Początkowo są momenty, małe chwile.

Pożyczanie maminych pończoch i przymierzanie potajemnie w pokoju, aby poczuć wspaniałość ich dotyku. Zastanawianie się, dlaczego taka przyjemność jest zarezerwowana wyłącznie dla pań. Fascynacja kruchą i delikatną, a jednocześnie osiągalną kobiecością Mii Farrow, bo nie taką oczywistą.

Niby wszystko jest w porządku. Ale jednocześnie ciągle myślisz „o niej” w sobie i zastanawiasz się, czy to nie są początki schizofrenii. Bo nigdy nie słyszałaś o dysforii płciowej. Nie masz zatem słownika pojęć dla tego co przeżywasz, czujesz się więc nienormalna.

„Patrzyłam z góry na swoje ciało w sukience i przymykałam oczy, aż wreszcie prawie miałam wrażenie, że to prawda. Potem podnosiłam wzrok, licząc, że zobaczę jej twarz, ale zamiast niej widziałam tylko zagubionego nastoletniego chłopca w damskim ubraniu. W końcu przychodził czas, żeby zdjąć sukienkę, spuścić wodę i udać, że myję ręce, a potem wrócić do rzeczywistości.”

To fragment opowieści Laury Jane Grace, której zajęło wiele lat, żeby dowiedzieć się, że jest kobietą. To była długa i trudna droga, pełna cierpienia i zwątpienia, uciekania od wewnętrznej prawdy.  Życie w ciągłej trasie koncertowej było urzeczywistnieniem wiecznej ucieczki przed własną tożsamością. Laura ukazuje nam transpłciowość w zupełnie innym świetle, w jej słowach sprawa wygląda prościej, niż się wielu wydaje:

„Głęboko w duszy wiem, że nie jestem pomyłką. Nie czuję się chory. Nie czuję się jak zboczeniec. Nie jestem gejem. Nie jestem pedałem. Nie jestem drag queen. Nie jestem transem. Nie jestem transseksualistą. Nie jestem transpłciowy. Jestem po prostu nią, córką, siostrą, czyjąś dziewczyną, taką samą jak cała reszta ładnych studentek z kampusu.”

Tyle i aż tyle. To wyznanie wstrząsa swoją prostotą. Laura jest kobietą, zawsze nią była i żadne definicje i opinie nic nie znaczą wobec tego odczucia.

Wiele lat można przeżyć w poczuciu dysmorfii, ale Laurze nigdy nie udało się całkowicie od tego uciec, choć próbowała na wiele sposobów. W końcu nie było już innej drogi, niż w przepaść depresji. Nic innego już nie ma znaczenia. Sława, pieniądze, narkotyki, rodzina. To wszystko nie daje satysfakcji, jeżeli własne ciało nie jest domem.

Laura decyduje się na ostateczny krok, czyli pokazania się światu taką, jaką naprawdę jest. Ale jej opowieść się wtedy nie kończy. Przed nią zderzenie ze światem. Uwolnienie jest wyzwalające, ale Laura mierzy się z reakcjami rodziny, fanów oraz wszystkich samozwańczych ekspertów od spraw tożsamości płciowej innych ludzi. Społeczeństwo do znudzenia powtarza: „bądź sobą! Ale tak wiesz… bez przesady.” Bo jeśli masz cechy stereotypowo przypisane mężczyźnie, a mówisz, że jesteś kobietą, to już wykracza poza nasz próg tolerancji.

To nie jest tak, że terapia hormonalna zmienia jej życie w bajkę. Laura z uderzającą szczerością opisuje wszystkie najgorsze momenty tego etapu, wraz z rozstaniem ze swoją partnerką, która nie była w stanie pozostać z nią w związku. Ale wszystko to było koniecznie i bohaterka nie wstydzi się swoich najgorszych momentów, wydaje się z nimi pogodzona.

Świadectwo jej myśli, przeżyć, czytanie wpisów z jej pamiętnika bywa szokujące, lecz Laura zaprasza nas w świat swoich najintymniejszych odczuć po to, aby oswoić temat transpłciowości i odrzeć go ze szkodliwych stereotypów.


Autorka tekstu: Aleksandra Lasota (26) – wieczna studentka, niewinna czarodziejka, jeździ pociągami pod specjalnym nadzorem i często tańczy do deszczowej piosenki. Oprócz tego marzy o rzymskich wakacjach.

Autorka ilustracji: Christina Yavorchuk – zajmuje się ilustracją i filmem animowanym. Lubi przyglądać się ludziom i patrzeć ze smutkiem za okno. Bardzo kocha stroje ludowe. Mieszka i pracuje w Białorusi.
Portfolio: christinayavorchuk.tumblr.com
Instagram: @stevens_basement