Jan Kowalski to młody artysta wizualny związany z Wrocławiem, którego twórczość odważnie sięga po tematy osobiste, społeczne i emocjonalnie nieoczywiste.
Szerszej publiczności dał się poznać w 2024 roku podczas 22. edycji Przeglądu Sztuki SURVIVAL, gdzie zdobył Nagrodę Publiczności za pracę „land.pl – tania odzież z kraju” – zaangażowaną społecznie instalację z pogranicza mody i sztuki. Dzięki tej nagrodzie artysta przygotował swoją pierwszą indywidualną wystawę w galerii Mieszkanie Geppertów, zatytułowaną „Za oknem jakby cieplej”, którą można oglądać do 28 kwietnia.
Kuratorowana przez Michała Bieńka ekspozycja to opowieść o pamięci, relacjach i dorastania w otoczeniu naznaczonym alkoholem.
Czy mógłbyś opowiedzieć o Przeglądzie Sztuki SURVIVAL i o tym, jak praca Janka wpasowała się w jego kontekst?
Michał: SURVIVAL trwa już od 23 lat. To przegląd sztuki w przestrzeni publicznej, który odbywa się we Wrocławiu, ale co roku w innym miejscu. Zawsze są to przestrzenie nieprzystosowane do ekspozycji, które na czas festiwalu „odzyskujemy” dla sztuki – w znaczącej części młodej, ale nie tylko, bo SURVIVAL ma charakter dwutorowy: jednym z elementów jest międzynarodowy open call. W tym roku otrzymaliśmy 360 zgłoszeń, z których wybraliśmy 21. Pozostałe prace to realizacje osób artystycznych zaproszonych kuratorsko. W sumie każda edycja składa się z około 40 projektów rozmieszczonych w różnych przestrzeniach, zarówno we wnętrzach, jak i w otwartych przestrzeniach.
Janek zdobył w minionym roku Nagrodę Publiczności SURVIVALU – zanotowaliśmy wtedy 27,5 tysiąca odwiedzin, a publiczność głosowała na swoją ulubioną pracę. Nagroda ma wymiar finansowy, ale wiąże się też z indywidualną wystawą w prowadzonej przez nas galerii Mieszkanie Geppertów. Ten projekt („land.pl – tania odzież z kraju”), który zdobył Nagrodę Publiczności, spotkał się z dużym zainteresowaniem – setki osób codziennie ustawiały się w kolejkach, by nadrukować sobie patriotyczne (i jednocześnie pozytywne w wymowie i inkluzywne!) symbole przygotowane przez Janka.

Jak narodził się pomysł na wystawę „Za oknem jakby cieplej”?
Janek: Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie problem alkoholizmu w Polsce i jak go można przedstawić, nie powielając takich „plakatów społecznych”, których jest bardzo dużo. Zależało mi na bardziej artystycznym, mniej dosłownym i nachalnym ujęciu – osobistym, bo w dzieciństwie miałem doświadczenia związane z osobami nadużywającymi alkoholu.
Podzieliłem tę wystawę na trzy warstwy. Pierwsza to słowo pisane, moje wspomnienia. Druga, to obrazy, które przedstawiają pejzaże z mojego dzieciństwa, bo natura była dla mnie odskocznią od tych trudnych sytuacji, dawała mi spokój i wytchnienie. Tytuł wystawy, „Za oknem jakby cieplej”, odnosi się właśnie do tego poczucia ukojenia, które dawała mi natura. Trzecią warstwą jest centralny element wystawy – podświetlona instalacja przypominająca stół, złożona z około 600 kieliszków. Szkło mocno rozprasza światło, a na kieliszkach wygrawerowane są popularne cytaty, które normalizują spożycie alkoholu, np. Ze mną się nie napijesz? albo Jeszcze po kropelce. Stół zajmuje w naszej kulturze szczególne miejsce – to przy nim jemy i rozmawiamy. Natomiast stół wykonany z kieliszków jest całkowicie pozbawiony funkcjonalności – samo siedzenie przy nim ma wywoływać dyskomfort. To gra z ideą przedmiotu i jego znaczeniem.
