Kwiecień rozkwita wieloma premierami. Wydawnictwa pączkują, w social mediach o poranku pojawiają się kolejne informacje: Nowy debiut! Kolejna część znakomitej trylogii! Świetna powieść na wiosenne przesilenie! Zarezerwujcie tę datę! Zbiór opowiadań, który musi się znaleźć na Twojej półce!

Jak się w tym odnaleźć? Podpowiadamy subiektywną topką wiosennych książek, które w kwietniu skradną Wasze czytelnicze serca. Wśród nich świeżynki, debiuty, ale także wydane w tym roku opowieści, o których nie sposób zapomnieć.


Rzeczy, które spadają z nieba Selja Ahava
tłum. Justyna Polanowska
Wydawnictwo Relacja

Ależ to jest książka! Powieść Selji Ahava Rzeczy, które spadają z nieba (w przekładzie szajnowej redaktorki Justyny Polanowskiej) to historia zaskakująca, to przewrotna konstrukcja, to zdania jak nawleczone na sznurek paciorki – błyszczą, uderzają o siebie, tworząc piękną, spójną opowieść. W powieści główną narratorką jest mała dziewczynka, zadająca wiele przeuroczych, ale i trudnych pytań, targana egzystencjalną niepewnością, przedstawiająca nam swój zaskakujący świat przez pryzmat nagłej śmierci mamy.

Dziecko opowiadające o śmierci matki? Brzmi patetycznie, ale dzięki balansowi, idealnej harmonii między tragizmem, czarnym humorem a baśniowością i wrażliwością, otrzymujemy naprawdę piękną opowieść o miłości, przypadku, o tym, jak małymi jesteśmy ludźmi. Chaos, przypadek, a w tym wszystkim próba odnalezienia sensu w życiu. Dla mnie była to przede wszystkim powieść o tym, że nawet w najcięższej sytuacji życiowej znajdziemy coś, co wzmocni nas w przyszłości.

Mireczek Ola Zbroja
Wydawnictwo Agora

Ta książka musiała się tu znaleźć.

Ola Zbroja w Mireczku podejmuje dialog ze zmarłym już ojcem. Ojcem, który tym ojcem tak naprawdę nigdy nie zdążył być. Bo czy można tak nazwać kogoś, po kim cyklicznie sprząta się wymiociny pod blokiem, którego odbiera się umazanego własnymi ekskrementami z autobusowego przystanku, który znika na kilka dni, obiecuje że się zmieni, że z piciem koniec, po czym wydłubuje sobie wszyty w ciało esperal widelcem, żeby napić się na imieninach wódeczki?

Po lekturze Mireczka nie będziecie mogli przestać myśleć o bliskich, których alkoholizm w rodzinie złamał, przeczołgał, którzy dźwigają na sobie ciężar poprzedniego pokolenia, mierząc się z własnymi problemami spotęgowanymi przez spapraną przeszłość.

Nie będziecie mogli przestać wściekać się na tych, którzy krzywdzą swoje dzieci, jednocześnie wiedząc (tak jak zresztą opisuje w końcowych rozdziałach Ola Zbroja), że nałóg nie bierze się z znikąd.

Mam wrażenie, że jesteśmy pokoleniem, które coraz częściej pisze, krzyczy, mówi o błędach rodziców, o krzywdzie wyrządzanej bardziej lub mniej świadomie. Głos Oli wśród tych wszystkich głosów wybrzmiewa mocno, dosadnie, pewnie i staje się głosem wszystkich tych, którym alkohol wypalił w życiu ogromną dziurę, którą teraz starają się chałupniczymi sposobami załatać. Przeczytajcie. Jeśli macie na to siłę.

Gela. Skarb z Archiwum Ringelbluma Monika Libicka
Wydawnictwo Wielka Litera

Rocznica powstania w getcie warszawskim sprawia, że częściej myślimy o kruchych wspomnieniach, ludziach, po których pamięć zaginęła, a także o tych, dzięki którym pamięć ta chociaż częściowo mogła przetrwać.

Gela Seksztajn malowała farbami wodnymi na papierze. Techniką nietrwałą, wymagającą nieomylności. Monika Libicka szkicując portret artystki, wykazuje się niezwykłą uważnością. Z detalu wyciąga historie, a czytelnikowi, z rozdziału na rozdział, zaczyna wyłaniać się pełny kolorów obraz międzywojennej Polski.

