeby pilnować terminów wizyt.

Ela: Warto wcześniej przygotować się do badania, porozmawiać z kimś, kto już na takich badaniach był, zaangażować starszą siostrę lub przyjaciółkę, poprosić, by ktoś nam w podróży na wizytę towarzyszył. We dwie zawsze raźniej!

Olga: Bardzo ważne jest to, żeby słuchać własnego ciała. Często ono samo wysyła sygnały, że coś jest nie tak. Kobieca intuicja to nie mit!


W rozmowie udział wzięły:

Elisa Minetti – Dyrektorka Kreatywna i współwłaścicielka marki PLNY LALA®, graficzka, designerka, tworzyła projekty dla legendarnych marek streetwearowych takich jak Syndrom Superior®. Innowatorka i pionierka kobiecego streetwearu, która od dekady z sukcesem kształtuje i wyznacza trendy na rynku odzieżowym w Polsce. Opiniotwórczyni i inicjatorka pierwszej na skalę krajową akcji „Okres wolny od pracy”, upowszechniającej wiedzę i budującej świadomość w sferze tabu miesiączkowego. 

Ela –  modelka i tancerka, pasjonuje się kuchnią wegańską. W PLNY LALA zajmuje się produkcją sesji zdjęciowych. 

Edyta – kobieta renesansu, miłośniczka kultury i szosy, żyje w rytmie zero waste. W PLNY LALA zajmuje się marketingiem i social mediami. 

Olga – pasjonatka mody ulicznej i astrologii, studiuje storytelling, a w PLNY LALA zajmuje się copywritingiem

Aldona – felietonistka, miłośniczka filmów Fatiha Akina, sufizmu i muzyki z gramofonu. W PLNY LALA odpowiada za kontakt z mediami.

Wywiad przeprowadziła Ola – pracuje w socjalach, jest dziennikarką i reporterką. Uczy się w Polskiej Szkole Reportażu, prowadzi bookstagrama i audycję „Godzina o książkach” w Radiu Kapitał. Kocha rośliny, leniwe śniadania i swoje trzy koty.
Instagram: ola_czyta

Autorka ilustracji: Marta Oleksy – studiuje Grafikę na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Głównie zajmuje się ilustracją i drukowaniem odbitek. Projektuje nadruki na naczynia i maluje. Lubi ludzi a jej ulubione słowo to fajnie.
Instagram: @martatartaa