Czy ta wystawa to bardziej komentarz społeczny, czy forma autoterapii?
Janek: Trochę jednym i drugim… W moich pracach często podejmuję tematy społeczne. Praca na zeszłorocznym SURVIVALU wynikała z potrzeby zwrócenia uwagi na to, jak patriotyzm został zawłaszczony przez prawą stronę polityczną. Ta wystawa również łączy osobiste doświadczenia z komentarzem społecznym. W przypadku poprzedniej pracy dostawałem wiadomości od widzów, że utożsamiają się z moim postrzeganiem patriotyzmu.
Więc ani bym się na jedną stronę nie przechylał, że to tylko moja terapia, ani na drugą, że to tylko komentarz społeczny, bo siłą tej wystawy jest poetyckość, trochę jakbyś czytała list do kogoś z przeszłości. Nie chodzi mi o moralizowanie, bo patrzę na to z perspektywy czasu.
Krajobrazy, które namalowałem, też są surrealistyczne, nie korzystałem z żadnych fotografii, starałem się przypomnieć sobie, jak te miejsca wyglądały dla mnie.
Michał: Jeśli chodzi o wystawę, zależało nam, aby nie miała ona charakteru czysto publicystycznego. To opowieść bardziej poetycka. Oprócz obrazów i groteskowego stołu znalazły się tam także teksty wypisane na ścianach, które otwierają widzom dostęp do wspomnień Janka.
Janek: Natomiast, wiadomo, że jest to duży problem społeczny. Reklama alkoholu w mediach jest problemem tak, jak jego promocje w sklepach, sprzedaż „małpek”…
Michał: Dochodzi do tego jeszcze silne lobby alkoholowe. Wielu polityków – w tym ci, którzy dziś sprawują władzę – kiedyś obiecywało rozprawienie się z tym problemem. W rzeczywistości jednak nic z tego nie wyszło, podobnie jak z próbą ograniczenia sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych.

Czy wierzycie, że tego typu wystawy mogą wpłynąć na społeczne podejście do alkoholu?
Janek: Myślę, że warto próbować. Staram się, żeby moje projekty były oczyszczające – zarówno dla mnie, jak i dla odbiorców. Wierzę, że taka mała cegiełka może coś zmienić. Zmagam się też z przekonaniem, że artysta musi pić, żeby tworzyć. Wiele osób uważa, że alkohol i twórczość są nierozłączne, ale z mojego doświadczenia wynika coś zupełnie innego. Współprowadzę galerię SERWIS i odchodzimy od serwowania alkoholu na wernisażach.
Michał: To jest już powszechny trend, który głównie widać w młodszym pokoleniu. Bardzo wiele osób artystycznych, z którymi współpracuję, nie chce alkoholu na otwarciu wystaw.
Janek: Ja nie jestem abstynentem, ale tworzenie sztuki i wystaw, to jest dla mnie praca. Nie chcę, żeby ktoś uważał, że praca artystyczna nie jest pracą, bo zachowania nieprofesjonalne są w niej na porządku dziennym.
A czy wino na wernisażu nie jest wyrazem „gościnności”?
Michał: Wystawa porusza również temat normalizacji alkoholu w kontekście historyczno-społecznym. To nie jest nic nowego – nie spadło nam z księżyca. Alkoholizacja społeczeństwa była celowo wdrażana już w czasach pańszczyźnianych, by służyć konkretnym celom – nakręcać ekonomię wyzysku. Pijany chłop był po prostu łatwiejszy do kontrolowania.