Jak przedstawić portret bazując na urywkach wspomnień, niedopowiedzeniach? Autorka czyta między wierszami, cierpliwie zmierza po śladach artystki. Półprzezroczysty hologram Geli ożywa w wyobraźni. Kruchy szkic prowadzi przez przedwojenny Muranów, Kazimierz Dolny, Kraków czy Łosice, aż do czasu, gdy rejwach tętniących życiem miast zniszczony zostaje okrucieństwem wojny. Opowieść o Geli i o Archiwum oraz o trzech mężczyznach z jej pokolenia, to także piękna historia o poszukiwaniu i wrażliwości.

Debiutancka książka Moniki Libickiej Gela. Skarb z archiwum Ringelbluma to niezwykle czuły portret kobiety, po której pozostały dosłownie okruszki wspomnień.

Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę OceanVuong
tłum. Adama Pluszka
Wydawnictwo W.A.B.

Często zapisuję w notesie ulubione cytaty z książek i dzielę się nimi na Instagramie. W przypadku tej książki musiałabym zapełnić nimi 10 stron A4.

Ocean Vuong jest wietnamsko-amerykańskim poetą i pisarzem i debiutuje tak, jak debiutować chciałby każdy. Czytamy o micie męskości, kwestiach rasowych, klasowych, o nałogu, przemocy. Przez pryzmat bardzo osobistej historii poznajemy Amerykę pełną pęknięć, blizn i nieprzepracowanych traum. Vuong niesamowicie umiejętnie przeplata czułość z brutalnością, strach z miłością. Absolutnie fenomenalny fragment powieści (zapamiętam go do końca życia) dotyczy seksu między dwoma bohaterami, podczas którego wydarza się rzecz – no właśnie, nie będę zdradzać CO takiego się wydarza, ale gwarantuję, że ten fragment wgniecie Wam się w mózgu.
Cudowna, odważna, wiercąca w głowie proza. Koniecznie do przeczytania!

Pilchu Witold Bereś
Wydawnictwo Wielka Litera


Prawie 800 stron prawdziwej, soczystej lektury zarówno dla pilchofilów, jak i tych, którzy z Pilchem dopiero zaczynają swoją przygodę. Autor, Witold Bereś robi coś niesamowitego – sprawia, że mamy poczucie dosiadania się do stolika, przy którym do rozmowy o Pilchu zaprasza jego znajomych, przyjaciół, kochanki, żony, biografki, a także nas.

Pilchu to bardzo wnikliwa książka wypełniona niepublikowanymi dotąd tekstami Jerzego Pilcha (polecam cudowny rozdział o seksie oralnym!), znajdziecie tu też topkę książkową mistrza, dekalog dobrego felietonisty, mnóstwo najlepszych cytatów, zdjęcia i wywiady.

Prawdziwa gratka, radość z czytania o Pilchu niewybielonym, takim, jakim był.

Ja dosiadłabym się do stolika, a Wy?

Najada Zyta Oryszyn
Wydawnictwo Drzazgi


Świetna to była lektura. Polecam Waszej uwadze wznowione wydanie Najady Zyty Oryszyn. Powieść z 1970 roku to historia napisana z niezwykłą finezją, stylistycznymi zakrętasami, zawijasami. Wszystko tutaj ma znaczenie – nie sposób uronić ani jednego słowa, bo gnając przez strony książki możemy nadzwyczaj łatwo się zgubić, potknąć, zamotać w fabułę. Proza Oryszyn rwie jak potok, jest niezwykle soczysta, barwna, obrazowa. Uwielbiam prozę, która aż tak pobudza zmysły. Przykłady? W tym przypadku nie mogę nie podzielić się kilkoma ulubionymi cytatami:

„Słońce stoczyło się na nich pachnące smołą, kośbą, grzmotami i obsiadło ich spocone karki.”

„Wyciągnęła przed siebie ręce czerwone od soku wiśnianego, napuchłe od występujących z brzegów żył i pachnące mlekiem.”

„Pusta wydała się sobie w środku, przychodziły jej do głowy myśli takie i siakie, ale zawsze podszyte strachem, że są to myśli nic nieznaczące, że każdy człowiek, który ją mija na ulicach, na ścieżkach życia, ma myśli ważkie, że każdy żłobi ład w ziemi, ciężką, głęboko zaoraną bruzdą, że bez tych bruzd świat byłby nieważny, że tylko ona idzie lekko, za miałko, że jej mogłoby wcale nie być.”

Realia wsi zmieniły się w ciągu pięćdziesięciu lat, ale uniwersalne prawdy zawarte w Najadzie wciąż są jak najbardziej aktualne. Cudowna perełka, polecam z całego książkowego serca.

Czerwone fragmenty Maggie Nelson
Wydawnictwo Czarne


Argonauci, czyli poprzednia książka autorki była w mojej ścisłej topce 2020 roku.