Sprzedaż alkoholu chłopom, często przymusowa, stanowiła dodatkowe źródło dochodu dla arystokracji i szlachty. Z czasem wszechobecność alkoholu stała się elementem obyczajowości. Przykłady? Wprowadzenie się do nowego gospodarstwa wiązało się z zaproszeniem na kieliszek – jak dzisiejsza parapetówka. Z kolei każdy interes, jaki zawierali chłopi, nie był uznawany za zakończony, dopóki nie został opity w karczmie. To zakorzeniło się w naszej kulturze tak głęboko, że dziś trudno oddzielić gościnność od alkoholu.
Janek, poprzez swoją osobistą historię, w sposób poetycki nawiązuje do tego dziedzictwa. Opowiada o własnym doświadczeniu, ale jednocześnie zwraca uwagę na skutki długiego procesu historycznego. Mówimy o „polskiej gościnności”, ale często jest to po prostu pomylenie pojęć – utożsamienie budowania relacji z koniecznością spożywania alkoholu. Tymczasem prawda jest zupełnie inna: alkohol niszczy relacje, a przekonanie, że można na nim cokolwiek trwałego zbudować, to iluzja.
Janek, a jak definiujesz siebie jako artystę?
Janek: Intermedialny, wizualny… Na co dzień pracuję jako grafik, a sztuką zajmuję się po godzinach. Interesuje mnie design, strona wizualna, ale także socjologia.
Michał: Janek jest bardzo zaangażowany społecznie.
Janek: Aktualnie prowadzimy projekt w jednej z dzielnic Wrocławia – organizujemy spotkania z lokalnymi przedsiębiorcami, żeby lepiej zrozumieć ich problemy. Na tej podstawie będę składał zina. Generalnie szukam takich rzeczy, gdzie można coś zrobić, naprawić… Można się zastanawiać, czy to ma sens. Myślałem nad tym przy okazji projektu z odzieżą patriotyczną, czy społeczeństwo nie jest już tak spolaryzowane, że ludzie kojarzą symbole narodowe tylko z pewną grupą społeczną. Tymczasem flaga w innych krajach jest w modzie i nie nosi takiego ciężaru. Ja w tematy ciężkie staram się wpuścić powietrze. Wydaje mi się, że czasami trzeba na nowo pewne rzeczy opowiedzieć, zmienić grupę docelową. Od jakiegoś czasu zadaję sobie pytanie, po co robię rzeczy i doszedłem do wniosku, że dopóki jakiś temat mnie nie grzeje, to w niego nie wejdę. Myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem artystą zaangażowanym, choć brzmi to bardzo poważnie.
Opowiedz coś o galerii Serwis.
Janek: Współprowadzę galerię SERWIS przy ul. Hallera. To miejsce na tzw. pustkowiu kulturalnym, gdzie lokalnych inicjatyw jest niewiele. Chcemy, by osoby artystyczne czuły się tam swobodnie, zapraszamy je ze swoimi pomysłami. Należę do kolektywu „Zbiór”, który prowadzi SERWIS – to miejsce, które stworzyliśmy z myślą o debiutujących osobach i działaniach poza uczelnią.
Michał: Serwis jest ważnym punktem na mapie wrocławskiego OFFu.
Jaki jest twój kolejny projekt?
Janek: Na wrocławskim osiedlu Nowy Dwór współtworzę projekt, w ramach którego będziemy spotykać się z lokalnymi przedsiębiorcami prowadzącymi małe sklepy i zakłady. W Galerii Pracowni SERWIS przygotowujemy się do tegorocznej Nocy Muzeów, podczas której odbędą się również warsztaty z sitodruku. Bardzo lubię takie grupowe działania. Wspólnie z Kolektywem „Zbiór” pracujemy także nad projektem na Biennale WRO. A w ramach działań indywidualnych planuję projekt poświęcony kryzysowi mieszkaniowemu.
Wywiad przeprowadziła: Marysia Wądołowska – śpiewaczka i autorka tekstów. Absolwentka wydziału Filozofii i Socjologii UW oraz wydziału wokalno-aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Interesuje się zagadnieniami społeczno- kulturowymi i sztuką współczesną. Jako piosenkarka indie pop występuje pod pseudonimem HELA ME RY.
IG: @helame_ry