Ten hmmm esej(?), kronika śledztwa(?) to opowieść o kryminalnej sprawie sprzed lat – o zabójstwie cioci Maggie – Jane Mixer, która w dniu swojej śmierci, miała zaledwie 23 lata. Historia Jane stała się opowieścią także o samej Maggie Nelson, która przez pryzmat sprawy, pisze o relacjach matki z córką, relacjach sióstr, dojrzewaniu, strachu przed seryjnymi mordercami, gwałcicielami; a także o cielesności, kobiecości, męskości i samej śmierci.

Niezwykle erudycyjne Czerwone fragmenty przeplatane są cytatami z Winnicotta, Platona, Schopenhauera, Ellroya, Biblii. Bogaty, wielowątkowy i wielowarstwowy tekst czyta się z fascynacją, czasem smutkiem, melancholią. To opowieść o braku, bólu i zgodzie na przemijanie życia.
Konieczne do przeczytania.

Tam, gdzie rozmawiają umarli Brandon Hobson
tłum. Jarek Westermark
Wydawnictwo Agora

Literatura świetna, nieoczywista. Taka, od której chrobocze w głowie. Od której jest Wam nagle dziwnie, niewygodnie, nieswojo i mrocznie, ale nie potraficie powiedzieć, dlaczego.

Tam, gdzie rozmawiają umarli Brandona Hobsona to powieść, której głównym bohaterem jest kilkunastoletni Sequoyah z plemienia Czirokezów. Trafia on do zastępczej rodziny po tym, jak jego nadużywająca alkoholu matka ląduje w więzieniu. Chłopiec nawiązuje osobliwe relacje z dwójką innych adoptowanych przez Agnes i Harolda dzieci – lękowym i ceniącym samotność Georgiem i starszą, piękną Rosemary.

Wszystko to, co dzieje się w domu, a także w szkole, do której chłopiec zaczyna uczęszczać, przypomina osobliwy teatr. Poruszamy się po domu razem z bohaterem, bojąc się, że za chwilę wydarzy się coś strasznego. Wszystko, co dzieje się w powieści spowite jest mrokiem, tajemnicą, cieniutka warstwa rzeczywistości odsłania tętniące pod nią życie pełne perwersji, seksualnego napięcia, śmierci, zaburzeń psychicznych.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest pomijanie kwestii rasowych, które jednak podskórnie wybrzmiewają i definiują życia bohaterów. Krew Pierwszych Narodów pulsuje w tkance powieści, przebija się do naszej świadomości i wymusza inny odbiór opowieści.

Mimo ogromnego zmęczenia znowu przez książkę zarwałam noc i połknęłam ją na raz. Wciąż nie mogę przestać o niej myśleć, analizować, zastanawiać się, jakie warstwy mogłam przegapić. Świetna, świetna lektura!

Czego nie czytałam, ale przebieram nóżkami, czekając na premierę:

Cicho, cichutko Ignacy Karpowicz
Wydawnictwo Literackie


Kierunek zwiedzania, Marcin Wicha
Wydawnictwo Karakter

Niepokój przychodzi o zmierzchu Marieke Lucas Rijneveld
Wydawnictwo Literackie


Autorka tekstu: Ola Pakieła (28) – polonistka, uczennica Polskiej Szkoły Reportażu, na co dzień pracuje w agencji social mediowej, od kilku lat recenzuje polską literaturę współczesną. Kocha późne, leniwe śniadania, swojego kota – Chałkę i spacery po lesie. Kompulsywnie kupuje książki i rośliny, a jej największym marzeniem jest pisanie reportaży i mieszkanie w domku obok jeziora. 
Instagram: @ola_czyta 

Autorka ilustracji w nagłówku: Karolina – na co dzień mieszka w Gdańsku i studiuje grafikę artystyczną na Akademii Sztuk Pięknych. Ma 24 lata i głowę w chmurach. Interesuje się wieloma rzeczami, a każda z nich prowadzi do nowych rozwiązań artystycznych. Po przyjeździe do Gdańska zakochała się w morskich stworzeniach, które rysowała na każdych zajęciach. Marzy o nurkowaniu i zobaczeniu na własne oczy raf koralowych. Aby poznać mieszkańców wszelkich wód, przeszukiwała w antykwariatach działy biologiczne. Tam zakochała się w starych książkach i osobliwych obrazkach starych gazet. W ten sposób rozpoczęła przygodę z kolażem. Miłośniczka fotografii analogowej, polaroidów i instaxów, ale przede wszystkim kolekcjonerka wspomnień i obrazów wywołanych na papierze fotograficznym. Wielbicielka roślin i dobrej muzyki. 
Instagram kolażowy: @nie.byle.jak
Instagram prywatny: @koordi